Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1488583
Komentarzy: 54545
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 listopada 2024 , Komentarze (8)

Tak mi się fajnie spało. Myślałam, że jestem w niebie i nagle dobiegła do mnie głośna muzyka. Obudziłam się od razu i powiedziałam Krzyśkowi co o nim sądzę. Krótko i zwięźle, awantury jednak nie było. Później on zrobił kawę i ja ją piję i piszę... Niezły początek dnia...

Swięto ale narodowe i ja coś chyba podziałam, ale w domu. Chyba zabiorę się za generalne porządki w sypialni.

Może napiszę wiersz. Tu wiersz napisany dawno temu. Teraz już chyba dojrzałam i nie szukam romantycznych wzruszeń... Stawiam na relację moze niezbyt porywającą ale względnie pewną.

***

jestem sama wciąż sama

dni pachną smutkiem i deszczem

czekam tylko na co

sama nie wiem

w spokoju składam chwilę do chwili

nie unikam refleksji wspomnień

to co było czasem kaleczyło

słodko-gorzka nuta szarpała ciążyła

to co jest kładzie się cieniem mami goryczą zniewala

powinnam uchwycić promyczek cichej nadziei

jest tuż obok zaufać dobru

i polecieć choć w marzeniach

do światła

Całe dorosłe życie miałam kompleksy. To chyba wpływ mamy. Ona mnie poniżała. Była też bodźcem do walki by ją prześcignąć. By jej pokazać, udowodnić, że jestem coś warta, że nie jestem gorsza od niej. Mama miała własne dochody i nie była zależna od taty i ja miałam. Mama dużo czytała i ja czytałam. Mam pracowała jako bioterapeuta i ja pracuję jako ezoteryk. Też mam sukcesy. Skończyłam szkoły. Chyba jestem lepsza w niektórych sprawach nawet. Ona umiała rysować i ja się nauczyłam. Nawet sprzedałam trochę obrazów. Mama nie. Zdałam maturę i ona ją miała. Miała ponoć studia, ale świadectw nie mam. Mama dobrze pisała i ja pisałam publikowałam nawet. Teraz nie mam się z kim ścigać. Nie mam z kim rywalizować. Wszystko osiągnęłam sama. Nie mam wsparcia w nikim. Mama miała. Moi partnerzy mnie nie dopingują, nie doceniają. Moje sukcesy są im im obojętne i ciągną mnie w dół. Przyjaciół nie mam. Gdzie mam znaleźć punkt zaczepienia na dalsze życie? To może być i 20 lat. Nie powinnam gnuśnieć i tkwić w sferze komfortu. Gdzie moja ambicja, odwaga, wiara we własne siły? Gdzie chęci? Ambicja typu wysprzątania na błysk kuchni czy kupienia ciuchów, wyglądu mnie nie zadawala.

Z Krzyśkiem wczoraj była awantura, bo nie pozwolił mi poprosić sąsiada o zabezpieczenie okienka do piwnicy. Jest wybita szyba. Sam miejsce usiłował upchać szmatami. Pod okienkiem jest rura od wody i moze to zamarznąć. Nic do niego nie dociera jak się wścieknie. Wrzeszczał i mnie wyzywał. Później mu przeszło, ale co przeżyłam to moje. Później byliśmy z Mikusiem na spacerze. Trochę się zdenerwowałam, bo ktoś wyrzucił przy drodze w lesie worek ze śmieciami..


10 listopada 2024 , Komentarze (24)

Jak się tak ostatnio zastanowiłam to mam obecnie niezłe zycie. Sama nie jestem. Mam zwierzęta, które mnie kochają i Krzyśka, który o mnie w tym momencie dba i mnie wspiera. Stać mnie w tym momencie na wszystko co potrzebuję. Mam jeszcze trochę prac na dworze do wykonania, ale się nie pali. Mam zdrową dietę i dawkę ruchu. Nad moim zyciem, rozwojem pracuję. Co dziennie jest kilka zabiegów Reiki i jest kundalini Reiki dla mnie i moich bliskich. Czasem soul body fusion. Staram się nie martwić na zapas. Czekam na dokumenty z mojej szkoły.

