Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1610023
Komentarzy: 56612
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 18 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 maja 2019 , Komentarze (11)

Wolne, wolne i po wolnym. Czas wrócić do normalności. Dziś zaczynam pisać teksty. Mam dwa pilne. Później zabiorę się za krzyżówki. Jedna partia musi być w tym tygodniu wysłana. Drugą zacznę układać. Czekam na koniec prac przy wodociągu. Gdy będzie po wszystkim pojadę z Rozi do weterynarza. Trzeba operację zrobić szybko, gdy guzek jest malutki. Czekam na nogę od ławki, bo reklamacja została uznana. Odetchnę gdy dojdzie w całości. Ławkę skręci chyba dopero Sebastian, bo brat Krzyśka wyjezdza za granicę. Czekam na pracę Krzyśka.

Mam trochę pracy koło domu, a tu niestety zimno i deszcze. Obejście zarasta chwastami. Miałam w kwietniu przebywać trochę na dworze, ale planu nie wykonałam. Moze w tym miesiącu będę wychodzić częściej. Jeśli Krzysiek pójdzie do pracy, to nic chyba koło domu nie zrobi, a zapłacić nie ma komu. W tym roku trzeba oczyścić sad z chaszczy. To praca sekatorem. Później trzeba oczyścic podwórko. To będzie raczej pilarką i troche sekatorem. Powinnam postawić nowy płot. Myślę o betonowym. To około 6 m. Teraz ktoś zrobił sporą dziurę w siatce, a siatka się sypie. Nie ma sensu naprawiać.

Od wczoraj czytam Radykalne samowybaczenie. Początek jest obiecujacy. Mam jeszcze druga pozycję tego autora Radykalne wybaczenie. Może te książki pomogą mi dojść do ładu z sobą i moimi toksycznymi bliskimi. Od dziecka mam konflikt z mamą. Jesteśmy zbyt różne, a ona próbuje mnie nadal wychowywać i manipuluje mną. Chce mi narzucić swoje poglady i ciągle albo jest agresywna albo narzeka. Sa więc częste awantury. Nie chcę z nia zerwać stosunków, bo jest sama i wymaga pomocy. Jednak kontakty z nią mi wyjątkowo psują nerwy. 

5 maja 2019 , Komentarze (2)

Wstałam przed chwilą ze świadomością, ze się wyspałam. Drzemki w dzień chyba jednak będą. Mam trochę planów na dziś, ale nic stresującego nie przewiduję. Jeśli chodz o pracę to będą tylko wróżby. Zero pisania. Będzie za to czytanie, może malowanie i może praca nad sobą. Wróciłam do przewodnika jak zostać medium. Mam ochotę na kontakt z moimi blskimi, którzy odeszli. Chyba czuję się samotna i mi z tym źle. Brak mi ich, a to, że mi się śnią to za mało.

Teraz pracuje też nad gniewem. Czasem się wściekam i choć to podobno zdrowa reakcja, to chciałabym jednak wściekać się rzadziej. Z tego co wiem można to przepracować. Chodzi mi o wściekłość na bliskich. Wybucham gdy chcą mnie do czegość zmusić czy przekonać. Wybucham gdy się ze mna nie liczą albo mnie krytykują. Wybucham gdy Krzysiek jest leniwy, nieporadny albo gdy robi coś po swojemu i w efekcie popełnia błędy. Wybucham gdy jest uparty. Jestem wściekła, bo wściekłość innych mi sie udziela. Tak nie powinno być. Przynajmniej połowę tych wybuchów powinnam rozładować inaczej. Może ta książka mi coś pomoże?

Przez ostatnie dni wyjadałam z lodówki i szafek wszystko to czego nie tknę przez miesiąc, a co się może zepsuć. To był żurek, pieczarki, majonez, granulat sojowy. Dziś będą kotlety z granulatu sojowego, surówka z kapusty kiszonej i marchwi. Chcę też zrobic frytki, bo kartofle zaczynaja rosnąć. Mamy jeszcze ponad worek i kto to zje?

Mojemu Pikusowi złamał sie ząb. Nie wiem czy go nie boli, ale je normalnie. Boję się zrobić mu zabieg, bo skończył 12 lat i nie wiem co z jego sercem. Mógłby nie znieść narkozy. Moje zwierzęta sa coraz starsze. Przeraża mnie myśl, że niedługo zaczna po kolei odchodzić. Zostanie mi tylko Majka. Ona ma 3 lata. Reszta koło 10.

