Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W związku małżeńskim od 4 lat. Z kilogramami walczę od dłuższego czasu. 23.10.2013 urodził się mój synek Filip, który będzie moją największą motywacją w dążeniu do wyznaczonego celu. Przecież musi mieć super, fit mamusię :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 107226
Komentarzy: 1575
Założony: 3 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kikizafryki

kobieta, 38 lat, Poznań

165 cm, 85.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 kwietnia 2013 , Komentarze (7)

Wczoraj byłam u lekarza. Widziałam mojego Bąbla - ma już wykształcony schemat ciała - główkę, rączki i nóżki. Już się nie mogę doczekać kiedy w końcu się urodzi i będę mogła tego Bąbelka przytulić do siebie.

Niestety dostałam też polecenie od Pani doktor: leżeć. Z dzieckiem na szczęście jest wszystko  ok, gorzej ze mną. Mam bardzo niskie ciśnienie i silne zawroty głowy, więc dla mnie i dla dziecka będzie najlepiej w pozycji leżącej. Pod żadnym pozorem nie wolno mi samej wychodzić z domu (ostatnio zasłabłam w bibliotece). Ryczeć mi się chce, bo do niczego się nie nadaję. Cały czas leżę i śpię. Dosłownie. Nic nie robię, nie sprzątam, bo nie mam siły, nie gotuje, bo też nie mam siły, nie czytam książek, bo mnie męczą po 5 kartkach, nie oglądam telewizji, bo mnie irytuje. Powinnam się uczyć do egzaminu licencjackiego ale też nie mam siły. Dzisiaj pojechałam do szkoły i wytrzymałam tylko na jednym wykładzie, który i tak przespałam. Na ćwiczenia nie poszłam, bo nie kontaktowałam, nic do mnie nie docierało. Wróciłam do domu i poszłam spać. Już mam dość, a to dopiero początek. Jak mi się ciśnienie nie podniesie do 14 tygodnia będę musiała iść do szpitala.

Z jedzenia do mojego ubogiego meni włączyłam sałatę lodową z jogurtem. Często mam na nią ochotę, pomimo, że później mi niedobrze. Poza tym standard: chleb, dżem, serek topiony, pomidor i rosół. Bardzo ekonomicznie. Schudłam 3 kilo, ale tylko na wadze, bo brzuch jakby taki bardziej wypukły.

Teraz idę zobaczyć do u Was zanim znowu zasnę.

2 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

Cześć Wam
Jak minęły Wam święta?  U mnie bardzo sennie niestety. Mam problemy z ciśnieniem, jest trochę za niskie, co wiąże się z zawrotami głowy i permanentnym snem. Nawet w niedziele podczas wizyty u teściów musiałam uciąć sobie godzinną drzemkę, bo bym nie wyrobiła. Na szczęście Halina jest dla mnie teraz bardzo miła i wyrozumiała (w końcu urodzę dziecko jej syna) więc nawet mnie kocykiem przykryła.
Poza tym, że spałam w święta to jeszcze się wkurzałam.

W piątek spotkaliśmy się z moimi przyjaciółmi i myślałam, że wyjdę z siebie. Moja najlepsza przyjaciółka M, z którą znam się przeszło 20 lat zachowywała się jak skończona idiotka. Oczywiście jak powiedzieliśmy, że będziemy mieli dzieciaczka wszyscy się cieszyli i gratulowali. Ale ona nagle zaczęła wszystko krytykować. Zaczęło się od tego, że pomimo, że nigdy nie rodziła namawia mnie na cesarskie cięcie, bo poród naturalny jej zdaniem jest beznadziejny. Szczerze to ja jeszcze o tym nie myślałam. Później stwierdziła, że w żadnym wypadku Pią nie ma być przy mnie przy porodzie, bo skończy się nasze życie seksualne i on będzie się  mną brzydził. Jak spytałam skąd ma takie głupie informacje, powiedziała, że od znajomych. Ja znam mnóstwo par które rodziły razem i jakoś żyją i rozmnażają się dalej więc, chyba jakieś życie seksualne mają. Poza tym decyzję tą zostawiam mojemu mężowi, jeśli będzie chciał być wtedy przy mnie nie będę miała nic przeciwko, jeśli natomiast stwierdzi, że woli czekać na korytarzu zrozumiem to. Ale to oczywiście nie wszystko. Zaczęli wymyślać imiona! Stwierdziłam, że mają się nie wysilać bo jakieś typy mamy i umówiliśmy się, że ja wybieram imię dla dziewczynki, a Pią dla chłopca. Po namowach zdradziłam im, że zastanawiam się nad Polą albo Mają i usłyszałam same słowa krytyki. Pola to beznadziejne imię, dziecko będzie skrzywdzone, skąd je w ogóle wzięłam, a Maja to znowu zbyt popularne. Przecież do jasnej choinki to nie jej sprawa. Jak będziemy mieć ochotę to nazwiemy dziecko Abelard albo Heloiza i nic im do tego. . Pierwszy raz w życiu cieszyłam się jak sobie poszli do domu.
Ostatnio, kto się dowiaduje, że jestem w ciąży ma dla mnie jakieś cenne rady, które szczerze mówiąc mało mnie obchodzą. To ja z Pią będziemy wychowywali nasze dziecko, a nie inni, a Ci już mi się wtrącają. Dobrze, że na co dzień siedzę w tym zapyziałym Poznaniu i nie muszę tego wysłuchiwać, bo chyba być oszalała.