Dziś chcę słuchać muzyki typu Enya, Era, Enigma, Gregorian. Krzysiek się denerwuje, bo on tylko ludowe przyśpiewki albo disco polo. Potrzebne są kompromisy. Słuchałam już wczoraj i poczułam się bardzo dobrze. Nastrój poszybował pod niebo i ta upajającą muzyka. Było też wino i ciepły piec, zwierzęta obok. W pewnym momencie dotarło do mnie, że całe życie trafiałam tylko na mężczyzn, którzy mnie nie kochali. Chcieli tylko seksu i to ja miałam się dostosować. Czasem to był szantaż typu dziecko lub inny, czasem chodziło o pieniadze, zdrady, gierki, manipulacje a czasem o wyrzeczenie się kotów, Mikusia. Była przemoc i awantury. Nie zwracali uwagi na moje potrzeby. Miało być tak jak oni lubią. Ja się dostosowywałam, bo potrzebowałam ich, uzależniałam się od uczuć, dotyku, chciałam miłości, bliskości, ciepła, czułości i nie dostawałam. Cierpiałam. Koniec z tym. Zostanę sobie przy Krzyśku. Nie musi mnie kochać wystarczy, że mi ulega. Do miłości mam koty i Mikusia. Do spełnienia wibrator. Wreszcie jestem niezależna. Wolność... :)

Dziś znowu idziemy na spacer tam gdzie chodzą dziki. Całe lato tego miejsca unikaliśmy, bo dziki grasowały nawet w dzień - locha z młodymi. Teraz chodzą wieczorami. Pytałam sąsiada. Mikuś jest bardzo szczęśliwy obwąchując ich ślady. Zryta jest okolica drogi i okoliczne ugory. Bardzo zryte.

Dziś przyjedzie brat Krzyśka. Ma go obciąć maszynką...:) Ja też wybieram się do fryzjera ale chyba dopiero w grudniu.

9 listopada 2024 , Komentarze (30)

Wczoraj wydałam w dobre ręce część kwiatków. Zostało mi kilka. Sprzątnęłam drewno. Z Krzyśkiem zamknęliśmy okienka z piwnic i schowaliśmy węża. Krzysiek był w mieście, a rano zrobiliśmy zakupy warzyw. Teraz można kupować co 2 tygodnie. Kupiłam też pszenicę. Ptaki jedzą bardzo dużo. To całe stada wróbelków. Dziś Krzysiek idzie do pracy i ja postaram się sama coś ogarnąć. Może wreszcie poplewię, ale wątpię, bo pochmurno i wyjść z domu się nie chce.

W domu mam teraz ciepło. Rano włączam grzejnik, a później palę w piecu. Jest upał, bo dochodzi do 30 stopni. Tylko w pokoju dziennym, bo tutaj palę. W sypialni mam 15 stopni i to trochę za dużo dla mnie, bo sie odkrywam. Rozunia chyba marznie, bo się do mnie tuli całą noc, a Mikuś śpi pod kołdrą.

Plan dnia mam bardzo napięty, a tarot mi proponuje pomyśleć o marzeniach. To dobry czas na to. Ja teraz marzeń nie mam. Zyję pracą i obowiązkami. Chociaż przyjemności też sobie serwuję. Choćby kąpiel w pachnącej pianie. Przyjemność to palący się ogień w piecu- szum, trzaskanie gałązek, ciepło w plecy. To kontakt ze zwierzętami. Marzeń jednak nie mam.

Znowu jestem częściowo na diecie. Jem mniej i kłócę się z Krzyśkiem, bo mnie kusi jedzeniem.

Wczorajszy dzień był bardzo fajny i dziś miałam cudowną noc... Wyspałam się za cały tydzień...:)

8 listopada 2024 , Komentarze (6)

Wczoraj udało mi się przenieść cegły. Dziś przeniosę trochę drzewa i sprzątnę resztę śmieci z podwórka, z jednej części podwórka. Zostały jeszcze w tym roku do sprzątnięcia gabaryty koło kosza. Wywóz pod koniec listopada. W domu jest wersalka, u mamy dywan. Nie wiem co zrobić ze złomem u mamy. Jest tego cała łazienka. Trzeba by wywieźć.

