Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Dziewczyna, która była tu wcześniej dla utraty wagi, która metodą prób i błędów znalazła swój sposób na stratę 15 kg. Mimo idealnej wagi nie czuła się idealnie, dalej pracowała nad swoim wiecznym kompleksem - brzuchem. Ale niestety z okropnym typem budowy nie wygrasz... Jest tutaj od ponad 3 lat, od pierwszego dnia na Vitalii zmieniło się u niej niemal wszystko a mimo to dalej można obserwować jej losy. Studiuje, spodziewa się upragnionego dziecka, wije swoje pierwsze w życiu 'dorosłe' gniazdko, zakłada rodzinę i... dalej jest częścią Vitalii, częścią społeczności, która jest wyjątkowa. Dziękuję tym, którzy ze mną są mimo tego, że na pierwszy rzut oka nie wiadomo co taka osoba jak ja tutaj szuka, ale wiem, że jeszcze nie raz będziecie mi potrzebne i wiem, że ja też czasami mogę pomóc, doradzić, a mój pamiętnik może być dla kogoś wzorem do walki z kilogramami. JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 504944
Komentarzy: 7681
Założony: 22 stycznia 2011
Ostatni wpis: 6 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rynkaa

kobieta, 32 lat, Gdańsk

160 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: ♥ BRZUCH JAK Z MOTYWACJI ♥

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 kwietnia 2013 , Komentarze (23)

I mamy poniedziałek - nareszcie! :)
Wiem, dziwnie to brzmi ale ja uwielbiam poniedziałek tak jak i wszystkie następne dni.
Tak to jest gdy człowiek uczy się i pracuje w weekendy :)
Jestem właśnie po porannych pracach w ogródku - jej jak ja to uwielbiam! :)
Weekend był na pełnych obrotach.
Niewyspana, wymęczona ale wczoraj wieczorem trochę udało mi się poćwiczyć.
W sumie to jestem z siebie zadowolona.


Kiedyś lubiłam weekendy, zawsze wtedy dużo się działo.
A poza weekendami było nudno, bo wszystko zaplanowane, zero spontaniczności.
Ale teraz coraz częściej doceniam tą harmonię.

A dziś rano wstałam zadowolona ze swojego brzucha! :)
Uwielbiam te uczucie gdy patrzę w lustro i myślę sobie 'ale nim poszpanuję na plaży' :)
Niestety po jedzeniu nie lubię go oglądać, chociaż i tak wygląda już dużo lepiej, bo mięśnie wszystko trzymają i nie wypycha go tak...


Miałam powoli rezygnować z ćwiczeń, skupiać się na nauce.
A ja co robię?
Oczywiście coraz więcej aktywności sobie wymyślam, skupiam się na tym co gdzie i kiedy będę ćwiczyć.
Tak nie może być, tak dalej być nie może!
Muszę teraz postawić na książki, naukę.


Wczoraj powiedziałam trochę Wasze pamiętniki, chociaż i tak nie w takiej ilości jakie chciałabym.
Dalej mam problemy z internetem i nikt mi nie potrafi na to pomóc...
Poza tym dostaję dużo zaproszeń do znajomych i moi ulubieni znajomi mi giną w tym natłoku.


Wczoraj miałam w wyzwaniu 2 minuty deski - myślałam, że wyzionę ducha.
Zacznę ten czas dzielić sobie na części, bo tak długo nie pociągnę :)
Ale wiem, że damy radę!
Skakanka staje mi się coraz bliższa.
Może gdy na niej nabiorę kondycji to zrobię setne podejście do biegania.
Może w końcu mi się uda je pokochać?



mimo @ (na szczęście już się kończy) trochę sobie poćwiczyłam.
taka aktywność dla mnie może być codziennie :)

113 dzień akcji BRZUCH (28.04):
- 30 min napinania mięśni brzucha
- 1000 podskoków na skakance
- 2 min 'deski' (2 dzień wyzwania)
- 70 przysiadów (5 dzień wyzwania)
- 100 'cudek na tyłek'
- 10' Mel B na brzuch







28 kwietnia 2013 , Komentarze (27)


Wpis na szybko, bo lecę Was poczytać :)
muszę to zrobić dopóki jeszcze widzę na oczy, bo 3 noc z rzędu zarwałam.
ogólnie rzecz biorąc mój organizm jest dziwny - mimo tego, że jestem bardzo niewyspana, muszę poczekać do wieczora bo w dzień nie zasnę.