Wiem, wiem trochę się rozpisałam, ale musiałam się wygadać.

Buziaki i dziękuję, że jesteście.

29 marca 2013 , Komentarze (10)

Nie wytrzymam, muszę to napisać. Czytając niektóre pamiętniki i niektóre wpisy na forum krew mnie zalewa.
Pomijam już futurystyczne wpisy typu: MaM 15 LaT, WaŻę 40 Kg i JeStEm GruBa.

Wszyscy na tym portalu piszą w języku polskim, dlaczego zatem nie przestrzegają jego zasad? Ja rozumiem, że dysleksja, dysgrafia i inne takie to w dzisiejszych czasach chleb powszedni, ale u 80 % piszących? Nie wierzę.
Tak trudno zapamiętać pisownię wyrazów: już (nie jusz), który (ktury), ważyć (nie warzyć - no chyba, że piwo, to przez rz ).
Pisze się na pewno, na co dzień, z powrotem, po prostu itd.


Mam wrażenie, że niektórzy na tym portalu w ogóle nie uczęszczali na lekcje języka polskiego. Nie wiem jak wam, ale mi się bardzo źle czyta wpisy, w których pełno jest błędów ortograficznych, literówek, brakuje znaków interpunkcyjnych albo wyrazy są zmiękczane w sposób nienaturalny jak np. cio, nio, dobzie .

Wiem, że pewnie nikogo nie obchodzi to, co napisałam, ale jakoś mi się lżej zrobiło.

A teraz z innej beczki. Od wczoraj czuję się znowu fatalnie. Oprócz nudności zaczęły mnie boleć plecy i chyba pomyślę o odstawieniu szpilek na czas ciąży. Długie siedzenie przed komputerem też mi nie służy, a niestety muszę pracować. Pomimo, że szef mój (kanalia jedna) zgodził się abym pracowała w domu, to i tak jest to dla mnie uciążliwe.

Teraz idę się położyć, a Wam życzę Zdrowych i rodzinnych świąt!



27 marca 2013 , Komentarze (11)

Dosłownie jak w tytule. Nigdy nie miałam pryszczy, nawet w tym cholernym wieku dojrzewania, a teraz moja twarz pokryta jest krostkami. Moje włosy to jakaś totalna paranoja. Ułożyć się ich nie da, każdy w inną stronę, jedna połowa się kręci, druga wręcz przeciwnie. Ja je czeszę, szczotkuję, a one i tak swoje. Wpadłam na pomysł potraktowania ich prostownicą i co?  proste były przez jakieś 30 min i się rozczochrały. Moje piękne długie paznokcie zaczęły się rozdwajać. Nie mogę ich pomalować, bo zapach lakieru przyprawia mnie o mdłości. Przestałam nawet się malować na co dzień, bo kosmetyki śmierdzą. Wyobraźcie sobie, że mój ulubiony perfum też zaczął mi śmierdzieć!! Jeszcze trochę a będę wyglądała jak księżniczka Fiona, bo od nieużywania kosmetyków zzielenieje. Muszę umówić się do kosmetyczki na jakieś oczyszczanie twarzy, hennę i inne takie, żeby jakoś wyglądać. Nie mogę na siebie patrzeć.