Wczoraj byliśmy z Mikusiem na dłuższym spacerze. Miałam czas się obejrzeć i faktycznie listopad w pełnym rozkwicie. Wszystko szare, smutne. Cała okolica zryta przez dziki. Mikuś węszył, a ja szłam z duszą na ramieniu. Zdjęć nie zrobiłam.

Zrezygnowałam z kilku kwiatków domowych. Piękne były wiosną i latem, a teraz się męczą. Żal mi ich. Wystawiłam je za darmo i czekam aż ktoś przyjedzie i weźmie. Zostawiłam sobie kilka tych odpornych, które u mnie się dobrze czują. 

BARDZO WAŻNA Sprawa. Tragedia kotów https://app.vitalia.pl/a>

7 listopada 2024 , Komentarze (10)

Wczoraj planowałam znieść cegły, które zostały. Prawie się udało. Niestety wszystko w tym roku nie zostało na zimę wyplewione. Plany sobie, a realizacja sobie. Ostatnio nie mam za dużo siły fizycznej - kiepski biorytm. Męczyło mnie zimno, ale przywykłam. Teraz mam pokoju dziennym ciepło. Niedługo powinnam się pozbierać. Dom zaniedbany, podwórko zaniedbane, ja zaniedbana. Ech. Tak się cieszyłam na nową bibliotekę i pokój do jogi. No i nic z tego nie wyszło w tym roku. Powinnam znaleźć w sobie siły psychiczne jeśli nie dla siebie to dla Krzyśka i zwierząt. Tylko oni mi pozostali.

Dziś bym chciała zrobić coś na dworze. Pogoda jest niezła. Nie pada. Mikuś też bardzo cieszy się dworem. Piesek ostatnio więcej i chętniej je. Niestety je tylko tanie karmy z supermarketu. On nie lubi jeść nic lepszego. Wypróbowałam wiele karm. Ostatnio zmężniał, ale nadal jest przylepny. Już nie siusia jak sunia. Z Mruczusiem lepiej. Siedzi mi cały czas na ramieniu koło twarzy albo grzeje się koło pieca albo śpi zwinięty w kłębuszek obok mnie. Nic go nie boli.

Moje koty jedzą Smilę suchą i mokrą. Starsze wolą mokrą, a młodsze suchą. Kajtuś je karmę gastro. 

Już kilka kwiatków w domu mi się zmarnowało. Hoje zmarzły. Były piękne, ale ponoć hoje w domu to bieda.

6 listopada 2024 , Komentarze (23)

Wczoraj Krzysiek czuł się źle. Miał biegunkę i bolał go brzuch. Najadł się bułek i przypuszczam, że je za duzo pieczywa. Mruczuś też wieczorem miał biegunkę. Wypróżniał się na dywanie gdzie stał. Później zjadł kolację. Nie wiem co dalej. Kotuś ma 19 lat dużo je ale jest bardzo chudy. Dużo wydala. To przekochany kot i bardzo się o niego boję. Czarnusia też mało je. Uwzięła się na myszy i tylko skacze po drzwiach od kuchni, żeby je otworzyć. Gdy się dostanie do kuchni to poluje. Koteczka ma 12 lat i jest dość nerwowa. Czasem sika na kanapę. Starsze koty mogą dać w kość, a raczej sprzątanie po nich, ale są kochane.

Z innych spraw to ogarnęłam resztę gruzu i liczę, że dziś zostanie wywieziony. Pociełam resztę drewna i zniosłam.

Na jedzenie uważam. Dziś pieczywo ciemne z pastą z jajek i śledzi i kapusta z grochem. Do tego zupka goracy kubek, bo muszę się rano rozgrzać.

5 listopada 2024 , Komentarze (4)

Wczorajszy dzień był taki sobie. Zarobiłam dużo jak na mnie, ale teraz potrzebuję pieniędzy. Robię trzy zabiegi dziennie. Jeden dla stałej klientki i dwa dla moich bliskich Krzyśka i koteczki. Krzysiek ma łagodnego guza od 20 lat, który niedawno zaczął rosnąć. Wiele tych zabiegów było ale jest mniejszy. Suzi ma 13 lat i jest dzika, no prawie. Ma guza listwy mlecznej. Zabieg jest niemożliwy, bo serce i później trzeba podawać 2 tygodnie leki, a ona gryzie i drapie. Na razie po 3 zabiegach Reiki, guz się zmniejszył.  Zobaczymy co dalej. S się nie odzywał przez pół dnia. Później mi się pochwalił, że idzie na piwo. Mruczuś bardzo słaby. martwię się o niego.

