Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Odchudzam się bo chce wyglądać ok - dla siebie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11257
Komentarzy: 66
Założony: 20 lutego 2011
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Wendy1983

kobieta, 41 lat,

167 cm, 61.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 lutego 2013 , Komentarze (5)

No i od poczatku :/ Dzisiaj waga pokazala 64.3. Mega duzo. No ale coz. Postanowienei jest, ze do pt ma byc 62.2. Co jest realne, bo wydaje mi sie ze mam po prostu mam zapchane jelita i to dlatego. Teraz znowu bede jadla dobrze i wszystko wroci do normy i w pt bede miala te 62.2. Bo na tym przede wszystkim mi zalezy.

Dzisiaj do pracy przyjechalam samochodem, bo spadl snieg, ale widze ze juz topnieje i nie ma wiatru, wiec po pracy wybieram sie zrobic 13 km. No chociaz tyle zeby poprawic sobie samopoczucie. I potem lekki obiadek i tyle. Ogolnie musze sie troche przyglodzic. Bo inaczej to tylko dupa rosnie i rosnie. Jutro rano chce zeby na wadzie bylo 63.7. I bedzie. A jak wroce z roweru nie bedzie sprzyjajaco - czyli wlasnie tyle to pojde jeszcze raz na ten rower - az bedzie!!!

Wiem, wiem, troche to glupie, ale ja sie inaczej nie potrafie zmobilizowac.

24 lutego 2013 , Skomentuj

Poleglam na calej linii:/ Jedno dobre zrobilam na rowerze 30km, a warunki byly serio ciezkie. Padal snieg i wial straszny wiatr, ale nie skrocilam trasy.
Ale jadlam duzo i pilam duzo alko. Na dodatek rozladowala mi sie bateria w wadze i dwa dni nie sprawdzalam ile waze. Dzisiaj kupilam baterie i efekt jest taki, ze wlasnie w tej chwili waze 64,9 !!! Nie wpisuje tego nawet do pamietnika, bo zakladam ze to po prostu pelne jelita i ze jutro juz bedzie o duzo mniej. 
No i w zwiazku z tym, musze zmienic moje postanowienie. No to cel na najblizeszy pt to dojsc do 62,2. Mysle ze to jest realne. Bo obzarstwo bylo tylko jednodniowe, a alko tez tylko w jeden dzien. Ale w masakrycznych niestety ilosciach. W sensie - wypilam butelke Sheridan'a sama. A to ma 1300kcal. A potem sie doprawilam mega slodkim winem. Nawet nie chce wiedziec ile to moze miec kalorii.
No a wczorajsze jedzenie w sumie nie bylo jakies masakryczne - bo zjadlam w sumie 2300kcal. Ale bylam na rowerze i spalilam 750. Czyli ogolnie nie powinno byc zle. Po prostu, musze to wszystko strawic i jedziemy dalej :)
Ale jak nadejdzie tak weekend kiedy nie zawale dietowania to chyba obwieszcze to calemu swiatu.

22 lutego 2013 , Komentarze (1)

No jednak nie poszlo tak dobrze, ale i tak jest ok - bo idzie w dol. Najtrudniejsze teraz przede mna - weekend!!! Prawie nigdy mi nie wychodzi :/ 
Wczoraj dzwonila mama i odradzila mi te 100km na rowerze. I chyba jej poslucham. Pogoda jest troche nieciekawa, bo ma byc tylko max +2. No i wybralam sobie trase 89km gdzie nie moge zawrocic. Tzn zrobienie 20 czy 30 km zeby potem wrocic w razie czego jest bez sensu. A jak juz zrobie 40 to nie ma znaczenia czy zawroce czy pojade dalej. Na trasie nie ma nigdzie stacji kolejowej, wiec nie moge jej skrocic :/ Dlatego na sobote planuje 40-45km petle w okolicy domu. Tez bedzie dobrze :) I przynajmniej na bank mi sie tel nie rozladuje :) W endomondowej klasyfikacji nie zeszlam jeszcze ponizej 3000, ale mysle ze dzisiaj, jezeli nie bedzie padac to to ogarne. W planie standardowe ok 20 km.
Wczorajszy obiad byl olbrzymi - i potem jeszcze skusilam sie na koktajl kiwiowy - no i od razu widac to na wadze. Ale oki - nic sie nie stalo :)
Dzisiaj zapowiada sie b. niestandardowe jedzienie
8:00 - kubek koktajlu kiwiowego - (75kcal)
10:30 - jeden krakers - (50kcal)
12:00 - ciasto - kolega ma urodziny - (200kcal)
15:00 - dietetyczny goracy kubek - (20kcal)
17:00 - spaghetti z sosem meksykanskim (450kcal)
Byloby super gdybym sie nie skusila na nic wiecej. O 20:30 pojde na 20 minutowy spacer. A tak kolo 18:30 chce na rower - z 45 min wystarczy.

