Obiecałam jakieś zdjęcia z Albani, to wsadzam na razie jedno :) Może przy każdym wpisie będę wrzucać chociaż jedno aby nie zasypać pamiętnika samymi zdjęciami! :) Na zdjęciu cudowny widok z punktu widokowego w górach. Pięknie!
A teraz wracając do konkretów czyli tego co najważniejsze, czyli odchudzanie. Od poniedziałku zaczynam tak porządnie. Zaraz zabieram się za układanie sobie diety i planu treningowego. U mnie jest taki problem z dietą, że jak widzę na instagramie czy facebooku, te wszystkie posiłki, albo torty fit i ciasta, to też mam ochotę tak robić i układam sobie dietę z tymi przepisami. Tylko, że jam prosty człek! I ja nie lubię siedzieć w kuchni 5 h nad jednym posiłkiem, to raz, a dwa... ja mam tak, że jak przepis ma więcej niż 15 składników (nawet jeśli te 10 to są same przyprawy), to ja już nawet nie patrzę dalej, bo wiem, że mi się nie będzie chciało tego robić. Ja potrzebuję prostoty. Trzy składniki do garnka jakieś 2-3 przyprawy i koniec! Ale nie! Potem w diecie wychodzą kwiatki, i okazuje się, że nie mam czasu ani ochoty tego robić i potem no, diety nie stosuje.
Z planem treningowym jest podobnie. Wymyślam, że będę ćwiczyć 7 dni w tygodniu, a tak naprawdę wiem, że po prostu nie dam rady bo i doba czasami za krótka i czasami no po prostu siły brak. I to nie jest złe! Pamiętajmy, żeby słuchać swojego organizmu i jeśli on ci mówi, że nie ma siły na trening (nie mylmy, że nam się nie chce), to nie róbmy tego treningu, albo jeśli na więcej nas stać, to chociaż te 10-15 minut. A ja co? Wymyślam, że jak wrócę d pracy o godz. 19.00 do domu to zrobię obiad, posprzątam i jeszcze o 23.00 wbiję się w dres i zrobię trening.
No... nierealne! (przynajmniej dla mnie)
Dlatego chce dzisiaj na spokojnie przysiąść, zobaczyć jak wygląda ten mój przyszły tydzień, ogarnąć sobie te dodatkową godzinę, półtorej na jakieś niezaplanowane rzeczy i ogarnąć czy ja rzeczywiście dam radę np. wstać o 5 rano aby zrobić trening przed pracą czy nie.
Pewnie albo w niedzielę, albo w poniedziałek napiszę co sobie zaplanowałam. I wtedy się zmierzę i zważę... trochę mnie to przeraża... nawet bardzo. Myśl, że mogę ważyć więcej niż myślę...Nie wiem, czy się nie załamie, czy się nie rozpłaczę, ale czuję, że to może być taki naprawdę solidny kopniak w d. aby się zabrać za siebie.
Poza tym... nawet zaczęłam tęsknić za treningami :)
...
Za dietą mniej
Trzymajcie się! :)