2 października 2019, 13:20
Przeżyłam szok. Tak sie złożyło, ze bylam w szkole podstawowej, stalam akurat kolo jadalni, dzieci jadly obiad. Brudne talerze odkładalo sie na taki stolik a resztki jedzenia wrzucalo do wiaderka. Wszystko by bylo wporzadku, gdyby nie fakt, ze dzieci zwalaly tam ponad pol talerza jak nie caly. To w telewizji trabia, ze biedne dzieci nie maja ciepłego posiłku, ze w szkole jedyne co moga zjesc a tu widze co innego. Z czego to wynika? Serio takie niedobre jedzenie daja? Nie chce mi sie wierzyc, widziałam menu, same dobre rzeczy, lepsze niz za moich czasow. Podejrzewam, ze jakby byli w mcdonaldzie to by wszystko zjedli :/
2 października 2019, 16:46
Syn twierdzi że obiady są bardzo smaczne.
To nie jest tak że dzieci mają wciskane na siłę ale nikt nie pozwoli odstawić ledwo tkniętego obiadu. Sadzę że Panie z wieloletnim doświadczeniem potrafią ocenić obiektywnie czy dziecko nie je bo się najadło, nie smakuje mu czy chce skończyć bo koledzy się bawią a ono nie.
Tutaj jest na tyle fajnie że jak coś rzeczywiście nie smakuje może w przyszłości nie jeść tego dania.
Sama chodziłam do szkoły gdzie było prawie 2000 dzieci. Drugie danie było każdemu wydawane ale zupy stały na stołach i tu był strach czy ktoś nie napluł lub czegoś nie wrzucił. Uwielbiałam zupy ale jadłam tylko jak Panie wydały mi nową wazę z zupą z kuchni
2 października 2019, 17:07
kupowałam synowi na sile obiady, w końcu przestałam bo on nie chcial tych obiadów
2 października 2019, 17:09
Syn twierdzi że obiady są bardzo smaczne.To nie jest tak że dzieci mają wciskane na siłę ale nikt nie pozwoli odstawić ledwo tkniętego obiadu. Sadzę że Panie z wieloletnim doświadczeniem potrafią ocenić obiektywnie czy dziecko nie je bo się najadło, nie smakuje mu czy chce skończyć bo koledzy się bawią a ono nie. Tutaj jest na tyle fajnie że jak coś rzeczywiście nie smakuje może w przyszłości nie jeść tego dania.Sama chodziłam do szkoły gdzie było prawie 2000 dzieci. Drugie danie było każdemu wydawane ale zupy stały na stołach i tu był strach czy ktoś nie napluł lub czegoś nie wrzucił. Uwielbiałam zupy ale jadłam tylko jak Panie wydały mi nową wazę z zupą z kuchni
"Nikt nie pozwoli odstawić lekko tknietego obiadu"
Co ? XD obca baba ma wydawać warunki czyjemuś dziecku odnośnie tego kiedy może skończyć jeść ? Brzmi jak zart, to tylko pani pracująca w przedszkolu - nie wiem czy ktoś w szkołach pilnuje żeby dzieci jadły - ma swoje obowiązki i powinna się ich trzymać, a na pewno nie należy do nich zmuszania dziecka do zjedzenia posiłku
2 października 2019, 17:16
Syn twierdzi że obiady są bardzo smaczne.To nie jest tak że dzieci mają wciskane na siłę ale nikt nie pozwoli odstawić ledwo tkniętego obiadu. Sadzę że Panie z wieloletnim doświadczeniem potrafią ocenić obiektywnie czy dziecko nie je bo się najadło, nie smakuje mu czy chce skończyć bo koledzy się bawią a ono nie. Tutaj jest na tyle fajnie że jak coś rzeczywiście nie smakuje może w przyszłości nie jeść tego dania.Sama chodziłam do szkoły gdzie było prawie 2000 dzieci. Drugie danie było każdemu wydawane ale zupy stały na stołach i tu był strach czy ktoś nie napluł lub czegoś nie wrzucił. Uwielbiałam zupy ale jadłam tylko jak Panie wydały mi nową wazę z zupą z kuchni
2 października 2019, 17:30
Mnie to nie dziwi. Dorosła jestem, mam świadomość, że jedzenia nie powinno się marnować, a jak idę do nowej kanjpy często mi się zdarza tylko pogmerać w talerzu i tyle. Bo jest tak paskudne. Obiektywnie pewnie nie, bo ludzie jedzą i jeszcze chwalą, ale ja jestem przyzwyczajona do swoich smaków i od wielu rzeczy mam odruch wymiotny (np. skwarki, które potrafią upchnąć w dniach, w których się człowiek ich nie spodziewa). Dzieciom, które mają swoje smaki, się tym bardziej nie dziwię, że czegoś nie chcą jeść. A że rodzice ich nie wypisują? Może wychodzą z założenia, że lepiej zjeść cokolwiek ciepłego, niż ciągnąć cały dzień na kanapkach.