Spotkałam się z komentarzami, że planki są takie ciężkie, nie sprawiają przyjemności.
ćwiczenia nie mają być lekkie i przyjemne - mają przynosić efekty!
poza tym, nawet gdy robię taką 'deskę' i mam tego serdecznie dosyć to wytrzymanie w tej pozycji określonego czasu sprawia mi radość...
Radość z tego, że dałam radę!


dziś już moja choroba kobieca trochę ustępuje, nie jestem tak obolała.
dlatego zamierzam trochę poskakać na skakance.
mam nadzieję, że nie umrę przy tym gdy moje obolałe piersi będą latały góra-dół :)
jeszcze zrobię dziś wyzwania i jakiś zestawik może gdy mi zdrowie pozwoli.



spadam nadrobić zaległości u Was.
swoją drogą muszę zrobić porządki tutaj w znajomych, bo giną mi osoby, które chcę czytać.
ale to nie teraz, bo nie mam na to sił i czasu :)



wczorajszy dzień był marny jeśli chodzi o ćwiczenia.
byłam niewyspana, zalatana.
dużo pracy na podwórku i w domu.
poza tym, wieczorem znowu wybyłam z moim D. na imprezę.
dlatego niczego wielkiego nie osiągnęłam


112 dzień akcji BRZUCH (27.04):
- 20 min napinania mięśni brzucha
- 1 min 'deski' (1 dzień wyzwania)
4 dzień przysiadowego wyzwania - odpoczynek


p.s. zapraszam do kratkowania:

http://vitalia.pl/forum26,815426,0_Kratkowanie.html
 








27 kwietnia 2013 , Komentarze (14)


Chciałam coś ogłosić, otóż:
Chcę ćwiczyć planki!
W tym celu stworzyłam swój własny plan.
Nie chodzi w nim o to, żeby wytrzymać ten czas jednym ciągiem, może być to w seriach z małymi przerwami.
Od kiedy ujrzałam pierwszy raz te ćwiczenia napaliłam się na nie strasznie, niestety są mega trudne.
Poddałam się wtedy ale wiedziałam, że kiedyś do nich wrócę, że tak tego nie zostawię.
No i wracam.
W Mel B na brzuch gdy jako ostatnie ćwiczenie jest ta słynna 'deska' to robię ją niemal bez problemu.
Dlatego mam nadzieję, że tu jakoś wytrwam.
Stworzyłam taki oto własny plan, może ktoś go pożyczyć jeśli mu się ten pomysł podoba :)






Startuję z deską już dziś! :)
Oprócz tego oczywiście dalej robię 30sto dniowe wyzwanie na pośladki.
Jestem na 4 dniu :)
Jakoś jeszcze te ćwiczenia mnie nie męczą ale wiem, że to kwestia czasu...
To jest te wyzwanie wg którego działam:








Zastanawiam się czy nie porobić sobie innych planów ćwiczeń.
Dla mnie jest to wspaniałą motywacją.
Lubię jasno mieć rozrysowane co kiedy i jak.
Dlatego uważam to za świetne rozwiązanie i muszę pomyśleć nad innymi ćwiczeniami też na tych samych zasadach.


Co do spraw przyziemnych:
impreza wczoraj udała się.
oceniam ją na duuży plus :)
dziś pewnie też coś będziemy wspólnie działać...
kiedy ja znajdę czas na naukę?
książki zostawiam na poniedziałek, bo weekendy jak zwykle z tym ciężko.
okres dalej rządzi moim ciałem i uniemożliwia mi większy wysiłek.
a mimo to sprzątałam w domu 2 h z małymi przerwami + prawie godzinę latałam z grabiami po podwórku :)
zawsze tabletka przeciwbólowa, po niej dobre pół godziny leżenia i zwijania się z bólu, a już później można działać :)


ale ja Was zaniedbuję, aż wstyd.
ciężko z czasem, wpadam tu tylko po to, żeby napisać co u mnie, bo gdy nie piszę to wybijam się z rytmu, przestaję ćwiczyć i podobne sprawy.
ale obiecuję, że jutro bądź pojutrze pozwiedzam Wasze pamiętniki :)



111 dzień akcji BRZUCH (26.04):
- 1 h napinania mięśni brzucha
- 400 podskoków na skakance
- 60 przysiadów (3 dzień wyzwania)







