Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1616043
Komentarzy: 56685
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 listopada 2019 , Komentarze (14)

Po rezygnacji z zajęć z malarstwa czuję sie lepiej. Bardzo mi ulzyło, bo niemam juz presji. Mogę sobie siedzieć w domu i nie muszę go juz opuszczać. Z malowania oczywiście nie rezygnuję. Będę działać w domu. Bardzo też liczę na lekcje u Krissa Wieliczko. Na razie to rysunek, ale coś czytałam, że ma byc tez osobny kurs malarstwa. Jeśli będzie oczywiście wykupię. Dziś też będzie malowanie. Moze już obraz skończę. Powinnam przesłać obrazy do oceny, ale nadal czekam na pieniadze.

Wczoraj miałam prawie godzinny trening tai chi. To jeszcze pierwsza lekcja, bo pomyślałam sobie, że będę każdą przerabiała dwa razy po godzinie. Do tego codziennie będę sie uczyć ćwiczeń. Będę też robić rozgrzewkę. Tym razem przerobie trzy razy, bo nową lekcję chcę zacząć od przyszłego tygodnia. Z kilku ćwiczeń miałam problem z dwoma. Jedno opanowałam, a z drugim szkoda gadać. Nic wyjść nie chce. No ale mam czas do końca tygodnia. Drugą lekcję już podejrzałam oczywiście. Do połowy jest łatwo poza rozgrzewką. Nie potrafię długo stać na jednej nodze. Później już jest trudniej i znowu się tego będę uczyć przez kilka dni.

Jeśli chodzi o wagę to sie waha diablica. Niby powinnam na tej kaloryce chudnąć, ale nie chudnę. Ja chudnę na 800, a nie na 1300-1400. Dietę zacznę od stycznia. Najpierw zejdę na 1000, a później z powrotem na 800. To będzie dieta plaż południa albo zupy. Moze ze 4 kg w styczniu spadną. Niby jeszcze miesiąc, a motywacja juz rośnie. Już bym chciala siódemkę z przodu zobaczyć.

Dziś mam do napisania horoskop na portal. Chcę tez zrobić nalewkę z bananow.

26 listopada 2019 , Komentarze (16)

Z tymi treningami przez internet to mi sie naprawdę udalo. Od dawna mnie tai chi kusilo, ale treningow darmowych w internecie nie bylo, a i płatnych nie znalazłam. Wychodzic z domu na treningi nie chce. Teraz placę za lekcje i jest ok. W zeszłym roku stosunkowo blisko ode mnie były darmowe treningi w parku. To by mogło być interesujące nawet. Tylko kto by mnie z domu wygonił? Swoją droga wstyd by był sporo nie potrafię sprawnie powtarzać ruchów. Cały materiał kursu przeznaczony jest do przerobienia w 52 tygodnie. Jedna lekcja na tydzień. No  nie wiem, nie wiem. Chyba, a raczej na pewno mi sie nie uda. Dziś trening godzinny.

Joga jest dla mnie o wiele łatwiejsza. Jest pozycja, która trzeba przyjąć i oddychanie. Nie trzeba myśleć o płynności ruchu. Nie ma sekwencji do zapamiętania. Ostatnio ćwiczyłam to co poniżej. Świetne... Jednak jeśli chodzi o ćwiczenia to łatwiej mi sie ćwiczy z książek. Moze dlatego, że w książkach są łatwiejsze asany jeśli chodzi o skomplikowanie ruchu. Wolę sobie sama przyjąc pozycję niż patrzeć jak ja przyjmuje ktoś inny.


Wczoraj była u mnie awantura o dziki. U nas dzików jest sporo i cały las jest zryty. Podobno ludzie podpisuja w sklepie listę, by coś z nimi zrobić. Krzysiek tez podpisał czym mnie bardzo zdenerwował. Dla mnie myśliwi to psychopaci i jeszcze ich prosić o pomoc. Szkoda mi dzików. Mają prawo do życia tak jak każda istota żywa. Ludzie powinni sie cieszyć, że są, bo to przecież cząstka przyrody. Sebastian jest wrogiem dzików, ale po Krzyśku sie tego nie spodziewałam.

Krzysiek ma komisję dopiero w grudniu.