Wczoraj nie udało się zrobić nic na dworze, bo padało. Ogarnęłam trochę dom. Wywaliłam worek śmieci, posprzątałam książki itp. Wypiłam wino, spałam trochę... Tak dzień zszedł... Czuję się dobrze, ale nie śpię w nocy. Ledwie   5 godzin i budzę się spocona. Snią mi się koszmary... Dosypiam w dzień...

4 listopada 2024 , Komentarze (5)

Zimno, a ja mam pracę na dworze. Mam zimno w domu. Oszczędzam prąd, a  z paleniem w piecu czekam na Krzyśka. Wyjdę do pracy fizycznej, poruszam się to mi będzie cieplej. Na razie wypiłam zupkę gorący kubek i się rozgrzałam.  Później będę pracować zawodowo, bo każdy grosz mi się teraz liczy. Myszy jednak są. Wczoraj złapałam w sieni jedną, a drugą widziałam w kuchni. Biegała po zlewie. Trzeba łapać dalej. Schudłam dwa kg... Dziś schab i 2 ziemniaki z mizerią. Do tego kotlety z buraków.

3 listopada 2024 , Komentarze (10)

Dziś czuję się już nieco lepiej. Jutro biorę się za pracę na dworze. Trzeba ciąć drewno. Wczoraj bolała mnie wątroba, serce i głowa. U lekarza oczywiście nie byłam. Z remontu muszę zrezygnować na razie. Ze żwirku na cmentarzu też. Nie mam po prostu pieniędzy. Wszystko rozstrzygnie się do końca grudnia. Z S chyba koniec znajomości, bo nie mam pieniędzy na jego przyjazd i obraził się śmiertelnie. Myszy już chyba nie mam. Rozstawiam łapkę i nic, ale koty próbują polować. Dwa dni temu Aronek złapał jedną.

31 października 2024 , Komentarze (22)

Dziś bym chciała przenieść resztę drewna i ułozyć cegły, które zostawiłam. Trochę tego jest, ale dłużej niz godzinę mi to nie zabierze. Do tego jest wyjazd na cmentarz. Kolejną godzina. Moje stałe zajęcia typu joga, medytacje, Reiki itd to jakieś 1,5 godziny. Trochę praca. Trochę gotowanie i około 2 godzin luźnych, których nie chcę trwonić na bezmyślne działania w internecie. Nie wiem jak je zagospodarować sensownie i przyjemnie jednocześnie. To powinno być coś pasjonującego. Niestety teraz wszystko mnie nudzi:(

Wczoraj nie udało się zrealizować wszystkich planów. Rano byłam ciąć drewno i miałam wyjść też po południu, ale się rozpadało. Do tego nie bardzo mam czym ciąć. Pilarka nowa z długą prowadnicą ma tępy łańcuch. Dziś go chyba pojadę naostrzyć. Cięłam starą i ciężko szło. Na podwórku jeszcze rozgardiasz. Moi bliscy się w grobach przewracją, że taki bałagan na święto. Leży niesprzątnięte drewno i leży resztka gruzu, cegły. Może 5 wiader. W domu też nie posprzątane. Trąba ze mnie, a nie gospodyni.

Wczoraj nie wyszło też łapanie myszy. Wystawiałam łapkę w kilku miejscach. Dałam świeży wabik, a nic się nie złapało. Mysz co najmniej jedna jeszcze jest, bo biega po zlewie. Złapałam 18 myszy i wyniosłam. Sebastian wściekły i wrzeszczy, że gdyby był to by je pozabijał. To dla mnie okrucieństwo. Wyzwałam go od sadysty. Rządzić u mnie nie będzie. Krzysiek też jest wściekły na te myszy i jego brat. Mężczyźni chyba tak mają.

W piecu nadal nie palimy. Ciepło nam. Czasem podgrzewam grzejnikiem. Koty jednak szukają ciepła i wylegują na nas. Jesteśmy podgrzewane kanapy. Mikuś leży pod kołdrą.