26 kwietnia 2013 , Komentarze (8)




Znowu zaczynam zaniedbywać Was...
To przez naukę i inne sprawy.
Zawszę piszę tutaj wieczorami, a akurat wczoraj mieliśmy nieplanowany wypad ze znajomymi do baru :)
Oczywiście nic nie piłam, nie lubię alkoholu.
Ale za to najadłam się cipsów, paluszków, opiłam coca coli.
Nie, nie mam wyrzutów sumienia.
Dostałam dziś okres więc to zrozumiałe.
Wyglądam jak balon ale wiem, że ten efekt ustąpi za kilka dni.
pewnie na około 2 dni odpuszczam ćwiczenia, przynajmniej te, które wymagają dużego wysiłku.

Dziś piszę o tej porze, bo wybieram się na imprezę z moim D. i znajomymi.
Mam nadzieję, że potańczę sobie i spalę troche kalorii :)

co do mojego wcześniejszego wpisu to postanowiłam trochę od czasu do czasu skakać na tej skakance, na pewno to nie zaszkodzi.
lubię to robić więc spróbuję to wykorzystać, a nóż widelec może dzięki temu coś zyskam.
dzięki wiośnie zaczełam więcej czasu spędzać na powietrzu, a dzięki temu spacerować i podobne rzeczy :)
myślę jeszcze o jakiś rolkach, rowerze i podobnych rzeczach, tak żeby poćwiczyć od czasu do czasu.
ale do tego potrzebuję kompana i jestem właśnie w trakcie jego poszukiwania.
jejku czemu ja nie lubię biegać?
a i podjęłam te wyzwanie z przysiadami, które trwa 30 dni.
lubię takie przejrzyste i jasne grafiki, łatwiej mi się wtedy do czegoś mobilizować.
też nie zaszkodzi porobić te przysiady, a może akurat coś zyskam :)




109 dzień akcji BRZUCH (24.04):
- 2 h napinania mięsni brzucha
- 50 przysiadów (1 dzień wyzwania)

110 dzień akcji BRZUCH (25.04):
- 1,5 h napinania mięśni brzucha
- 55 przysiadów (2 dzień wyzwania)
- 500 skoków na skakance


uciekam Kochane .
udanego weekendu życzę :)
Wasza Marta :*





25 kwietnia 2013 , Komentarze (7)


coraz mniej czasu, coraz więcej przemyśleń.

sama nie wiem za co się zabrać.
postawić na ćwiczenia siłowe, które niby przynoszą efekty ale jednak nie takie jakich się spodziewałam, bo jednak mała warstwą tłuszczu na brzuchu jest?
czy raczej skupić się na cardio, które mi ten tłuszcz spalą i pokażą mięśnie, które gdzieś tam mam?
ale czy cardio będzie dobre na moje 45 kg? co jeśli schudnę jeszcze bardziej (a tego nie chciałabym)?

no i z drugiej strony na co w tym cardio postawić?
chciałabym biegać ale nie lubię.
ba, nawet nie znoszę!
dziś enty raz próbowałam się przemóc, ale po 500 metrach odpadłam.
podziwiam ludzi, którzy biegają i czerpią z tego radość.
więc na co innego z cardio postawić?
myślałam nad skakanką ale sama nie wiem czy to dobry pomysł.
nie widzę jakoś jej wielkiej popularności na V. ani nigdzie indziej, więc czy jest skuteczna?
sama nie wiem.

ale za to wiem jedno: nie będę już codziennie robiła miliona zestawów na brzuch.
jeden profilaktycznie wystarczy, bo ładne mięśnie to ja już mam.
dlatego będzie czasami Mel B, czasami coś z Fitappy.
do tego warto chyba dorzucić coś z cardio.

myślę jeszcze nad podjęciem 30dniowego wyzwania pośladkowego.

ładny tyłek zawsze się przyda :)

co tak na prawdę polecacie?
doradzcie Kochane, bo ja nigdy nie skupiałam się na ćwiczeniach spalających tkankę tłuszczową.
może skakanka? co sądzicie?

dziś dzień rozkminy dlatego wpis taki a nie inny.
zupełnie nie wiem co robić a czas przelatuje mi przez palce.




