Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cześć, mam na imię Ania i wiecznie się odchudzam. Moje życie to wieczne odchudzanie, a mój słomiany zapał do tego jest chyba już znany z kosmosu. Kiedyś nawet udało mi się schudnąć, kiedy byłam na studiach chodziłam do dietetyka i regularnie na siłownię, ale w momencie kiedy zaczęłam pracować, jeździć do pracy samochodem a nie autobusami odechciało mi się ćwiczyć i waga szybko wróciła do góry. I tak od blisko 2 lat próbuje ponownie wrócić do swojej najniższej wagi, ale jedyne co robię to staje się coraz cięższa. Nie powiem sobie, że "mam nadzieje" że teraz się uda, powiem sobie, że się uda. Może małymi kroczkami, może zajmie mi to znacznie więcej czasu niż innym, ale tym razem się uda, a nie "mam nadzieję" że się uda. :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6731
Komentarzy: 36
Założony: 27 sierpnia 2019
Ostatni wpis: 10 października 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zdeterminowa

kobieta, 31 lat, Poznań

160 cm, 79.50 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 października 2019 , Komentarze (8)

Ja naprawdę nie wiem co się dzieje!

Owszem! W tym tygodniu kompletnie nie mam zapału do ćwiczeń. Zrobiłam jeden godzinny trening w poniedziałek, ale we wtorek i środę nic mi się nie chciało robić. W te dni od pewnego czasu dorabiam sobie i po pracy jadę, udzielać korepetycji z matmy. Jak wracam do domu, to już mi się nie chce ćwiczyć. Na siłownię nie pojadę, bo o tej porze nawet bieżni wolnej nie znajdę. Myślałam o basenie, ale zauważyłam, że na tym co mam wstęp wolny o tej porze wszystko jest zarezerwowane przez sportowców. 

Ale dietę trzymam wręcz rewelacyjnie! Nic mnie nie kusi, nie mam w ogóle ochoty na słodkie! 

Nie wiem czy to ustawienie wagi w łazience. Dom w którym mieszkam jest dość stary no i krzywy. Ma krzywą podłogę na tyle, że w niektórych miejscach jakbym chciała postawić tą wagę, to ta się kołyszę na boki. Ja wiem, że to też ma wpływ na wynik, no ale chyba nie aż taki.

A dzisiaj wchodzę na wagę i 79,3 kg. A miałam już 78,6 kg! Nie wiem czym to jest spowodowane. Dieta na 6 (naprawdę z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie zjadłam od tego półtora tygodnia żadnego słodkiego, kalorie tak jak sobie obliczyłam tak jem), tylko te treningi, no ale kurcze opuszczenie dwóch treningów może spowodować wzrost wagi o 0,7 kg? 

@ mam dostać dopiero w przyszłym tygodniu w sobotę, i owszem nie przypominam sobie czy kiedyś miałam skoki wagi przed okresem, no ale to chyba i tak jeszcze na wcześnie prawda? 

Trochę odebrało mi to motywacje, bo skoro nie jedząc słodyczy i trzymając dietę, waga mi rośnie, to co mi się stanie jak zjem nawet to słodkie. Równie dobrze wyjdzie na to samo...

Eh chciałam się tylko wyżalić dzisiaj nad swoim losem, bo nawet nie mam ochoty mówić o czymś innym.

3 października 2019 , Komentarze (8)

Ok, mamy zatem czwartek, czyli minęło 4 dni od momentu ostrego rozpoczęcia mojej diety i naszło mnie kilka przemyśleń już od tego momentu. 

