Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 12 - początki walki


Zaczynam od dnia 12...walka trwa już ponad tydzień. Skąd to działanie? Z przerażenia, jakie wywołała na mnie waga, którą zobaczyłam 17 lutego po powrocie z urlopu: 94,4kg!! Rok temu o tej porze było 80kg...3 lata temu 75kg...6 lat temu 60kg...Jednym słowem dramat...albo inaczej - staczanie się po równi pochyłej. Zajadanie stresów, siedzenie za biurkiem, wieczory przy komputerze...Dramat! Jak można doprowadzić do tego, żeby tyle ważyć? Może to uzależnienie od jedzenia? To, że uwielbiam dobrą kuchnię? A może zwykłe lenistwo?

Fakt, że za 2 miesiące kończę 30 lat uświadomił mi, że nie mogę tego tak zostawić. Póki mój organizm nie został jeszcze spisany na straty muszę to zmienić!! Zdrowo, z dodatkiem sporej dawki sportu...UDA SIĘ !!

Małymi krokami do przodu - dzisiaj waga pokazała 91,3kg.

Cel I - 89,9kg
Cel II - 79,9kg
Cel III - 75kg
Cel IV - 69,9kg
Cel V ( choć nie powinnam to w niego wątpię! ) - 65kg

Czas - bez znaczenia, byle się udało. Ma być zdrowo przede wszystkim, więc bez wyścigów, morderczego cięcia kalorii.

Ruch wprowadziłam w życie w miniony czwartek ( póki co jeden dzień odpoczynku ). Jutro znowu - rozgrzewka na siłowni, godzina roweru, godzina na bieżni ( czyli około -500kcal ). Na deser basen i sauna.

Dieta - w zasadzie to co sprawiło, że wyglądam jak wyglądam to wieczorne wina i obżarstwo po fakcie. Od zawsze jem 5 posiłków dziennie ( w czasach niedietetycznych nie były one na pewno poprawne ), ale teraz 5x zdrowy posiłek, kolacja na 3h przed snem, dużo wody, zielona herbata.

Do dzieła! Liczę na Wasze wsparcie :)