... lekko wydłużyła. przerwa od ćwiczeń:
Piątek- ok. normalny dzień przerwy.
Na sobotę sama sobie dyspensy udzieliłam( byłam na festynie i jako jedna z organizatorek byłam lekko zalatana. Prawda zjadłam gofra, 3 kawałki ciasta i nie mogli mnie odpędzić od fontanny czekoladowej ale trudno, jak dyspensa to dyspensa)
W niedziele miałam biegać. Miałam, ale chrześniak K miał rocznicę komunii, wpadliśmy tylko na chwilę i ta chwila się przedłużyła i w domu byliśmy 21.45. Ok. trudno. głową muru nie przebiję.
Ale poniedziałek to już była totalna katastrofa. Obudził się mój ból. Brzuch bolał mnie tak mocno że zadzwoniłam do pracy że nie jestem w stanie przyjść. Praktycznie cały dzień przespałam. Jako tako dobrze poczułam się po 21.00. O ćwiczeniach nawet nie myślałam. Byle do piątku. Mam nadzieję że gastroskopia w końcu coś wykaże.
Dziś miał być w końcu bieg(ten z niedzieli) ale z uwagi na przeziębienie które nas dopadło zostanie mi tylko killer. Nawet nie myślę o nim z niechęcią. Nie żebym się cieszyła że go zrobię. Po prostu wiem że po tylu dniach przerwy powinnam. Przyjmuję to na klatę. Jakoś to będzie.
Wracam więc na właściwe tory.