Wczoraj zrobilam nalewkę z jabłek i zaczęłam malować obraz...:)

Menu: pomarańcza, serek homogenizowany, zapiekanka z jajkiem i serem, ziemnaiczano-fasolowe curry, krokiety z pieczarkami.

26 listopada 2019 , Komentarze (15)

Jestem po pierwszym treningu z tai chi. To zajęcia przez internet. Na razie 20 minut rozgrzewki. Program dla początkujacych, ale nie dla seniorów. Wytrwałam i żyję. Mam problem z utrzymaniem rownowagi, ale i tak jestem z siebie zadowolona. Zadyszka i szybkie bicie serca trochę mnie wystraszyły, ale zaraz przeszło. Dziś kolejny trening. To samo plus te dwa ćwiczenia z którymi mialam klopot. Muszę je opanować.:)

Znowu czytam książkę za książką. Nie uda mi się jednak przeczytać 52 książek w rok. Wyjdzie z czterdziści moze. Kiedyś czytałam więcej  w tym było sporo powieści. Te sie czyta szybko. Teraz przeważnie czytam książki z ktorymi sie pracuje. Czasem i dwa tygodnie z książką schodzi. 

Wczoraj wyjęłam z szafki porcelanę po babci. Do tej pory z tej zastawy korzystałam tylko od święta. Czas to zmienić. Nie mam jej komu zostawić, a codzienne talerze się wytlukły... Talerze nie bardzo pasuja do mojej wiejskiej kuchni, ale nie dbam o to.

Prawdopodobnie w grudniu zrezygnuję z zajęć w ośrodku kultury. Malować będę w domu. Nie uważam bym malowała genialnie, ale coraz ciężej mi wychodzić z domu. Droga i pobyt między ludźmi bardzo mnie męczą psychicznie. Nie chcę sie torturować. Moze przyjdzie czas, że na zajecia wrócę. Trochę się boję, że całkiem zdziczeję, ale chyba jednak zaryzykuję. 

Już mi minęło ponad 20 dni z jogą. Ćwiczę 20 minut. Jest postęp i lepsze samopoczucie po ćwiczeniach. Nawet się szybciej ruszam co mnie bardzo cieszy. Przed ćwiczeniami, rano czasem człapię jak staruszka. Po ćwiczeniach ruszam sie szybko. Zastanawiam się jak będzie po dłuższym ćwiczeniu. Oby energia i szybkość wróciły na stałe. Chyba liczę na to to cichu, że joga mi cofnie zegar o parę lat.

Bura koteczka ze Strzelna, która tam mnie złapała za serce jest zabezpieczona. Już się nie błaka. Ulzyło mi, a ile takich cierpi...:( Kotów jest niestety dużo, a ludzi chętnych na przygarnięcie zwykłych kotów mało. Każdy chce w typie rasy. Nie patrzą na charakter kota tylko na wyglad. Gdy jest rasowy mozna sie nim pochwalić jak rzeczą - samochodem, ciuchem, meblami. Tylko broń boze, zeby mebli nie drapał, bo wyladuje na ulicy. Taki teraz świat...

Zanim powiedziałam tak

 

szukałam  schronienia

 nim powiedziałam tak

chciałam zbudować dom

na granitowej skale

miał tchnąć ciepłem i miłością

szukałam spokoju

chciałam pomilczeć z tobą

zaznać ukojenia i ugasić pożar wspomnień

pamiętam

noce krzyczące rozkoszą

czułość i tęsknotę gdy znikałeś choć na chwilę

i pewność jutra o poranku

wtedy powiedziałam tak

25 listopada 2019 , Komentarze (2)

Wczoraj miałam półgodzinny trening tai chi. Po treningu czułam sie wspaniale. Problem był z jedzeniem, bo spaliłam dodatkowe kalorie i powinnam według aplikacji zjeść więcej. Niestety więcej w siebie nie wcisnę. Już 100 g kaszy to dla mnie raczej za dużo, bo jestem przepełniona i ociężała. Nic więc nie dołożę. Moze schudnę... Za to z jogą poszło gorzej, bo mnie kręgosłup łupał i bylo mi zimno. Sypialnia jeszcze nie ogrzewana i dlugo nie będzie, bo stosunkowo cieplo na dworze. Dziś chcę dołozyć piątą serię jogi kręgoslupa.

