Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1606744
Komentarzy: 56456
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 12 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2019 , Komentarze (2)

Tydzień był pracowity, bo oprócz normalnych zajęć trzeba było przenieść blogi na strony facebooka. Teraz mam kilka-poezja, galeria, grafika, wrózby no i scrapbooking i copywriting. Te ostatnie nowo załozone. Chcę co jakiś czas wykupić reklamę i zobaczymy czy to cos da. Jeszcze nie wszystko przeniosłam. Skończę moze w przyszłym tygodniu. Wstawiam tez grafiki, głownie logo do sklepu i piszę wiersze o wiośnie do antologii. Dziś chcę odpocząć, bo pilnego zlecenia nie mam jak narazie. Będę spać, czytać i może malować. Z pisaniem problem, bo ma zastrzał i palec rwie.:(

Dietę trzymam wzorowo. Jeszcze trochę i już piątka na drugim miejscu. Zobaczymy jak będzie jutro. Moze coś mniej, bo dzisiaj też trzy porcje zupy. Będzie zupa z ciecierzycy i pieczarek. Chyba zaczynam żyć z powrotem dietą. Ta rywalizacja z samą sobą nieźle na mnie wpływa. Jeszcze jednak tak podekscytowana jak w zeszłym roku nie jestem. Moze to pora roku. W zeszłym roku odchudzałam sie wiosną.Wszystko sie obudziło to i ja też. Jesienią przyroda zwalnia bieg, zimą śpi i mój nastrój za tym podąża. Zawsze byłam bardzo od rytmów natury uzależniona.

Zima mi nie dokuczyła w tym roku. To zasługa remontów, które zrobiłam i sił wyzszych, które nie zesłały siarczystych mrozów. Zima jest z gatunku tych ulubionych-niewielkie mrozy i śnieg. Na razie mrozow większych nie widać i dobrze, bo rury od wody nadal nie zabezpieczone. To juz chyba trzeci rok jak sie za to zabieram bez efektu. Teraz to zrobi Sebastian. Przyjdzie chyba 19 II i zostanie około tygodnia:).

Zajęcia z malartwa będą w ferie normalnie. Ulzyło mi. Praca nad obrazem posuwa się do przodu. W przyszłym tygodniu może skończę.

Mam sklerozę coraz większą. Wczoraj zapomniałam skasować bilet i jechałam na gapę. :( Zorientowałam sie w domu. Dobrze, że mnie nie złapano, bo i wstyd i koszty.

9 lutego 2019 , Komentarze (4)

Dziś kolejny dzień, gdy jedzenia mniej przygotuję. Będzie moze zupa pomidorowa z ryzem i ziemniakami. Dodam pieczarek i groszku. Jutro liczę na spadek. To już ostatni moment, bo w poniedziałek mija miesiąc diety. Ile się  uda w przyszłym miesiacu zrzucić? Oby chociaż dwa. To będzie dobrze. Moze czwórkę na drugim miejscu zobaczę? Ależ to będzie radość... Na razie siódemki z przodu jeszcze w głowie nie widzę, ale pracuję nad tym. Ostatnio z ciekawości liczyłam CPM i dla osoby leżącej o mojej wadze to około 1800 kalorii. Tyle by było gdyby metabolizm był normalny, ale nie jest i nie będzie jeszcze długo o ile kiedyś wogóle. Gdybym schudła tyle ile chcę, powinnam jeść około 1400 kalorii oile metabolizm się naprawi. Jeśli nie to jeszcze mniej... Nie zmienię trybu życia i trzeba będzie to zaakceptować. W zasadzie jestem najedzona gdy jem normalne jedzenie w ilości odpowiadającej około 1200-1300 kalorii. Do tego wrócę stopniowo gdy już w tym roku schudne ile zechcę. W zasadzie dietę skończę gdy pojawi sie przestój. W przyszłym roku dalsze boje od stycznia i tak do skutku....:) Dziś 60 dkg mnie. Sama nie wiem jak to sie stało, że aż tyle...

