kolejny dzień za mna...licznik kaloryczny w normie:)trzymałam sie na wodzy,,,oj trzymałam...dzień minął w zastraszającym tempie...wybrac sie do galerii w sobote to tak samo jakby pochłoneła nas czasoprzestrzen...czas mijal i mijał a razem z nim ulatywały pieniądze:)ale coz nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszło...dziecko na zime okupione...a mamusia tzn.ja odważyła sie w końcu na kupno wymarzonych butów sneakersów granatowych:)w końcu czemu nie...w końcu w doborze butów nie ma znaczenia rozmiar bioder ale stopy:))i tak kończe optymistycznie ten spóźniony wpis...ps. trwajcie dalej w postanowieniach...bo komu jak nie nam ma sie udac????buziaki
HiddenGirl
16 października 2016, 10:38Musi nam się udać ! :)) P.s. uwielbiam kupować buty przynajmniej stopy mi nie tyją :D :D
peggy.na.obcasach
16 października 2016, 01:46Pozytywnie :-) Ja właśnie zastanawiam się czy wracać, czy nie... :-/ Ale za Ciebie trzymam kciuki (i za Twoją silną wolę!!!). Pozdrawiam!