A właściwie to już wczoraj, bo dzisiaj miałam dzień wolny. Wczoraj miałam milion myśli i pomysłów na to, jak spędzę dzisiejszy dzień: miałam umyć okno w kuchni i ją posprzątać, zrobić zakupy, skoczyć do kosmetyczki, iść na kije, no i oczywiście trosze dłużej pospac. Mąż, który budzi mnie zazwyczaj o 6:15 pomyślał, że da mi pospac, a tu tata dzwoni o godz. 7 i pyta czy ja jeszcze śpię, bo on wodę na kawę wstawia.... Więc wstałam i pojechałam, bo tata się przyzwyczaił, że przyjeżdżam do niego parę minut po 7. Wypiłam kawkę, pogadaliśmy i postanowiłam pójść na kije. Jak się zaciągnęło! Ciemno się zrobiło więc biegiem do samochodu bo zostalabym miss mokrego podkoszulka😋. Wróciłam do domu, zjadłam śniadanie i... się wypogodziło. Więc umyłam okno w kuchni, posprzątałam, umyłam lodówkę i zaraz mąż wrócił z pracy do domu. Zjedliśmy obiadek i podjęłam drugą próbę kijkowania i tak zrobiłam 8 km. Niby nie dużo, ale od 2 tygodni chodzę codziennie 5-6 km. Potem wizyta na działce i poranne zakupy wieczorową porą 😂😂😂 A teraz zmykam Was poczytać. Miłego wieczorku.
dorotamala02
4 lipca 2020, 14:36Piękna energia to chyba te kijki tak ją napędzają.Do miłego:)))
wojtekewa
4 lipca 2020, 15:05Wiesz, cieszy mnie kijkowanie, mam taki entuzjazm, jak kilka lat temu, gdy mąż mi kupił kije i uczyłam się z nich korzystać.
annna1978
4 lipca 2020, 07:28Bardzo fajny urlopowy dzionek miałaś 😊 ja też sobie planuje co zrobię w mój krótki urlopik- mam do środy 😊
wojtekewa
4 lipca 2020, 12:03Przede wszystkim odpocznij, ja jak coś zaplanuję to zawsze coś nie wyjdzie. Ale i tak moje dzieci mówią, że jak mam dzień wolny to zajęć nam więcej niż w taki zwykły dzień.