Co do mojego jedzenia. W życiu nie jadłam tyle słodkiego co teraz. Codziennie coś. A to batonik, a to ciasteczko, drożdzóweczka, a waga ani w te ani wewte. Stoi w miejscu.
Mięsa nie toleruję w ogóle. Sam zapach sprawia, że mi niedobrze. Na szczęście już nie wymiotuję. Tylko mnie permanentnie mdli.

Za tydzień idę do lekarza na badania kontrolne. Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę znowu mojego Bąbelka. Coś mi się wydaję, że to będzie dziewczynka. Wszystko na to wskazuje. Pią natomiast twierdzi, że to będzie chłopak. Nawet piłkę już kupił, bo stwierdził, że ktoś musi w przyszłości zastąpić tych pateraków z reprezentacji Polski.

Kto, będzie, to będzie. Ważne żeby Bąbelek się zdrowo rozwijał.



22 marca 2013 , Komentarze (7)

Zapadłam  w sen zimowy (w końcu za oknem zima, pomimo, że w kalendarzu wiosna, a w sercu lato). Śpię ok 15 godzin na dobę i to nie żart. Z pracy wracam ok. 11.00, bo więcej nie daję rady wysiedzieć, przychodzę do domu jem 2 śniadanie i idę w kimę na godzinkę, czasem dwie. Po przebudzeniu robię obiadek, oglądam tv, czasem zrobię coś kreatywnego jak np. czytanie książki lub zrobienie pisanek i ok 18.00 - 19.00 idę spać. I tak w kółko.

Bąbel trochę odpuścił i nie zmusza mnie już do wymiotów, chociaż niedobrze mi jest przez cały czas. Nie jest to fajne uczucie, ale przecierpieć trzeba. Jem mało, ale za to codziennie czekoladę. Po niej jest mi dobrze i czuję się fantastycznie. A waga bez zmian, a nawet ciut mniejsza. Czytałam, że to normalne w pierwszych tygodniach ciąży, więc się nie denerwuje. Mam tylko nadzieję, że z Bąblem wszystko dobrze i rozwija się zdrowo i prawidłowo. Tak bardzo się boję, że mogłoby być coś nie tak. Wiem, że nie powinnam tak myśleć, ale to przychodzi samo z siebie.

Buziaczki i trzymajcie się w ciepełku.

17 marca 2013 , Komentarze (6)

O tym, że czuję się beznadziejnie już wiecie. Mój organizm odrzucił wszystkie pokarmy, które lubiłam. Wczoraj Pią zrobił mi moje ulubione chilli con carne i po jednym kęsie musiał mi to sprzątnąć z przed nosa inaczej bym zwymiotowała. Zapach kawy wywołuje u mnie mdłości, a wszelakie mięsa, surówki, szynki, sery mi śmierdzą.

Moje meni przez ostatni tydzień wygląda następująco:

- bułki (białe, bo od ciemnych mi niedobrze) z serkiem topionym śmietankowym, do tego parówki cielęce
- rosołek warzywny bez makaronu
- czekolada tylko mleczna
- sok pomarańczowy (taki wyciskany z pomarańczy)


To wszystko, nic innego nie mogę, bo mi się cofa. Moje dzieciate koleżanki mnie pocieszają, że pierwsze trzy miesiące są najgorsze, później wszystko wraca do normy. Oby inaczej zwariuję.

Jestem też do tyłu z moimi serialami i programami w tv, bo spać chodzę o 19. W ogóle każdą wolną chwilę poświęcam na drzemkę. Śpię przez większość doby, a wcale nie czuję się wypoczęta.

Poza tym to jestem szczęśliwa i powoli oswajam się z myślą, że rośnie we mnie mały Bąbel, który w listopadzie wywróci nasze życie do góry nogami.

Wasza KzA

12 marca 2013 , Komentarze (7)

Kiedyś obiecałam sobie, że jak będę w ciąży to będę dbała o siebie i za żadne skarby nie będę wyglądała jak te niektóre przyszłe mamuśki z tłustymi włosami, w porozciąganych starych swetrach, bez makijażu.

Dzisiaj tak właśnie wyglądam tylko tłustych włosów nie mam.

