17 października 2019, 12:37
Dziewczyny, zarzucam całkiem luźny temat..
Ciekawa jestem ile z Was planowało swoją ciążę, a dla ilu to była typowa "wpadka". Jak Wam się udało "przeorganizować" swoje życie?
Ostatnio rozmawiałam z kilkoma osobami, większość mi powiedziała, że świadomie by się nie zdecydowała, bo zawsze coś.. No i w sumie ja jestem w tej właśnie grupie.. Nie, bo kolejne studia. Nie, bo nowa praca. Nie, bo nie takie mieszkanie. I milion innych nie, bo....
Wiem, że w końcu przyjdzie mi się zmierzyć z tym tematem i moim partnerem (który de facto by już dziś chciał się starać o dziecko), ale ja czuję, że nie jestem i nigdy nie będę gotowa na dziecko...
Może jestem głupia, ale mnie się to kojarzy tylko z ograniczeniami...
17 października 2019, 13:16
Ja tak miałam długo, długo ;) Niektóre kobiety najbardziej na świecie marzą o urodzeniu dziecka, u innych jest to "kiedyś bym chciała" i kiedyś to przychodzi ;) Moim zdaniem nie ma co tego przyspieszać.Podziwiam Was dziewczyny, serio.. Ja na samą myśl pieluch, słoiczków, pierdolniczków mam mdłości.. Do tego brak kogoś do pomocy. Do tego nie wyobrażam sobie siedzieć w domu, a nie w pracy... NO BO JAK TO?! Do tego rozpoczęte "studia".. No i brak wolności, tylko organizacja życia pod dziecko.. Brak stałego lokum (własne mieszkanie wynajmujemy, a mieszkamy na wynajętym - tak pogmatwane, ale ułatwiające nam życie), w międzyczasie zbieramy na dom.. Ogólnie dla mnie dwie kreski = przerażenie.. Wiem, że mój partner by był najszczęśliwszy, ale nie chcę go uszczęśliwiać swoim "sama nie wiem czy to szczęście czy już nie szczęście"..
A nie miałaś nigdy obaw? Że to jakaś przerwa w pracy, że coś pójdzie nie tak? że nie dasz rady? Że nie podołasz?
17 października 2019, 13:16
ani jedno, ani drugie. Dla mnie naturalna sprawą było, że skoro jestem w stałym związku, to w koncu zostaniemy rodzicami. Bezdomna nie byłam, bezrobotna tez nie, nic nie stało na przeszkodzie. Po prostu nie uzywałam nigdy środków antykoncepcyjnych. Dziecko mam jedno, mogłam mieć troje, cóż, życie.
17 października 2019, 13:17
my idziemy takim bardzo "przykładnym" życiem. tzn. najpierw ślub później kupno mieszkania i niedawno zadecydowaliśmy o rozpoczęciu starań. a to, że będziemy te dziecko mieli mniej więcej w tym okresie to mieliśmy ugadane może z 2 lata wstecz, że kupimy mieszkanie i wtedy, więc tu nie ma żadnego przypadku ;-) no, ale.. ja mam taki charakter i jak dziecka nie chciałam to używałam i kondomów i tabsów, bo nie wyobrażam sobie by jakiś przypadek mi życie ustawiał.
17 października 2019, 13:30
A nie miałaś nigdy obaw? Że to jakaś przerwa w pracy, że coś pójdzie nie tak? że nie dasz rady? Że nie podołasz?Ja tak miałam długo, długo ;) Niektóre kobiety najbardziej na świecie marzą o urodzeniu dziecka, u innych jest to "kiedyś bym chciała" i kiedyś to przychodzi ;) Moim zdaniem nie ma co tego przyspieszać.Podziwiam Was dziewczyny, serio.. Ja na samą myśl pieluch, słoiczków, pierdolniczków mam mdłości.. Do tego brak kogoś do pomocy. Do tego nie wyobrażam sobie siedzieć w domu, a nie w pracy... NO BO JAK TO?! Do tego rozpoczęte "studia".. No i brak wolności, tylko organizacja życia pod dziecko.. Brak stałego lokum (własne mieszkanie wynajmujemy, a mieszkamy na wynajętym - tak pogmatwane, ale ułatwiające nam życie), w międzyczasie zbieramy na dom.. Ogólnie dla mnie dwie kreski = przerażenie.. Wiem, że mój partner by był najszczęśliwszy, ale nie chcę go uszczęśliwiać swoim "sama nie wiem czy to szczęście czy już nie szczęście"..
