Temat: Nacinanie krocza, poród sn

Hej Dziewczyny. Pytanie kieruję do osób, które już mają porody za sobą ;) Czy którejkolwiek z Was udało się urodzić naturalnie bez nacinania krocza ? Wiadomo, że bierzemy pod uwagę różne ewentualności i bezpieczeństwo dziecka jest najważniejsze.. natomiast jeśli będą próby porodu sn to chciałabym by wszystko przebiegło jak najbardziej "naturalnie" bym szybciej wróciła do siebie. Czy jakoś przygotowywałyście się ćwiczeniami bądź też samo krocze do porodu? Czy te masaże o którym mówią w internecie rzeczywiście coś dają? Czy te "nacięcia" to raczej rutyna i nie da się tego uniknąć ..?

coconut.charlotte napisał(a):

Moja mama była nacinana, koleżanka również i obie zgodnie mówią że samo cięcie nie boli, nie czuć go. Za to szycie jest nieprzyjemne. Boli. Obecnie stosują znieczulenie miejscowe przy szyciu. Nie skupiaj się nawet na tym bo jak mówią, sam poród jest takim wydarzeniem że wszystkue procedury dookoła niego to niezauważalny pikuś

jeżeli nie będzie wskazań do cesarki to rozważam jeszcze pointeresować się innymi pozycjami do rodzenia niż ta "leżąca", szpital, w którym chce rodzić daje też możliwość porodu w wodzie.. także nad pewnymi rzeczami chce wcześniej myśleć chociaż wiem, że wyjdzie jakby nie patrzeć na spontanie prawdopodobnie (smiech) ale ja mam tak, że chce zrobić wszystko "po swojej stronie" co się da wcześniej to mysle, że przed samym porodem będę się czuła o tyle o ile przygotowana.. i może to wpłynie na większe rozluźnienie? łatwiejszy poród? kto wie.. na pewno nie zaszkodzi jeśli nie pomoże.

mnie tez nikt nie pytal, byla konieczność czy nie ALE ja akurat nie mam jakichś komplikacji czy nieprzyjemności z tym związanych, bardzo ładnie mnie zszyla, ze jest tam tylko paseczek blizny. A lepsze to niz jakby mi tam mialo sie poszarpac..

A moja ciotka urodziła 7 dzieci sn i ani razu jej nie cieli/nie pekla ;) raczej nic nie robila, żadnych masaży

awokdas napisał(a):

mnie tez nikt nie pytal, byla konieczność czy nie ALE ja akurat nie mam jakichś komplikacji czy nieprzyjemności z tym związanych, bardzo ładnie mnie zszyla, ze jest tam tylko paseczek blizny. A lepsze to niz jakby mi tam mialo sie poszarpac..A moja ciotka urodziła 7 dzieci sn i ani razu jej nie cieli/nie pekla ;) raczej nic nie robila, żadnych masaży

moja mama ani moja teściowa też nie były nacinane ani razu, a rodziły po 3 dzieci.. widocznie kiedyś nie było tego rutynowego nacinania.

Despacitoo napisał(a):

awokdas napisał(a):

mnie tez nikt nie pytal, byla konieczność czy nie ALE ja akurat nie mam jakichś komplikacji czy nieprzyjemności z tym związanych, bardzo ładnie mnie zszyla, ze jest tam tylko paseczek blizny. A lepsze to niz jakby mi tam mialo sie poszarpac..A moja ciotka urodziła 7 dzieci sn i ani razu jej nie cieli/nie pekla ;) raczej nic nie robila, żadnych masaży
moja mama ani moja teściowa też nie były nacinane ani razu, a rodziły po 3 dzieci.. widocznie kiedyś nie było tego rutynowego nacinania.

Moja matka, obecnie 60+, była nacinana 3 razy (wszystkie porody). Więc było różnie. Natomiast u niej czy poród pośladkowy, czy dziecko 4,5 kg - wszystko sn. Dzisiaj zapewne kwalifikowałaby się do cesarki. Po pierwszym porodzie, faktycznie miała bóle przy stosunkach. Drugi poród załatwił sprawę, nacięli w tym samym miejscu, tym razem porządnie zszyli i bóle się skończyły.

Pasek wagi

pierwsze urodziłam i byłam nacinana. Nic nie bolało.ładnie się zagoiło i po godzinie od porodu byłam już " na chodzie".  Przy drugim poród był szybki a dziecko duże i popękałam...nie wyglądało to zbyt ciekawie i długo bolało. Goiło się dobre 4- 5 tygodni. Więc z dwojga złego wolałabym być nacięta i ładnie zszyta niż poszarpana. 

Co do porodu w wodzie. W moim szpitalu gdzie rodziłam też jest taka możliwość. Ale rzadko zgadzają się na taką opcję przy pierwszym porodzie 

NEmma napisał(a):

Co do porodu w wodzie. W moim szpitalu gdzie rodziłam też jest taka możliwość. Ale rzadko zgadzają się na taką opcję przy pierwszym porodzie 

zobaczymy, jeśli nie poród w wodzie to może chociaż nie bede zmuszona leżeć. swego pomysłu jeszcze nie omawiałam z lekarzem;)

Lepiej niech będzie nacięte niż ma pękać samo. Poród to był pikuś, nacięcie też, szycie KOSZMAR!

mamager napisał(a):

Lepiej niech będzie nacięte niż ma pękać samo. Poród to był pikuś, nacięcie też, szycie KOSZMAR!

Dla mnie jednak skurcze byly najgorsze brr sama końcówka, wypychanie to juz byl pikus nawet ulga :D nacięcia nie czulam, do szycia mnie znieczulili, wiec tez mało co czulam. Jeszcze urodzenie lozyska było nie przyjemne, na drugim.miejscu jak dla mnie

U mnie lekarz zdecydowal zeby naciac po pierwsym pchnieciu, po drugim urodzilam, ale z tym ze kazali mi nie pchac do samego konca(bo to jest najbardziej meczace w porodzie)dla tego tylko dwa pchniecia bylo. Krocze zagoilo sie do tygodnia, wole tak a niz sie porozrywac.