Ogólnie zanim zacznę to muszę powiedzieć, że z wagi mi już spadło 0,8 kg. Ja wiem, wiem, że to głównie woda itd. itd. ale motywacja i tak się podniosła, że idę w dobrym kierunku :) Oby tak dalej i obym może pod koniec tego miesiąca zobaczyła na wadzę np. 76 kg :) 

Co do przemyśleń: 

1. Mam ja ci ja ogólnie karnet na siłownię. Na siłowni raczej się zajmuje ciężarami, niż takimi zajęciami w grupie. I w pewnym momencie mojego odchudzania miałam takie myślenie, że jeśli nie pojadę na siłownię i nie zrobię treningu to dzień jest stracony. Chodzi o to, że miałam wrażenie, że trening w domu nie da takich samych efektów jak trening na siłowni. Dobra z jednej strony trochę w tym prawdy, bo w domu nie mam tylu ciężarów, które sprawiają, że może moja siła się poprawić, ale jeśli chodzi o efekty w odchudzaniu to przecież trening w domu jest tak samo dobry. Po prostu każdy trening zrobiony jest dobry, czy to 15 minut czy 1,5 h. W poniedziałek i we wtorek wróciłam późno do domu, mogłabym owszem pojechać na siłownię, ale tam po godz 18.00 jest tyle ludzi, że znaleźć wolną bieżnię graniczy z cudem. I co? Nic... założyłam dres, puściłam trening z youtube'a i zrobiłam co do mnie należało. Czy czułam się z tym źle? Właśnie w końcu czułam się super, bo po pierwsze zrobiłam ten trening! Normalnie bym wróciła do domu i stwierdziła, że nie zrobiłam na siłowni to nie ma sensu robić nic w domu! WIęc pierwszy plus, a no drugi, że trening zrobiłam! 

2. Może tutaj zacznę od wstępu. Razem z moim mężem nie spożywamy codziennie chipsów itd. Zdarza się, że raz na w 2-3 tygodniu sobie kupimy dwie paczki chipsów, albo dwie paczki popcornu i sobie zjemy do filmu. Przynajmniej on tak robi, bo kiedy mój mąż wyjedzie na jakąś delegacje na tydzień... to ja się zmieniam w Chipsowego potwor. I co z tego, że ja nawet nie mam wielkiej ochoty na te chipsy, ale kiedy mój mąż ma gdzieś wyjechać to jest dla mnie taki impuls, że mogę zjeść po cichu 3 paczki chipsów i nikt tego nie zauważy. I tak było chociażby ostatnim razem jak wyjechał na delegacje na tydzień. Ja miałam już zaplanowane (!), że w poniedziałek zjem te chipsy, we wtorek zjem w KFC, w środę zjem popcorn do filmu itd. itd. 

I czemu tak się dzieje nie wiem. Nie wiem, czy mój mózg tak robi ponieważ sobie myśli, że mogę teraz jeść ile chcę bo nikt tego nie zobaczy, ale tak naprawdę każdy to zobaczy, tylko nie pod postacią mnie jedzącą te chipsy, tylko mnie coraz grubszej. Bo nie mogę powiedzieć, że przytyłam z powietrza. Naprawdę nie wiem czemu tak się dzieje, bo ja stoję przed tą półką sklepową i mówię sobie, że przecież ja nie potrzebuje tych chipsów, nie masz nawet ochoty na te konkretne chipsy, ale moja ręką i tak już wkłada je do koszyka...

Czemu mnie naszło na takie przemyślenia? Bo mój mąż wyjechał we wtorek na integracje do innego miasta. Na wieczór... normalnie oznaczało to, że poszłabym do sklepu i chwyciłabym te chipsy, ale tego nie zrobiłam. Byłam w sklepie, przechodziłam obok tej półki sklepowej, nawet zerknęłam jakie dzisiaj są chipsy... i tyle. Nawet nie macie pojęcia ile siły woli mnie kosztowało, aby spojrzeć w drugą stronę i kazać swoim nogom iść w kierunku kasy. To, że tak zrobiłam, że mi się udało było dla mnie tak nierealne, że w samochodzie jeszcze siedziałam przez kilka sekund nie wierząc, że tak zrobiłam. 

A przecież tak naprawdę tyle wystarczy prawda? Odwrócić głowię i po prostu odejść. Biec w stronę kasy chyba potrafię szybciej, niż siegnąć ręką w stronę półki i wrzucić chipsy do koszyka :D Ale po prostu jestem z siebie dumna, ze mi się udało... naprawdę

1 października 2019 , Komentarze (10)

Oj, no dobrze nie jest (szloch)

Wczoraj, jako, że to poniedziałek, stanęłam w końcu na wagę. Posiadam specjalną wagę Tanity gdzie jednocześnie mogę sobie zmierzyć ile mam tkanki tłuszczowej w organizmie, ile mięśni, wody i jakie jest moje PPM. Plus, oprócz tąpnięcia na wagę jeszcze zmierzyłam swoje obwody. 

