Od czterech dni chodzi za mną kebab, bułka z frytkami i kebab box...
Dzisiaj prawie się poddałam i poszłam do mak kwaka. Wygrało tylko to, że przystanek miałam w drugą stronę.
Beznadzieja iść na siłownię i mijać 4 budki z kebsem w drodze 'do', a w drodze 'z' mijać 3.
Trzeba to przetrwać! Trzeba jeść jogurt naturalny!
Postęp! Znalazłam spodenki do wody, w tamtym roku rzep mi się rozpinał! W tym roku jest luz!
Chociaż... to też znaczy że ważyłam więcej w tamtym roku niż myślałam na początku...
sizeminus
22 lipca 2014, 00:51Może zrób jakaś domową wersję kebaba? ;) Jeśli nie zaspokoisz ochoty to pewnie i tak ulegniesz.