Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Rekordy życiowe: Rwanie - 37 kg Zarzut - 52 kg Podrzut - 50 kg Siad przodem - 65 kg Siad tyłem - 75 kg Martwy ciąg - 92 kg [Postaram się aktualizować na bieżąco ;)]

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 173191
Komentarzy: 430
Założony: 22 stycznia 2011
Ostatni wpis: 20 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Enieledam84

kobieta, 40 lat, Wrocław

168 cm, 63.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 września 2012 , Komentarze (5)
Ku mojemu zaskoczeniu trening Vitalii skrócił się do pół godziny z hakiem, ale co jak co, to mnie nie powstrzymało przed wykonaniem 300 procent normy (a może 400? Któż to wie ;)). Aktualnie rozpoczęłam fazę regeneracji i stąd zbytnio się nie przemęczam...znaczy się przy wykonywaniu FatFree ;)

Bo Jillian w kość mi dała, a MelB poprawiła...ale może w środę odpuszczę ten nadmiar aktywności i rzeczywiście poddam się aktywnemu wypoczynkowi. Wszak DamianJ zna się na tym lepiej ode mnie...komuś w końcu muszę zaufać ;)

...za trzy dni rozpoczynają się treningi w klubie...iść czy nie iść? Oto jest pytanie (jak ludzie większych problemów w życiu nie mają ;)).

8 września 2012 , Komentarze (2)
Dzisiaj wpisu nie będzie...ten obrazek z demotów oddaje w pełni to co po głowie mi chodzi od pewnego czasu ;)


6 września 2012 , Komentarze (2)
Coś się ruszyło i nie chodzi mi o kwestie mej aktywności fizycznej, bo ona akurat ma się dobrze. Ba, nawet troszkę dzisiaj przegięłam, ale o tym później. Nie chodzi również o spadek kilosów i centymetrów. One też mają się dobrze.

A więc? Mam na myśli przygotowywania związane z egzaminem specjalizacyjnym. Znam już termin. Teraz trza zewrzeć pośladki i wykazać się takim hartem ducha jak w przypadku ćwiczeń. Musi się udać, albo czeka mnie egzamin w sesji wiosennej, co pewnikiem nałoży mi się na sesje egzaminacyjną na studiach podyplomowych, a tego bym raczej nie chciała. Chociaż przez chwilę rozważałam takową możliwość (leniuszek się obudził - uśpiłam go jednym ciosem ;)). Dzisiaj poświęciłam godzinę, a od jutra zaczynam podobny maraton jak z ćwiczeniami. Dobrze, że mam teraz urlop ;)

Skoro, jesteśmy przy ćwiczeniach...ustaliłam limit godzinowy ćwiczeń, czyli postanowiłam nie przekraczać 4 godzin dziennie. Wszak nie jestem zawodowcem... i cóż, dzisiaj złamałam owe ustalenie i ćwiczyłam zdecydowanie ponad cztery godziny. Chyba muszę sobie sama nakopać w dupę. Zaczynam przeginać, zdecydowanie przeginać.

Zapisałam się na zajęcia poledance. Zastanawiam się też nad powrotem do klubu...trener mnie zachęcał, więc zielone światło mam. Tylko, kurcze...sama nie wiem...Wczoraj założyłam moją karategę i nie powiem tęsknota w serduchu się obudziła i do tego te odkopane legitymacje, certyfikaty, dyplomy...ja piep**e, jak dziecko wręcz.




26 sierpnia 2012 , Komentarze (5)
Pobolewa mnie końcowy odcinek kręgosłupa, czyli kość guziczna. Nie wiem jaki powód tego jest, bo ani się w nic nie uderzyłam, o upadku też mowy nie ma. Staram się też zbyt długo nie siedzieć przed kompem i przespacerować się od czasu do czasu...Pod palcami też niczego nie wyczuwam, hmmm... No cóż, zobaczymy, co dalej z tym będzie...

Powoli muszę się wziąć za czytanie literatury do specjalizacji i serio...nie chce mi się. Zdecydowanie bardziej wolę czytać (na obecną chwilę) coś z zakresu literatury...młodzieżowej. Dobrze, że urlop się zbliża...może w końcu się zmobilizuję.

