Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
"to nie jest normalne........


....żeby w sobotę wstać o 6.00 (po całotygodniowym wstawaniu o 5.20) tylko po to żeby pobiegać"- usłyszałam rano od męża.  Wstałam, zjadłam lekkie śniadanie i o 6:56 wyszłam.
Efekt? 45 minut i 7,4 km
Nie wiem co bardziej mnie cieszy!!!!!!Dystans czy te minutki?
Jednego jestem pewna mam dużo endrofinek i mogę się podzielić!!!!!!
Dziwnie się biega kiedy jest widno(zazwyczaj biegam ok 18.00) Udało mi się jednak zobaczyć kilka wiewiórek :) (Nie wspominając o ptaku, który mnie przestraszył bo wyglądał jak szczur................jak to możliwe? krótkowidz taki jak ja łatwo pomyli ptaka ze szczurem? Człowieka z dużym psem itd....)
Plany na dziś? Urodziny koleżanki i powrót męża do domu (pojechał wczoraj na poligon i miał zaraz wrócić ale jak to w wojsku.na chwilę obecną zostaje do popołudnia,  mam nadzieję że wróci bo pojechał bez niczego, dobrze że śpiwór wziął....)
AAAAAA i jeszcze jedno wyzwanie mnie czeka! nie obżerać się!!!!!!
Jutro kolejny bieg, ale chyba po południu...
Miłego dnia!!!!!