.... który spędziłam w rodzinnym domu. Na szczęście się skończył. Odchorowałam go i to mocno. Odzwyczaiłam się od pysznych ale też tłustych i kalorycznych potraw mojej mamy. Przez 3 dni bolał mnie brzuch. Mam za swoje. Trudno. W święta będę sie bardziej pilnować.
Sobota pachniała ciasteczkami , które piekłyśmy z siostrą. Udało mi się przekonać tą zbuntowaną 10-latke że pieczenie ciasteczek na święta to świetna zabawa. Z całego stosu upieczonych choinek, gwiazdek, bałuwanów w niedziele po południu zostało 4 ciastka. Więc chyba nam się udały. Najwięcej zjadł oczywiście K(łatwiej będzie mi go namówic na pieczenie kolejnej partii w ten weekend, Będę tylko musiała je schowac bo wzystkie zje)
Dietkowo w weeken nie było wcale. Ale nowy tydzień rozpoczęłam 65 min jazdą na rowerze. Na wage nie wchodzę do 21.12. Zobaczymy co wtedy pokaże. Jak coś co mi się nie podoba to ja wyniose do piwnicy a o wyniku jej pomiaru zapomnę.
Bodyman
15 grudnia 2009, 13:10Rower na tej pogodzie? Podziwiam...naprawdę podziwiam!!! Mi bliżej ostatnio do tych ciasteczek niż roweru. Daj trochę motywacji szczęściaro :-) Pozdrawiam