Motywacja zerowa, no prawie. Jest jeszcze jej cień.
Nagle z lata zrobiła się jesień. Pierwsze przeziębienie i ciągły wqrw. Naprawdę nienawidzę tego stanu. Jak tylko trzecia faza przekracza swoją granicę, to lepiej, żebym nie wsiadała za kierownicę. No, ale przeciez do pracy trzeba jeździć.
Wyjątki. Tak sobie postanowiłam, że czasem będę robić wyjątki od diety. Ale ostatnio wyjątki przerodziły się w notoryczność. Jedno spotkanie rodzinne, drugie, ciasto w pracy, kawka, impreza, zmęczenie, brak czasu, wqrw. Ten ostatni jest najgorszy, bo się wtedy całą resztę pieprzy.
Ćwiczenia. Zapowiadało się super. Ale mam wrażenie, że na drodze stają mi same przeszkody. Najpierw żebra, teraz prawie same nocne dyżury, po których jestem jak betka. Multum zadań do wykonania, w których jestem kompletnie sama. Czas mnie zdominował, nie mam nawet kiedy wyskoczyć na babskie zakupy. Nie wyrabiam sie w wielu sprawach, a jak myslę o pracy, to wręcz mnie skręca. W kółko to samo, jakbym wpadła w jakąś pętlę.
Nie wiem, jak z tego wyjść, jestem totalnie przytłoczona.
Cholerny katar! Ze dwa lata nie miałam kataru. Efekt przejścia z tropików do brytyjskiej aury :/.
aska1277
9 września 2019, 20:04Zdrówka życzę. Mi zwyczajnie braku doby..... Dopiero usiadłam z tyłkiem od 5 rano. Miłego wieczoru życzę
wiola.su
9 września 2019, 21:33Dziękuję :). To chyba też ten wrzesień. Wakacje sie skończyły i ciężko wskoczyć na nowe tory.