Zaczynam... Dzisiaj jest 83 kg. Za mną już 7kg. I już też pierwsze zwątpienia, pierwsze zniechęcenia, gdy waga stoi lub gorzej idzie w górę. Niewiele, ale i tak wtedy smutno głowa opada. Ale też te małe radości: o 2 cm w pasie... O....kolejna dziurka w pasku... O... mieszczę się w te spodnie...Potrzebuję miejsca, żeby się wypisać, wygadać, bo nawet moje Słoneczko już nie ma siły mnie słuchać, że soczewica jest świetna, bo wysokobiałkowa i wartościowa i sycąca i już wcale nie muszę zjeść do niej tłustego mięska. Albo moje tyrady o znaczeniu błonnika i że sałata jest cudowna, a chyba wiem, dlaczego mam apetyt na bób. Może tu mnie czasem ktoś wesprze:)