17 października 2019, 13:33
Ja dalej mam te obawy. Dziecka nie mam i nie wiem kiedy będę mieć (no bo jednak przy poronieniu doszła jakas obawa, że może się nigdy nie uda). Ale... wierzę w nas. Mąż jest wspaniałym człowiekiem (chyba w niego wierzę bardziej niż w siebie). Jesteśmy pracowici, obrotni, mamy świetny zawód. A i jesteśmy na tyle zorganizowani, że wierzę, że o ile potomek zdrowy będzie to tak naprawdę wiele rzeczy będziemy mogli realizować dalej :) Mam jakieś takie myśli, że z pewnych rzeczy będzie trzeba zrezygnować (poważnie trochę mi szkoda, że w wysokie góry pojadę dopiero za kilka lat) ale widzę też plusy posiadania potomka a bynajmniej nie uważam, że uśmiech bombelka wszystko wynagradza ;) Tylko to naprawdę przyszło w ostatnim roku, wcześniej widziałam więcej minusów niż plusów ;)A nie miałaś nigdy obaw? Że to jakaś przerwa w pracy, że coś pójdzie nie tak? że nie dasz rady? Że nie podołasz?Ja tak miałam długo, długo ;) Niektóre kobiety najbardziej na świecie marzą o urodzeniu dziecka, u innych jest to "kiedyś bym chciała" i kiedyś to przychodzi ;) Moim zdaniem nie ma co tego przyspieszać.Podziwiam Was dziewczyny, serio.. Ja na samą myśl pieluch, słoiczków, pierdolniczków mam mdłości.. Do tego brak kogoś do pomocy. Do tego nie wyobrażam sobie siedzieć w domu, a nie w pracy... NO BO JAK TO?! Do tego rozpoczęte "studia".. No i brak wolności, tylko organizacja życia pod dziecko.. Brak stałego lokum (własne mieszkanie wynajmujemy, a mieszkamy na wynajętym - tak pogmatwane, ale ułatwiające nam życie), w międzyczasie zbieramy na dom.. Ogólnie dla mnie dwie kreski = przerażenie.. Wiem, że mój partner by był najszczęśliwszy, ale nie chcę go uszczęśliwiać swoim "sama nie wiem czy to szczęście czy już nie szczęście"..
Dziękuję Ci za ten wpis! I trzymam mocno kciuki, żeby spełniły się Wasze marzenia! :)
17 października 2019, 13:33
Ja dalej mam te obawy. Dziecka nie mam i nie wiem kiedy będę mieć (no bo jednak przy poronieniu doszła jakas obawa, że może się nigdy nie uda). Ale... wierzę w nas. Mąż jest wspaniałym człowiekiem (chyba w niego wierzę bardziej niż w siebie). Jesteśmy pracowici, obrotni, mamy świetny zawód. A i jesteśmy na tyle zorganizowani, że wierzę, że o ile potomek zdrowy będzie to tak naprawdę wiele rzeczy będziemy mogli realizować dalej :) Mam jakieś takie myśli, że z pewnych rzeczy będzie trzeba zrezygnować (poważnie trochę mi szkoda, że w wysokie góry pojadę dopiero za kilka lat) ale widzę też plusy posiadania potomka a bynajmniej nie uważam, że uśmiech bombelka wszystko wynagradza ;) Tylko to naprawdę przyszło w ostatnim roku, wcześniej widziałam więcej minusów niż plusów ;)A nie miałaś nigdy obaw? Że to jakaś przerwa w pracy, że coś pójdzie nie tak? że nie dasz rady? Że nie podołasz?Ja tak miałam długo, długo ;) Niektóre kobiety najbardziej na świecie marzą o urodzeniu dziecka, u innych jest to "kiedyś bym chciała" i kiedyś to przychodzi ;) Moim zdaniem nie ma co tego przyspieszać.Podziwiam Was dziewczyny, serio.. Ja na samą myśl pieluch, słoiczków, pierdolniczków mam mdłości.. Do tego brak kogoś do pomocy. Do tego nie wyobrażam sobie siedzieć w domu, a nie w pracy... NO BO JAK TO?! Do tego rozpoczęte "studia".. No i brak wolności, tylko organizacja życia pod dziecko.. Brak stałego lokum (własne mieszkanie wynajmujemy, a mieszkamy na wynajętym - tak pogmatwane, ale ułatwiające nam życie), w międzyczasie zbieramy na dom.. Ogólnie dla mnie dwie kreski = przerażenie.. Wiem, że mój partner by był najszczęśliwszy, ale nie chcę go uszczęśliwiać swoim "sama nie wiem czy to szczęście czy już nie szczęście"..