I też nie jest dobrze (szloch)

Ale nie ma co się załamywać tylko trzeba działać. W tym celu założyłam sobie osobny dziennik dietowo - treningowy. Dokładnie to taki segregator z karteczkami, gdzie mogę sobie zapisywać co zjadłam, ile wody wypiłam i co trenowałam w danym dniu.

Dodatkowo zapisałam się na Zdrową Rywalizację Punktową, co mnie dodatkowo ma zmotywować.

I również od przyszłego tygodnia zacznę wyzwanie jesienne z Codziennie Fit (jeśli ktoś nie zna to bardzo polecam! Dziewczyna ma super treningi i podchodzi racjonalnie do żywienia i ćwiczeń). Wyzwanie ma mnie dodatkowo zmotywować, bo jeśli będę aktywnie w nim uczestniczyć na Instagramie to można wygrać nawet niezłe nagrody. 

Także, mam chyba z 3 motywacje! Zobaczymy co z tego wyjdzie. 

Moim podstawowym celem na następne 28 dni jest schudnąć chociaż te 2 kg i zrzucić 2% tkanki tłuszczowej. Drugim celem jest, aby w ciągu 28 dni mieć chociaż te 24 dni bez jedzenia słodyczy. Myślę, że żeby nie zwariować, to zrobię sobie na półmetku w któryś dzień posiłek, gdzie zjem sobie bezkarnie (w sensie nie cheat day - tylko taki lekki cheat meal), myślę, że zrobię po prostu jakieś fit ciasto czy coś takiego :) 

A teraz podaje swoje wielkie wymiary :D

Wymiary      Pomiar      
Waga 79,5
Biceps33
Biust96
Talia78
Brzuch91
Biodra119
Udo68,5
Kolano43
Łydka 42
Tk. tłuszczowa %41,9
Otrzewna7
Masa mięśni kg43,8
Zaw. wody %41,6

27 września 2019 , Skomentuj

Obiecałam jakieś zdjęcia z Albani, to wsadzam na razie jedno :) Może przy każdym wpisie będę wrzucać chociaż jedno aby nie zasypać pamiętnika samymi zdjęciami! :) Na zdjęciu cudowny widok z punktu widokowego w górach. Pięknie!

A teraz wracając do konkretów czyli tego co najważniejsze, czyli odchudzanie. Od poniedziałku zaczynam tak porządnie. Zaraz zabieram się za układanie sobie diety i planu treningowego. U mnie jest taki problem z dietą, że jak widzę na instagramie czy facebooku, te wszystkie posiłki, albo torty fit i ciasta, to też mam ochotę tak robić i układam sobie dietę z tymi przepisami. Tylko, że jam prosty człek! I ja nie lubię siedzieć w kuchni 5 h nad jednym posiłkiem, to raz, a dwa... ja mam tak, że jak przepis ma więcej niż 15 składników (nawet jeśli te 10 to są same przyprawy), to ja już nawet nie patrzę dalej, bo wiem, że mi się nie będzie chciało tego robić. Ja potrzebuję prostoty. Trzy składniki do garnka jakieś 2-3 przyprawy i koniec! Ale nie! Potem w diecie wychodzą kwiatki, i okazuje się, że nie mam czasu ani ochoty tego robić i potem no, diety nie stosuje. 

Z planem treningowym jest podobnie. Wymyślam, że będę ćwiczyć 7 dni w tygodniu, a tak naprawdę wiem, że po prostu nie dam rady bo i doba czasami za krótka i czasami no po prostu siły brak. I to nie jest złe! Pamiętajmy, żeby słuchać swojego organizmu i jeśli on ci mówi, że nie ma siły na trening (nie mylmy, że nam się nie chce), to nie róbmy tego treningu, albo jeśli na więcej nas stać, to chociaż te 10-15 minut. A ja co? Wymyślam, że jak wrócę d pracy o godz. 19.00 do domu to zrobię obiad, posprzątam i jeszcze o 23.00 wbiję się w dres i zrobię trening. 

