Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1604635
Komentarzy: 56366
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 10 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 maja 2018 , Komentarze (10)

Rozważam zakup bukszpanu o dwubarwnych liściach i bzu też o dwubarwnych. Musze znaleźć miejsca. Niestety nie bardzo to miejsce jest. Podoba mi się tez berberys o bordowych liściach i kilka innych krzewów w tym trzmielina i złoty bukszpan, ale muszę z nich zrezygnować. Przynajmniej na razie.

Czwarty tydzień diety. Zleciało błyskawicznie. Zaczynałam jakby wczoraj. Zważę się po miesiącu oficjalnie, ale już wiem, ze schudłam ponad 5 kg. Jak na mnie to dużo. Nawet bardzo, bo nic już na mnie od dawna nie działało. Teraz czekam na czwórkę na drugim miejscu. Progi mam ustawione do 89 kg. Dalej jeszcze nie planuje. Mojej diety za skarby świata nie zarzucę, ale zauważyłam ostatnio nową ofertę Vitalii. Bardzo interesująca dla mnie. Czy bym schudła nie wiem, ale gdyby nie moja dieta to z pewnością bym wypróbowała dietę semiwegetariańską, czyli wege plus ryby. Dietę Vitalii wspominam dobrze. Jest wygodna i niedroga, a to dla mnie plusy.

Wczoraj dotarła do mnie antologia, w której znalazły się moje wiersze. To projekt komercyjny. Książki są w sprzedaży w księgarniach w tym w Empiku. Dziś może wyślę wiersze do kolejnej... Też o przyrodzie.

15 maja 2018 , Komentarze (10)

Dziś mam dzwonić do fryzjerki, bo chcę się umówić na baleyage. Dość mam siwych włosów. Co prawda mam ich mało, ale mnie wyjątkowo ostatnio drażnią i dołują. To chyba przez Sebastiana. On niby też siwe włosy ma i różnicy wieku tak dużej między nami nie widać, ani ja jej nie czuję. Fakt jest  jednak faktem, że jest 18 lat młodszy. Włosy zrobię i poczuje się lepiej. Tym razem jeszcze rudych końców nie będzie. Jeszcze zdążę go zdenerwować :)

Wczoraj kupiłam żółty bez. W przyszłym tygodniu, o ile dobrze pójdzie dostane od sąsiadki ciemnofioletowy. Posadzę je oba w ogródku przed domem. Żółty będzie mi do okna zaglądał jak urośnie, bo jest pachnący. Będzie po wiejsku. Lubie taki styl. Nisko strzyżony trawnik, iglaki, żwirowe rabaty i żywopłoty strzyżone mi nie odpowiadają. Ten wielkopański, współczesny, miejski styl nie bardzo tez pasuje do mojego domu, bo on był budowany na wzór dworku i jak dworek kiedyś wyglądał. Dopiero przez duże okna i nowy, bardziej płaski dach, ten styl utracił. Dom nie ma stylu to i ogród mieć nie musi. Będzie więc eklektyczny. Iglaki plus bzy i do tego kwiaty, bukszpany, kaliny, róża drobnokwiatowa, dzikie wino i hortensje.

Menu: zupa ze szparagów, ogórkowa, żurek z pieczarkami i jajkiem. Do tego trochę ruchu. Do ruchu się oczywiście zmuszam i tak pewnie będzie, bo nigdy w życiu żadnych endorfin nie czułam...

Kupiłam lampę wiklinową do kuchni. Jest używana i będę się cieszyć dopiero jak ją zamontuje i będzie świecić. 


14 maja 2018 , Komentarze (10)

Plany na ten tydzień mam jeszcze niesprecyzowane. Jeśli chodzi o prace w ogrodzie to coś zrobimy, bo Krzysiek niby pracuje, ale z przerwami. Nie będzie więc tak zmęczony. Może jedną grządkę zrobimy. Może też zaczniemy niszczyć chwasty od frontu domu o ile deszczu nie będzie.