4 maja 2019 , Komentarze (12)

Gdy już podjęłam decyzję o poście, nie mogę sie doczekać. To będzie dla mnie trudne zadanie. Gdy raz juz próbowałam, przerwałam po kilku dniach, bo było mi słabo. Poza tym nie lubię takiej diety i czułam się z jej powodu skrzywdzona. Lubię warzywa ale z dodatkiem np.majonezu, sosu, smażone w panierce. Same z ziołami i solą mi nie podchodzą. Jestem jednak zdecydowana troche wytrwać. Jeszcze nie wiem ile. Wszystko zalezy od tego, kiedy przyjedzie Sebastian. Przy nim nie da się byc na diecie, bo mnie ciągle jedzeniem kusi.

Jeśli chodzi o gotowanie to ostatnio znowu mi się nie chce. Wolę przygotowywać proste potrawy. Najbardziej mnie denerwuje gdy jest dużo składników. Mogą być pierogi, ale farsz ma się robić szybko. Tak już chyba zostanie. Nie jemy dużo i otwarte opakowania ze składnikami sie psują. Nie uznaję niszczenia jedzenia. U mnie nie ma prawa się nic zmarnować.

Czytam książkę Powiedz życiu tak Ewy Foley. Książka do mnie trafia i przeczytam chyba inne pozycje tej autorki. Na razie mam jeszcze Zakochaj się w życiu.

A na koniec moja kalina w pełnej krasie wśród zioł i rysunek nowymi kredkami

3 maja 2019 , Skomentuj

Dziś ma być spokojny dzień. Lubię takie. Spędzę go oczywiście w domowym zaciszu. Będę pracować. Mam tekst do napisania no i wróżby. Może podgonię krzyżówki. Później będę czytać. Ostatnio czytam książki psychologiczne. Spory zapas czeka. Inne czekają na kupno. Czekam na pieniądze, ale mam tez inne wydatki i jeszcze nie wiem ile książek w tym miesiącu kupię. Od dwóch dni robię trening autogenny. Przynosi dobre rezultaty. Moze wrócę do hipnozy kiedyś.

Ostatnio szybko nie tyję. Mogę jeść dużo węglowodanów w tym pieczywa i waga wzrasta o kilogram. Kiedyś to było 4-5 i to szybko. Później gdy zmniejsze ilość kalorii, szybko to spada. Coś mi  się wydaje, że waga 86 kg jest już przez organizm zapamiętana. Chyba juz 90 kg nie przekroczę. Śwadomość ta przyniosła mi ulgę. Teraz chcę zejść nizej. Od poniedziałku planuję przejść na dietę dr. Dąbrowskiej. To zalezy od Krzyśka. Obiecał, że w poniedziałek warzywa mi kupi. Oby się nie rozmyślił. Chciałabym wytrzymać miesiąc. Nie wiem czy mi sie to uda. Po diecie chcę stopniowo dodawać kalorii, zeby rozruszać metabolizm. Od września kolejna faza ataku. Ciekawa jestem ile w tym roku łacznie zrzucę. Oby choć 10 kg łącznie było. Na razie zrzuciłam 5 z tym, że  się waga buja o 2 kg.

Kupiłam książkę...

2 maja 2019 , Komentarze (4)

Znalazłam w internecie tani kurs psychologii. Kusi mnie wykupić. Nie wiem czy mnie to zainteresuje. Jest też kurs droższy, a nawet dwa. Kuszą mnie bardzo. Pewnie o kursach pomyślę za jakiś czas. Ten tani chcę wykupić szybko. Teraz czekam na pieniadze. Od dawna chcę skończyć kurs anielski. Trwa trzy miesiące. Może jeszcze w tym roku skończę. Na dzień dzsiejszy nie będę na razie wykupywać nowych z grafki. Nie zarabiam na niej dużo i chyba nie ma sensu w grafike inwestować. Skończę te kursy, które mam juz wykupione i dość. To samo ze scrapbookingiem. Te dwie dziedziny bazują na wyczuciu gustu, trendach itp. Mnie z tym nie po drodze... Mam swój specyficzny gust i niekoniecznie to mi sie podoba co innym. Poza tym jest w tym olbrzymia konkurencja. 