2 października 2019, 17:34
"Nikt nie pozwoli odstawić lekko tknietego obiadu" Co ? XD obca baba ma wydawać warunki czyjemuś dziecku odnośnie tego kiedy może skończyć jeść ? Brzmi jak zart, to tylko pani pracująca w przedszkolu - nie wiem czy ktoś w szkołach pilnuje żeby dzieci jadły - ma swoje obowiązki i powinna się ich trzymać, a na pewno nie należy do nich zmuszania dziecka do zjedzenia posiłkuSyn twierdzi że obiady są bardzo smaczne.To nie jest tak że dzieci mają wciskane na siłę ale nikt nie pozwoli odstawić ledwo tkniętego obiadu. Sadzę że Panie z wieloletnim doświadczeniem potrafią ocenić obiektywnie czy dziecko nie je bo się najadło, nie smakuje mu czy chce skończyć bo koledzy się bawią a ono nie. Tutaj jest na tyle fajnie że jak coś rzeczywiście nie smakuje może w przyszłości nie jeść tego dania.Sama chodziłam do szkoły gdzie było prawie 2000 dzieci. Drugie danie było każdemu wydawane ale zupy stały na stołach i tu był strach czy ktoś nie napluł lub czegoś nie wrzucił. Uwielbiałam zupy ale jadłam tylko jak Panie wydały mi nową wazę z zupą z kuchni
nie lekko a ledwo
Skoro twierdzisz że piszę o przedszkolu to widzę że nie czytałaś co napisałam wcześniej a tylko początek kolejnej wypowiedzi.
Piszę o szkole podstawowej gdzie dzieci mają prawo każdego dnia rano decydować czy będą jadły posiłek a nie że zapisuje się na cały miesiąc. Panie pilnuję żeby dzieci zjadły posiłek a nie wzięły obiad i rozbabrały obiad po talerzu bo mama kazała albo bo trzeba lecieć się pobawić to odstawiam . Nie chodzi tu o zjedzenie do wylizania talerza.
Ja rozumie że uważasz że to Pani w szkole zmusza żeby dzieci na siłe brały obiad kiedy mają prawo zdecydować czy danego dnia jedzą lub nie bo jest np. ryba?
2 października 2019, 17:43
Smaczne/niesmaczne to kwestia gustu ;)Ja od dzieciństwa nie lubiłam mięsa, jak dorosłam zostałam wegetarianką ale jako dziecko lat 90tych nie bardzo miałam wybór. Jadłam tylko czyste mięso (rodzice mi specjalnie okrawali wszystko) - jakieś żyłki, chrząstki powodowały u mnie wymioty. Nie lubiłam też zgniecionych, tłustych kanapek (więc ich nie dostawałam) a na wycieczkach szkolnych nauczycielki próbowały to we mnie wciskać. Ja raczej nie wyrzucałam, koledzy zawsze byli chętni na dokładkę ale takie zmuszanie to moim zdaniem naprawdę jest najgorsze co można zrobić. Dzieci są różne i ja w zasadzie uważam, że o wiele lepszym rozwiązaniem są lunchboxy niż taki obiad robiony dla wszystkich a potem stanie z batem* czy zje czy nie zje. *bat metaforyczny oczywiście.Syn twierdzi że obiady są bardzo smaczne.To nie jest tak że dzieci mają wciskane na siłę ale nikt nie pozwoli odstawić ledwo tkniętego obiadu. Sadzę że Panie z wieloletnim doświadczeniem potrafią ocenić obiektywnie czy dziecko nie je bo się najadło, nie smakuje mu czy chce skończyć bo koledzy się bawią a ono nie. Tutaj jest na tyle fajnie że jak coś rzeczywiście nie smakuje może w przyszłości nie jeść tego dania.Sama chodziłam do szkoły gdzie było prawie 2000 dzieci. Drugie danie było każdemu wydawane ale zupy stały na stołach i tu był strach czy ktoś nie napluł lub czegoś nie wrzucił. Uwielbiałam zupy ale jadłam tylko jak Panie wydały mi nową wazę z zupą z kuchni
Ale dziecko może w tej szkole zdecydować rano kiedy jest podawane menu czy je czy nie (wtedy rodzice nie ponoszą opłat). Jak dziecku nie smakuje to nie je dlatego wcześniej napisałam że Panie potrafią ocenić czy dziecko zostawia jedzenie bo chce iść się pobawić czy też dlatego że mu rośnie w ustach. Jak chodziłam do podstawówki nie miałam możliwości wyboru czy będę jadła czy nie . Płaciło się za cały miesiąc nawet jak było się chorym.
