Krzysiek ma urlop to siedzi dziś w domu. Ja jestem przyzwyczajona, że soboty jest w pracy, że klnie rano, bo pracy dużo. Krzysiek pracuje teraz na 3/4 etatu. Praca bywa ciężka dla niego, bo już jest w tym wieku gdy wydolność spada. Czeka na emeryturę. Ja niby też, ale ja się boję, że z finansami będzie ciężko. On o tym nie myśli.
Kacperek wygląda na oswojonego kota. Już nawet nie zawsze odsuwa się gdy się do niego zbliżam. Potrafi się pięknie wdzięczyć do mnie. Chyba wyrośnie na sporego, misiowatego kocurka. Kontakt z nim to dla mnie duża przyjemność. Dwa pozostałe kocięta nie robią takich postępów. Niby się oswajają, ale nie są tak ufne. Zwłaszcza Misiu. Ten umyka gdy się zbliżam. Byle dalej. On jednak przybył do mnie najpóźniej. Nie wiem czy kociaki oswoją się na tyle, że zmienią się w miziaki. Nie wiem czy będą do mnie przychodzić po pieszczoty czy będą ode mnie potrzebować tylko jedzenia. Ważne, że są bezpieczne, mają pełne miski i śpią w cieple. Oby im dobrze było u mnie.
Dziś chcemy iść do kaplicy. Dawno nie byłam. Krzysiek też. On w soboty pracuje i chodzimy tylko w czasie gdy ma urlop.
Coli 0 już nie mam i mi przykro. Piję mineralną, ale ja lubię Żywiec mocny gaz, a ostatnio takiej nie było i Krzysiek mi kupił średni gaz. To są jakieś popłuczyny. Dwa razy odkręce i gaz ucieka. Wody bez gazu nie cierpię. Okropnie źle się z tym wszystkim czuję. Jestem udręczona. Nie jeść tego co lubię, nie pić. Do czego to jeszcze dojdzie...