2 października 2019, 13:20
Przeżyłam szok. Tak sie złożyło, ze bylam w szkole podstawowej, stalam akurat kolo jadalni, dzieci jadly obiad. Brudne talerze odkładalo sie na taki stolik a resztki jedzenia wrzucalo do wiaderka. Wszystko by bylo wporzadku, gdyby nie fakt, ze dzieci zwalaly tam ponad pol talerza jak nie caly. To w telewizji trabia, ze biedne dzieci nie maja ciepłego posiłku, ze w szkole jedyne co moga zjesc a tu widze co innego. Z czego to wynika? Serio takie niedobre jedzenie daja? Nie chce mi sie wierzyc, widziałam menu, same dobre rzeczy, lepsze niz za moich czasow. Podejrzewam, ze jakby byli w mcdonaldzie to by wszystko zjedli :/
2 października 2019, 13:54
a ja wiem z czego to moze wynikać. Np u nas w domu dzieci oraz my (w weekendy oraz zanim poszli do szkoły/przedszkola) jemy zupę o 12.00 a drugie danie o 15.00-16.00. Tak było od kiedy same jadły. A w szkole syn ma obiad o 11.00 z czego dostają od razu 300ml zupy i drugie danie. To nawet ja jako dorosła osoba nie jem od razu zupy i drugiego dania, bo nie wcisnę w siebie na raz. I ja wiem ze on na 100% nie zje tego na raz wszystkiego - ma 7 lat, ale i tak chodzi na te obiady, bo nie chcę zeby był od 7.00 do 16.00 tylko na suchym prowiancie. W przedszkolu posiłki były rozdzielone na śniadanie, zupę z owocem i drugie danie w odstępach co 2-3 godziny i jedzenie się nie marnowało.
Edytowany przez Karolka_83 2 października 2019, 13:57
2 października 2019, 14:06
a ja wiem z czego to moze wynikać. Np u nas w domu dzieci oraz my (w weekendy oraz zanim poszli do szkoły/przedszkola) jemy zupę o 12.00 a drugie danie o 15.00-16.00. Tak było od kiedy same jadły. A w szkole syn ma obiad o 11.00 z czego dostają od razu 300ml zupy i drugie danie. To nawet ja jako dorosła osoba nie jem od razu zupy i drugiego dania, bo nie wcisnę w siebie na raz. I ja wiem ze on na 100% nie zje tego na raz wszystkiego - ma 7 lat, ale i tak chodzi na te obiady, bo nie chcę zeby był od 7.00 do 16.00 tylko na suchym prowiancie. W przedszkolu posiłki były rozdzielone na śniadanie, zupę z owocem i drugie danie w odstępach co 2-3 godziny i jedzenie się nie marnowało.
W przedszkolu córki obiad też jest o 11:30.
2 października 2019, 15:37
u mnie w szkolach tez wiekszosc albo wyrzucała albo nie chodzila, a to dlatego, ze jedzenie bylo zwyczajnie niedobre. nie wiem skad twoje gdybanie na temat smaku tego jedzenia jesli nie napisalas ze je próbowałaś - nie powinno cie zaskoczyc ze to czy dobre jest jedzenie nie poznasz po tym jak wyglada tylko jak smakuje, chociaz wyglad dania jest tez wazny. dodatkowo porcje i kaloryczność zdecydowanie w zadnej stołówce nie byly dostosowane do dzieci tylko do doroslych pracujących fizycznie mezczyzn. dobrze pamietam te dania - caly talerz, 3/4 talerza suche pure ziemniaczane, mieso zazwyczaj bylo calkiem w porzadku choc czesto byly rzeczy ktorych wiele dzieci nie lubi (kaszanka, kiełbasa, wątróbka) oraz sałatka tyle co kot naplakal (zazwyczaj z bardzo duza iloscia oleju, z majonezem lub smietana, malo co warzyw a duzo sosu). wolalam glodna chodzic.
2 października 2019, 15:59
dostaja kasę z domu i kupują pierdoly. Mojemu ostatniokarte zabrałam, bo tak było. Druga rzecz- moi mają mało czasu na zjedzenie. Przerwa trwa 20 min, a kolejki są po obiady. Moi twierdzą, że jedzą. Mam nadzieję, że tak jest, bo nie dostają pieniedzy do szkoły.