Obiady nie są obowiązkowe i bardzo często jest tak że to rodzice mają pretensje że dziecko nie zjadło obiadu.
Edytowany przez 2 października 2019, 17:48
2 października 2019, 17:48
Mnie to zupelnie nie dziwi, w przedszkolu i w klasach 1-3 rodzice zapisywali mnie na obiady. Większość tych rzeczy była niejadalna. Obleśny tłusty kotlet z żyłkami , chrząstkami, olbrzymia góra suchych ziemniaków bez żadnego sosu, sałatki może z 1 łyżka.
Teraz jak jestem w domu, to nie marnuje nic. I to dosłownie, od paru lat na palcach jednej ręki mogę policzyć rzeczy, które mi się w domu zmarnowały. Bo kupuje to co lubię, gotuje tak jak lubię.
W restauracji zdarza mi się sporadycznie, że czegoś nie zjem. Ostatnio podczas jednego obiadu miałam aż odruch wymiotny i po prostu nie byłam w stanie tego zjeść. Tak samo jak mój TŻ był w szpitalu i przez pierwszy 1 dzien miał normalne jedzenie, to jak patrzyłam na to jedzenie, to brało mnie obrzydzenie, gdybym była na jego miejscu, to bym nie dała rady tego zjeść. Potem miał już dietę płynną podawaną przez sondę w nosie, wiec i tak nie czul smaku. Ale ja jak mu to podawalam strzykawką i czułam zapach tego jedzenia, to czasami mialam odruch wymiotny. Wiec marnowanie marnowaniem, ale na pewne odruchy organizmu niestety nie mamy wplywu.
Edytowany przez Ichigo000Emmey 2 października 2019, 17:49
2 października 2019, 17:50
Ale dziecko może w naszej szkole zdecydować rano kiedy jest podawane menu czy je czy nie (wtedy rodzice nie ponoszą opłat). Jak dziecku nie smakuje to nie je dlatego wcześniej napisałam że Panie potrafią ocenić czy dziecko zostawia jedzenie bo chce iść się pobawić czy też dlatego że mu rośnie w ustach. Jak chodziłam do podstawówki nie miałam możliwości wyboru czy będę jadła czy nie . Płaciło się za cały miesiąc nawet jak było się chorym. Obiady nie są obowiązkowe i bardzo często jest tak że to rodzice mają pretensje że dziecko nie zjadło obiadu.Smaczne/niesmaczne to kwestia gustu ;)Ja od dzieciństwa nie lubiłam mięsa, jak dorosłam zostałam wegetarianką ale jako dziecko lat 90tych nie bardzo miałam wybór. Jadłam tylko czyste mięso (rodzice mi specjalnie okrawali wszystko) - jakieś żyłki, chrząstki powodowały u mnie wymioty. Nie lubiłam też zgniecionych, tłustych kanapek (więc ich nie dostawałam) a na wycieczkach szkolnych nauczycielki próbowały to we mnie wciskać. Ja raczej nie wyrzucałam, koledzy zawsze byli chętni na dokładkę ale takie zmuszanie to moim zdaniem naprawdę jest najgorsze co można zrobić. Dzieci są różne i ja w zasadzie uważam, że o wiele lepszym rozwiązaniem są lunchboxy niż taki obiad robiony dla wszystkich a potem stanie z batem* czy zje czy nie zje. *bat metaforyczny oczywiście.Syn twierdzi że obiady są bardzo smaczne.To nie jest tak że dzieci mają wciskane na siłę ale nikt nie pozwoli odstawić ledwo tkniętego obiadu. Sadzę że Panie z wieloletnim doświadczeniem potrafią ocenić obiektywnie czy dziecko nie je bo się najadło, nie smakuje mu czy chce skończyć bo koledzy się bawią a ono nie. Tutaj jest na tyle fajnie że jak coś rzeczywiście nie smakuje może w przyszłości nie jeść tego dania.Sama chodziłam do szkoły gdzie było prawie 2000 dzieci. Drugie danie było każdemu wydawane ale zupy stały na stołach i tu był strach czy ktoś nie napluł lub czegoś nie wrzucił. Uwielbiałam zupy ale jadłam tylko jak Panie wydały mi nową wazę z zupą z kuchni
2 października 2019, 18:01
