Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1816478
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 stycznia 2019 , Komentarze (13)

o kant parówki czy sajgonki można rozbić to  "odchudzanie"!
bo nie działa!!!

na Karaiby, na rejs katamaranem pojadę z wystającym brzuchem/bebechem oraz z biustem, który się nie mieści w bardzo obszernym  staniku z mikrogumy
wrrrrrr...

10 listopada 2018 , Komentarze (4)

Witaj mi znowu, śliczne Zero. Zero po 66. Wagowo - 66,0. Dawno Zero w tym miejscu nie widziane, chyba od połowy marca tego roku. Zadomów się na jakiś czas. Zapraszam.

ps. 
mniejszy rozmiar dżinsów nie kłamał, powiedziałabym nawet, że był śliczną obietnicą
:-p

6 listopada 2018 , Komentarze (13)

Liczyłam sobie Vitaliuszem kaloryczność posiłku po rehebilitacji i nagle zamarłam z opadem dolnej szczęki. Nie, to omam, niemożliwe.... A jednak!
Szanowna Vitalio! Portal internetowy, istniejący od tylu lat NIE MOŻE sobie pozwalać na takie wpadki.
(smiech)

2 listopada 2018 , Komentarze (9)

Aż przychodzi taki dzień, gdy już nie można przed soba udawać. Już dalej się nie da w tych spodniach chodzić. Trzeba z szasy wyciągnąc MNIEJSZE, te, które mych pośladków od czerwca bodajże nie widziały.
:D

29 października 2018 , Komentarze (6)

Jednym z efektów skrupulatnego zapisywania każdego kęsa, gryza, liza jest to, że po krótkiej analizie jasno widać, czego jest za dużo i że coś za bardzo lubię. Bez zapisywania, bez wczytywania się nałogowego w etykiety z kalorycznością dalej bym tkwiła w smacznej nieświadomości.
Od paru dni ograniczam sery i serki, zwłaszcza te smarowalne. Nie zamierzam całkiem odstawić, bo nie widzę powodu, by "jedzenie na diecie" nie miało sprawiać przyjemności. Ale tak przez pół ilość, czemu nie?

Poza tym porównałam zapotrzebowanie kaloryczne osoby jeżdżącej  codziennie na rowerze i osoby niejeżdżącej, poruszającej sie komunikacją. Niby gdzies mi w głowie brzęczało, że brak Różowej może odbić sie na wyglądzie, ale że na wadze??? Natomiast ujrzana taka informacja drukiem, hmmm.

No nic, serki ograniczone. Zaczęta dziś następna seria rehabilitacji, za 4, max 5 tygodni będę gotowa wrócić na rower. Niby każdego dnia jest większy zakres ruchu, ale nie utrzymałabym kierownicy w czasie mocnego skręcania w lewo. Ani nie zasygnalizowałabym odpowiednio manewru skretu w prawo. Jeszcze trochę...

24 października 2018 , Komentarze (6)

Obwody brzuszne spadły, waga rośnie. Nie rozumiem.
Uporządkowanie wchłaniania, kontrola tego co i ile jem spowodowały, że przestałam mieć wydęty brzuch. Z tego jestem oczywiście zadowolona i moje spodnie też. Ale jednocześnie przejście na dietę z dużą ilością warzyw, a odejście (nooo, nie całkowite) od węglowodanów spowodowały wzrost wagi. Już kiedyś tak miałam, nie dziwię się, tylko się wkurzam na meandry procesu odchudzania. Wiem, że to chwilowe i wyjątkowo nie zawołam "chwilo, trwaj!!"

18 października 2018 , Komentarze (12)

