Śmiesznie czytać posty, w których piszę, że wracam na właściwy tor. 2 miesiące temu. A potem popełniać te same błędy. I znowu pisać, że wracam na właściwy tor. Czy coś. No ale... "wracam na właściwy tor". Od ponad dwóch tygodni jest okej, zbiłam 94 na 92, powoli zaczynam wdrażać ćwiczenia i przyzwyczajać się do regularnych posiłków. Bo szczerze, nie nawaliłam z jakością jedzenia jakoś bardzo - jedynie fakt, że nie jem mi wszystko rozwala. Wychodziłam na cały dzień i jakoś mi się zapominało, że coś wypadałoby jeść co 3-4 godziny. Piłam litry kawy i jadłam jeden posiłek. Nie pakowałam sobie nic do pracy, więc kupowałam w biegu drożdżówkę, żeby zjeść cokolwiek. I znów wpadałam w złe nawyki. No, ale chyba jest już okej. Cel nr 1: 89.9 kg.
igusek
4 kwietnia 2016, 16:15Ważne, że wracasz, że nie siedzisz w kącie rycząc w poduszkę tylko podejmujesz walkę. Zrób wszystko bo już nigdy nie musieć znów próbować :) Trzymam kciuki :)
CookiesCake
3 kwietnia 2016, 21:27Ważne że wróciłaś! ;)