108 dzień akcji BRZUCH (23.04):
- 100 min napinania mięśni brzucha
- 9' Fitappy na brzuch









24 kwietnia 2013 , Komentarze (7)


WRÓCIŁAM !!! :)
pokonałam setki przeszkód, tysiące problemów i oto jestem!


często narzekałam tu na mój kochany internet,
który tempem przypominał bieg żółwia bądź też dział kiedy mu się chciało.
no i nagle ostatecznie zamilkł.
żyłam kilka dni bez internetu i udowodniłam sobie, że nie jestem aż tak bardzo uzależniona jak mi się wydawało :)
ale to nie znaczy, że nie brakowało mi Was, bo często zastanawiałam się co ciekawego dzieje się na V. :)



102 dzień akcji BRZUCH (17 kwiecień):
- 10' Mel B na brzuch

103-105 dzień akcji BRZUCH (18-20 kwiecień):
zupełne nic.

106 dzień akcji BRZUCH (21 kwiecień):
- 20 min różnych ćwiczeń na brzuch i pośladki
- 1 h napinania mięśni brzucha

107 dzień akcji BRZUCH (22 kwiecień):
- 1 h napinania mięśni brzucha
- 20 min różnych ćwiczeń na brzuch i pośladki
- 10' Mel B na brzuch






niby jestem zmotywowana jak nigdy ale i tak mi się nie chce.
w sobotę moja siostra powiedziała mi, że przez miesiąc ćwicząc skalpel Ewki 4 razy w tygodniu schudła 4 kg i zgubiła 14 cm z brzucha.
chociaż nie lubię Ewki to jej efekt mnie zmotywował strasznie.
oczywiście nie zamierzam na chwilę obecną wziąć się za te ćwiczenia.
ale nabrałam ochoty pokazania jej, że ja też wiele osiągnę.
czekam na ten moment, kiedy spotkamy się na plaży i pokażę jej co udało mi się uzyskać.
dlatego chcę dać z siebie wszystko.

dzisiaj usłyszałam, że w majówkę ma być 30 stopni ciepła.
nie wiem czy to mnie cieszy.
jako cel postawiłam sobie ładne ciało do wakacji, a widzę, że tu już na początku maja trzeba będzie wystawić na słońce jeszcze niedopracowane cielsko.
trudno, jakoś damy radę.


co do innej reszty spraw przyziemnych.
jedzeniowo różnie, ale zdecydowanie mniej słodkiego.
zdarza się, że przez cały dzień nie tknę wyrobu czekoladowego bądź czekoladopodobnego.
z gazowanym trochę trudniej, ale to nie znaczy, że nie piję wody.
coś tam jej w siebie wciskam.
waga? waga stoi w łazience i ma się dobrze mimo, że pokazała mi 1 kg na plusie.
jakoś dla mnie to bez znaczenia więc się tym nie przejmuję.

tydzień temu pisałam o moim strasznym humorze.
dzisiaj muszę Wam szczerze przyznać, że wszystko powoli się układa.
sprawy rodzinne to jedna wielka klapa ale z doświadczenia wiem, że nie ma sensu przejmować się rzeczami, na które nie ma się wpływu.
rodziny się nie wybiera.
ale za to z D. zaczęło mi się układać :)
nawet nasze kilkuletnie problemy zaczynają się rozwiązywać...
może nie jest idealnie ale jest coraz lepiej!
wszystko zmierza ku dobremu.

na dniach zabiorę się, za nadrabianie zaległości w Waszych pamiętnikach.
nauki coraz więcej więc ciężko teraz wygospodarować większą ilość czasu, w której zrobię wszystko co jest do zrobienia.










18 kwietnia 2013 , Komentarze (15)


Jestem zła.
Mam zły humor.
Ale jakoś dziwnie zmotywowana.
Sądzę, że zauważyłyście, że mam wiecznie kitowy humor.
Nie do końca tak jest, chociaż to fakt, że nie mam ostatnio najlepszych dni.
Trudno się mówi i żyje się dalej.
Ładna figura sama się nie zrobi !


Powoli się rozkręcam po kilku dniach abstynencji.