Z dzisiejszej wizyty u ortopedy wracałam komunikacją miejską. Na metro Wilanowska musiałam kupić bilet. Stoi automat, głaskam ekran tam gdzie trzeba, przytykam kartę, automat do mnie pisze, że drukuje bilet, błyska światło nad korytkiem.... a biletu nie ma.... nie ma... nie ma...
Automat się mnie pyta, czy wydrukować potwierdzenie zapłaty kartą, normalnie nie biorę. W króciutkim momencie pomyślałam, że to bilet dobowy, że mam zaplanowany cały dzień jeżdżenia, ze pierdyliard przesiadek, że złapią mnie kanary. Czy potwierdzenie zapłaty w biletomacie można potraktować jak bilet? Zostało jeszcze 3 sekundy do zgaśnięcia/cofnięcia ekranu, pukam "tak".
Na wydruku jest godzina, mam dobę jeżdżenia.
Ale złe się we mnie budzi! O chamy niemyte!! Ja płacę i nie dostaję?? Gdzie mój bilet? Nie daruję!
Wyciągam telefon i dzwonię z reklamacją do Mennicy. Telefon napisany na automacie. Reklamacja reklamacją, ale niech mi powiedzą, czy potwierdzenie zapłaty za bilet może być dla kanara dowodem posiadania biletu?
Najpierw przez 4 minuty i 15 sekund wysłuchuję gróźb o nagrywaniu, adresach operatora, potem o RODO, odwołaniach, jakieś paragrafy. Kurła, to musi być obliczone na zniechęcenie reklamującego, twardo wysłuchuję. Przy okazji odganiam od biletomatu inne osoby, mówiąc, że mnie okradł. Na szczęście obok jest drugi biletomat i kiosk.
Wreszcie damski głos!
- Chcę zgłosić, że biletomat nr 112 na metro Wilanowska pobrał mi pieniądze z karty, mam wydruk autoryzacji a biletu nie...
W tle słyszę - 112, 112? to typ...
- Proszę pani, pod ekranem a nad korytkiem na bilety jest metalowa płyta z instrukcjami, proszę w nią popukać. Bo to się w tym typie zdarza, że się bilet o coś zaczepia.
ŻE CO???? Czym? (jedna ręka na temblaku, w dłoni karta i potwierdzenie, druga ręka trzyma telefon przy uchu), wrrr! Kucam, stukam ręką temblakową, słaba ona ciut, nic się nie dzieje, relacjonuję panience
- Proszę mocno stuknąć! Mocno!
Przed oczami furia czerwona, kilka osób ogląda darmowe przedstawienie. Walnęłam. Nie powiem, czym.
Do korytka spadło 8 biletów.
W tym mój.
Mówię panience, że z biletomatu wypadło dużo biletów, że innych też okrada. Co prawda reszta, to było jednoprzejazdówki ulgowe, ale kradzież to kradzież, choćby 1,70 zł. I że może zamiast tłumaczyć ludziom, żeby walnęli w płytę z instrukcją, to może warto "sprawdzić ten typ i naprawić wadę".
- Acha, jak nagrywacie rozmowę, to ja formalnie zgłaszam do naprawy ten biletomat 112. Za jakiś czas sprawdzę. Dziękuję i dowidzenia. (Złe we mnie musiało mieć ostatnie słowo :D)
Miejski bilet dobowy za 15 zeta

18 października 2018 , Komentarze (7)

Pamiętam to sprzed kilku lat, gdym na V. zawitała. Człowiek chce być racjonalny, jest grzeczny i stosuje sie do zaleceń dietetycznych. I raz jest euforia - TO DZIAŁA!!!!. A potem jest deprecha, jak to? nie działa?
Bo jem pod kontrolą - a przez trzy dni waga spada a potem (SŁOWO DAJĘ - BEZPRZYCZYNOWO!!!) rośnie.
Znaczy rozumowo wiem, że to nie jest proces prosty, że nie liczą się dane wagowe codzienne, tylko ważny jest TREND. Ale jest to wkurzające

ps.
bo dziś (17) na wadze nagle pół kilo więcej
nie wiem, ja bedzie jutro, ale trzymam się reżimu kalorycznego jak najbardziej

ps2
Tyyyyy, Reżim, daj efekty, ja cie prosze
:-p

16 października 2018 , Komentarze (4)

następne pół kilo w dół
:-)

14 października 2018 , Komentarze (8)

bo cóż to jest spadek z 5 dni pilnowania paszczy o pół kilo?
następna rehabilitacja we wtorek, oczywizda że ćwiczę w domu, że zbyt dużym zapałem, wieczorem mnie boli prawa część obręczy barkowej
ale się mi jeszcze przyplątała rwa kulszowa, mam ją 1-2 razy do roku, czasami przez rok nie ma
ale teraz combo, bark wymaga leżenia i spania na wznak, ale z drugiej strony, jak leżę powyżej 2 godzin na wznak, to mnie napierdziela lewy pośladek i lewa noga wzdłuż głównego nerwu, tak, ze ustać nie mogę...
majtki muszę zakładać na siedząco, bo na lewej nodze nie ustoję!
kurła, wolałabym być młodsza....