Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
popijam....


sok pomidorowy, zagryzam wazą i tak sobie myślę, że "nie jest tak źle"... bynajmniej na razie. Waga powoli spada, nie głodzę się, nie ciągnie mnie jakoś specjalnie do słodyczy (na wszelki wypadek kupiłam sobie takie małe wafelki 20g, gdyby mnie chcica na słodkie dopadła... łącznie z kawą i dwoma łyżeczkami cukru to tylko 100kcal:)...) Mam całą szafkę pełną musli, pieczywa lekkiego, soku pomidorowego itd,... no wiecie, dietetycznego żarełka:)... Jak na razie motywacja też ok, krótko mówiąc powinno się udać... Powinno!!! Ale czy się uda???? Kryzys dopada mnie tak między pierwszym a drugim miesiącem... oby nie tym razem. Plany na styczeń> osiągnąć wagę 84,0 kg. Plany na luty> osiągnąć wagę 79,9 kg.... jak będzie mniej to się nie pogniewam:)... Marzec, kwiecień, maj rezerwuję na zgubienie tych dziesięciu kilogramów, które dzielą mnie od zobaczenia 6 z przodu... I tu już jestem szczęśliwa!!! Ujrzenie szóstki z przodu to będzie prawdziwy sukces:)... A zgubienie kolejnych kilogramów (2kg, 5kg, 8kg>>> to już będzie spełnianie marzeń... )
  • grubcia1980

    grubcia1980

    19 stycznia 2010, 20:26

    Fajnie się masz, że Cię nie ciągnie do słodyczy. ja jakoś od Sylwestra nie umiem sobie dać z tym rady. Chyba zacznę łykać chrom. Mam nadzieję, że do końca stycznia uda mi się uzyskać wagę sprzed świąt, czyli 81,4 kg. Pozdrawiam