Dziś miałam jechać na ostatnie zajęcia z malarstwa, ale nie pojadę. Jechać musiał Krzysiek, bo poczta po czasie przyniosła wezwanie na komisję ZUS i trzeba to wyjaśnić. Wszystko sie pewnie przez to odwlecze. Jestem wściekła, bo już mógł od przyszłego tygodnia pracować. Tak jest z moja pocztą, gdy nie trzeba nic podpisywać przy odbiorze to przesyłki przychodzą kiedy chcą. Mama ma co miesiąc problem z rachunkem za telefon.

Dziś chcę zacząć malowanie obrazu. Jeszcze nie sprawdziłam czy mam podobrazie. Jeśli nie, trzeba będzie pokombinować. To będzie pejzaż jesienny, ale taki z początku jesieni. Chcę uchwycić cieple barwy i klimat.

Menu: serek homogenizowany, mandarynka, zupa grochowa, zapiekanka z kiełbasą i serem. Całość okolo 1300 kalorii. Ruch około 250.

24 listopada 2019 , Komentarze (6)

Wczoraj w trakcie jogi trochę zmarzłam. Leżę na podlodze, a wnętrze nieogrzewane i ciągnie. Chyba czas pomyśleć o bluzce z długim rękawem i o skarpetach. Marzną mi też stopy w trakcie tai chi, bo ćwiczę boso w kuchni, a ona tez nieogrzewana. Wykupiłam pierwszy pakiet tai chi. To 11 lekcji po około 60-70 minut. Każda lekcja składa sie z rozgrzewki i nauki ćwiczeń. Strasznie jestem na te lekcje napalona, ale nie mogę przeciez ćwiczyć codziennie po godzinie, bo jeszcze jest joga. Myślę o treningach dwa razy w tygodniu po godzinie i codziennie po 25- 30 minut plus joga. Wczoraj było 45 minut jogi, bo znalazłam sesję yin jogi.

Dziś niedziela, a ja jej nie celebruję. Pracuję jak każdego dnia i ćwiczę. Niczym niedziela nie rożni sie od poniedziałku czy czwartku. Niczym poza spaniem do oporu. Jutro już będzie cięższy dzień, bo muszę jechać na ostatnie zajęcia z malarstwa. Z nikim się tam nie zaprzyjaźniłam to i żegnać specjalnie się nie będę. Ludzie niby sympatyczni, ale ja jakoś potrzeby bliższych relacji nie miałam. Chodziłam tam tylko w celu nauki. Gdy byłam młodsza to potrzebowałam bardziej towarzystwa. Teraz wystarczy mi tylko kilka osób, a konieczny rozwój zapewnia mi internet i książki.

Wczoraj zrobiłam peeling cukrowy z dodatkiem oliwy z oliwek i przyprawy do pierników. Zapach był cudny. Często robię peelingi cukrowe. W zasadzie gotowych nie kupuję. No moze czasem, gdy pieniądze mam na zbyciu i zapach znajdę kuszacy. Ja jestem bardzo uczulona na zapach kosmetyków. Mniej patrzę na skład. 

Menu: serek homogenizowany, jablko, mandarynka, kaszanka z chlebem i ziemniaki z sosem pomidorowym z parowki i groszku. Calość około 1300 kalorii, a powinno być więcej. Ruch około 250 kalorii.

23 listopada 2019 , Komentarze (28)

U mnie na podwórku bywają przy stołowce 4 koty. Jedna to kotka sasiadki i ja gonię, bo jest tłusta. Pozostale nie wiem skąd sie wzięły. Jeden czarny wskakuje na okno mamy i miauczy. Szkoda mi ich więc karmię, ale łapać ich nie będę. Czasem mnie kusi jednak by je wyłapać i wykastrować. Jak sa czyjeś to właściciele moga być wściekli, ale nie dbam o to skoro im jeść tyle ile trzeba nie dają. Z drugiej strony to nie takie pewne, ze ich nie karmią. Koty bywają kapryśne i czasem w domu nie jedzą, a u innych owszem. Mialam takie 2 kocury kiedyś. U babci trzeba bylo jedzenie z misek wyrzucać, a one chodzily jeść do sasiadki. Gdy sie babcia dowiedziała o mało ze wstydu ataku serca nie dostala.