Krzysiek zarobił o 500 zł więcej i kusi mnie kurs pisarski. To III stopień. Ma być nauka pisania z humorem i pisania o seksie. Ma byc dopracowanie dialogów. Wiedza dla mnie bardzo cenna. Trochę sie jednak boję czy pracę szybko znajdzie i wolę pieniadze przytrzymać. Gdyby mnie choć z 200 zł wpadło tobym sie na kurs zapisała. Jeszcze zobaczę. Moze...? Mam czas dwa tygodnie. Już myślałam, że pieniądze mam, a tu klops. Facet szukał kogoś dopisania na czacie erotycznym. Niestety okazało się, że to był  czat prywatny, a nie firma. Jestem copywriterem, a nie panienka do wynajęcia i zrezygnowałam. Płacił dobrze nawet. Nie żałuję, bo mógł się okazać jakimś frustratem albo i gorzej. Nie chciałabym by ktoś taki mnie namierzył i mój adres znał. Nie lubię ryzyka. Co do oporu psychicznego przed samym pisaniem to go nie mam. Niedawno realizowałam zlecenie do sexshopu. Pisałam też juz na chacie erotycznym. To tez teksty. Ktoś to musi robić i nie widzę powodu dlaczego tobym nie miała byc ja.

Krzysiek jest bardzo sczęśliwy, ze nie chodzi do pracy. Po całych dniach prawie lezy, czyta, przysypia z okularami na nosie i rozwiazuje krzyżówki. Wiedzie zycie staruszka-emeryta i dobrze mu z tym. Lubie gdy jest szczęśliwy. Gdybym więcej zarabiała, albo gdyby miał nieco wyzsza rentę nie goniłabym go do pracy. Szkoda mi go... Sebastian za to nie ma lekko. Pracuje ostatnio po całych dniach w warsztacie samochodowym. To praca dorywcza. Wczoraj dźwigał skrzynie biegów i dzis go okropnie boli kręgosłup. Ma chory od dziecka, To duża wada i nie powinien dźwigać. Przyjedzie to trochę u mnie odpocznie, bo będę go gonić do leżenia i  do spania.

Dziś zajęcia w osrodku kultury. Będzie dalsze malowanie pejzazu. To zima, ale nasycona też oranzem i fioletem. Obraz jest bardzo klimatyczny, ale dość trudny dla mnie ze względu na drzewa iglaste. Nie lubie ich malować. Oby wyszedł tak jak trzeba. Prędko chyba nie skończę. W domu maluję kolejny obraz i dziś może też coś podziałam.

8 lutego 2019 , Komentarze (23)

Jeszcze dwa dni i minie miesiąc. Dziś tylko trzy porcje zupy. Jutro i w niedzielę tak samo. To kara za to ptasie mleczko, które ostatnio zjadłam. Będzie grzecznie, bo waga ma spaść. To ostatnia szansa, żeby wstydu nie było. Cos mi sie widzi, że będzie jednak, bo do 4 kg spadku troche braknie. To się nazywa łakomstwo i brak opanowania. Krzyśka oczywiście sklełam za te słodycze, ale mleko sie juz rozlało. Kupuje tez ostatnio banany. Ich mi tez nie wolno. Chyba jest złośliwy, bo kiedys się o nie nie mogłam doprosić.

Oby tylko następnych pokus nie było jak Sebastian przyjedzie. On żyje zupkami chińskimi, rybami w pomidorach, zapiekankami i pizzą. Jak go poproszę to je z kurczakiem, którego ja nie dotknę. Przyjedzie juz za niecałe dwa tygodnie. Mam nadzieję, ze nic nie wypadnie. Bardzo sie cieszę. Planujemy by teraz przyjezdzał częściej, ale na krócej. Znowu o ślubie mówi... Ja oczywiście rozwodu z Krzyskiem nie planuję, ale możliwe, ze gdyby Krzyśka nie było, byłby Sebastian. Szkoda, że dwóch mężów nie można w Polsce mieć... Oni są różni i się uzupełniają. Krzysiek dba o mnie- robi mi nawet kawę, zebym nie musiała wstawać z łózka. Sebastian dba o dom i naprawy wszelkie robi oraz zakupy. Obaj są niezbędni w moim życiu.