Kusi mnie też zmiana zawodu, czyli kurs psychotronika. Jest w Eskk i o ile dobrze zrozumiałam po ukończeniu zdobywa się zawód psychotronika. To coś jak szkoła policealna. Wiedzę ezoteryczną wymagana na kursie w zasadzie mam i ewentualnie bym ja tylko poszerzyła o psychologię. Kurs jest drogi jak dla mnie i kończy sie egzaminami w Warszawie. Trzeba tez napisać pracę i ja zdać. Boję sie egzaminów, a najbardziej wyjazdu do Warszawy. To w zasadzie jedyny hamulec. Kiedyś o szkole psychotroniki marzyłam, ale mnie nie było stać i musiałabym do niej dojeżdżać, a to nie wchodzi w grę.

Sebastian dziś jedzie, a ja mam zamiar do poniedzałku jeść zupy. Od poniedziałku może Dąbrowska o ile Krzysiek mi warzywa kupi.

1 maja 2019 , Komentarze (2)

Za kilka dni pojadę do weterynarza z Rozi. Później pod koniec maja wstawianie okna i najgorsze chyba będzie za mną. Oby nic nie wyskoczyło. Najbardziej martwi  mnie Rozi. Tyle bólu i strachu ja czeka. Biedna jest, a mnie się chce płakać.

Wczoraj Sebastian miał pojechać, ale wodociąg nie skończony i został. Będę chodzić spać rano gdy pojedzie. Chyba mam lekka obsesję, że ktoś się ponownie włamie i wypuści mi koty. Tego sie boje najbardziej, bo ulica obok i pies zabijający koty u sąsiada. Niby alarm załozony...

Ostatnio źle się czuje psychicznie. To ciągły stres, zamartwiane się, a nawet strach przed przyszłością. Teraz spodziewam sie najgorszego, a tak nie powinno być. Muszę z tego wyjść jak najszybciej, ale się chyba nie uda dopóki problemy nie przeminą. Muszę wszystko porobić i odreagować. Inaczej problemy z psychiką będą.

Z dietą za bardzo mi nie idzie. Ja gdy mam stresy ciągle jestem głodna...

30 kwietnia 2019 , Komentarze (11)

Pada. Pasują mi te deszcze. Lubię deszcz. Na podwórku wszystko rwie się do życia. Jest zielono. Sebastian nie skosił, a chyba powinien. Mówił mi, ze trzeba, a ja to zlekcewazyłam. Teraz mam za swoje. Skoszone będzie dopiero w czerwcu, bo Krzysek do kosy nie podejdzie. Trawa juz będzie po pas. W tym roku jest masa ślimaków. Podziawiam okazałe winniczki, ale lepiej żeby ich nie było. Moja znajoma, która uprawia warzywa juz na nie narzeka. Ona je zbiera i wynosi na jezdnię. Mnie to pachnie sadyzmem. Szkoda. Sa takie piękne.

Ostatnio zdałam sobie sprawę, ze problemy ma kazdy. Trzeba z tym żyć. To, że się u mnie nawarstwiły wpędziło mnie prawie w panikę. Ostatnio żyłam raczej spokojnie i przywykłam do tego.

Wczoraj przy wodociągu pomagał Sebastian. Wszystko szło sprawnie. Co ja bym bez niego zrobiła. Największy problem był z moja mamą. Jak zwykle się wtrącała i miała pretensje. Dziś koniec, a Sebastian pojedzie w czwartek. Tym samym będzie u mnie w sabat. Beltane będę świętować z nim ]:>. On to wie i nawet zgorszony nie był. Będzie ołtarz przystrojony polnymi kwiatami z wodą i ogniem. Kusi mnie ognisko.


29 kwietnia 2019 , Komentarze (8)

Znalazłam takie zdjęcie w grupie psychologicznej i wnioski są. Gdybym wyeliminowała tobym została całkiem sama. Wszyscy moi bliscy sporo mi szkodzą. To relacje trudne i raczej toksyczne. No i co z tym zrobić?