Edytowany przez agazur57 2 października 2019, 16:00
2 października 2019, 16:02
Nie wymagaj od dzieciaków w podstawówce żeby wyrzucają jedzenie pomyślały o głodnych dzieciach na świecie. Może to posiłki właśnie są niezbyt dla nich dobre. Dziecko prędzej zje pierś z kurczaka niż wątróbkę (swoją drogą pamiętam jak mnie zmuszono w zerowce do zjedzenia wątróbki której nie lubiłam i potem wszystko zwymiotowałam)
2 października 2019, 16:12
U mnie przedszkole i szkoła są w jednym budynku. Dzieci z przedszkola mają śniadanie o 8:30 albo 9:00 (nie pamiętam dokładnie ).
Po maluchach zostaje sporo kanapek. więc Panie stawiają talerze z
kanapkami w holu szkolnym. Wszystkie kanapki znikają więc tu się nic
nie marnuje
Co do obiadów na stołówce zawsze ktoś pilnuje dzieci czy odnoszą puste
talerze i jak obiad nie jest zjedzony odsyłają na miejsce żeby
dokończyły. Dzieci rano dowiadują się co będzie na obiad i muszą się
określić czy będą danego dnia jadły. Sądzę że to dobra opcja bo tak samo
jak my nie muszą wszystkiego lubić.
Znam przypadki że dzieci mówiły że będą jadły (bo mama kazała zjeść) i nie pojawiały się na obiedzie. Obecnie obiady są wydawane z listy i jak ktoś się nie pojawi to go szukają i wołają na stołówkę.
Nie zmuszam syna do jedzenia codziennie obiadu i może też dlatego raz na miesiąc , dwa mówi rano że nie będzie jadł tego dnia.
Większość dzieci woli zabawę od jedzenia i jeżeli przerwa obiadowa trwa 15-20 min to chce jak najszybciej odejść od stołu i pójść się bawić.
Jeżeli nikt nie dopilnuje czy jest zjedzone to efektem jest że większość jedzenia ląduje w koszu.
Kolejna rzecz to to że w tej szkole nie ma sklepiku a automaty ze słodyczami zostały zlikwidowane 2 lata temu :)
Edytowany przez 2 października 2019, 16:15
2 października 2019, 16:17
U mnie przedszkole i szkoła są w jednym budynku. Dzieci z przedszkola mają śniadanie o 8:30 albo 9:00 (nie pamiętam dokładnie ). Po maluchach zostaje sporo kanapek. więc Panie stawiają talerze z kanapkami w holu szkolnym. Wszystkie kanapki znikają więc tu się nic nie marnuje Co do obiadów na stołówce zawsze ktoś pilnuje dzieci czy odnoszą puste talerze i jak obiad nie jest zjedzony odsyłają na miejsce żeby dokończyły. Dzieci rano dowiadują się co będzie na obiad i muszą się określić czy będą danego dnia jadły. Sądzę że to dobra opcja bo tak samo jak my nie muszą wszystkiego lubić. Znam przypadki że dzieci mówiły że będą jadły (bo mama kazała zjeść) i nie pojawiały się na obiedzie. Obecnie obiady są wydawane z listy i jak ktoś się nie pojawi to go szukają i wołają na stołówkę.Nie zmuszam syna do jedzenia codziennie obiadu i może też dlatego raz na miesiąc , dwa mówi rano że nie będzie jadł tego dnia.Większość dzieci woli zabawę od jedzenia i jeżeli przerwa obiadowa trwa 15-20 min to chce jak najszybciej odejść od stołu i pójść się bawić.Jeżeli nikt nie dopilnuje czy jest zjedzone to efektem jest że większość jedzenia ląduje w koszu.Kolejna rzecz to to że nie ma szkolnego sklepiku a automaty ze słodyczami zostały zlikwidowane 2 lata temu :)
2 października 2019, 16:38
