Witajcie!
Jest masakra, jedno słowo, a tak wiele opisuje.
Jak jest weekend to lodówka za mną chodzi, śni mi się po nocach.
Mój facet, nie powiem, wspiera mnie, ale gotuje także i dla niego, przecież nie zagłodzę faceta tylko dlatego, że jestem na diecie.
A on je typowo, frytki, mięsko, sałatki nie odmówi ale przygotowywanie mięsa już jest dla mnie katorga.
Piękną mieliśmy pogodę w ten pierwszy długi weekend, co nastraja do grilla i spotkań ze znajomymi. Ciężko mi odmawiać winka, piwka a jak już pachnie kiełbasą z grilla i kurczaczkiem...... och.
Nie jestem w tym dobra i dlatego właśnie moja waga stanęła i jestem sama sobie winna. Rozpoczęłam tez ćwiczenia i przymierzam się do skakanki i do biegania, choć nie będzie to wyczynowe raczej nastawiam się na truchcik. Czekam na przypływ energii, tego mi trzeba.
Pozdrawiam i życzę sukcesów w nadchodzącym tygodniu.
Zocha :*