Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1616102
Komentarzy: 56685
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 grudnia 2019 , Komentarze (18)

Po paleniu w piecu i noszeniu drewna przyszedł czas na następne wyzwania - rąbanie drewna. Zanim poznałam Krzyśka żyłam 15 lat bez mężczyzny. Sama musialam wszystko zrobić - zarobić na życie i dom, pomalować mieszkanie, przynieść węgiel, narąbać drewna. Gdy Krzysiek się do mnie wprowadził przejął część obowiązków. Bylo mi odtąd lżej, ale niestety rozleniwiłam się i wręcz zniedołężniałam, bo wiek dołozył swoje. Doszło do tego, że nie miałam siły czasem wstać z kanapy czy wyjść z wanny.To podkopało moje poczucie wartości, bo jak tu się cenić gdy się jest zależną od innych. Teraz chcę to zmienić. Tylko co z moją kobiecością? Według mnie kobieca jest istota wiotka, delikatna wręcz subtelna więc do niej rąbanie drewna nie pasuje...

Wczoraj rozpalilam w piecokuchni. Wszystko działa jak trzeba. Spaliliśmy wiaderko węgla dodatkowo. W domu bylo trochę cieplej, ale bez rewelacji. Ugotowałam na piecu obiad. Bylam zadowolona i gdyby nie opor Krzyśka tobym palila codziennie. Lubię gdy pali się w kuchni. To nadaje klimatu swojskości i przypomina mi dawne czasy. Ja jeszcze pamiętam takie gdy nawet w lecie obiady gotowało się na kuchni weglowej. Miała ją moja babcia, ciocia i mama. Kolację babcia i mama przygotowywały latem już na kuchenkach elektrycznych. Ciocia miala grzałkę, a gdy chciała coś na gorąco ugotować, rozpalała drugi raz. U nas kolejne palenie w Wigilię lub wtedy gdy temperatura na dworze spadnie do - 5 stopni w nocy.

Zaczynam sprzatać na świeta. Wczoraj uporzadkowałam herbaty i wyniosłam część materiałow plastycznych z kuchni. Dziś moze zmienię pościel w sypialni i zrobię pranie.

Kolejna kuchenka dokonala zywota. Wytrzymała rok, czyli dlugo. Trzeba kupić nową.

6 grudnia 2019 , Komentarze (13)

Tydzień się kończy. Święta coraz blizej. Dziś chcemy przepalić w piecokuchni, bo chcemy ja sprawdzić przed sezonem. Krzysiek juz klnie, że będzie musiał opał nosić. Palić będę chyba ja, bo mi to sprawniej idzie. Wszystko przez to, że Krzysiek usiłuje oszczędzać i papier i patyki. Nie chce też podlewać olejem. Gaśnie mu przez to kilka razy. 

Mojej mamie kończy sie węgiel. Trzeba będzie przywieźć. Ona zamawia po pól tony. Teraz po remoncie wodociagu jest problem z przywozem węgla, bo samochody sie zakopują. Ostatnio jej kierowca nosil. Nam węgla starczy do stycznia chyba. Trzeba też chyba będzie kupić drewno. Palenie samym drewnem nie zdaje egzaminu, bo jest zimno. Nie wiem co będzie po wprowadzeniu ustawy antysmogowej. Będę musiała chyba skasować centralne ogrzewanie, bo piecokuchni zgodnych z projektem chyba nie ma. Będę szukać za rok... Trzeba będzie chyba kupić dwa piece na drewno. Obawiam się, że będzie zimno. Chciałam kiedyś, ba marzyłam o piecu kaflowym ze ścianówką. Chciałam tez przy okazji ogrzewać sypialnię. Niestety to stary typ pieca. Cena była około 7000-8000. Budują już piece kaflowe zgodne z ekoprojektem, ale koszt to teraz 25,000. Nie stać mnie i nie będzie stać.

Minęly mi juz dwa tygodnie z tai chi i ponad miesiąc z jogą. Latam jak dwudziestka :) porownując z tym co bylo. Nawet ból kręgoslupa podczas ćwiczeń jakby lekko zelżał. Daje mi to do myślenia.

