nie nadążam za uplywającymi dniami,
i tak stało się znowu. Lato już prawie się kończy,szkoda że było takie deszczowe czasem prawie jesienne.
No ale cóż nie mamy na to wpływu.Liczę na pięką słoneczną jesień ,którą uwiebiam.
Ale wakacje spędzilam bardzo miło,z rodzinką na dwu tygodniowym urlopie,
odpoczęłam jak nigdy dotąd,poneważ nasze pociechy podrosły i zmądrzały już bardzo,
(są bardzo żywymi chłopcami ,pozanają świat i interesuje ich wszystko)
i ich ruchliwosć zmalała.Było napradę pięknie,a i pogoda trafiła się nie najgorsza bo padało tylko 4 dni.To nie dużo.
Zdażyłam też zrobić przetwory na zimę i to mnie bardzo cieszy.
A jeszcze bardziej cieszy mnie fakt,że schudłam kolejne 2 kg.Nie robiłam nic nadzwyczajnego.Po rostu dieta MŻ, raczej więcej warzyw i sporo ruchu. Nie skusiłam się też na urlopowe piwko, owszem było ale nie codziennie i jeśli już to na połowę z kochanym mężem. fakt ,fanami piwa to my nie jesteśmy(innego alkoholu też nie).
Zmyka teraz pichcić fasolkę po bretońsku,już bardzo dawno jej nie robiłam,no i czas na porcję wieczornego ruchu!
POZDRAWIAM CIEPŁO.