Wczoraj skończyłam obraz. W naturze mi się nawet podoba. Ze zdjęciem jest problem, bo róż nie chce wyjść tak jak trzeba. Jak ja nie znoszę robić zdjęć. Trzeba sie ruszać, gimnastykować, a one i tak wyjść tak jak chcę nie zamierzają. Zaczęłam kolejny obraz. To też zima w tonacji rózowej. Bardzo klimatyczny pejzaż...

plama żółci

łąka pod zagajnikiem

pełna mniszków

czy ktoś teraz myśli

o jesiennej szarudze


Tanka- Agata Rak

7 lutego 2019 , Komentarze (8)

Czwarty tydzień diety zupowej, a w zasadzie zupowo-przemiennej sie kończy i jeszcze 4 kg nie schudłam. Waga spada, ale po troszku. W zeszłym roku w pierwszy miesiąc schudłam 5 kg, ale grzeszków wcale nie było. W tym roku się niestety zdarzyły. Teoretycznie mam jeszcze trzy dni ataku, czyli jedzenia po trzy porcje zupy, to moze do 4 kg dociągnę. Malutko brakuje. W zeszłym roku w drugim miesiacu schudłam 3 kg. W tym roku liczę na 2kg tylko. Zobaczymy. Na razie czekam na 85 kg i obym je pod koniec lutego zobaczyła. Załozyłam sobie, że na diecie będę do końca maja. Wszystko zależy od tego kiedy pojawi sie przestój. No i oby nie wcześniej. Gdyby tak w tym czasie po 2 kg miesięcznie spadało, to by był sukces. Jakieś 8 kg jeszcze:)

Nie mogę sobie przypomnieć jak wygladałam z wagą 79 kg. To by było około 113-89-113 To jakiś 46-48 rozmiar. Kurczę jeszcze dużo... Koszmarnie dużo:( Na razie muszę kupić nową bieliznę, bo w tej co mam się topię. Stanik kupię moze dopiero w marcu, bo na razie ubieram sie na cebulkę i nie noszę. Nawet, gdy wyjeżdżam z domu. Ciuchy też jakieś kupię dopiero wiosną. Moze w maju. Narazie chodzę w namiotach. Szczególnie spodnie ze mnie lecą. Swetry mogą byc za duże. Lubię luźne.

Ostatnio dwie koleżanki mi gratulowały schudniecia. Jedna stwierdziła, ze gdyby nie biust toby juz było nieźle. Wiem to. Ona wazyła tyle co ja, a jest nizsza i to sporo. Teraz ja juz mam ponad 10 kg mniej. Druga waży sporo ponad 100 kg. Muszę, po prostu muszę szybko 79 kg wazyć. Moja mama i moi faceci oczywiście mi nie kibicują. Oni nie widzą, żebym schudła.

Narzekałam, że opornie idzie, a wygrałam rywalizację tu na Vitalii. Zrzuciłam najwiecej kilogramów nie wysilając sie przy tym specjalnie. Jeśli chodzi o wysiłek byłam w srodku. Dobrze jest więc. Chyba powinnam kochać swój organizm, bo pięknie wspólpracuje. W tym miesiacu juz się pewnie ta sztuka nie uda. Oby choć dwa kilo spadły to będzie dobrze.

6 lutego 2019 , Komentarze (8)

Kilka dni temu zapisałam sie do kolejnej antologii. To mają być wiersze o wiośnie. Dziś zaczęłam pisać. Termin jest do marca. Ma powstać sześć wierszy plus miniaturka. To w moim przypadku projekt niekomercyjny. Mozna co prawda zamawiać sporą ilość egzemplarzy i sprzedawać samemu, ale ja sie sprzedażą nie zajmuję. Nie mam głowy do handlu. Nigdy nie miałam i mieć nie będę, bo sprzedawać nie lubię. 

Wczoraj był brat Krzyśka. Przywiózł śledzie w śmietanie, parówki z szynki i kiełbasę podsuszaną. Do tego była cola i to oryginalna z cukrem. Wszystkiego posmakowałam, a raczej sie tym napchałam i dziś od razu na wadze więcej. Zobaczymy czy zwyżka się jutro utrzyma. Jeśli tak to tydzień diety zaprzepaściłam...:( Czasem zupełnie nie mam kontroli nad jedzeniem. Zawsze taka łakoma byłam. Mam, to jem do oporu. Wolę nie mieć, gdy jestem na diecie, to i pokus nie mam. Walk psychicznych nie lubię. Z drugiej strony ponoć takie akcje bywaja korzystne, bo oszukują organizm i podkręcją metabolizm. Moze to i prawda. U mnie takie akcje zdarzaja sie bardzo rzadko, więc poczucia winy nie mam.