Chcę wykupić kolejne lekcje tai chi. To koszt 99 zl za 11 lekcji, czyli 14 godzin ćwiczen. To juz z pewnością będzie trudniejsze, ale zaryzykuję. Na razie wyrabiam kondycyjnie ciągłe ćwieczenia przez godzinę. To mnie zadawala. Na razie nie mam ambicji by zapamietać poszczególne ćwiczenia. Pasuje mi ćwiczenie z trenerem. On bardzo dokladnie wszystko tłumaczy, ale jestem tępa i nie potrafię powtarzać ruchow w lewą stronę i lewą ręką. Wstyd. Zajmie mi to trochę czasu nim sie nauczę. Liczę na to, ze po ćwiczeniach wzmocnią mi sie nogi i poprawi mi się zmysł równowagi. Nie liczę na to, ze schudnę. Jest postęp w mojej świadomości. Mówie sobie, ze dam radę ćwiczyć i daje radę. Zaczęłam tez uzywać z powrotem mojej siły fizycznej. Po raz pierwszy od bardzo dawna otworzyłam sobie nakrętkę z wody. Do tej pory odkręcali mi mężczyźni, bo nie mialam sily, a raczej nie chciałam jej uzywać. Czuję, że odzyskuję moc...:)

Ćwiczę też jogę. To mi idzie latwiej. Powoli dokładam ćwiczeń krokodyla. Teraz wykonuję po 4 serie wszystkich ćwiczeń. Chcę dojśc do 6. Kondycyjnie wyrabiam. Liczę na to, ze po ćwiczeniach stane sie bardziej elastyczna. Sztywność mi przeszkadza. Postęp jest. Kwiat lotosu juz robie za kazdym razem, ale nieco nisko. Łuk robię za każdym razem. Pysk krowy robie tylko z jednej strony. Z drugiej jest tragicznie, bo brakuje z 5 cm do chwycenia dłoni.

Wczoraj zrobiłam nalewkę z gruszek. Dodałam cynamon, goździki i anyż. Powinna być dobra.

Chyba mam nową pracę. Odezwała sie babeczka dla ktorej przygotowywałam przepisy kulinarne i zdjęcia. Ma mi zapłacic zaległa fakturę. Chyba będę dla niej zowu pisać.

22 listopada 2019 , Komentarze (12)

Uczę się tai chi i mi nawet idzie. Myślałam, ze będzie gorzej, bo nie lubię ćwiczeń na stojąco, ani tych w których trzeba wykonywać wiele ruchów typu sekwencji. To na razie poziom 0 i to całkowita nowość dla mnie. Problem mam z kręgosłupem, bo trochę boli w pozycji stojącej i podczas skrętow. Teraz ćwiczę zestaw 35 minutowy i jeszcze żyję. Dziś dołożę jeszcze 30 minutowy. To juz konkretne ćwiczenia, a nie rozgrzewka. Powinnam wytrwać. Chciałabym dojść do godziny ćwiczeń w jednym ciągu do końca tygodnia. Gdy sie uda moze będę ćwiczyć 20 minut dziennie i po godzinie dwa razy w tygodniu. Mam jedynie problem z utrzymaniem rownowagi. Z jogi oczywiście nie rezygnuję. Spaliłam chyba około 190 kalorii plus 90 joga, bo ćwiczę 25 minut. 

Mam toster. Kupiłam taki w którym mozna piec nie tylko chleb tostowy, ale i normalny. Wracam do grzanek. Moje ulubione to z jajkami na twardo, serem, ogorkiem, ketchupem i majonezem. Czasem jajka zamieniam na kiełbasę albo na pieczarki. Spróbuję zrobić może z rybą? Ciekawe jak by smakowały z pomidorem.

Zauważyłam, ze odkąd znowu kombinuję z przepisami, mam mniejszą ochotę na podjadanie. Chyba, ze to zadziałał dwupunkt. Faktem jest, że grzeszków jest mniej, a moze to to, ze jestem najedzona.