100 dzień akcji BRZUCH (poniedziałek):
10' Mel B na brzuch

101 dzień akcji BRZUCH (wtorek):
10' Mel B na brzuch
60 min napinania mięśni brzucha






Kochane dziękuję za wszystkie miłe komentarze, za wszystkie obiektywne :)
Cieszę się, że ktoś zauważył moją ciężką pracę i to docenił.
Jesteście wielkie, bo to dzięki Wam !!! ♥


Ale nie można spocząć na laurach...!
Biorę się dalej za siebie, za ćwiczenia.
Chociaż przez najbliższy miesiąc nie będą miały one miejsce codziennie ani też nie będzie ich dużych ilości.
Bo naukę muszę niestety postawić na pierwszym miejscu.
Niestety, bo wolę ćwiczyć niż wisieć nad książkami.

Chciałabym wybrać się na rower bądź rolki ale niestety znalezienie na to czasu graniczy z cudem w tym momencie.
Pogoda taka piękna więc powinno się z niej korzystać.
Was też ona motywuje czy raczej rozleniwia?


p.s. to mój wymarzony brzuch, niestety takiego wcięcia w talii za nic w życiu się nie dorobię ;<








17 kwietnia 2013 , Komentarze (86)

Czas na podsumowanie :)
podsumowanie 100 DNI AKCJI BRZUCH !






Tak leża na mnie spodnie, które kupiłam chwilę przed akcją BRZUCH.
Jak się najadłam to musiałam guzik odpinać a teraz?


Były momenty w tej akcji, że nie ćwiczyłam dniami, czasami nawet tygodniami (miewałam po 2 tygodnie przerwy).
Ale dni cały czas liczyłam mimo niećwiczenia.
I wzrastająca liczba dni motywowała mnie do działań.
Widziałam, że czas leci a ja nic nie robię.
I zastanawiałam się nad jednym: co ja na V. pokażę po 100 dniach akcji jeśli nic nie ćwiczę?
I wtedy zaciskałam zęby, wkładałam dresy i zabierałam się za ćwiczenia.
Tak oto z dużymi problemami doszłam do tego do czego doszłam.
Nie wiem czy to można nazwać sukcesem.
Chociaż dla mnie samym sukcesem jest wytrwanie 100 dni w czymś.
Czasami poddawałam się, to fakt.
Ale poracałam z nowymi postanowieniami, w sumie zmienianie zestawu ćwiczeń pomogło mi wytrwać.
Monotonia mnie zabija!
Czy są efekty same ocenicie ale wiem, że przez miłość do słodyczy i gazowanego straciłam wiele, mogłam na prawdę dużo osiągnąć.
Moją miarą sukcesu nie są zdjęcia, ubrania, waga czy centymetr.
Może to wyda Wam się śmieszne ale zawsze zawartość tłuszczu na brzuchu i ogólną jego jakość mierzyłam...
...podskakując przed lustrem!
Wiem, że wydaje to się śmieszne ale kiedyś podczas podskoków brzuch trzęsł mi się jak galareta.
Piersi w rozmiarze 85D skakały jak głupie, a brzuch jeszcze bardziej.
A teraz?
A teraz sytuacja wygląda tak, że piersi (w dużo mniejszym wydaniu niestety, przez ostatnie dwa miesiące znikły w połowie) podskakują a brzuch zostaje niemal niepobudzony do życia :)
To znaczy, że sporo tłuszczu znikło.
Drugą moją miarą sukcesu jest ćwiczenie o nazwie 'deska'.
W wielu zestawach się ono przewija.
Gdy je robiłam na początku to brzuch wisiał tak, że za nim nic nie widziałam.
A dziś odstaje go niewiele, prawie niezauważalna część :)
Jeszcze sporo pracy przede mną.
Tak więc po 100 dniach akcji ruszamy dalej, przeciągniemy to jeszcze kilkadziesiąt dni.
Mam nadzieję, że do wakacji się wyrobię...



CO SĄDZICIE O TYM WSZYSTKIM?















Obecna waga: 44-45 kg.
Wzrost: 160 cm.
Zaczynałam kiedyś z około 57-58 kg.
W sumie zanim zaczęłam akcję BRZUCH to zrzuciłam zbędne kilogramy, więc przez ostatnie 100 dni chodziło o samą rzeźbę.
I to jeszcze nie koniec tej rzeźby.
Ja chcę mieć zarys kaloryfera!!!
A mięśnie mam mocne ale pod powłoką odrobiny tłuszczu, wiosna przyszła więc do wakacji aerobami się tego pozbędziemy. :)

A tak wyglądałam na początku mojej kariery tutaj.
Pewnie wiele osób je widziało i powie, że się powtarzam ale innych nie mam a chcę zmotywować!