No... nierealne! (przynajmniej dla mnie) 

Dlatego chce dzisiaj na spokojnie przysiąść, zobaczyć jak wygląda ten mój przyszły tydzień, ogarnąć sobie te dodatkową godzinę, półtorej na jakieś niezaplanowane rzeczy i ogarnąć czy ja rzeczywiście dam radę np. wstać o 5 rano aby zrobić trening przed pracą czy nie. 

Pewnie albo w niedzielę, albo w poniedziałek napiszę co sobie zaplanowałam. I wtedy się zmierzę i zważę... trochę mnie to przeraża... nawet bardzo. Myśl, że mogę ważyć więcej niż myślę...Nie wiem, czy się nie załamie, czy się nie rozpłaczę, ale czuję, że to może być taki naprawdę solidny kopniak w d. aby się zabrać za siebie. 

Poza tym... nawet zaczęłam tęsknić za treningami :) 

...

Za dietą mniej (smiech)(pizza)

Trzymajcie się! :)

20 września 2019 , Skomentuj

Wróciłam!

We wtorek wróciliśmy z przepięknej Albani. Muszę naprawdę powiedzieć, że jest to kraj naprawdę piękny i urokliwy, chociaż dla mnie jedynym problemem jest, że nie ma tam jeszcze takiej mentalności aby dbać o środowisko. Chodzi o to, że jest pełno śmieci dookoła. Byliśmy nawet raz w jednej kawiarni to albańczykom którym spadła butelka plastikowa i papierek na podłogę, nawet nie schylili się aby to podnieść, po prostu olali sprawę. Ale pomimo tego, naprawdę piekny kraj, a te góry!! Coś cudownego! Jak trochę ogarnę zdjęcia z wyjazdu to na pewno coś wrzucę!

Na wyjeździe udało mi się nawet nie przejmować wagą i wyglądem! Jadłam tyle ile chciałam, jak miałam ochotę na słodkie to jadłam, i nawet uważam, że bardzo mi było do twarzy w nowym stroju kąpielowym. :) 

Ale niestety już wróciłam do Polski i w związku z niskim spadkiem temperatur przyszła pora na długie spodnie. Dla mnie jest to problematyczne ponieważ mam dość masywne uda i wielki tyłek. Wiosną i latem chodziłam praktycznie w samych sukienkach i spódnicach, ale jesienią i zimą, albo będzie trzeba nosić spodnie albo jeszcze gorzej rajstopy których po prostu nie znoszę, bo rozmiar 3 mam za ciasne a rozmiar 4 mi zlatuje z d... 

Nawet teraz siedzę w spodniach i czuje, że tutaj trochę mi ciasnawe, tu mi się wbija w brzuch. A jeśli chodzi jeszcze o ciuchowe problemy założyłam dzisiaj moją ukochaną kurtkę skórzaną na jesień i się okazało, że jest mi ciasnawa na ramionach! (strach) To dało mi takiego powera do działania. A jak mówiłam postanowiłam sobie, że po urlopie wezmę się ostro za siebie i w końcu przejdę przez tą drogę odchudzania tak fizycznie jak i psychicznie. 

Akurat dzisiaj jedziemy z mężem w góry. On przechodzi Połowę Przejścia Kotliny Jeleniogórskiej a ja idę samotnie na Śnieżkę po raz pierwszy :) W związku z tym trochę mam pytanie. Czy ktoś był i może mi powiedzieć jedną rzecz. Jako, że idę sama nie chciałabym wybrać jakiejś trasy z którą bym miała problem, a dokładniej chodzi mi o zejście już z Domu Śląskiego do Karpacza. Na Śnieżkę będę wchodzić od Świątyni Wang niebieskim szlakiem, ale którym zejść od Domu Śląskiego do Karpacza? Czarnym czy czerwonym? Który jest prostszy? Wiem, że czarnym szybciej zejdę, a czerwony jest urokliwy, ale jak mówię liczy się bardziej dla mnie moje bezpieczeństwo. Ktoś coś? 