Trwają prace przy wodociagu. Pilnuje Sebastian. Teraz się modlę, by jak najszybciej skończyli. Woda połapana, ale myślę o wieczornej kąpieli. Mogą kończyć podpinanie w domach jutro. Zakopać musza dzisiaj, bo koparka jest tylko do 15:00. W tym roku czeka mnie jeszcze wstawianie okna w pracowni i to tez będzie stres. Będzie też zakładanie rolety i robota przy dachach, ale to juz na dworze. Nie wiem czy pomalujemy w sypialni. Wydaje mi sie teraz, że nie dam rady tego psychicznie znieść.

Ten rok jest strasznie ciężki dla mnie. Problem goni problem. Mam juz tego serdecznie dość. Niestety przyszły nie będzie łatwiejszy choć pieniędzy może byc więcej. Łatwiej może być dopiero za dwa lata. Ciężkie planety powędruja w inne rejony zodiaku i zacznie się 1 rok numerologiczny.

28 kwietnia 2019 , Komentarze (2)

Zapisałam się znowu na rywalizację tu na Vitalii. Teoretycznie powinnam schudnąć 4 kg przez miesiąc. Gdyby sie udało toby było 82 kg. To już waga znośna. Niestety nadal otyłość. Taką wagę miałam po ciąży. Męczyłam sie z nia dwa lata. Później przeszłam na diete jajeczną i schudłam w dwa miesiace 20 kg. Najpierw było 10. Troche przerwy i kolejne. Późnej przez kilka miesiecy jadłam bardzo mało, a później wróciłam do normalnego jedzenia. Wagę trzymałam ponad 20 lat. Do jojo nie dopuszczałam. Tyłam na zimę 5-6 kg i wiosna to zrzucałam. Tak było całe zycie i jestem przyzwyczajona do tego rytmu. Tak też będzie gdy schudnę. Szkoda, że dieta jajeczna jest niewskazana teraz. Boję sie o woreczek. Wtedy jadłam 6 jajek na twardo dziennie. Odpowadało mi to. 

Teraz tez chudnę tylko gdy jem bardzo mało. Najlepiej gdy jest to 600-800 kalorii. Na 1200 waga nie spadnie nawet gram. Przypuszczam, że mój metabolizm juz się nie zmieni i już 1400 kalorii nie będzie wolno mi przekraczać. To tyle co PPM, ale trudno. Taki mam organizm i wszelkie wyliczenia mogę sobie w buty wsadzić. Życie spędziłam na kanapie i tak będzie nadal. Nie potrzeba duzo energii na lezenie.

Wczoraj znowu była awantura z Sebastianem. Poszło na ostro. Mam go dość. Czuję się przy nim bezpieczna, ufam mu i dużo mi pomógł, ale mimo wszystko jest to relacja toksyczna. Chce rzadzić mną, Krzyskiem, moimi zwierzętami, wykłoca się, upiera i psuje mi nerwy. Wczoraj juz przesadził. Nie wiem co dalej.

27 kwietnia 2019 , Komentarze (4)

Waga spada stopniowo. Jestem okropnie niecierpliwa tym razem, bo wydaje mi się, że spada zbyt wolno. Na poście orkszowym spadła 3,5 kg w 6 dni. Teraz tez bym tak chyba chciała. Gdzie te 83kg? No gdzie? A moze jednak znowu zastosować post orkiszowy, a później dopiero zupy? Toby mnie zmobilzowało i pozytywnie nakręciło. Jeszcze przemyślę. To jest realne, ale chyba musza się problemy rozwiązać. Stres postowi nie sprzyja. Trzeba zrobić operacje Rozi i moze okno wstawić. A moze nie będę czekać i post zacznę od poniedziałku? 

Z kawy naturalnej na dzień dzisiejszy zrezygnowałam. Nie piję juz chyba trzy tygodnie. Na początku byłam strasznie senna.Teraz już nie, ale to może być stres. Zobaczę gdy trochę odpuści. Nie brak mi kawy. Za kofeiną  i pobudzeniem nie tęsknię. Teraz sączę Inkę. Przypomna mi smak kawy z ekspresu. Przyzwyczajam się do niej

Dziś nadal praca. Trzeba oprócz wrózenia opracować przepis na zupę ogórkową. Moze też zupę ugotuję i od razu zrobić zdjęcia. Zostaną więc tylko krzyżówki do skończenia. Po wyjeździe Sebastiana zacznę układać kolejna partię.