Na koniec mały mix :)
Ułatwi może ocenę zmian po tych 100 dniach.
Widać coś czy nie widać?










Dziękuję za wszystko!
Gdyby nie Wy to do niczego nie doszłabym.
Często ćwiczy człowiek tylko dlatego, że wstyd będzie jutro dziewczynom na Vitalii powiedzieć, że olało się ćwiczenia :)
Dziękuję!




16 kwietnia 2013 , Komentarze (12)




100 DNI AKCJI BRZUCH!!!

Jutro porównanie.
A dzisiaj 4 dzień z rzędu jak nie ćwiczę.
I 3 dzień gdy jem co mi w ręce wpadnie - jakoś nigdy nie chce mi wpadać w ręce to co zdrowe.
Zawsze spina się pośladki przed porównaniem.
A ja?
A ja popuściłam lejce na całego.
Nawet dzisiaj mój D. powiedział, że chyba ostatnio sobie odpuściłam ćwiczenia, bo wyglądam jakby mi się trochę przybrało na wadze.
Ale jakoś mi się nie spieszy, żeby na nią wchodzić.
Może zrobię to jutro.
Chociaż od pół roku nigdy nie było tak, że wchodziłam na wagę i byłam z niej niezadowolona.
Dlatego ona mi do szczęścia nie jest potrzebna.
Na pewno jutro zaszpanuję wymiarami i szczerze mówiąc tego się najbardziej obawiam.
Trudno, będzie co będzie.
Trzeba jakoś podsumować 100 dni akcji BRZUCH.
Jeśli nie będzie efektów to przez najbliższe 50 dni dwa razy mocniej trzeba się do ćwiczeń przyłożyć.
I może czas zacząć zwracam uwagę na to co jem, bo nigdy tego nie robiłam.
Rządzą napoje gazowane ze słodyczami.



Humor dalej taki, że się płakać chce.
Ale cóż. Tak bywa no, co tu więcej mówić.
Może jutro gdy zobaczycie moje fotki dacie mi takiego porządnego kopa do działań, jakoś odżyję.

Muszę zacząć pracować nad tyłkiem.
Zaniedbuję go, a on nie jest w najlepszej kondycji.

jak mi się nie chce ćwiczyć!
nawet chyba sobie tego nie wyobrażacie.
a nie chce zmuszać się do ćwiczeń, bo znienawidzę je tak, że przed rok nie zrobię w tym kierunku nic.
sądzę, że jak przyjdzie czas wakacji to oleję ćwiczenia na maksa.
po tylu miesiącach będę miała ich serdecznie dosyć.
mam nadzieję, że nadrobię je wtedy sporą dawką ruchu...


no nic. czas spać.
będę śniła o cudzie.
cudzie, który sprawi, że na jutrzejszą sesję porównawczą będę wyglądać idealnie :)







15 kwietnia 2013 , Komentarze (12)


Za wiele się nie rozpiszę.
Humor do dóópy delikatnie mówiąc.
Biednemu zawsze wiatr w oczy - tak to podsumuję.

zły humor = wszystko jest nie tak jak być powinno, wszystko zawalam

naukę przez ostatnie dwa dni olałam.
ćwiczenia też.
co prawda wyjazd się udał ale po powrocie miały miejsce przykre rzeczy.
jestem zdemotywowana.
nie wiem jak pobudzić się do życia, ćwiczeń, nauki.

trzeba zebrać się do kupy i iść dalej.
mam nadzieję, że jutro wstanę z trochę innym nastawieniem i uda mi się chociaż spróbować powrócić do moich codziennych standardowych czynności.

wtorek - dzień porównania.
nie wiem czy ma to sens.
bo to co jadłam przez weekend + brak ćwiczeń zrobiło swoje.
niemal wszystkie posiłki pochodziły z KFC bądź były czekoladowe i nie piłam nic innego oprócz coca-coli. masakra!!!
czuję się jak bańka.
trudno, do wakacji jeszcze jakieś 2 miesiące więc mogę jeszcze wiele osiągnąć.

mam nadzieję, że ten tydzień będzie lepszy.
przynajmniej tak się zapowiada.

Kochane potrzebuję kopa!!!
takiego wielkiego żebym ruszyła tą chudą dupę i dalej walczyła o siebie i o swoje marzenia!
pomóżcie... :)