Praca zarobkowa za to jest i to sporo. Mam pisać jednocześnie dla producenta drzewek owocowych oraz ebook o pielęgnowaniu urody. Wygląda na to, że wszystkie najpilniejsze zamierzania zrealizuję. Będą i ciuchy i materiały plastyczne i rośliny. Starczy na lampę do kuchni, na półkę, na pilarkę spalinową i może też kosę spalinową kupię. Może też z tych pieniędzy pokryje dachy dwóch drewutni. Jeśli nie to może bieliźniarkę kupię, ale dopiero wtedy gdy będę miała pewność, że Krzysiek będzie miał pracę. Jest dobrze i po raz kolejny uwierzyłam, że ktoś nade mną w górze czuwa i nie pozwoli mi zginąć marnie:) Zauważyłam to już dawno, że w moim przypadku najpierw pojawia się potrzeba, a po kilku dniach zazwyczaj pojawia się możliwość zarobku. Nie ma potrzeb, nie ma i zarabiania :).

Zaczął się ostatni tydzień pierwszego etapu przemiany. Zasada jest taka, żeby nie ważyć się przez cały miesiąc. Każdy powinien się ważyć dopiero wtedy gdy miną pełne miesiące. Ja oczywiście nie wytrzymałam i ważyłam się i to codziennie. Zepsułam sobie przez to nerwy, bo waga się naturalnie waha.  W przyszłym miesiącu już bym tak szaleć nie chciała, ale czy mi się to uda? Motywacja nadal wysoka. Dołożyłam ćwiczenia 3-4 razy dziennie po 5 minut szybki rower stacjonarny. Niby krótko, ale intensywnie. Powoli kręcić przez godzinę czy pół nie dam rady, bo mnie to zanudzi na śmierć i czasu mi szkoda, a przyjemność z tego żadna. Komputerek zepsuty i nie ma kto naprawić. Nie wiem więc jaki dystans ani ile kalorii spalam. Kusi mnie kupić opaskę, żeby mierzyła...Tylko czy jest sens kupować tanią?

Menu: barszcz czerwony z fasolą, żurek z jajkiem, zupa ze szparagów

A na koniec moje wiejskie klimaty rodem z chaty z lat 80 ubiegłego wieku... Wtedy rodzice mieli dom na wsi. Tu Józek i klocki drewna, które mogą się przydać w domu i w lecie, bo lubię rozpalić w piecu w deszczowe dni :) 

13 maja 2018 , Komentarze (10)

Jak ja ostatnio kocham niedzielę. Kocham ją za zamknięta furtkę i totalne fizyczne lenistwo. Nawet w ten dzień się nie ubieram. Chodzę, a raczej leżę rozmemłana cały dzień w samej podkoszulce. Tak wiem jak to brzmi. Cieszę się, że rodziny dużej nie mam, że nikt mnie nie odwiedza, że nie muszę się spinać. Będę oczywiście wróżyć, ale nikt nie widzi jak jestem ubrana przecież. Po południu napisze prognozę tarota, tekst sadowniczy i to cała praca na dzisiaj poza ugotowaniem zup i nakarmieniem stada. Może też przygotuje jadłospis na przyszły tydzień. Ma być smacznie i lekko.

Dziś mija trzy tygodnie przemiany. Jestem zadowolona, bo idzie łatwo jak na razie. W diecie pasuje mi to, ze jest nieskomplikowana i bardzo tania. Menu: zupa curry, zupa musztardowa, barszcz czerwony z jajkiem, fasolą i pieczarkami. Waga nadal spada, ale trochę wolniej. W tym tygodniu schudłam tylko 0,5 kg. To trochę mało, bo choć kilogram bym chciała.:( w takim tempie to ja kilka lat będę chudła...Tyle tylko, ze będę coraz lżejsza, zdrowsza i może bardziej sprawna. Ćwiczę trochę, ale na razie sza...

12 maja 2018 , Komentarze (8)