Krzysiek niezdolność do pracy dostał na rok. Dobre i to. Wczoraj był zwariowany dzień. Byłam u kolezanki i wypiłam trzy kieliszki alkoholu. Częstowała i ona i jej mąż. Była nalewna jeżynowa, która zrobila kolezanka i z kukułek, którą robil mąż. Dostałam też kieliszek likieru z dzikiej rózy. 

5 grudnia 2019 , Komentarze (15)

Dziś Krzysiek pojechał rano do ZUSu, bo startuje na całkowita niezdolność do pracy. W tym momencie ma z ZUSu częściową, a od orzecznika calkowitą. Całkowita mu sie należy, bo nie z każda pracą sobie radzi nawet w zakladach pracy chronionej. Od kilku dni był juz wściekly i sie trząsł. Takie sytuacje go kompletnie wykańczają. Ja też się denerwuję. Gdyby dostał to może renta by mu troche wzrosła. Moze tez by miał pracę.

Mnie dziś mija dwa tygodnie ćwiczeń tai chi. Jestem przy drugiej lekcji więc tak źle ze mną chyba nie jest. Wedlug trenera osoby poczatkujące powinny się cieszyć nawet z małego postępu. Nie wolno się zniechęcać. Moje kompleksy i frustracja byly więc niepotrzebne. Teraz ćwiczę 30-50 minut codziennie. W tym jest 20 minut rozgrzewki. Z rozgrzewką w zasadzie nie mam większego problemu jak do tej pory. Problem mam z równowagą i nie potrafię długo stać na jednej nodze. Z tego powodu mam problem z niektorymi ćwiczeniami. Widzę jednak progres. Już stoję dlużej. Kolejne rozgrzewki sa bardziej dynamiczne. Takich ćwiczeń nieznoszę. No zobaczymy.

Ostatnio nauczyłam sie bardzo rozluźniajacego ćwiczenia. Wyciszyłam się rewelacyjnie. Niczym po medytacji lub Reiki. Może nawet bardziej, bo aż pociekły mi łzy. Cała twarz miałam mokra. Ćwiczy się w pozycji stojacej. Będę często do niego wracać.

Powinnam kupić piżamę z długim rękawem na mrozy. Lubie luźne, męskie. Tylko w takich śpię. Ma być wygodnie i cieplo, a nie kuszaco. Teraz sypiam w męskich podkoszulkach. Jakieś fikuśnie łaszki do łóżka nigdy nie były w moim stylu, bo ani to specjalnie wygodne, ani praktyczne.

Powinnam też kupić coś do chodzenia po domu typu bluz z dlugim rękawem. Moje ażurowe ulubione do tej pory sweterki na zimę sie nie nadają. Dwa sweterki z zeszłego roku poszły do wyrzucenia. Jeden zalałam cały czarną farbą, bo mi pękła tuba, a drugi był okropnie szeroki. Wybralam  bluzę i grubszą podkoszulkę męska z nadrukiem akademi dao. To w niej uczę się tai chi. Są oczywiście tanie, bo drogich cichów nie kupuję. Zamiast kupować droższe cichy wolę kupić tańsze i coś wpłacić na koty. Mają w sklepiku jeszcze fajne spodnie do ćwiczeń, ale na razie chodzę w leginsach. Kupiłam ostatnio dwie pary bawełnianych. Te są nowe, ale często kupuję ciuchy używane.


4 grudnia 2019 , Komentarze (9)

Ostatnio zastanawiałam się czemu teraz unikam ogladania filmów fabularnych. Kiedyś oglądałam dużo. Teraz tego unikam. Chyba się starzeję, bo nowe filmy do mnie nie trafiają. Trafiaja historyczne, a wspólczesnych większości nie rozumiem. Nie trafiaja do mnie realia - pośpiech, stres, gonitwa za wrazeniami i pieniędzmi, konsumpcja. To mi jest obce, drażni mnie i unikam tego także w filmach. Lubię za to filmy dokumentalne o przyrodzie, zwierzętach i historyczne. Telewizji jako takiej nie lubię i nigdy specjalnie nie lubilam. Nie oglądam kabaretow, teleturniejów, programów rozrywkowych. Nie lubię wiadomości, bo nie chcę się nakręcać. Poza tym uważam, że sa tendencyjne.