Jak do tej pory plan ćwiczeniowy realizuję w 100 proc. (na upartego nawet w 200 proc. ;)). Wróciłam już praktycznie do poziomu aktywności sprzed odejścia z klubu, czyli jakieś 20 godzin tygodniowo ostatnio wychodzi ;)

Dzisiaj trening brzucha wykonałam między innymi przy pomocy piłki, która odciąża kręgosłup, więc zważywszy na to co napisałam na początku to był najlepszy wybór na dziś.


Moje ulubione to: odwrotne brzuszki z piłką oraz brzuszki na piłce z obciążeniem. Odwrotne wykonuje się leżąc na plecach na podłodze (lub macie), ręce ułożone wzdłuż ciała. Nogami lekko trzymamy piłkę i unosimy biodra. Dzięki temu ćwiczeniu pracuje mięsień prosty brzucha, zwłaszcza jego dolna część. Drugie z wymienionych ćwiczeń, czyli brzuszki na piłce z obciążeniem wymagają położenia się na plecach na piłce, wzięcia w dłonie hantelki (w moim przypadku 1 kg) i wyciągnięcie ramion w tył. Kiedy unosimy tułów do góry robimy wydech, opadając - wdech. Proste, prawda? :)


Z piłką lubię też wykonywać przysiady przy ścianie. 


Ogólnie piłka fajna jest :) Chociaż czasem, nie powiem, irytuje mnie.

Dzisiejsza aktywność fizyczna:
- 5 minutowa rozgrzewka z MelB,
- 20 minutowy trening całego ciała MelB,
- 10 minutowy trening ramion MelB,
- 10 minutowy trening klatki piersiowej i pleców MelB,
- 10 minutowy trening brzucha MelB,
- 8 minut ABS level 3 x 2,
- 10 minutowy trening nóg MelB,
- 10 minutowy trening pośladków MelB,
- 15 minutowy trening cardio MelB,
- 5 minutowe ćwiczenia rozluźniające MelB,
- 60 minut poświęconych mm. brzucha (tu wspomniana piłka miała spory udział),
- 66 minutowy trening Vitalii (FatFree), w tym 45 minut cardio.

Kolejność nie jest przypadkowa. Ostatnio jakoś tak wychodzi, że MelB wykonuję co drugi dzień. Nie było to zamierzone, słowo :)




22 sierpnia 2012 , Komentarze (1)
Wstałam o szóstej, zjadłam śniadanie i zaczęłam maraton z MelB. 

Od rozgrzewki, przez ćwiczenia na różne partie ciała, skończywszy na cardio i ćwiczeniach rozluźniających. Pot spływał ze mnie ciurkiem...aż miło.

(to ćwiczenie obudziło uśpione wspomnienia...garda, prosty, unik :) I like it...albo nie... napiszę, po polsku: "LUBIĘ TO" :))

Na brzuch wykonałam też nieśmiertelny ABS (bo jakże by mogło być inaczej), a sesje ćwiczeniową zakończyłam ponad godzinnym treningiem Vitalii (dzisiaj głównie cardio). 

W planach miałam jeszcze godzinkę ćwiczeń, ale szczerze mówiąc po dzisiejszej przebieżce przez Wrocław jakoś mi się...nie chciało. Tak, tak dobrze usłyszeliście. Tfu, przeczytaliście. Nawet takim oszołomom jak ja, to się zdarza ;) 

Teraz marzę już tylko o udaniu się do krainy, w której niepodzielnym władcą jest Morfeusz, a jutro...też jest dzień i będzie okazja dać upust memu szaleństwu :)

18 sierpnia 2012 , Komentarze (4)
Zanim przejdę do tytułowego tematu to napiszę o czymś co odkrywcze nie jest, ale coraz wyraźniej dostrzegam w swoim życiu. Otóż, zmniejszenie się apetytu pod wpływem wykonywanych ćwiczeń fizycznych, czyli niezły sposób na regulację masy ciała mam swoich dłoniach / mięśniach (?) ;). 

Cztery lata temu na powyższy fakt zwrócili uwagę brytyjscy naukowcy. Przeprowadzili oni badania porównawcze polegające na tym, że podzielono osoby badane na dwie grupy. Pierwsza grupa przez godzinę biegała na bieżni, natomiast druga,przez taki sam czas, wykonywała ćwiczenia modelująco-siłowe. 

