Wczoraj zrobiłam nalewkę z jabłek. Mus był, bo moi faceci juz wszystkie wypili. Nawet moja z dzikiej róży. Chcę zrobic jeszcze z gruszek i może z bananów. Będą na świeta. Ja w świeta może kupię dla siebie wino zbójnicki grzaniec, bo je lubię. Na sylwestra moze pomyślę o ajerkoniaku. Oni pewnie będą się raczyc głównie piwem. Nie wiem czy zechcą cos mocniejszego. Sebastian czystej wódki nie lubi. Krzysiek lubi ale pije rzadko. O wino się nie upominają, choć Sebasian lubi zwłasza swojskie.
Jutro trzeba kupić miód na pierniki, bo niedługo chcę upiec. Za kilka dni chyba juz zrobię pierogi na Wigilię. Dużo nie trzeba, bo Sebastian pewnie ich nie tknie, a mama na Wigilię nie przyjdzie. Będziemy przy stole sami z Krzyśkiem, bo Sebastian tez nie usiądzie. Dziwni ci moi bliscy, a mnie tak brak dawnych, gwarnych Wigili, gdy przy stole siedziało 7 osób. To były prawdziwe święta. Nie to co teraz... Teraz by mogło być 5, gdyby wszyscy zechcieli podporządkować sie tradycji.
Ostatnio staram sie polubić sałatki inne niż z majonezem i kiepsko mi to idzie. Sałatka z oliwa mi nie bardzo podchodzi i z jogurtem tez nie. Lubię z majonezem i jogurtem albo z majonezem i musztarda miodową. Chyba sobie przy swoim smaku zostanę.
Dostałam zaproszenie od wydawcy do kolejnej antologii. To nowy wydawca. Tematyka wierszy jest dowolna. Niestety krótki termin wysłania, bo do 20 XI. Wiersze nie muszą byc nowe. Kusi mnie wziąć udział. Problemem jest promocja w Krakowie. Nie mam ochoty na tego typu imprezy. Musiałabym jakoś pokombinować i sie z tego wykręcić. Jestem zdziczałą prowincjuszka i chcę nia pozostać.
Konchowanie uszu i zapuszczanie do nich olejków przynosi efekt. Prawe ucho juz mnie nie boli i uczucie przytkania mi minęło. Niestety jeszcze mi w nim szumi. W poniedziałek ostatnie konchowanie. Krzysiek też chce i wkrótce zamówię świece.
Wczoraj było 25 minut jogi. Po raz pierwszy w tym roku udalo mi sie zrobić pysk krowy z jednej strony. :)