Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Szczęśliwa matka i żona :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5484
Komentarzy: 96
Założony: 26 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 18 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ruuuddda

kobieta, 39 lat, Radom

173 cm, 83.30 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Wyglądać lepiej niż rok temu w bikini XD

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 kwietnia 2018 , Komentarze (5)

Kiedy człowiek pada na ryjek? O 21 położyłam się w salonie i usnęłam. Miałam tyle do zdobienia a nie zrobiłam nic. Dziś wyjazd a je nie mam skończonych tortów, nie przygotowałam jedzenia, nie zrobiłam prania, nie posprzątałam w domu. Jeszcze starszy mnie wczoraj wkurzył. Pytałam go czy odrobił lekcje i czy mu pomóż (była 19) na co on, że wszystko zrobił. Wyszedł na dwór na godzinę, jak wrócił prosiłam, żeby pokazał mi matematykę, bo miał zrobić powtórzenie przed testem (robił ją o 16 jak byłam na chwilę w domu). Zaglądam do ćwiczeniówki a tam nic nie ma... Uprzedzałam, że przed wyjazdem mam mało czasu a on zamiast się sprężyć wolał mnie okłamać. Tak strasznie się wkurzyłam... :< Nie wiem co z nim robić, tłumaczę, proszę, mówię, krzyczę a po nim spływa jak po kaczce. Zakazuję tabletu, wyjścia na dwór do kolegów a to i tak nie działa. Staram się nagradzać, pomagać, chwalić, też nic. Nie mogę stać nad nim i wspólnie odrabiać lekcji a on się w ogóle nie che uczyć. Nic nie robi, chyba, że mu 10 razy powtórzę :< Ma 10 lat i jedyne co musi robić to się uczyć, sprzątnąć swój pokój, wyrzucić śmieci i opróżnić zmywarkę a i tak nie robi tego sam z siebie. Tyle przekleństw ciśnie mi się na usta, że szok :/

Jeśli chodzi o żywienie, poza małym kawałkiem czekolady będącym celebracją wczorajszego dnia czekolady wszystko bez zarzutu. Nie ćwiczyłam (cisnęłam z tortami), ale jak zwykle do pracy na rowerze pojechałam, więc też się liczy. 

Po wczorajszym przespanym wieczorze wstałam o 6 i zrobiłam to, co powinnam wczoraj :) Bo kto rano wstaje ...ten robi pranie :D

Bilans czwartku:

odżywianie wg planu - tak

woda - tak

ćwiczenia - tak (jazda na rowerze)

słodycze - tak (niewielki kawałek czekolady i o dziwo wydawał mi się mega słodki, aż za bardzo)

12 kwietnia 2018 , Komentarze (6)

Wstała dziś o 6, żeby móc się zważyć. Po tygodniu spadło 1,3 kg, więc jest fajnie. Do pracy jak zwykle na rowerze. Man chwilowy spadek formy, pewnie przez zbliżający się okres. Największym problemem jest wyjazd weekendowy do Bydgoszczy. Dwie noce w hotelu. Na szczęście w pokoju jest lodówka, więc myślę, że zabiorę ze sobą trochę gotowych posiłków. Nie chcę żreć byle czego kupionego w bufecie.

Wczoraj przestrzegałam diety, piłam wodę, spędziłam miły dzień z dziećmi i położyłam się wcześnie spać. Rano nie tryskam energią, ale sobie z tym radzę. Dziś muszę cisnąć z tortami, żeby wyrobić się na jutro na 17. 

Najgorsze jest to,  że zaczyna brakować mi czegoś słodkiego Wczoraj w pracowni musiałam spróbować kremów, ale robiłam to baaaardzo zachowawczo (aż dziwnie jak na mnie :p) . Już patrzę z utęsknieniem na batoniki, czekolady i torty(tort). Wykorzystując fakt, że dziś jest dzień Czekolady szarpnę sobie kawałek czekolady rzemieślniczej wysokoprocentowej z liofilizowaną żurawiną :PP a co tam jak świętować to świętować .