Dziś spałam spokojnie do 11:30. Nie musiałam wyglądać na kurierów. Furtka była rano zamknięta i cały dzień będzie. Odpocznę trochę psychicznie. To codzienne czuwanie w pogotowiu męczy mnie. Oddycham dopiero pełną piersią po 18 gdy zamykam furtkę. Nie mam możliwości jednak inaczej zakupów robić. Nie pojadę przecież do miasta i pakunków nosić nie będę. W przyszłym tygodniu jeszcze ostatnie paczki przyjdą. Później z kurierami  będzie spokój, ale zacznie się ruch przy remoncie kuchni. Zejdzie kilka dni. Ma być pomalowane. Oczywiście na biało, bo kolorów już do wnętrz nie wprowadzę. Może też będzie położony nowy gumolit, bo płytek nie zniosę. Kończyć kuchnię będę chyba w czerwcu gdy przyjedzie Sebastian. Na niego chyba spadnie pomalowanie trzech krzeseł i 2 półek, stolika oraz kaloryfera na niebiesko. Muszę jeszcze kupić lampę i chodnik tkany ręcznie w pasy. Lampę chcę mieć z wikliny. Brat Krzyśka chciał robić gipsem ściany na równo, ale się nie zgodziłam. Mają być rustykalne i nierówne. To dla mnie atut. Szkoda, że Sebastiana nie ma, bo by mi ściany pokrzywił jak w łazience.

Wczoraj Krzysiek kupił mi donicę i posadziłam werbenki. To ostatnie w tym roku kwiaty przed dom. Posadziliśmy tez kalinę koreańską. Krzaczek jest spory. Dziś Krzysiek idzie do pracy. Ja wyjdę na dwór plewić, o ile ziemia sucha będzie. Później może zrobię logo albo podziałam coś artystycznie. Może obraz np. Odezwał się mój pracodawca i zabieram się za pisanie tekstów do sklepu sadowniczego. Może tez będą teksty na blogi. Zakupy mogę powoli planować.:)

Menu: kapuśniak z kwaśnej kapusty, krupnik z kaszy jaglanej z bobem, zupa curry, zupa musztardowa.

11 maja 2018 , Komentarze (6)

Ostatnio przestawiłam sobie cel na pasku z początku nadwagi na początek wagi normalnej. Powinnam by go osiągnąć schudnąć o 13 kg więcej. To duża różnica. Nie jestem tak do końca pewna czy mi się uda go osiągnąć. Chodzi mi o zdrowie i sprawność. Pamiętam gdy przytyłam do 70 kg, od razu poczułam się niepełnosprawna, ociężała. Chciałabym znowu poczuć większą lekkość i to mnie napędza. :) Jeśli chodzi o urodę to jeszcze tak do końca nie wiem co chcę osiągnąć. Niby mam dwóch facetów, którzy mnie akceptują, ale fajnie by było żeby ciuchy na mnie  z powrotem dobrze leżały. 

Mam trochę mniej jeśli chodzi o obwody. Jestem szczuplejsza w biuście i w biodrach. Niestety w talii nie idzie tak szybko. To fatalnie. Kiedyś jeszcze nie tak znowu bardzo dawno miałam w talii 68 cm, często mniej. Teraz mam 109 i jestem załamana. Toż to monstrualny brzuch. Kiedyś byłam klepsydrą. Teraz jestem jabłkiem. Nie wiem czy da się coś w moim wieku z tym jeszcze zrobić...:( Przytyły mi też uda. Mam o zgrozo 59 cm. Czuję jak mi się ocierają, a nigdy tego problemu nie miałam... Myślę o tym by znowu za jakiś czas zacząć używać może rowerka stacjonarnego. Nie cierpię tego, ale z 10 km dziennie mogłabym ostatecznie przejechać. To mi dużo czasu nie zajmie. Problem w tym, że w moim rowerku popsuł się licznik, a to frustruje, bo nie wiadomo ile tego ruchu jest. Na czas źle mi się jeździ...

Będę chyba musiała jednak kupić nowy smartfon, bo mój już do niczego się nie nadaje. Ledwie słyszę, nie mogę się dodzwonić i inni mają problem dodzwonić się do mnie. Chce nową Nokię Lumię 635. Mam taka obecnie i odpowiada mi. Nie potrzebuje nowszego modelu i bajerów. To koszt w tej chwili około 350 zł. Muszę wcześniej coś zarobić, bo Krzysiek mi nie da. Uważa, że Samsung, który dostałam przy podpisaniu umowy jest ok. Dla mnie nie jest.

Menu na dziś: grochówka, krupnik z kaszy jaglanej z bobem i kapuśniak z kwaśnej kapusty z pieczarkami.

A na koniec moje gęsi:)



10 maja 2018 , Komentarze (18)

Jak coś zarobię, kupie dracenki. Nie zmarzną mi w zimie, bo wpadłam na pomysł, żeby je przechować w pokoju dziennym. Mogę po bokach okna zamontować wiszące doniczki i tak przezimują. Koty ich nie ruszą, bo powieszę wysoko. Szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślałam, bo by mi się te co miałam, nie zmarnowały. W ten sam sposób mogę przezimować hoje w sypialni. Już się na zakupy cieszę.