Pewnie w przyszłym tygodniu dokonam pomiarów ciała. Mam wagę Tanita która mierzy zaw. tłuszczu i mięśni, co dla mnie jest ważne, bo po moim ostatnim odchudzaniu chciałam też nabrać trochę masy mięśniowej i nie wiedziałam czy schodzi mi tłuszcz czy rosną mięśnie. Poza tym, zwykła waga może pokazywać, że nic nie schudłam, a tak naprawdę przybyło mi mięśni. 

Także tego. Do zobaczenia po weekendzie :)

3 września 2019 , Skomentuj

Albania!! Za ok. 8h będę już na miejscu i zacznę swoje wakacje - podróż poślubną. 

Na razie jestem w powijakach XD. Leżę z mokrymi włosami, jeszcze bez śniadania i czekam aż mąż wróci z biegania. 

Strój spakowany... i nie będę się przejmować na wakacjach jak wyglądam w nim. Czy grubo czy chudo... to są wakacje, a ja postanowiłam, że poważną walkę z kilogramami zacznę po powrocie. 

Także wracam do pakowania i ogarniania się i widzimy się 17 września :) 

Paaaa

30 sierpnia 2019 , Komentarze (4)

Stwierdziłam, że chyba nie mogę pisać tytułów postów Dzień 4,5,6 itd. bo skoro nie piszę codziennie to zaraz będą posty w stylu Dzień 5, Dzień 27 i co się dzieje pomiędzy :D

Ok... byłam w sklepie po ten nieszczęsny strój kąpielowy i po bieliznę i... muszę powiedzieć, że nawet wróciłam do domu i nie było psychicznej tragedii! Nawet powiem więcej! Bielizna tak mi się spodobała, że poczułam się mega seksownie! :D Nawet przy tych większych udach i tyłku! 

A strój?! Miałam problem z doborem stanika! Majtki leżały super! Kupiłam sobie takie z wysokim stanie do połowy brzucha (co prawda jak będę się opalać to pewnie będę sobie opuszczać niżej co bym nie wyszła opalona w pasek :D) i były super! A stanik? Ten za mały, ten za duży ten nawet spoko, tylko odstają miseczki trochę więc jakbym się pochylała to widoki gwarantowane... ostatecznie wyszłam tylko z majtkami! Normalnie byłam w takim szoku! 

Wczoraj się zrobiłam na bóstwo przed wyjazdem. Manicure i pedicure, dzisiaj sobie zrobię małe SPA bo wychodzę o 10:30 z pracy za dyżury :).

Plan na dzisiaj dość prosty. Ogarnąć chatę! Dawno takiego bałaganu nie miałam. Męża nie miałam teraz przez tydzień w domu, to po powrocie z pracy nic mi się nie chciało robić. Dlatego po powrocie do domu i szybkich zakupach zabieram się za sprzątanie, co by na wyjazd było wszystko na błysk :) 

No cóż, na razie tyle. Pewnie odezwę się trochę w weekend - zobaczymy bo idziemy ze znajomymi pograć w siatkę (znaczy! ja będę kibicować, nigdy nie lubiłam siatkówki, a moje nowo zrobione paznokcie też mi mówią, że to niezbyt dobry pomysł! :D) i pewnie czas nam trochę ucieknie.

See you! :)

28 sierpnia 2019 , Komentarze (6)

Oj dzisiejszy dzień będzie pewnie bardzo depresyjny jak wrócę do domu. Czemu? Idę na zakupy.

I to nie byle jakie zakupy! Muszę zakupić strój kąpielowy i jakąś fajną bieliznę. W przyszłym tygodniu jadę z moim mężem na podróż poślubną do Albanii i pomyślałam sobie, że:

a) strój kąpielowy, który aktualnie posiadam jest już dość zużyty i wypadałoby mieć nowy,

b) skoro to podróż poślubna, pomyślałam sobie, że bardzo romantycznie i sexy byłoby kupić sobie jakąś naprawdę fajną bieliznę. 