Czuję się okropnie.
Rano wybrałam się do pracy, ale po godzinie mnie z niej przywieźli. Reaguje bardzo źle na wszelakie zapachy. Rano nawet swoimi ulubionymi perfumami nie mogłam się spryskać Mydło mi śmierdzi, mój ulubiony żel pod prysznic powoduje u mnie odruch wymiotny, truskawkowy balsam do ciała cały czas na sobie czuję i mnie mdli od niego. Paranoja.

Jedzenie mi śmierdzi. Zupa pomidorowa jedynie jest ok i suche bułki, reszty nie daję rady wziąć do ręki, a co dopiero do ust. Poza tym nigdy bym nie pomyślała, że ja kawoholiczka kiedykolwiek zwymiotuję od zapachu kawy.

Jeszcze te wahania nastrojów, w ciągu dzisiejszego dnia płakałam z 10 razy i sama nie wiedziałam czemu

I te wszystkie rady, tych co już mają dzieci. Ja wiem, że oni to dla mojego dobra, ale to takie irytujące. Przecież ja wiem, że muszę dbać o siebie, że muszę jeść owoce i warzywa, że nie wolno mi się przemęczać, ale do cholery jak mam jeść skoro mi śmierdzi i rzygam ?!  Jak słyszę, że mam się zmuszać to mam ochotę dać tej osobie w twarz.

Moja kochana Fasolka już teraz daje mi popalić, ciekawe co będzie później.



10 marca 2013 , Komentarze (9)

Cześć moje kochane Vitalijki

Przepraszam za mój ostatni enigmatyczny wpis i za to, że się nie odzywałam. Wiem, że się martwiłyście - dziękuję za każdą wiadomość pełną życzliwości, pomimo, że nie było wiadomo o co chodzi.


JESTEM W CIĄŻY.

Niby chcieliśmy z Pią aby to się stało, ale  w tym momencie jestem totalnie przerażona. Nie wiem czy sobie poradzę, czy podołam nowym obowiązkom. Już nie mówię o tym, że cholernie boję się porodu. No cóż powoli oswajam się z tą myślą, chociaż tak naprawdę ta wiadomość jeszcze do mnie do końca nie dotarła.

To była przyczyna mojego niechudnięcia. Teraz to już tylko będę tyła. Zwłaszcza że mam jakieś dziwne zachcianki jedzeniowe np. chce mi się frytek, Pią robi całe kilo, a ja zjadam 4 sztuki i mam dość. Za to czekolady mogę zjeść pół tabliczki od razu.. Samopoczucie mam kiepskie, boli mnie strasznie brzuch i kręci mi się głowie. Pani doktor moja mówi, że to normalne i że przejdzie. Oby.

Tyle z moich wyjaśnień. Oczywiście nie zamierzam opuszczać Vi, jestem na bieżąco z Waszymi pamiętnikami i każdej kibicuje w walce z kilogramami. 



Buziaki, ściskam Was mocno.
Wasza
KzA

3 marca 2013 , Komentarze (5)

Nie wierzę. To chyba się naprawdę nie dzieje.

1 marca 2013 , Komentarze (7)

Okresu jak nie było tak nie ma. Czuję się za to fatalnie. Budzę się w nocy z silnym bólem brzucha i nic nie pomaga. Pią masuje mi brzuszek, przykłada termofor, ale nic. Na dodatek czuję się spuchnięta. Twarz, stopy, palce - nawet pierścionki wydają mi się za ciasne. Rano weszłam na wagę - całe kilo więcej. Czy to woda? Czy to możliwe, że aż tyle? Dietę trzymam i wg założeń powinnam chudnąć ok 1 kg na tydzień, a nie tyć. Sama nie wiem co o tym myśleć.

Dzisiejsze meni:

7.00 pół kostki sera twarogowego chudego z kiwi i bananem
11.00 2 kromki chleba orkiszowego z polędwicą miodową
14.00 baton Nestle Fitness
16.00 Ultradietetyczne naleśniki (przepis gdzieś wstecz), 2 plastry żółtego sera.

Wg ileważy.pl to ok. 1200 kalorii. I więcej nie będzie, bo jadę za chwilę do dentysty, a później jeść już nie będę.


Dzisiaj krótko.

Wasza KzA