Dosłownie. Ale uparcie w niej trwam. Jak do tej pory wytrzymałam bez podjadania- aż dziwne.
Ja i niepodjadanie.
Dodatkowo mam już za sobą jazdę na rowerze. Dziś godzina minęła zaskakująco szybko.
Gdyby tylko udało mi się poskromic ranny apetyt i nie zjadac ok 8.00 wszytskiego co mam przygotowane na cały dzień w pracy...byłoby cudownie...Ale może jeszcze to kiedyś wypracuje :)
Jutro przerwa w ćwiczeniach i w dietce chyba też. Spotykam się z koleżanką w knajpce i jakos sama nie moge uwierzyć że nie skuszę się na jakieś zakazane pyszne jedzonko...
Może mi się uda...Zobaczymy.
Dlaczego jestem taka uparta i nie moge pozwolić sobie na niemyślenie o diecie?Nie analizowniu tego co zjadłam i zastanawianu się jak to spalić?
To już chyba choroba....
IsisBee
3 grudnia 2009, 18:06życzę sukcesów i milego jutrzejszego wieczoru
CarolineAnne
3 grudnia 2009, 10:22a tam, trzeba wrzucic na luz od czasu do czasu bo mozna kręćka dostac! :) miłego imprezowania z kolezanka :)
pandemia
2 grudnia 2009, 10:40haha mam to samo dziewczyny ;)))) najgorzej jak `zgrzeszę` jakimś batonem :-/ te kalorie to się po nocach śnią dosłownie! a wyrzuty sumienia z powodu jego zjedzenia - nowość O_o :D Życzę dalszych sukcesów i pozdrawiam!
Matijka
1 grudnia 2009, 20:45spoko to norma....jak ja zaczynam sie choć troszkę ruszać to od razu zaczynam liczyć kalorie i analizować czy uda mi się je spalić przy wieczornych ćwiczeniach haha ale tka to jest jak się ćwiczyć to potem człowiekowi szkoda podjadać bo wie ile go kosztuje spalenie tego:)
Wiecznie.Odchudzajaca.Sie
1 grudnia 2009, 20:36zycze powodzenia w dalszym dietkowaniu :) pozdrawiam