*** 

słońce zakwita szkarłatem

już chowa twarz

noc wpełza do pokoju zapalam świecę

jeszcze raz dotknij mojej skroni

pomaluj usta oddechem

nim odejdziesz z wiatrem

szeptem prowadzącym rozmowę z

mgłą na rozstajach dróg

czy słyszysz jak krzyczy

moja dusza

ujarzmiona i zniewolona

czujesz ból

widzisz samotność  chichoczącą w kącie

 

21 listopada 2019 , Komentarze (16)

Czekam na pieniądze, bo chcę kupić kilka kolejnych herbat yogi tea. Moja pierwsza imbirowo- pomarańczowa jest pyszna. Już ja kończę.  Kupię  może z 5 tym razem. Może radość życia, dla kobiety, imbirowo-pomarańczową, czekoladowy czaj, wewnętrzna harmonia. Ostatnio coś mi herbaty smakowe czarne nie za bardzo podchodzą. Kupiłam kilka i smakują mi dwie w tym jedna owocowa. Sypię łyżeczkę na kubek i to mi trochę za dużo. Niby zapach cudny, ale czuje lekką goryczke, która mi nie odpowiada. Normalną herbatę z cytryna piję bardzo słabiutką. Typową słomkę. Piję tylko earl grey. Czyżby po kawie miało przyjść następne ograniczenie? Kawy nie piję juz kilka miesięcy i nie brak mi jej. Jestem cudownie wyciszona, mam niskie ciśnienie i śpię jak dziecko. Rezygnacja z kawy pomogła. Do tego medytacja, Reiki, kultywacja spokoju. Joga też działa w tym kierunku, ale jeszcze zbyt krotko ćwiczę. Teraz doszło tai chi.

Wczoraj kupilam toster i jedzenie dla zwierząt na cały miesiąc. U mnie najważniejsze sa zwierzęta. One muszą dostać to co im sie nalezy w tym Józek i Morus drogą karmę urinary. Jeśli jest mniej pieniedzy to z naszym jedzeniem kombinuję. Mam wtedy więcej roboty, bo tańsze jest to co bardziej pracochłonne. Żelaznych rezerw nie przejadamy.

Od jakiegoś czasu staram się kupować mniej strączkowych w puszkach. Kiedyś do zup i potrawek używalam konserw. Teraz staram się strączkowe gotować. Konserwy używam tylko do sałatek poza bobem i kukurydzą. Konserwy to dla mnie zbyt duża pokusa. Lubię sobie otworzyć puszkę ciecierzycy lub fasoli i zjeść, a to sporo ponadprogramowych kalorii. Nie kupuję więc hurtem, żeby pokus nie bylo. Kupiłam za to po raz pierwszy od chyba 20 lat kakao puchatka. Kiedyś go uwielbiałam, ale zapomniałam o nim na wieki gdy tylam z powietrza. Teraz wrocę.

Dziś: serek homogenizowany, pomarańcza, kotlet mielony z pęczakiem i ogótkiem kiszonym, frytki z majonezem, kakao

20 listopada 2019 , Komentarze (10)

Szykuje mi się wrózba na skype. Jeśli sie dziewczyna nie rozmyśli kupię toster. To stała klientka to nie powinna. W lecie biorę od niej sery głownie kozie, ale nie tylko. Kupuję rzadko, bo je uwielbiam, a kalorii maja sporo.

Od kilku dni prawie codziennie ćwiczę po 20 - 25 minut. Dołozyłam pelny zestaw ćwiczeń krokodyla. Na razie wykonuję po trzy serie. Może dojdę do 6. To maksymalna liczba. Nadal z trudem mi przychodzi zabrać sie za ćwiczenia, ale gdy juz sie wezmę ćwiczę bez problemu. Na pewno juz efekty są i to wyraźne. Stawy sie poddają. Gdy robie niektóre asany siedzace to udaje mi sie prawie kłaść na ziemi, gdy trzeba. Mam problem z brzuchem, bo mi w tym przeszkadza. Brzuch mnie gniecie np. w pozycji dziecka. Nadal jest gigantyczny. Biust też... Do tego dochodzi 20 minut tai chi.