Dziś zupa z fasoli czarnej z makaronem i pieczarkami. Będą trzy porcje i jest szansa, że jutro waga spadnie. :)

Maluję kolejny pejzaż zimowy. Nie wiem co będzie z malowaniem w ferie. Podejrzewam, że moze zajęć w ośrodku nie być, albo będą w inne dni. Mnie pasuje w zasadzie tylko sobota. Chodzi o autobus. Przeczekam więc chyba. Warsztatu z akwareli niestety nie będzie.

5 lutego 2019 , Komentarze (16)

Na razie schudłam 4 kg w styczniu. To akurat prawie tyle ile mi ostatnio przybyło. Czas na więcej. Nie wiem tylko czy dalej też tak łatwo pójdzie. Chciałabym w lutym do 85 kg zejść. Teoretycznie to możliwe, ale tylko teoretycznie, bo waga spada jakby wolniej. W zeszłym tygodniu juz kilograma nie było. Dieta mi nie dokuczyła jeszcze. Zupy mi smakują, nie głoduję i odpoczywam od liczenia kalorii. Dziś zupa kalafiorowa z pieczarkami i jajkiem. Niestety z okazji imienin krzysiek kupiłmi ptasie mleczko i sporo zjadłam:(

Od wczoraj maluję kolejny obraz. Zaprzyjaźniam sie ze szpachelką.To fajna technika, ale raczej całych obrazów tak malować nie będę. Ostatnio szpachelką dodaję tylko fakturę np. na pniach drzew. Wygląda to nieźle.

Napaliłam się na malowane stemple, ale w scrapbookingu można tez stemple kolorować kredkami akwarelowymi. Kredki mam. Musiałabym kupić tylko dobry tusz, bo zwykły się moze rozmazywać. Dziś chyba technikę wypróbuję. Gdyby się dało tobym trochę w tym miesiacu pieniędzy zaoszczędziła. Kupiłabym tylko stemple, papier, maski i tusz.

Kursu akwareli jednak nie będzie. Szkoda. Instruktorka mi powiedziała, ze moze zrobi w wakacje. No cóż muszę czekać cierpliwie. Kiedyś się doczekam. Na razie będę kombinować sama tak jak do tej pory.

Poza tym odniosłam wreszcie sukces jeśli chodzi o grafikę. Sprawa ma sie tak, że wprawdzie udało mi się do tej pory zrobic kilka logo dla klientów, ale nie udało mi się wstawic logo do sklepu na portalach. Moderatorzy odrzucali wszystko co usiłowałam wstawić. Wczoraj Designer przyjął mi dwa projekty. To oznacza, że moje logo jest niezłe na tyle, że akceptują je inni graficy. To mi dodało wiatru w żagle. :) Dziś wstawię kolejne. 

4 lutego 2019 , Komentarze (10)

Książki typu wspomnień, które kupiłam ostatnio juz przeczytałam. To wartościowe pozycje. Mam jeszcze dwie tego typu z Chomika. Jedną mam kupić. Jutro może zrobie zakupy rzeczy do kartek wielkanocnych i to koniec zakupów tego typu na razie, bo trzeba oszczędzać. Nie kupiłam też jeszcze abażuru i muszę kupić w tym miesiącu. 

Szukam pracy dla siebie i dla Krzyśka. Teoretycznie ja mam pracę w której na chwilę obecną mogę zarobić, ale mało płacą, bo około 12 zł za godzinę. Musiałabym poświęcić jej sporo czasu i dlatego szukam coś, gdzie zarobię wiecej. Na razie będę musiała zasuwać...:( Powinnam w tym roku jakoś zdobyć 3000-6000 zł oprócz tego co mam zapewnione na ten moment. W tej pracy niskopłatnej raczej tyle nie zarobię. Liczę na Krzyśka. Może jednak uda mu się gdzieś zaczepić. Na stałe może być trudno, bo jest powolny, wręcz rozlazły i nie ma inicjatywy. Tacy pracownicy nawet w zakładach pracy chronionej cenieni nie są. Bałam się tego roku i miałam rację. W przyszłym jowisz przejdzie do koziorożca to będzie nam raczej lżej.