Dziękuję Ci za ten wpis! I trzymam mocno kciuki, żeby spełniły się Wasze marzenia! :)
17 października 2019, 13:49
Skończyłam 29 lat. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, zero instynktu, czegokolwiek..A ile masz lat?
Pytanie jak rozumiesz "nigdy nie chciałam mieć dzieci". Ja też nie chciałam, nie miałam podejścia do dzieci, a jednak w jakiejś dalekiej przyszłości nie wyobrażałam sobie, że ich nie mamy. Jeśli ktoś definitywnie wie, że dzieci mieć nie chce, to ich nie powinien mieć. Ale jeśli nie czuje się gotowy to sorry, ale mało kto w dzisiejszych czasach jest gotowy, a trzeba jakąś decyzję w pewnym momencie podjąć. A jeśli chodzi o pytanie do bridetobee to pomysł, że nie podołam, nigdy nie przyszedł mi do głowy
17 października 2019, 14:11
Pytanie jak rozumiesz "nigdy nie chciałam mieć dzieci". Ja też nie chciałam, nie miałam podejścia do dzieci, a jednak w jakiejś dalekiej przyszłości nie wyobrażałam sobie, że ich nie mamy. Jeśli ktoś definitywnie wie, że dzieci mieć nie chce, to ich nie powinien mieć. Ale jeśli nie czuje się gotowy to sorry, ale mało kto w dzisiejszych czasach jest gotowy, a trzeba jakąś decyzję w pewnym momencie podjąć. A jeśli chodzi o pytanie do bridetobee to pomysł, że nie podołam, nigdy nie przyszedł mi do głowySkończyłam 29 lat. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, zero instynktu, czegokolwiek..A ile masz lat?
Nie widziałam się w roli matki, wstającej, karmiącej, zabierającej dziecko wszędzie, nie pracującej zawodowo. Nie było mi to do szczęścia potrzebne. Ja w tym momencie mam tyle na głowie, że dla mnie dziecko to kolejny "obowiązek"...
17 października 2019, 14:55
Nie widziałam się w roli matki, wstającej, karmiącej, zabierającej dziecko wszędzie, nie pracującej zawodowo. Nie było mi to do szczęścia potrzebne. Ja w tym momencie mam tyle na głowie, że dla mnie dziecko to kolejny "obowiązek"...Pytanie jak rozumiesz "nigdy nie chciałam mieć dzieci". Ja też nie chciałam, nie miałam podejścia do dzieci, a jednak w jakiejś dalekiej przyszłości nie wyobrażałam sobie, że ich nie mamy. Jeśli ktoś definitywnie wie, że dzieci mieć nie chce, to ich nie powinien mieć. Ale jeśli nie czuje się gotowy to sorry, ale mało kto w dzisiejszych czasach jest gotowy, a trzeba jakąś decyzję w pewnym momencie podjąć. A jeśli chodzi o pytanie do bridetobee to pomysł, że nie podołam, nigdy nie przyszedł mi do głowySkończyłam 29 lat. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, zero instynktu, czegokolwiek..A ile masz lat?
To jest akurat epizod, od Ciebie zależy jak sobie to ułożysz. Ja wracałam do pracy po 8-9 miesiącach, a mąż szedł na resztę rodzicielskiego pracując na 2/5 etatu. Pracowałam też do 8-9 miesiąca ciąży. Jeśli faktycznie nie chcesz mieć dzieci, to co Twój partner na to?