Badacze skupili szczególnie swoją uwagę na poziomie wydzielania dwóch hormonów odpowiedzialnych za regulacje naszego apetytu. Są nimi grelina wydzielana przez komórki żołądka, pobudzająca apetyt oraz tak zwany peptyd YY mający działanie przeciwstawne do swej poprzedniczki. Jego produkcja zachodzi w jelitach.

Nie będę tutaj całych tych badań opisywać, ale konkluzja ich była taka, iż każda forma ruchu jest skuteczna na hamowanie naszego apetytu. Jednakże ćwiczenia aerobowe czynią to skuteczniej - obniżając poziom greliny, równocześnie podwyższając poziom peptydu YY. W przypadku ćwiczeń modelująco-siłowych także poziom greliny spada, ale poziom peptydu YY nie ulega jakimś specjalnym zmianom. 


Obniżenie apetyty nie trwa jakoś wybitnie długo, ale te dwie godziny dodatkowo bez uczucia głodu to i tak wystarczający plus ;)

A wracając do poprzedniego wpisu napiszę jeszcze tylko to, że oglądanie programów takich jak "Pogromcy nadwagi" to mój sposób autostymulacji. Dzięki temu, że mam okazje oglądać osoby po których trudno byłoby się spodziewać, że są w stanie do tak ciężkiego wysiłku fizycznego moja wiara w możliwość przezwyciężania swoich ograniczeń wzrasta. To tyle gwoli tłumaczenia ;)

No dobra, czas wrócić do tematu wpisu. Dzisiaj minęły moje dwa miesiące z treningiem Vitalii (FatFree). Był to owocny czas, dla ścisłości ;) Waga spadła o prawie 5 kilo (dokładnie 4,9 kg). Łączny spadek centymetrowy wyniósł 30,5 zliczając ubytki odnoszące się do talii (-7cm), pasa (-11cm), bioder (-8cm) i ud (-4,5cm). Nie mam prawa narzekać...dobrą robotę odwaliłam ;)

Dzisiejsza aktywność (pomijając sprzątanie ;)):
- 15 minutowy trening Cardio MelB,
- 10 minutowy trening ramion MelB,
- 10 minutowy trening ud MelB,
- 8 minut ABS level 3,
- 10 minutowy trening brzucha MelB,
- 10 minutowy trening Cardio Workout dla początkujących Jillian,
- 99 minutowy trening FatFree - Vitalii,
- 60 minut ćwiczeń nakierowanych na mm. brzucha, nóg i ramion + rozciąganie.

Ćwiczenia były wykonane dokładnie w takiej kolejności. 

I jeszcze coś co ostatnimi czasy zwróciło moją uwagę.  Chodzi mi o ilość osób otyłych w strojach typowo sportowych na ulicach mego miasta. Od razu napiszę, że nie chodzi mi o to, że komukolwiek zabraniam chodzić w takowych ubraniach, ale jest to dla mnie jakiś paradoks, dosyć zabawny paradoks. Tyle na ten temat.  Jeśli kogoś uraziłam, to z góry przepraszam.

15 sierpnia 2012 , Komentarze (6)
"Ale ty jesteś monotematyczna" - rzekła ma siostra spojrzawszy na to co akurat oglądałam. A był to program "Schudnij z Jillian", wcześniej "10 kilo do zrzucenia", wczoraj natomiast maraton z "Pogromcami nadwagi" odbyłam. Kurczak no, nic na to nie poradzę, że lubię oglądać programy w, których uczestnicy są "maltretowani" przez trenerów. Nawet polską edycję programu "Cofnij zegar" oglądam li tylko dla Rycaja ;P

Dzisiejszy dzień treningowy wyglądał w moim wydaniu tak:
- 8 minut ABS level 3 (to już 23 dzień na tym poziomie),
- 10 minutowy trening brzucha Mel B,
- trening Vitalii - 104 minuty,
- 90 minut ćwiczeń na mm. brzucha, ramion (obciążenie -tylko-2 kilogramowe), ud i pośladków,
- 40 minut - stepper (wliczając trening cardio wykonywany w ramach FatFree wyszło dzisiaj 80 minut, a pot spływał i spływał ze mnie. Chyba muszę sobie kupić Perspiblock ;P).