Nowo posadzony sukulent zakwitł. Chyba mu u mnie dobrze. Zakwitnie też chyba amarylis, bo coś wypuszcza i na liście to nie wygląda. Przyszedł mi biały grudnik. Posadziłam i czekam aż się ukorzeni...

Kuszą mnie swetry w mniejszych rozmiarach. Wybrałam 4 i kupię jak mi pieniądze przyjdą, o ile będą. Ciuchów używanych jest masa i chyba się na takie tymczasowo przerzucę. Lepsze będę kupować gdy schudnę. Ja ciuchy na wyjście kupuje rzadko. Nie wychodzę często przecież z domu, to ich nie niszczę, a nie muszę się ubierać super trendy. Nawet nie bardzo wiem co jest tak naprawdę modne.

Dieta bez problemów jest trzymana. Pierścionki już są bardzo luźne. Jednak tempo gubienia balastu nieco zdaje się spadać:( Menu: grochówka,  zupa z batatów, tuńczyka i fasoli, ogórkowa. Ostatnio buszuje w internecie w poszukiwaniu ciekawych przepisów na zupy oczywiście wege. Wczoraj mi Krzysiek kupił mleko kokosowe, wiec będzie kokosowa zupa. Kupił mi też szparagi. Mięso mnie ostatnio obrzydza. To coś nowego, bo nigdy tak nie miałam... Mięsa owszem nie jadłam ale i awersji do niego nie czułam...Teraz wystarczy, że powącham...:(

9 maja 2018 , Komentarze (22)

Od dziś do niedzieli będę jeść nieco więcej kalorii. Dołożę około 100. Mam nadzieje, że nie przytyje. W przyszły poniedziałek i wtorek znowu zniżka. Mam zamiar tak robić regularnie. Liczę, że ten rytm pomoże walczyć z przestojami. To coś jak post przerywany. Z przemiany Moniki Honory oczywiście nie rezygnuję. Nie mam tylko cierpliwości ze spokojem przestoi znosić. Waga powoli spada. Myślę, że gdy do ósemki z przodu zejdę to się uspokoję i wrzucę na luz. Strasznie nerwowo do tego odchudzania podchodzę tym razem i to jest złe. Zrzucić muszę, a raczej chcę koszmarnie dużo i mogę się wypalić psychicznie. Na razie staram się zająć czymś innym. Odchudzanie nie powinno zajmować zanadto moich myśli. Myślę jednak o nim obsesyjnie. Na razie od początku zupek schudłam 4,5 kg ale to początki.

Dziś Krzysiek idzie do pracy, a ja do ogrodu. Rabatka na chmiel już prawie skończona. Dziś muszę też podlać i może zacznę plewić pokrzywy w porzeczkach. Około 15 m jest do wyplewienia. Kilka dni to zajmie. Chciałabym to skończyć do czasu remontu w kuchni. Oby się udało.

Menu: kapuśniak z słodkiej kapusty, zupa z batatów, fasoli i tuńczyka, ogórkowa. Wczoraj mi Krzysiek kupił mleko kokosowe. Mam je pierwszy raz... Kawa z nim jest przepyszna. 

Wczoraj przyszły mi kwiatki do doniczek. Jak Krzysiek zobaczył ile, to się wściekł i klął chyba z 10 minut. Piękne są, rozrośnięte i niektóre już kwitną. Źle policzyłam i kupiłam za dużo. Muszę szybko po dwie donice długie jechać. Jeszcze tyle kwiatów przed domem nie miałam. Tak się kończy zapewnienie, że z ogrodu w tym roku rezygnuję:)))) Przyszła też wreszcie azalia. Roślinka jest bardzo ładna i ma chyba z 60 cm wysokości. Posadzę ją dopiero za jakiś, bo najpierw muszę chwasty w tym miejscu zniszczyć.

