Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
A gdyby tak urealnić swój cel?


Tak sobię patrzę na ten swój pasek postępów. Waga docelowa 55, marzenie. A gdyby się udało 50, umarłabym chyba ze szczęścia, chociaż szkoda by było umierać i nie mieć możliwości nacieszenia się takim sukcesem. No tak...

ALE

To bardzo dużo kg do zrzucenia. I lekka depresja widząc ile jeszcze przede mną. W związku z tym, że staram się ostatnio być osobą zdroworozsądkową i trochę mniej bujać w obłokach i mniej emocjonalnie podchodzić do tematu zrzucania kilogramów, stwierdziłam że zmienię swoją wagę docelową. 61 kg to górna granica wagi przy której moje BMI mieści się w normie. Niedawno osiągnęłam krok milowy (chociaż wg niektórych przeliczników wcale nie, ale ja uznaję że tak jest !),mianowicie moje BMI nie wskazuje już na 1 etap otyłości, a na nadwagę. Miłe uczucie. 

Tak więc moim celem jest załapanie się na przedział prawidłowej wagi. Mam nadzieję że wtedy kolejnym celem będzie 55 lub 50. Tak swoją drogą te kg wcale nie są dla mnie takie najważniejsze. Chcę po prostu dobrze wyglądać i dobrze się ze sobą czuć.

Od 10 marca:

-1 cm w udzie

-5cm w talii

-5 w bioderkach

mimo niewielkiego spadku wagi.

Ahoj przygodo.

  • angelisia69

    angelisia69

    5 kwietnia 2017, 16:40

    nie ma co sie skupiac tak na cyferkach a na wygladzie,bo cwiczac mozna przy 60 wygladac lepiej niz nie cwiczac przy 50.ladnie zbudowane cialo prezentuje sie ladnie nago i w ciuchach,a "schudniete" moze byc otluszczone i jedynie do zakrycia ciuchami :P