Bilans środy:

przestrzeganie planu odżywiania - tak

ćwiczenia - tak ( jazda na rowerze)

woda - tak

słodycze - nie ( nie licząc próbowania kremów, jednak robiłam to jak sommelier próbujący wina :D)

11 kwietnia 2018 , Komentarze (5)

Kurcze dopadło mnie strasznie szybko. W pracy już czułam się gorzej, na ustach wylazło zimno, jazda na rowerze mnie trochę męczyła. Po pracy szybko do pracowni, bo musiałam wydać zamówienie. Szybkie zakupy i po młodszego do przedszkola, kurcze nie miałam sił, żeby pouczyć go jeździć na dwóch kółkach na rowerku. Myślałam, żeby się trochę drzemnąć, ale jakoś tak ogarniałam papiery patrzę a tu 21. Figurki nie ulepiłam ani jednej :/ Wygoniłam smrodki spać a sama trochę poćwiczyłam, bo nie cierpię mojego brzucha i ... usnęłam przed telewizorem (spi) O 4.30 obudził mnie młodszy, bo coś mu się śniło. A ja na brudasa pod kocykiem przed telewizorem. Światło włączone i w salonie i w sypialni, na szczecie telewizor się sam wyłączył :) Kurcze a ja się dziwię, że rachunki za prąd takie wysokie :D 

Ogólnie miałam ochotę wczoraj na coś słodkiego, bałam się, że jak zjem kawałek to nie będę mogła się powstrzymać, dlatego odpuściłam. Tłumaczę sobie, że w sobotę mam dzień odpustu i wtedy zjem coś fajnego bez wyrzutów. Nie jest to zgodne z dietą, jednak przy moim uzależnieniu od słodkiego pozwoli mi to przetrwać ;) Nawet nie macie pojęcia ile w pracowni czeka na mnie pokus. Mam szufladę i szafkę pełną słodyczy począwszy od bez, pianek, czekoladek, ciasteczek tylko na torty. Zwykle przy zdobieniu tortów bez wyrzutów jadłam na co miałam ochotę i tak du** rosła :PP

Bilans wtorku:

Przestrzeganie planu żywieniowego - tak

słodycze - nie

ćwiczenia - tak (trochę mniej, bo jednak mam lekkie osłabienie, ale rowerem do pracy przyjechałam :D)

woda - tak

10 kwietnia 2018 , Komentarze (6)

Wiele osób na myśl o poniedziałku dostaje bólu brzucha a ja bardzo go lubię, bo jest to chyba jedyny dzień w tygodniu bez tortów. Po całotygodniowym mitingu z całą masą tortów chrzcinowo-urodzinowych miałam chwilę dla dzieciaków. Młodszy wsiadł na rowerek bez bocznych kółek, więc miałam okazję pobiegać za nim, żeby nie nie upadł na glebę 

:D starszemu nie zdążyłam sprawdzić lekcji, ale też mieliśmy chwilę dla siebie. 

Co ważne do pracy pojechałam na rowerze. Nie jest to zawrotna odległość a jedynie 4 km w jedną stronę, jednak zawsze to jakaś aktywność fizyczna ;)

dziś jest dzień ćwiczeń z vitalią. Niestety nie trafiają one do mnie i nie mogę się zebrać, żeby je wykonać. Zajmują za dużo czasu i odstępy pomiędzy kolejnymi ćwiczeniami są za długie. Bardzie podoba mi się trening wideo. Też tak macie?