Podoba mi sie moj plan :)


21 lutego 2013 , Komentarze (4)

:) No to idzie zgodnie z planem. Jest 62.8. Zrobilam tez prawie 20 km na rowerze, wiec tak jak planowalam. Przesunelam sie troche w klasyfikacji endomondowej. Ale nadal mi b. duzo brakuje. Ale jezeli bede dalej tak dawala rade to to ogarne. Jezeli sobie nie podaruje, to moze nawet w ten weekend. A bardzo bym chciala, bo chcialabym miec 61.7 w pon rano. Wiem ze to duzo, bo to kg od dzisiaj ale wtedy wrocilabym do mojego pierwotnego planu.

Jedzenie planowane na dzisiaj:

8:00 - kromka z pasta tunczykowa (150kcal)

10:30 - chrupki dietetyczne (100kcal)

12:30 - goracy kubek (100kcal)

15:30 - krakersy (100kcal)

18:00 - obiadek - paluszki rybne x2, ryz, surowki (450kcal)

Chyba nie bede pisac o jedzeniu wiecej, bo u mnie to kazdego dnia wyglada dosc podobnie. Bede pisac jak beda jakies odchylenia.

Ogolnie jestem zadowolona, bo jeszcze 35 dni, a ja mam tylko 2.8kg do ogarniecia. Da sie zrobic :) I moze jak juz to osiagne to kupie sobie bikini i potem pomysle o tatuazu. Bo taki mialam b. dawno temu plan:)

20 lutego 2013 , Komentarze (2)

No juz idzie troche lepiej. Najblizszy weekend nie jest ani troche imprezowy. I mam zamiar zrobic dobra setke na rowerze wiec jak dla mnie wyczyn nieziemski i mam nadzieje ze przyniesie jakis konkrety rezultat. Mysle ze dzieki temu nadgonie troche poprzedni weekend, bo byl kiepski.

Dzisiaj waga pokazala 63.2 - nie jest zle. Mysle, ze do pt uda mi sie zejsc do 62.4. A potem weekend bedzie porzadny i poniedzialek zaczne z waga 61.7. Do zrobienia - udowodnie Mojemu Najwsapnialszemu Czlowiekowi, ze sie da :)

Dzisiaj planuje zrobic 18km na rowerze, bo tyle musze minimalnie robic, zeby do 7 marca byc w Top2000 w moim Endomondowym Wyzwaniu.

A jak chodzi o dzisiejsze jedzenie zapowiada sie tak:

8:00 - kromka z pasta tunczykowa (150kcal)

10:30 - dwa krakersy (100kcal)

12:30 - goracy kubek (100kcal)

15:30 - kiwi (100kcal)

18:00 - obiadek - dzisiaj raviolli z sosem dyniowym i parmezanem (bo jeszcze zostal jakis ser w lodowce) - 600kcal.

No to tyle - po weekendzie skonfrontuje to co tu napisalam z rzeczywistoscia. Ale pisac bede oczywiscie codziennie. Jeszcze tylko 36 dni a ja mam 3,2 kg za duzo. Trzeba sie starac!!!

19 lutego 2013 , Skomentuj

Kurcze, kurcze. Jakos nie spodziewalam sie, ze bedzie az tak duzo :/ Tzn przytylo tylko troche jak na taki dosc intensywny weekend, ale juz jest wtorek rano, a ja marzylam, zeby do pt rano bylo 62. No i dupa. Pocieszam sie jedynie tym, ze teraz jestem przed @ a tak bywa, ze sie woda zatrzymuje w organizmie i stad u mnie taka waga. Tak czy siak, postanowilam, ze nie bede sie poddawac (jak zazwyczaj) i nadal bede pisac i moze to mnie zmobilizuje. Dzisiaj znowu wsiadam na rower, wiec moze jakos to bedzie i bardzo sie pilnuje z jedzeniem. W sumie nadal jest szansa na jakies 62,3 - a to przeciez blisko. Tym bardziej, ze nastepny weekend jest totalnie bezimprezowy, czyli moze cos z tego bedzie :) Dobra - cel bardzo wielki - jak najmniej do Pt.
A co dzisiaj bedzie jedzone? Oto plan:
8:00 - kanapka z pasztetem sojowym
10:30 - kiwi
12:30 - goracy kubek, grzanka
15:30 - kiwi
18:00 - tortilla domowa (sprobuje zjesc pol, ale nie wiem jak bede glodna)

Rowerem bedzie 10km tylko. Ale to nic :) Do boju!!!

18 lutego 2013 , Komentarze (1)

:) niestety, nie wiem ile ważę, bo dalej jestem we Wro:) jutro już podam aktualna wagę. Ogólnie weekend nie był dietkowy, ale też nie było jakiegoś skrajnego objadania się. No, zdecydowanie było więcej niż powinno być, ale w granicach rozsądku. Było też sporo ruchu, ale i niestety trochę alko:/ teraz mam trzy dni ( do pt rano) zeby oczyścić organizm i zeby było jak najbliżej 62 kg. No to do boju:)

15 lutego 2013 , Skomentuj

No i jest pt - jestem zadowolona z przebiegu diety. Mam 63 i jest pt. Teraz spylam na weekend do WRO. Bede dopiero w pon spowrotem.