Po pierwsze to często nie dziecko decyduje a rodzic :) Nawet jeśli mówi dziecko to często mówi to, czego wymaga mama czy tata. Po drugie nawet jeśli ma się na coś ochotę to może się okazać, że na mniejszą porcję, ma mniejszy apetyt, nie jest głodne. W Polsce jest tak, że trzeba zjeść tyle ile nałożone i nieważne, że człowiek syty w połowie. Nie, trzeba jeść aż uszami wyjdzie.Nie wierzę w to ocenianie czy ktoś jest najedzony bo niby jak? To jak jest najedzone to ma nie iść się bawić żeby nie było, że tylko o to mu chodziło?Moim zdaniem takie podejście do jedzenia jest niezdrowe.Ale dziecko może w naszej szkole zdecydować rano kiedy jest podawane menu czy je czy nie (wtedy rodzice nie ponoszą opłat). Jak dziecku nie smakuje to nie je dlatego wcześniej napisałam że Panie potrafią ocenić czy dziecko zostawia jedzenie bo chce iść się pobawić czy też dlatego że mu rośnie w ustach. Jak chodziłam do podstawówki nie miałam możliwości wyboru czy będę jadła czy nie . Płaciło się za cały miesiąc nawet jak było się chorym. Obiady nie są obowiązkowe i bardzo często jest tak że to rodzice mają pretensje że dziecko nie zjadło obiadu.Smaczne/niesmaczne to kwestia gustu ;)Ja od dzieciństwa nie lubiłam mięsa, jak dorosłam zostałam wegetarianką ale jako dziecko lat 90tych nie bardzo miałam wybór. Jadłam tylko czyste mięso (rodzice mi specjalnie okrawali wszystko) - jakieś żyłki, chrząstki powodowały u mnie wymioty. Nie lubiłam też zgniecionych, tłustych kanapek (więc ich nie dostawałam) a na wycieczkach szkolnych nauczycielki próbowały to we mnie wciskać. Ja raczej nie wyrzucałam, koledzy zawsze byli chętni na dokładkę ale takie zmuszanie to moim zdaniem naprawdę jest najgorsze co można zrobić. Dzieci są różne i ja w zasadzie uważam, że o wiele lepszym rozwiązaniem są lunchboxy niż taki obiad robiony dla wszystkich a potem stanie z batem* czy zje czy nie zje. *bat metaforyczny oczywiście.Syn twierdzi że obiady są bardzo smaczne.To nie jest tak że dzieci mają wciskane na siłę ale nikt nie pozwoli odstawić ledwo tkniętego obiadu. Sadzę że Panie z wieloletnim doświadczeniem potrafią ocenić obiektywnie czy dziecko nie je bo się najadło, nie smakuje mu czy chce skończyć bo koledzy się bawią a ono nie. Tutaj jest na tyle fajnie że jak coś rzeczywiście nie smakuje może w przyszłości nie jeść tego dania.Sama chodziłam do szkoły gdzie było prawie 2000 dzieci. Drugie danie było każdemu wydawane ale zupy stały na stołach i tu był strach czy ktoś nie napluł lub czegoś nie wrzucił. Uwielbiałam zupy ale jadłam tylko jak Panie wydały mi nową wazę z zupą z kuchni
Dużo dzieci bierz obiad bo mam kazała i serio wielu z nich robi tylko żeby odhaczyć na liście. Porcje nie są ogromne (jak napisałam wcześniej tu nie chodzi o zjedzenie do wylizania talerza). Problem tutaj jest to że te dzieci biorą obiad (to co nie lubią) tylko żeby zadowolić rodziców bo mam , tato będą krzyczeć a nie bo są głodne albo maja ochotę na dane danie. Szukanie dzieci z listą (pisałam o tym w pierwszym poście) jest od tego roku z powodu skarg rodziców że płacą za obiady a dzieci nie jedzą i winią za to szkołę że nie pilnują . Jeżeli jakieś dziecko jest rzeczywiście przymuszane do jedzenia to przez rodzica a odpowiedzialność za dopilnowanie zrzucają na innych zamiast dać dziecku rzeczywiście rano prawo do decydowania.
Rozumie że dziecko może chcieć mniejszą porcję ale może o tym zdecydować podczas nakładania posiłku.
Edytowany przez 2 października 2019, 18:03