Bilans poniedziałku:

zdrowe odżywianie - tak

słodycze - nie

aktywność fizyczna - tak ( rano trochę ćwiczeń + rower i bieganie za rowerkiem młodszego)

woda - tak

4 - 0 dla mnie :)


8 kwietnia 2018 , Komentarze (1)

Cudowna, słoneczna niedziela już za mną. Zwlekłam się dziś z łóżka o 8.30 :PP Bosze nie pamiętam, kiedy ostatnio wstałam o tej godzinie. Potem przepisowo śniadanie i trochę ogarniania, bo przecież w tygodniu nie ma na to czasu. Po południu grill u znajomych na działce, na który jako jedyni wybraliśmy się na rowerach. Sałatki, kiełbasa i mięso pachniały tak obłędnie, jednak ja grzecznie wcinałam tylko swoje żarcie. Po wczorajszym wpisie wpadli znajomi i jakoś tak zjadłam 3 kawałki pizzy (na szczęście na baaaardzo cienkim spodzie) :D Więc jedna chwila rozpusty musiała mi wystarczyć. 

Zabawne  było to, że gdy dojechaliśmy już na miejsce starszemu pękła dętka a nowa była w domu, więc mama po pochłonięciu obiadu musiała po nią pojechać. Niby nie daleko, bo 6 km, ale dzięki temu w dniu dzisiejszym trzasnęłam 24 km. :)

Bilans niedzieli:

Przestrzeganie diety - tak

Słodycze - nie 

Ćwiczenia - tak ( jazda na rowerze) 

Woda - tak.

7 kwietnia 2018 , Komentarze (1)

W piątek jak zwykle było bardzo intensywnie praca, potem pracownia do 21.30. W domu padłam na ryjka. W sumie nic ciekawego poza tym,. że M. wrócił z delegacji(smiech) Dziś od rana też praca, po 13 wyrwałam się z pracowni, szybki obiad i ... otwarcie sezonu rowerowego :D Po całym tygodniu ciężkiej pracy tak bardzo cieszą mnie te chwile, które spędzamy razem <3 Boję się tyko,  żeby młodszy się nie rozchorował, bo po drodze mówił, że mu zimno. 

Zarówno wczoraj jak i dziś dieta zachowana. Mam tylko problem z godzinami jedzenia i niestety jest tak, że posiłki przesuwają mi się o godzinę.

Bilans piątku:

zdrowe odżywianie - tak

słodycze - nie

woda - tak

ćwiczenia - tak 

Bilans soboty ( choć jeszcze się nie skończyła :) ) : 

Zdrowe odżywianie - tak

słodycze - nie 

woda - tak

ćwiczenia - zdecydowanie tak :)

6 kwietnia 2018 , Komentarze (1)

Wczoraj miałam ciężki dzień. Motywacja ogromna, jadłam o ustalonych porach. Brakło czasu tylko na ćwiczenia, więc kilka brzuszków i tym podobnych zrobiłam dziś rano. Dzień był bardzo intensywny, rano praca, po pracy zakupy do pracowni, w pracowni do 16 na wysokich obrotach. zabrałam młodszego z przedszkola, ugotowałam szybko obiad, znowu do pracowni, dostawa towaru i kończenie ciast. Z pracowni wyszłam ok. 20. W domu szybkie ogarnianie dzieciaków, gotowanie żarcia na dziś, żeby nie paść z głodu :) Potem lepienie figurek i o 24 do łóżka. 

Nie sprawdziłam starszemu lekcji, nie poćwiczyłam z nim, miałam czas tylko na chwilę rozmowy ;( Młodszemu nie przeczytałam baki ... Na szczęście dziś wraca M. i mam nadzieję, że nadrobi to za mnie. W sumie nawet nie mam za wiele czasu na myślenie, muszę działać. Dziś piątek, więc praca do bólu. Na szczęście w pudelkach mam wszystko naszykowane i dla dzieciaków obiad też w lodówce. 

Oby po weekendzie było spokojniej. 

Bilans wczorajszego dnia:

Zdrowsze posiłki - tak

Woda - tak

Ćwiczenia - nie ( nie licząc intensywnej pracy)

Słodycze - nie (oprócz próbowania kremów i biszkoptów do tortów - zawodowy obowiązek ;)).

