Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wyłączyć się i nie mysleć....


....że to wszystko nie daje żadnych( widocznych ) rezultatów. To jedyna metoda żebym nie zwariowała i nie rzuciła tego wszystkiego w kąt.  Więc wyłączam się i nie myślę. Robię swoje. Biegam, ćwiczę z Chodakowską i ostatnio z Mel B i staram się unormować posiłki. To ostatnie jest chyba najtrudniejsze. Wczoraj znowu kolacja mi wypadła z grafika (jak wróciłam po biegu była 21.00, 10 min rozciągania, 10 minut nogi z Mel B i zrobiło się przed 22.00). Waga i obwody stoją w miejscu. Waga czasem rośnie.... aż sie chce ciągnąc to dalej.....(tak to ironia)

bieg też nie napawa optymizmem. 7,7 w 46 minut. A miałam zwiększyć dystans w czerwcu.... wrrrrrr warczeć mi się chce.

Dziś znowu bieg. Chyba. zobaczę. może killer....? Nie cierpię go. 

Mój optymizm mi się gdzieś zawieruszył....

Oby nie uciekł na zawsze....

  • katinka75

    katinka75

    10 czerwca 2014, 15:21

    rób to co lubisz, ja w ogóle dywanówek nie robię bo po co się zmuszać do czegoś czego się nie cierpi ? mam nadzieję że optymizm wróci ;)