Ostatnio z trudem mi przychodzi malowanie, bo wcześnie zapada zmrok i muszę malować przy sztucznym oświetleniu. Nie mam specjalnej lampy i dobor kolorow jest bardzo trudny. Mieszam, dobieram, a obraz i tak przy świetle dziennym  wyglada inaczej. Zwykle kolory są bardziej żywe, jaskrawe. To mnie drażni, bo lubię stonowane, naturalne. Nie wiem jeszcze jak to rozwiązać. Przecież nie będę malować rano... Takie obrazy jak ponizej mi sie podobają...Ta kolorystyka... W życiu do takiej perfekcji nie dojdę przy moim tempie malowania i warunkach w mojej pracowni. Jest mroczna. Czasu mi braknie...

Mialam drobiazgow do domu nie kupować, ale chyba jednak troche kupię. Zakupy w sklepie garneczki jak zawsze... Jeśli kupię, poslużą mi lata... Trzeba też kupić tradycyjny nóż i tortownicę...

3 grudnia 2019 , Komentarze (6)

Mam ochotę na robienie logo, ale nie mogę, bo na nowym laptopie program mi nie działa. Jakiś czas temu przyszla informacja z Corela, że program zostal przełaczony. Pisałam do nich, ale to nic nie dało. Teraz chyba trzeba będzie program wgrać jeszcze raz o ile się da. Mam corela na starym laptopie, ale stary laptop ma urwana klapkę i ekran jest rózowy. W ten sposob nic z grafiki nie zrobię, bo kolory sa inne niz w rzeczywistości. Nie wiem jeszcze co z tym fantem począć. Na grafice nie zarabiam duzo i w nowy program nie chcę inwestować.

Ktoś mi wygryzł dziurę w mojej macie do jogi. To sprawka Pikusia albo Jozka. Nie wiem, bo zniszczenia zastałam wczoraj wieczorem gdy rozwinęłam matę. Poprzedniego dnia mata była cala. Dziura ma okolo 10 cm. Myszy chyba w sypialni nie ma. Z drugiej strony Jozek śpi przytulony do mnie cała noc i chyba bym poczula jakby schodził. Pikuś tez śpi na łóżku. Niby ćwiczyć się da. Tak, że chyba nowej na razie nie kupię. Ot tajemniaca jakaś w tym jest...

Wczoraj upiekłam pierniczki. Mało ale tyle miało być. Tym razem będą bez lukru i czekolady, bo muszę bardzo uważać. Czasem lubię trochę czasu spędzić w kuchni, ale gdy byłam szczuplejsza gotowałam chętniej. Piec ciast nigdy raczej nie lubilam. Za kilka dni jeszcze przygotuję pierogi na Wigilię. U mnie w domu robi sie swojskie z kapusty świeżej i grzybów.

Ruch ma na mnie dobry wplyw. Wczoraj po raz pierwszy od bardzo dawna napaliłam sama w piecu. Do tego wyszlam po drewno do palenia. Wieczor na podworku jest taki cichy i tajemniczy. Poczulam wieś i sprawiło mi to przyjemność. Wczoraj kilka godzin padał śnieg. Zrobilo się biało i uroczo. Cieszyłam się dziecko. Dziś rano zastałam na podwórku horror. Coś w nocy zamorowalo ptaka. Było pełno piór. Mama słyszała i ponoć morderca był ptak. 

Znalazłam kosz na drewno. Zauroczył mnie. Chyba kupię...

,

2 grudnia 2019 , Komentarze (21)

Z tai chi nie rezygnuję. To Tai Chi Chuan. Próbuję sie nastawić psychicznie na wolniejszy postęp. Kurs 0 może mi zająć nawet rok. To strasznie długo. Przeciętne osoby opanowują jedna lekcję w czasie jednego treningu. Mnie to zajmie tydzień, dwa czyli 7-14 treningów, ale krotszych, bo nie jestem przeciętna tylko tępa w tym wzgledzie. Nie wiem czy późniejsze lekcje w ogóle uda mi sie opanować. Mogę nie dać rady... Jakieś postępy jednak widzę. Nie sa one tak szybkie jak w jodze, ale trudno. Część łapię szybko i kondycyjnie daje radę, a tego sie balam.  Dziś zaczynam drugą lekcję. To też nowa rozgrzewka. Do niej dołożę to z poprzedniej co mi sprawia trudność. Chodzi o stanie dluższe na jednej nodze i przysiad na calych stopach.