I wszystko mogłoby być spoko, tylko, że ja mam taką figurę, że z jednej strony bym się ubrała w burkę aby nic nie było widać, ale z drugiej strony, nosz do jasnej ciasnej jadę na wakacje i też chce się poopalać! Moim problemem jest to, że mam masywne uda i wielkie biodra, a górę mam mniejszą, i powiem szczerze zawsze miałam problem z dobraniem majtek do siebie. Może ktoś może coś doradzić? 

I ja wiem, że jak się dzisiaj rozbiorę w przymierzalni to nawet jeśli znajdę fajny strój kąpielowy i bieliznę to będę się źle czuła, bo po prostu nie lubię siebie... Ja naprawdę mam nadzieje, że pisanie tutaj w pamiętniku pomoże mi trochę wejrzeć w siebie, w swoje problemy jakie mam z jedzeniem i postrzeganiem siebie. Może takie otwarcie się na inne osoby, nie z mojego otoczenia pomoże mi dostrzec, że mogę o siebie zawalczyć. Kiedyś mi się udało, i nie wiem czemu teraz jest mi tak cholernie ciężko zabrać się za siebie.

Jeśli ktoś ma jakieś porady odnośnie stroju to bardzo byłabym wdzięczna o rady :)

27 sierpnia 2019 , Skomentuj

Witam wszystkich zainteresowanych moją walką z samą sobą :). 

Tak to już nawet nie nazwę walkę z tym przeklętym urządzeniem, które sprawia, że kobiety (i mężczyźni :) ) płaczą. To jest w sumie walka ze samą sobą, ze swoim myśleniem i polubieniem w końcu siebie. Bo trzeba sobie powiedzieć, ale nie lubię swojego ciała, pewnie może tak o sobie powiedzieć dużo z nas. Założenie tego dziennika internetowego, nawet jeśli nikt go by nie miał przeczytać, ma sprawić, że trochę przemyślę swoje niezdrowe relacje z jedzeniem i samą sobą. Także, jeśli kogoś będzie to interesowało to zapraszam :) Możesz zostawić po sobie komentarz motywujący do dalszego działania, wspierający moją walkę :) Na pewno mi da to kopa do działania.


No dobrze, po takim trochę pesymistycznym wstępie, może się w końcu przedstawię. Nazywam się Ania i mieszkam w wielkopolsce. Pracuje w biurze, mam typową pracę siedzącą. Jestem osobą pozytywnie nastawioną raczej do życia, pomijając aspekty mojego ciała. Postanowiłam sobie, że tym razem moja walka z dodatkowymi kilogramami, to nie będzie walka pt. "mam nadzieje, że się uda", bo dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Teraz postawiłam sobie cel "zrobię wszystko, absolutnie wszystko aby się udało, może zajmie mi to 2 lata, może będę chudła 0,3 kg na tydzień, ale uda mi się". 

To mój pierwszy dzień, o dziwo nie jest to poniedziałek, i nie jest to nowy miesiąc, tylko koniec miesiąca na dodatek. Zawsze tak zaczynałam dietę, jakby nowy miesiąc miał jakąś cudowną motywacyjną moc, a i tak zazwyczaj się kończyło na pierwszym weekendzie poza domem i od poniedziałku ponownie. 

Moja waga... szczerze wolę nie wiedzieć, kiedy warzyłam się ok. 3 tygodni temu było to 77,5 kg. Podejrzewam, że ostatnio mogło wzrosnąć o to 0,5 kg. Jako, że czekają mnie wakacje w przyszłym tygodniu stwierdziłam, że zbiorę pomiar po nich i to będzie moja waga początkowa. Nie chce marnować wakacji na myśleniu, że ważę jeszcze więcej niż powinnam. To są w końcu wakacje. 

Ok... chyba tyle, na początek :) Nie powiem, co ile będę pisać, codziennie, co dwa dni a może co tydzień. Wiem z doświadczenia, że pisanie codziennie mi się nie spełnia, bo mój słomiany zapał powoduje, że kończę po tygodniu. Także, będę pisać, jak będę mogła :) 

Witajcie :)