Krótko i na temat.
W pracy urwanie głowy. Ale tylko do poniedziałku :)
Menu:
Śniadanie: kanapka z wędliną i 2 jajkami na miękko
II Śniadanie: -brak
Obiad: kurczak ze szpinakiem i suszonymi pomidorami + ciemny ryż (tutaj kilka słów - panie, które gotowały chyba nie rozumieją słowa dietetyczne, bo niestety kurczak opływał tłuszczem (wydaje mi się, że z pomidorów) a ryż był bardziej słony niż nasze morze - szok!). Mięso "odcedziłam" z tłuszczu i zjadłam z bułką żytnią. Masakra się wczoraj czułam do wieczora.
Mam nadzieję, że w czwartek to się polepszy - zobaczymy. Ma być rybka.
Podwieczorek: brak
Kolacja: kanapka z białym serem, miodem i świeżą figą oraz bułeczka żytnia (mniejsza od kajzerki:)) z białym serem, wędliną drobiową i kawałkiem makreli z pomidorami.
Sport: orbi przez 20 minut, przejechane 7,45 km spalone 261 kcal.
Nigdy tak pot się ze mnie nie lał jak podczas jazdy! Szok!
chubbyann
12 września 2013, 20:25A zapomniałam napisać: te panie kucharki może gorszy dzień miały? Albo zaserwowały tradycyjną domową kuchnię babci :)
chubbyann
12 września 2013, 19:14Mało tego jedzonka, ale rozumiem, ze przez urwaną w pracy głowę? :D