To mi wpadło w oko:))

8 maja 2018 , Komentarze (14)

Waga spadła trochę, ale jem o jeden posiłek mniej i mniej na porcję. Trochę mnie to martwi. Niby kiedyś ludzie tak chudli, bo nikt nie twierdził, że aby schudnąć trzeba jeść, no i ludzie po operacji zmniejszenia żołądka, nadal tak chudną. Z drugiej strony jednak mam do zrzucenia bardzo dużo i w końcu może nie być z czego obcinać. Co wtedy zrobię? Wciąż jednak kołacze mi się myśl, że po operacji żołądka je się minimalne ilości kalorii i nikt się nie przejmuje, że to za mało. Operacje są przeprowadzane, skuteczne i zalecane są właśnie u osób bardzo otyłych. Wygląda na to, że czasy łatwego odchudzania się skończyły i trzeba będzie kombinować. Trudno... Kolejny tydzień i oby coś spadło... Dobrą strona jest to, że znowu z przyjemnością gotuję. Poza tym przed kolejnym posiłkiem czuje lekki głód. Pasuje mi to, bo wiem, że żołądek pracuje i nie jest ciągle zamulony jedzeniem.

Menu: porowa, grzybowa z jajkiem i kapuśniak ze słodkiej kapusty.

Wczoraj wyjęłam nową talie tarota. To tarot Iluminatii. Karty są cudne i przesiąknięte dobrą energią. Dziś już nimi wróżę. Coś czuję, że będą jedne z ulubionych. Karty pogańskich kotów, którymi do tej pory wróżyłam odłożyłam i pewnie jeszcze do nich wrócę kiedyś, bo są w dobrym stanie i lubię je. Mam jeszcze dwie talie kocich kart.

Od wczoraj działam z rabatą na która przesadzę chmiel. Idzie dość lekko. Dziś tez będę to robić. Wczoraj też musiałam wszystko sama podlać bańką. Musiałam tez wsadzić kwiatki, które mi kupiła koleżanka. To biała pelargonia i werbena. Piękne są...

Zakochałam się w tej sukience. Rozmiar 40-42 i 108 w biuście. Dumam czy nie kupić. Jest używana i niedroga. Mogłaby być moją motywacją. Z leginsami by mi wypadało nosić. :) Tylko co zrobić z tymi 35 kg?

7 maja 2018 , Komentarze (18)

Dzień po dniu mija i już dwa tygodnie od początku diety minęły. Idzie różnie. Raz dobrze raz źle. Moim zdaniem schudłam trochę mało. Ludzie po 10 kg w pierwszym miesiącu chudną. Gdzie mi tam do nich... Chudnę mniej, bo mało mam ruchu, całe życie byłam na dietach niskokalorycznych i młoda nie jestem. Muszę się z tym pogodzić i kombinować dalej. Jak schudnę do 89 kg może kaloryczność znowu trochę podniosę. Krzysiek jednak chyba uwierzył, że schudnę, bo mnie ostatnio spytał czy będę nosić wysokie obcasy. No tak szczerze to za obcasami nie przepadam i nigdy nie przepadałam. Lubię wygodę. Jeśli już to nosiłam obcasy wygodne lub koturny. Szpilki to nie moja bajka. Nigdy takich butów nie miałam i nie będę mieć. 

Pies, który przychodzi sobie do nas pojeść jest bardzo sympatyczny. Merda ogonkiem, a wczoraj dotknął mnie pyszczkiem i połaskotał wąsikami. Mama go głaszcze nawet wtedy gdy je. Ostatnio przysypia u niej w kuchni. Kanapy nie zna. Jest bardzo stary i ledwo chodzi. Przychodzi do jedzenia również kotka od sąsiadki. Sąsiadka ma dwie kotki i to ta druga starsza, młodsza jest pupilką i goni starszą z domu. Starsza pewnie nie dojada. Śpi u mojej koleżanki w piwnicy. Szkoda mi jej, bo już dawno 10 lat skończyła, a bezpiecznej starości w domu na kanapie nie ma.

Kupiłam białego grudnika i chryzantemę zimującą. Wyniosłam część roślin domowych na dwór. Dziś Krzysiek jest w pracy i muszę na dworze działać sama. W ogóle cały ten tydzień będzie miał ciężki i na dwór ze mną nie wyjdzie. Dniówki ma ustawione jedna po drugiej. Wraca po 7 rano, a tuz po 15 wychodzi do pracy z powrotem. Mało śpi i jest zmęczony.

Wczorajsze logo...