Dziś mam trochę zajęć. Jest tekst i to dłuższy. Będą wróżby. Chcę też zacząć kolejny jesienny obraz. Mam też do zrobienia zdjęcia potraw. Powinnam więcej czytać. Chcę do końca roku skończyć kilka książek. Cztery to w zasadzie podręczniki i trzy powieści. Nie wiem czy się uda. Raczej chyba nie, bo przyjedzie Sebastian i czytać mi nie da.

Zrobilo sie znacznie chlodniej. W kuchni mam 8 stopni i za ciepło mi nie jest gdy ćwiczę w podkoszulce. W sypialni jest około 13-14, ale w cieplym miejscu. Od podłogi ciagnie. Tez ćwiczę w podkoszulce i kladę gole ręce na podlodze. Cóż idzie zima, ale i tak to wolę niż letnie upały. Wczoraj rozgrzewałam łóżko termoforem...

Wczoraj spadł pierwszy śnieg i wywołał poploch wśrod wróbli zamieszkujących w winogronie. Mlode wrobelki z tego roku śniegu nie znają i bały się opuścić do jedzenia. Mama wołała i nic z tego...

A na koniec obraz, który mi sie nie za bardzo podoba, a konkretnie kolory. Tak to jest gdy sie maluje przy świetle żarówki. Inne wychodzą.

1 grudnia 2019 , Komentarze (14)

Dziś minąl miesiąc z jogą. Ćwiczylam codziennie. Zaczynałam od 15 minut, a teraz jest 25 i czasem dluższe sesje yin jogi. Postęp jest i to duży. Lepiej oddycham i stawy się stopniowo poddają. Jestem dobrej myśli. Założyłam wyzwanie z joga na grudzień i też chcę codziennie ćwiczyć. Teraz pracuję nad pogłębianiem pozycji. Idzie mi. Potrzebuję skłonów do przodu ze względu na kregoslup. Gdy wykonuję sklon do przodu juz prawie lezę na podłodze:) Przeszkadza brzuch i gigantyczny biust. Pracuję tez nad oddechem. Chcę go uspokoić pod koniec sesji. Muszę kupić leginsy, bo chodzę w starych jeansach po domu, a w nich źle sie ćwiczy...

Dziś chcę skończyć naukę pierwszego treningu tai chi. Już wiem, ze się uda. Idzie opornie, bo kondycyjnie wyrabiam, ale mam spore problemy z zapamiętaniem ćwiczeń. Jedno ćwiczenie to szereg ruchów, które trzeba wykonać po kolei. Strasznie się myliłam, ale wczoraj załapałam. Już się boję jak zapamiętam te trudniejsze ćwiczenia, skoro trener te co robię do tej pory nazywa prostymi. Ćwiczę około 30 minut dziennie w tym jest 20 minut rozgrzewki i 10 nauki ruchow. Dwa razy w tygodniu ćwiczyłam do 60 minut. To jednak nie ma większego sensu, bo źle wykonuję ćwiczenia i nie jestem przez to w stanie efektywnie ćwiczyć przez 60 minut. W grudniu będę ćwiczyć około 30 minut codziennie w tym 10 minut szlifowania pozycji. Nie wiem, ale nauka jednej lekcji zajmie mi chyba 2 tygodnie. Normalnie ponoć zajmuje tydzień.

Ćwiczenia przynoszą efekt, bo śnią mi się energiczne, piękne konie. W moich snach one oznaczaja witalność...:)

Zalegle pieniądze z jednego miejsca dostałam i kupiłam wianek na drzwi. Chciałam taki z szyszek. Jest bardziej uniwersalny niż z igliwia. U mnie będzie wieszany juz z poczatkiem jesieni. Wisieć będzie do wiosny. Oby mi go tylko nie ukradli...