W moim planie treningowym jest jedno ćwiczenie, które wywołuje u mnie podniesienie ciśnienia. Mowa tu o przysiadzie z wykrokiem z obciążeniem. Irytuje mnie ono niebywale, a średnio 2-3 razy w tygodniu mam je w swoim planie, uhh...przypominam sobie w takich chwilach "Modlitwę o pogodę ducha" i cóż..nie pomaga ona ani trochę ;)


11 sierpnia 2012 , Skomentuj
Po (prawie) czterogodzinnym maratonie ćwiczeniowym nadal mam chęć do dalszego ruchu. Nawet odkurzenie mej małej chatki nie pomogło. 

Czuję się tak fajnie pobudzona...endorfinki działają :)

Zobaczymy może jeszcze coś porobię. Tymczasem siadam do projektowania książki, fotoksiążki dla ścisłości. Czeka mnie więc, przeglądnięcia kilkuset zdjęć i wybrania tych, które mają się w niej znaleźć. Choler.ie nużące zajęcie. Już wolę wyjść na rolki, ale cóż nie ma tak dobrze.

4 sierpnia 2012 , Komentarze (8)
Coś dziwnego dzieje się ostatnio z czasem. W piątek okazało się, że jest czwartek a w czwartek, iż piątek i bądź tu mądry. Dobrze, że chociaż sobota okazała się sobotą. 

Z powyższego powodu pomiary piątkowe zrobiłam dzisiaj...zanotowałam kolejne spadki, huuuuura! ;) I tak:
- waga spadek o 0,8 kg (przy dobrych wiatrach, albo nie. Nie będę zapeszać.),
- w talii 1 centymetr mniej,
- w pasie półtora centymetra ubyło (już w środę okazało się (przy okazji mierzenia się do sierpniowej "brzuszkomanii"), że trzycyfrową do tej pory liczbę zastąpiła dwucyfrowa, hehe.),
-biodra - 1 centymetr mniej
i na koniec uda, gdzie spadło najmniej, czyli li tylko 0,5 centymetra.

Dzisiaj przepisowy dzień odpoczynku, ale i tak pewnikiem kupę kalorii spaliłam maszerując dzielnie po Wrocławiu. Intensywnie rozmyślam o treningu personalnym na siłce od września. Potrzebuję kogoś kto będzie korygował na bieżąco me błędy i w dupę kopał za odpuszczanie sobie i marudzenie całkiem niepotrzebne. Zapewne umówię się na konsultacje i po niej podejmę ostateczną decyzje. Być czy nie być "siłownikiem" ;P


Zrobiłam porządki w szafie i wyrzuciłam ciuszki, których od ponad roku na d.. znaczy się pupę nie założyłam. Wyszły tego dwa wielgachne wory i jeden mały z CCC. Za jakiś czas pewnie kolejny wyląduje na śmieciach lub w instytucji charytatywnej. Czasami zastanawiam się po co ja tyle ciuchów kupuję skoro potem tylko kurz zbierają na półkach mej szafy, a jak już jesteśmy przy zakupach to kupiłam sobie butki na siłownie. Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia ;)

29 lipca 2012 , Komentarze (3)
Od dłuższego czasu przymierzam się do zrezygnowania z katorżniczego maltretowania mojego "brzucholka" i dzisiaj (tutaj zabrzmiały fanfary) mi się to udało :)

Zachowałam (prawie) idealną równowagę wykonując po: cztery ćwiczenia po 20 powtórzeń w 3 seriach na uda, ramiona i klatkę piersiową oraz sześć ćwiczeń po 40 powtórzeń w 3 seriach na brzuch. Na mm. brzucha również wykonałam 8 minut ABS level 3 oraz 200 pełnych brzuszków prostych. Jak na osobę skupiającą uwagę głównie na brzuchu to na prawdę sukces pełną gębą ;)

W treningu cardio, w roli głównej wystąpił stepper i moje nogi. Zliczając czas owego treningu wykonanego z FatFree oraz we własnym zakresie to maszerowała żwawym krokiem 75 minut (z lekkim hakiem), a pot spływał ze mnie ciurkiem. Ehhh, te upały ;)

Ćwiczenia na ramiona, klatkę piersiową i mm. skośne brzucha zostały wykonane z obciążeniem 4 kilogramów. Jak na razie taki ciężar sztangielek jest dla mnie optymalny.