A moje jedzenie na dzis wyglada tak:

7:30 - kanapka z topionym (150kcal)

10:30 - dwa krakersy (100kcal)

12:30 - salatka grecka wlasnej roboty(150kcal)

15:30 - ciasteczko zbozowe (100kcal)

19:00 - jakies jedzenie w knajpie - ale sie postaram zeby to bylo cos odpowiedniego :) (500kcal)

Oki - mam duzo pracy. W pon mam nadzieje ze znajde troche wiecej czasu na pisanie.

14 lutego 2013 , Skomentuj

Ta waga spada jak szalona, troche dziwnie - bo w sumie wczoraj zjadlam serio sporo. Ale to japonskie jedzenie nie jest chyba takie tluste. Zrobilam wczoraj 22,4 km na rowerze. Korzystam z aplikacji na telefon ogarniajacej moje sportowe wyczyni i zapisalam sie na "wyzwanie". Razem z 12 tysiacami innych ludzi rywalizujemy o to, kto przejedzie wiecej marcu i kwietniu - czyli akurat do konca postu :) Oczywiscie nie mam szans byc w top10 - ale moj cel to byc w top2000. Na razie mam mniej wiecej pozycje 2600 - oczywiscie to sie zmienia caly czas. Ale mysle ze w marcu bedzie latwiej. Bedzie fajniejsza pogoda i dluzszy dzien:)

Mialam napisac o weekendzie - no to wybieramy sie troche do Gliwic troche do Wrocka i z tego powodu: po pierwsze, weekend nie bedzie rowerowy; po drugie, jedzenie moze byc troche na opak - ale postaram sie wszystko zapamietac/zapisac i zdac relacje po przyjezdzie. Moj Najwspanialszy Czlowiek na Swiecie bedzie wspieral - bo on tak ma (na szczescie :)), wiec nie bedzie tak strasznie ciezko.

A teraz jezeli chodzi o dzisiejsze jedzenie - jest tak:

8:00 - kanapka z serem (tym razem topionym - ale zapasy juz sie koncza; mysle ze do srody przyszlego tyg bedzie juz bezserowo) - 150kcal

10:30 - mandarynka i czipsy z marcheki - 120kcal

12:30 - goracy kubek i pare grzanek - 100kcal

15:30 - mandarynka - 100kcal

19:00 - obiadek (selerowe kotlety i puree ze szczypiorkiem, do tego fasolka szparagowa) - 500kcal

Obiad jest tak pozno bo Moj Czlowiek musi zostac w pracy do okolo 19. Ale dzieki temu bede miala czas sie wyzyc troche rowerowo - o ile nie spadnie snieg.

13 lutego 2013 , Komentarze (1)

Policzylam i mam 43 dni. Wczoraj sie pilnowalam z jedzeniem - serio - nie bylo nic wiecej niz to co napisalam. A obiad byl duzy i mial z 450-500 kcal. Niestety nie bylo zadnego rowera ani nic - ale to dlatego, ze przedwczoraj przebilam opone i dopiero wczoraj ogarnelismy mojego czerwonego demona :)

Dzisiaj bedzie troche inaczej. Bo jest pierwsze planowane odstepstwo od diety. Ide do fajnej japonskiej knajpeczki na "jesz ile chcesz". Ale nie bede jadla obiadu o 18. Wiec jedzenie bedzie wygladalo tak:

7:30 - kromka (bez masla) z serem - jeszcze wyjadamy sery z lodowki, ale juz nie bedziemy kupowac (150kcal)

10:30 - mandarynka (100kcal)

13:00 - resturacjowe jedzenie (800kcal)

18:00 - mandarynka (100kcal).

No to troche przekrocze norme - ale bez tragedii. Na dodatek przyjechalam do pracy rowerem wiec bedzie 9,5km a to tez okolo 250kcal spalone. No i jezeli pogoda dalej bedzie przyzwoita postaram sie jeszcze zrobic 13km - to razem bedzie z 600kcal - czyli powiedzmy ze ogarne to niestandardowe jedzenie w ten sposob.

Dzisiaj rano waga pokazala 63.4kg, jest dobrze. Fajnie by bylo, gdybym jutro rano miala tyle samo albo troche mniej. Bo gdybym w pt miala 63.0 to oznaczaloby ze pierwszy kg zszedl. I jest szansa ze za 3 tyg bedzie ponizej 60, bo to byloby moje najwieksze szczescie. Ale zobaczymy. Bo ten weekend mam wyjazdowy - ale o tym moze jutro a moze pozniej :)