Sebastian chce przyjechać wcześniej. Bardzo nalega, a ja sie waham, bo mnie pewnie umęczy. Za bardzo lubi stwiać sprawę na ostrzu noża. Buntuje tez Krzyska i namawia go do złego. Koniecznie chce mnie zdominować, a ja walk ani naporu psychicznego nie lubię. Najlepiej to by mu pasowało zamieszkać z nami. Chce u mnie iść do pracy i obiecuje, że będzie oddawał wszystkie pieniadze. To oczywiście nie wchodzi w grę.

Kilka dni temu tak zmarzłam, że Krzysiek wyjąl pierzynę z szafy. Polożył ja w nogach łożka i tak śpimy. Jeszcze w centralnym nie palimy i sypialnia jest nieogrzewana. Nie potrzebuję ciepłego powietrza o ile jestem dobrze przykryta. W zimie też nie codziennie palimy. Muszę byc solidne mrozy, to tak. To nie z oszczędności, a z wygody, bo Krzysiek węgla do piecokuchni nie chce nosić.

Wczorajsze menu: fasolka po bretońsku, serek wiejski, pomarańcza, kaszotto z kaszy gryczanej z groszkiem i marchewką.

Dziś: porka, zapiekanka z serem i pieczarkami, serek wiejski, pomarańcza, jabłko, krokiet z pieczarkami.

18 listopada 2019 , Komentarze (8)

Jem nadal 1300-1400 kalorii i nie tyję. Tak sobie myślę, że to jest w przybliżeniu moje zapotrzebowanie. PPM jest troche ponad 1400. W tym momencie jestem pojedzona, ale trochę sie obawiam co będzie gdy schudnę. Trzeba będzie jeść z 1200 a to juz moze byc mało. No i jak tu posilki skomponować. Już teraz jest z tym czasem gimnastyka, bo jedzenia 3 pierogów albo zupy krem z 2 marchewek i 1 ziemniaka nie uznaję. Ja muszę zjeść dwa solidne posiłki. Jeśli pierogi to conajmniej 10. Jeśli ziemniaki to 3 średnie. Jem sporo potraw mącznych, ale nie pieczywa. Lubię węglowodany i unikam mięsa. Zastępuję je strączkowymi. Dziś zjem: makaron z kapustą kiszona i pieczarkami, gofry, serek wiejski, mandarynkę, kotlety z kaszy gryczanej i grzybów suszonych. Waga pokazała 20 dkg mniej. Dziś tylko tyle, ale od dwoch tygodni to już 1,2. Nie wiem jakim cudem chudnę, bo jem. To moze być bioterapia, którą sobie serwuję na tarczycę i układ trawienny. Jeszcze poczekam z wnioskami, ale moze gdy schudnę jednak na 1400 tyć nie będę.

Minęło sześć lat odkąd Onka jest z nami. Koteczka bardzo sie wyciszyła i od jakiegoś czasu już odważnie lezy z nami na kanapie. Na początku nie miała odwagi wejśc na stołek i spała tylko na podłodze, a mnie serce pękało. O prześladowaniach w poprzednim domu juz chyba zapomniała. Może jednak nie do końca, bo nadal nie pozwoli się wziąć na ręce. To jej juz chyba zostanie. 

Ostatnio sporo myślę o śmierci. Nie, nie mam depresji i na śmierć sie nie szykuję. Odchodzi teraz znajoma mojej mamy. Młoda kobieta koło 40. Zyła z rakiem 12 lat. Zaczęło sie od czerniaka, a później przyszedł drugi rak i tego juz nie zniosła. Niedawno przestała walczyć i juz jest w hospicjum. Pieniędzy jej nie brakowało i przeszła rózne terapie. Wymęczyli ja przy tym okropnie. Były ciagłe badania, wyjazdy, zabiegi. Jej komfort życia bardzo spadł. Była twarda i walczyła. Nie wiem czy w takim przypadku warto walczyć. To juz druga znajoma mojej mamy, która chorowała na raka. Druga pacjentka. 

Chyba wreszcie przeczytam Cud życia cud umierania. Książkę mam od jakiegoś czasu, ale czeka w kolejce.

Znalazłam lekcje tai chi przez internet. To wideo z kursem. Strasznie się napaliłam, ale lekcje trwaja dlugo i pewnie umrę po połowie. Pierwsza jest bezplatna i już ją mam. Dziś może sprobuję... To nie są lekcje dla seniorów.