Przyszły mi herbaty jogi tea. Oczywiście juz wypróbowałam i bardzo mi smakują. Pije je też Krzysiek.

Dziś spokojny dzień jeśli chodzi o pracę. Tekstów nie mam, a wrozby będą tylko przez internet, bo telefonow w niedzielę nie odbieram. Zawsze telefony odbieram z duszą na ramieniu, bo nie jestem pewna reakcji Krzyśka obok. Może np. krzyknąć na kota i co wtedy? Wczoraj mialam sporo pracy i zarobiłam ładną sumkę. Zarobki za ten miesiąc podskoczyly do stanów wyższych za wrózby. Pisania dużo nie bylo. Nadal czekam na pieniadze za krzyżówki. To wyplata za październik.

30 listopada 2019 , Komentarze (34)

Jak ja lubię ostatnio weekendy, bo mogę spać do oporu. Zawsze lubiłam długo spać. Zwykle wstaje po 9-10 godzinach. Jestem leniem i dobrze mi z tym. Po przeczytaniu książki Jak być leniwym pozbyłam sie wyrzutów sumienia. Inna sprawa, że moje życie prawie nigdy nie bylo typu yang, czyli w biegu, aktywne do bolu typowe dla ludzi zachodu. Nie uznaję konsumpcyjnego stylu zycia. Ja sobie żyję bardziej jak ludzie wschodu kiedyś. Smakuję chwile i nie szaleję, nie szukam wrażeń, nie gonię za pieniędzmi. Żyje po prostu po swojemu. Uważam, że to jest zdrowe. Wolę medytować niż zarabiać na kolejne buty czy drogi kosmetyk itd. Mam stary telewizor, dywan po teściowej, trochę starych mebli i nawet zaslony sprzed 20 lat. Do tego tani telefon i tani laptop. Nie potrzebuję nic lepszego. Mam za to czas na pasje, czytanie ksiązek i rozwój wewnętrzny i to jest to czego mi potrzeba. Żyję praktycznie bez stresów i życie mnie cieszy. Oby tak dalej...

Zauważyłam, ze po ćwiczeniach jestem bardziej sprawna i chodzę szybciej. Rano mnie kości bolą, a później mniej. Tak działa na mnie i joga i tai chi. Jezeli chodzi o tai chi to już mnie rozgrzewka nie męczy. Już nie mam po niej przyspieszonego pulsu i nie pocę sie tak. W trakcie jogi stawy mnie oczywiście bolą, ale uważam na nie. Kręgoslup też mnie boli i jeszcze pewnie bolal będzie, ale jak do tej pory jestem z ćwiczeń zadowolona. Niestety mam bardzo slabą koordynację ruchową i przez to mam problem z tai chi. Przez dwa tygodnie się uczę jednego ćwiczenia i nadal mam problem by złozyć go do kupy. Zmiana pozycji ręki, obroty i przenoszenie ciężaru z nogi na nogę jednocześnie to dla mnie za dużo. Nie potrafię tego powtórzyć. Po mału zaczynam wpadać w kompleksy...:(

Wczorajszy dzień był już spokojny. Odpoczywałam psychicznie od 15, bo przesylek nie było i można było zamknąć furtkę. Dziś zamknięte prawie caly dzień. Rano Krzysiek był tylko w sklepie po kaszankę. To wyroby swojskie. Czasem kupujemy też kiełbasę, szynkę, pasztetową.

Dziś Andrzejki i pracy więcej, bo wszyscy wróżą...

29 listopada 2019 , Komentarze (5)

Mój nowy telefon jest zawodny. Nie zawsze mogę się dodzwonić i czasem sam rozłącza rozmowę. Myślę by kupić nowy, ale tym razem juz z androidem. Znalazlam fajna Nokię, ale mnie na razie nie stać. Moze w grudniu jednak kupię jeśli mi gazeta zaległe pieniądze wypłaci. Już dla nich nie pracuję, bo nie będę prosić w nieskończoność o swoje pieniadze. W grudniu poza tym kupię moze tylko podobrazia i prezenty. Nic innego teraz nie planuję, ale moze coś wyskoczyć. Byle by mnie książki nie skusily, bo kilkanaście czeka na przeczytnie. Powinnam iść do fryzjera, bo zmieniłam zdanie jeśli chodzi o siwe wlosy i teraz mnie denerwują. Nie mam ich duzo, ale są.