Dietkuję oczywiście. Dziś trzy zupy. Dziś był spadek i jutro tez liczę na niego. Zaczęłam sie odchudzać na zupach 11 stycznia i nie wiem czy 4 kg w miesiąc zrzucę. Teoretycznie mam szansę, bo jeszcze został prawie tydzień. W tym momencie już na szczęście 90 kg pożegnałam, bo już nawet po całym dniu jedzienia, waga tyle nie wskazuje. Dziś przygotuję jadłospis na cały tydzień. Teraz Krzysiek będzie jeździł do miasta tylko raz w tygodniu i dziś ten dzień wypada. Trzeba kupić przede wszystkim warzywa dla mnie i mięso dla niego, bo tego w naszym sklepie prawie nie ma. Nie ma też wyboru owoców.

Wczoraj leniuchowałam, ale były wróżby i wściekałam się na Sebastiana. Mam go dość na ten moment. Nawet telefon zablokowałam. Dziś juz praca. Będzie też pisanie. Powinnam skończyć obraz. Powinnam wstawiać kartki na blog. Powinnam napisać wiersze o wiośnie, bo zapisałam się do kolejnej antologii. Krzysiek dopiero wczoraj rozebrał choinkę, a szopka jeszcze stoi i ozdoby. :(

3 lutego 2019 , Komentarze (8)

Koniec tygodnia i podsumowania. W tym tygodniu spadło troszeczkę mniej niż w zeszłym, ale w zasadzie jeszcze dziś mam szansę, bo zjem tylko trzy zupy. Dziś zupa selerowa. Dodam też marchwi, korzenia pietruszki i moze pieczarek. Zobaczymy co to wyjdzie, bo selerowej jeszcze z pieczarkami nie jadłam, ale kiedyś musi być pierwszy raz. Dieta wychodzi mi bardzo tanio i nic dziwnego skoro mięsa nie jem. Nadal entuzjazmu nie przejawiam. W styczniu straciłam 4 kg, a na diecie zupowej na razie ponad 3. Jest mi to prawie obojętne. W zeszłym roku sie bardzo cieszyłam. Teraz sie cieszę rozsądkowo, bo tak trzeba, bez emocji. W zeszłym roku było wazenie, czasem i dwa razy dziennie, a teraz spokój. Inne sprawy są wazne, a dieta tyle o ile. Nie wiem sama czy to dobrze czy źle.

Dziś chyba muszę zrobić zakupy strączkowych. Została mi tylko porcja fasoli czarnej i ciecierzycy. Nie lubię mieć braków. Chcę jeszcze fasolę czerwoną, mung, jasia, adzuki, groch. Powinnam tez kupić kaszę orkiszową i moze bulgar. Wszystko to do zup dodaję. Na razie jeszcze nie marzę o majonezie i frytkach. Jeszcze nie czas na to i pokus nie mam. Zaczną się, gdy będzie przestój albo 79 kg na wadze.

Sebastian znowu mówi, że chętnie by z nami zamieszkał i u mnie poszedł do pracy. Mógłby mieszkać np. w mieszkaniu po babci. To by było nawet niezłe rozwiązanie, bo i pieniędzy by przybyło i praca koło domu by była zrobiona i jemu by przykro nie było, ze jest sam. Krzysiek sie jednak zgodzić nie chce. No i mama też nie bardzo. Ona sie przejmuje tym co powiedza ludzie. Ostatnio juz sąsiadka jej sie pytała czy ja mam dwóch mężów. Mama powiedziała, że to brat cioteczny Krzyśka. :)

Ostatni obraz...:)

2 lutego 2019 , Skomentuj

Zdałam sobie sprawę, że muszę jeszcze z 15 kg schudnąć, by zacząć wygladać trochę lepiej. To strasznie duzo. Na razie jestem szafa, albo raczej przysadzista komoda. W tym roku to osiągnięcie jest niemozliwe. Musiałabym wazyć około 70 kg. To by była nadwaga. Mój problem od zawsze to przysadzista sylwetka. W zasadzie nigdy nie byłam smukła i już nie będę. Musiałabym ważyć z 53 kg by wygladać wzglednie dobrze, a w moim wieku to niewskazane. Niby lubię kobiece sylwetki, ale mój biust mógłby być jednak mniejszy. No zobaczymy jak to będzie. Moze jednak jakieś zdjęcia w lecie zrobię, ale chyba nie wcześniej.