4 kwietnia 2018 , Komentarze (6)

Piszę ten pamiętnik nie po to, żeby czytali mnie inni. Po to, żeby w końcu trafiło do mojego łba, że nie można tak wyglądać!!! Nie można tak zaniedbywać swojego ciała!!! Jestem zmęczona moim wyglądem i ciągłymi wymówkami. Wyglądam jak wieloryb a tak bardzo chciałabym zobaczyć błysk w oku męża taki jak na początku naszej znajomości. Teraz jestem kochaną mamą i żoną. mam pracę, założyłam firmę. Jednak ostatnio jest mi coraz ciężej. Częściej jestem smutna i zamyślona. Nie pamiętam kiedy od męża usłyszałam świetnie wyglądasz. Ale czemu miałby kłamać??? Skoro patrząc w lusterko sama widzę, że nie jest dobrze. 

Pracę z vitalią zaczynam trzeci raz. Nigdy nie doszłam do końca. Choć zawsze byłam z niej ogromnie zadowolona. Mam cholernie słabą "silną wolę". Jestem uzależniona od słodyczy i ciężko wyobrazić mi sobie dzień bez nich. Też mam trochę trudniej, bo prowadzę tortową pracownię artystyczną. Przez 2 lata przytyłam 5 kg a już wcześniej miałam nadwagę. 

Wiem, że odchudzać się powinnam tylko dla siebie. Jednak ja robię to też dla męża, żeby w naszym związku było więcej przyjemności. robię to dla dzieci, żeby nie musiały się wstydzić grubej mamy, robię to dla siebie, żeby nie wyglądać ... jak moja matka.

A teraz grzecznie uciekam do pracy, bo figurki na torty same się nie ulepią :)

26 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Jestem tu znowu. Nie było mnie troszkę ponieważ ... w końcu zaciążyłam i urodziłam bobaska. Cudowny synek, śliczny i zdrowy. Niestety wiadomo czemu mam kilka kilo nadwagi. Oczywiście nie mam zamiaru jeszcze wyć z tego powodu do księżyca, bo urodziłam 7 tygodni temu. Jednak powoli muszę się wziąć za siebie. Jestem na razie skołowana myśląc o moim menu, bo karmię malucha cycorkiem . Myślę, że może z czasem wrócę do starego jedzonka, które pozwalało mi spadać z wagi. Trochę gorzej z ćwiczeniami. Jakoś brak mi siły i motywacji. Chciałabym znowu zacząć biegać i chyba to najlepszy moment żeby zacząć. Jestem cały tydzień u rodziców, więc pomogą mi zająć się moimi bąblami a ja w trasę. Zacznę od szybkiego chodu. Tak 15 min dziennie. Oczywiście z napiętymi mięśniami brzucha. I rozpocznę trening zaraz jak wyzdrowieję. Dopadło mnie przeziębienie
Oooooooooo i muszę kończyć, bo moja mała dojarka wstała

Buziaki

13 listopada 2012 , Skomentuj

Siedzę właśnie w pracy i jestem taka wściekła, że zaraz komputer pogryzę. Jakoś nic nie idzie po mojej myśli nie wiedzieć czemu. Do tego wszystkiego brzuch mnie boli . Ani okresu, ani bobasa... Waga mnie dobija na własne życzenie. Dziś było 73,9, więc dużo za dużo. No i jak tu nie zacząć wyć. Sam na myśl wpada antydepresant w postaci tabliczki czekolady. Chociaż powiem wam, że rano jest całkiem nieźle. Dość przepisowe śniadanie, obiad też ujdzie, najgorsza kolacja. Wczoraj zjadłam dwa małe kotlety mielone i dwa z nuggetsy kurczaczka, do tego kawałek ryby po grecku. Oczywiście wieczorem mówię sobie, że to nic. Rano za to patrzę na siebie w lustrze i płakać się chce. Poranne postanowienie - biorę się za siebie. I tak codziennie... Gdzie ta motywacja? Ta chęć biegania? Ulotniła się razem z nadejściem jesieni. Czy tylko ja czuję taką ogólną beznadzieję?