Dziś mam jeszcze trochę pisania, ale skończę raczej szybko. Jutro juz będą tylko wróżby. Będę siedzieć na portalach dlużej, bo to ostatnia szansa na zarobek w tym miesiącu. Miesiąc nie wyszedł rewelacyjnie, ale też nie kiepsko. Tak średnio. Cieszy mnie to co mam. W grudniu pewnie będzie gorzej, bo słońce w strzelcu mi szkodzi. Będzie też Sebastian.

W niedzielę minie miesiąc odkąd ćwiczę jogę. Założyłam kolejne wyzwanie na grudzień. Też będą codzienne ćwiczenia po około 25 minut. W tym momencie już wykonuję stały zestaw i nic nie dokładam. Pracuję nad pogłębianiem pozycji i nad oddechem. Postęp jest. Cieszę się z tego co mi sie udało osiągnąć. Na szczęście stawy mi pozwalają ćwiczyć. Najgorzej teraz boli kręgosłup, ale też zwykle tragicznie nie jest...

Dziś dluższy trening tai chi. Wczoraj była odrobinę dłuższa joga. Wybrałam jogę w stylu yin jogi - rozciąganie górnych partii ciała. Dobrze mi to zrobiło. Coraz lepiej oddycham i coraz bardziej sie rozluźniam.

Sprzedałam kolejne logo... Trzeba było kilka przeróbek...

28 listopada 2019 , Komentarze (8)

Koniec tygodnia się zbliża, a w niedzielę juz Adwent. Święta blisko. Pierniczki upiekę dopiero w przyszłym tygodniu. Nie wiem co z ozdobami na choinkę. Ozdoby mam z zeszłego roku. W tym roku chyba nic robic nie będę. W moim domu jest tradycja robienia ozdób. Jako dziecko robiłam z ukochaną ciocią łańcuchy z papieru i słomki, muchomorki, gwiazdki, mikołaje. Lubię ozdoby tego typu na choince, bo są swojskie. Nie lubię stylu eleganckiego, wykwintnego. Nigdy nie miałam choinki z ozdobami w jednym kolorze i nie chcę mieć. Stawiam na tradycję, a niektóre ozdoby pamiętają czasy dzieciństwa mojego i Krzyśka. Nie wiem co będzie w tym roku z wędzeniem. To też moja rodzinna tradycja, ale w tym roku jestem za tym by wędzenia nie było. Boję sie przytyć. Na razie jest okolo 85 kg i tyle najwyżej ma być w styczniu. Strasznie jestem ciekawa czy mi sie uda w nowym roku zejść z otylości. To by bylo święto...

Ostatnio ćwiczę więcej i według dziennika kalorii powinnam jeść więcej. Dziennik pokazuje nawet 1600 kalorii w niektóre dni. Boję się jeść więcej niż 1400 i nie mam tez ochoty. Na tej kaloryce jestem najedzona po pachy. Nie chcę na siłę dokładać kalorii. Dziś: mandarynka, serek wiejski, gofry, kotlet mielony ziemniaki z mizerią i omlet z papryką i szpinakiem.

Zastanawiam się czy joga i tai chi maja wpływ na wygląd ciała. Ćwiczę około godziny dziennie. Praktycznie nigdy nie ćwiczylam tak dlugo. Miałam porywy z jogą, ale ćwiczyłam krótko, bo mi stawy siadaly. Teraz uwazam. Nie liczę oczywiście na to, że moje ciało nabierze ksztaltow modelki. To nie ten wiek.

W tai chi wreszcie widzę postęp. Już stoję dłużej na jednej nodze, robię przysiad na całych stopach i wczoraj udalo mi sie wykonać ćwiczenie lewą ręką. Ulzyło mi, bo moja niesprawność i tępota mi ciążyły...