Dziś cztery posiłki. Zupa z kaszy jaglanej z pieczarkami i fasolą i kapuśniak ze słodkiej kapusty. Trochę mnie dziś mniej, ale chyba spadki juz będą wolniejsze, bo coś opór czuję. :)

Jakiś czas temu kupiłam Pau de arco. Mama to kiedyś brała i babcia i czuły się rewelacyjnie. Kiedyś preparat był drogi, a teraz jest tani. Nie wiem czy to nie jakaś podróbka, bo chyba mam na to uczulenie. Czuję jakby mi napęczniały lekko wargi. Mam tez jakby pęcherzyki wypełnione wodą w jamie ustnej. Mam tez zaparcia. Pal licho uczulenie, bo bym mogła wziąć wapno, ale nie wiadomo czy preparat coś daje. Nie chcę sobie zaszkodzić. Chciałam go brać ze względu na pasozyty, na wzmocnienie, na trawienie. Chciałam brać przez kilka miesięcy. No i nie wiem teraz co zrobić. Jestem w kropce. Chyba odstawie na kilka dni i zobaczę co z moim organizmem. Mama też bierze i czuje się znacznie lepiej...

Kupiłam szpachelkę i podobrazia. Wystarczy mi ich na około dwa miesiące. Teraz jeszcze materiały do kartek wielkanocnych i będzie dość zakupów tego typu na razie.

1 lutego 2019 , Komentarze (4)

I znowu tydzień minął. Jakaś tym razem, taka bardzo zmęczona się nie czuję i może będę w weekend wróżyć. Dziś trzy tygodnie diety zupowej. Szybko leci. Wydaje mi sie jakbym dopiero co zaczęła, a tu już parę kilo mniej. Było trochę odstępstw typu zjedzenie gulaszu angielskiego, banana czy puszki ciecierzycy. To nie zatrzymało spadków, ale może gdyby nie to, rezultat byłby jeszcze lepszy. Nie narzekam jednak, bo tym razem nie miałam nadziei na zrzucenie 10 kg w miesiąc. Zrzucę chyba około 4 kg i to mnie zadowala. W zeszłym roku zrzuciłam w pierwszym miesiącu 5 kg. Jest więc nieźle. W kolejnych miesiacach jeśli będzie spadać po 2 kg też będę zadowolona. Oby przestoju szybko nie było.

Nadal prawie codziennie maluję. Malowałabym dłużej, ale w pracowni marznę. Jutro jadę na zajęcia. Zacznę chyba kolejny obraz. Kupiłam szpachelkę, bo mozna dzięki niej uzyskać fajna fakturę. Do tego doszły podobrazia, a pieniędzy będzie mniej niz myslałam, bo w tym miesiącu nie będę wstawiać tekstów na fan page, którym sie opiekuję. Pracodawczyni firmę zawiesza, poniewaz wyjedża za granicę. Tak bywa. Z zakupami trzeba będzie troche poczekać. Pilne są jeszcze materiały do kartek wielkanocnych :)... Do tego dojdzie kurs, antologia i przyjazd Sebastiana. Cienko będzie w tym miesiącu. :( Dziś będę malować obraz. Jeszcze końca chyba  nie będzie. Maluję na raty, bo zimno i chcę na spokojnie rozwazyć doszlifowanie. Skończę więc dziś albo i nie. Jeśli nie, to skończę w niedzielę, bo wiele do końca nie brakuje...:)

Niestety tak łatwo z wodociągiem chyba nie pójdzie. Ten Pan co był u mnie chyba zawyżył cenę i to prawie o połowę. Szukałam dalej i mam drugiego pana umówionego na przyszły tydzień. Koparkę juz znalazłam o ponad połowę taniej. To dla mnie ma znaczenie, bo kopania dużo. Różnica 1000 zł około.

Krzyśkowi jednak umowy nie przedłużyli. Znowu jest bez pracy. Szukam mu innej, a on sie wścieka. Pracować chyba wcale nie chce. Jeśli nie znajdzie to z kursu nici tym razem. Trzeba będzie na niego odłożyć i poczekać:(

Zima
mróz kwiaty już rzeźbi skrycie
drzewa pod szadzią stękają
dusza juz nuci w zachwycie

słoneczne dni też bywają

piękna ta zima nastała
śniegiem pokryła już pola
droga do sanny dojrzała
iskra się w sercu zapala

zachwytem wzdycham o świcie
piękno podziwiam wieczorem
wierszuję też należycie 
nad skutym lodem jeziorem