Koszmar mojego dzieciństwa. Ponieważ można było zostawić ziemniaki to zakopywałam wszystko pod te ziemniaki. Jak można kogoś zmuszać żeby jadł jak już się najadł albo mu nie pasuje? Fajnie, że można rano się określić ale pierogi ruskie pierogom nie równe, nie mówiąc o tym, że każdy powinien móc zdecydować kiedy się najadł. Całe szczęście, że mnie wypisali z tych obiadów po 3 miesiącach ale minęło 20 lat a ja dalej pamiętam jaki to był horror.U mnie przedszkole i szkoła są w jednym budynku. Dzieci z przedszkola mają śniadanie o 8:30 albo 9:00 (nie pamiętam dokładnie ). Po maluchach zostaje sporo kanapek. więc Panie stawiają talerze z kanapkami w holu szkolnym. Wszystkie kanapki znikają więc tu się nic nie marnuje Co do obiadów na stołówce zawsze ktoś pilnuje dzieci czy odnoszą puste talerze i jak obiad nie jest zjedzony odsyłają na miejsce żeby dokończyły. Dzieci rano dowiadują się co będzie na obiad i muszą się określić czy będą danego dnia jadły. Sądzę że to dobra opcja bo tak samo jak my nie muszą wszystkiego lubić. Znam przypadki że dzieci mówiły że będą jadły (bo mama kazała zjeść) i nie pojawiały się na obiedzie. Obecnie obiady są wydawane z listy i jak ktoś się nie pojawi to go szukają i wołają na stołówkę.Nie zmuszam syna do jedzenia codziennie obiadu i może też dlatego raz na miesiąc , dwa mówi rano że nie będzie jadł tego dnia.Większość dzieci woli zabawę od jedzenia i jeżeli przerwa obiadowa trwa 15-20 min to chce jak najszybciej odejść od stołu i pójść się bawić.Jeżeli nikt nie dopilnuje czy jest zjedzone to efektem jest że większość jedzenia ląduje w koszu.Kolejna rzecz to to że nie ma szkolnego sklepiku a automaty ze słodyczami zostały zlikwidowane 2 lata temu :)
Mojego też :-(
Od dziecka byłam wybredna jeśli chodzi o jedzenie. Albo mi coś smakowało i to jadłam albo nie smakowało i zostawiałam. Spora część rzeczy mi zwyczajnie nie smakowała. Przedszkole, szkoła, każde kolonie... ten sam koszmar z próbami wmuszania mi jedzenia i awantury o to, że nie chcę czegoś tam jeść a to przecież takie dobre (kwestia gustu...). W szkole rodzice szybko mnie wypisali z obiadów.
Zgadzam się też z tym, że podawanie listy co będzie na obiad tylko częściowo rozwiązuje problem. Ja na przykład od dziecka bardzo lubiłam mocno wysmażoną wątróbkę ale krwistej czy nawet średnio wysmażonej już nie ruszyłam. W takim przypadku zjadałam tylko ziemniaki z cebulką.
Edytowany przez Tereenia 2 października 2019, 16:44
2 października 2019, 16:38
Ja miałam traume w przedszkolu bo we mnie wmuszali. Byłam niejadkiem długo długo. Syn też jest niejadkiem. Zupy w szkole zjada wszystkie. A na drugie danie bierze tylko to co je. Np nie jada ryb to w piątek głównie je ziemniaki i fasolę szparagowa. No ale panie w okienku dają dzieciom to xo chcą. Także z pewnego źródła wiem że Kucharki dzielą się tym co zostało.
2 października 2019, 16:40
Nawet będąc dzieckiem nie byłam zwolenniczką wyrzucania jedzenia. Mama od małego uczyła mnie, że jeśli nie zjem kanapek, mam je przynieść ze sobą. Nie wiem, jak postępowałabym, chodząc na obiady na stołówkę, bo po szkole miałam ugotowany obiad w domu, ale podejrzewam, że miałabym opory przed wyrzucaniem czegokolwiek. Ciężko mi czytać komentarze, że "kiedyś każdy tak robił"... No, nie każdy. Uważam, że to kwestia wychowania, a dziecko przecież dziecku nie równe. Ja np. rozumiałam, że to jest złe od najmłodszych lat - ktoś inny wcale nie musiał zdawać sobie z tego sprawy.
Pracuję teraz w hotelu, mamy pod opieką także restaurację i widzę, ile jedzenia potrafi się marnować np. po takich hotelowych śniadaniach... Ok, my też zawsze coś skubniemy, bo możemy, ale to, ile się tego wyrzuca... To jest straszne :(