Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1603857
Komentarzy: 56348
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 10 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 marca 2018 , Komentarze (6)

Wczoraj zrobiłam przymiarkę do felietonu. Temat wybrałam mi bliski i coś wyszło. Tylko czy to na pewno felieton to nie wiem. Muszę jeszcze nad tekstem posiedzieć. Mam czas. 

Stary kot

 

Umrzeć tego się nie robi kotu te słowa z wiersza Wisławy Szymborskiej stanęły mi przed oczami gdy wczoraj przeczytałam na Facebooku o kolejnej zwierzęcej tragedii. Wzmianka mną wstrząsnęła jak zawsze. Kolejny kot po śmierci  schorowanej, wiekowej opiekunki został przez rodzinę wystawiony z legowiskiem na ulicę. W mieszkaniu po babci nie znalazło się dla niego miejsce. Mieszkanie trzeba było szybko  sprzedać, a kot jak niepotrzebny mebel wylądował na śmietniku. Nikt z rodziny go nie wziął i domu nie zapewnił. Ponoć nikt nie mógł. Przyczyny były różne- groźne psy, zazdrosne koty i alergia u dziecka, a także prozaiczne- nowe meble ze skóry, a kot przecież drapie. Zresztą powód nie jest ważny. Każdy był dobry. To nieważne, że zmarła babcia kota kochała ponad wszystko, że uratowała mu życie i chciała by w spokoju przeżył swoje. To nieważne, że kot był rozpieszczony, dworu nie znał i że sobie na dworze nie poradzi. To nieważne, że jest zimno. Nic nie jest ważne. Kot musiał zniknąć z mieszkania i nikt sobie nie zadał trudu by znaleźć mu inny dom. To przecież tylko kot. W dodatku zwykły pręgowany, nierasowy i stary.

Miał co prawda trochę szczęścia w nieszczęściu, bo dobra dusza go dokarmiała, a nawet zawiozła do schroniska, gdy go dzikie koty pokaleczyły. Teraz tkwi wciśnięty w róg klatki w schronisku, przerażony i drżący i wielkimi oczami śledzi ruch w pobliżu. Boi się oddychać. Wszystko budzi strach- koty wokół i szczekanie psów.  Nie zna tego. Został przygarnięty jako malutki kotek. Opiekunka uratowała go, gdy ktoś bardzo mądry i zapobiegliwy w swoim mniemaniu chciał go utopić tuż po urodzeniu, bo przecież poród u kotki to kłopot, a sterylizacja to niepotrzebny wydatek. Żył sobie w spokoju w ciszy. Miał swoją poduszę, swoją miseczkę, swoje kolana do wylegiwania się i ręce do głaskania. Teraz nie ma nic nawet ciszy i spokoju. Co z nim dalej będzie łatwo przewidzieć. Jeśli będzie miał szczęście i zdobędzie czyjeś serce, trafi do kolejnego domu i będzie żył dalej. Jeśli nie, będzie męczył się w schronisku i któregoś dnia odejdzie w samotności, niekochany i opuszczony. Może też odejść szybko z powodu chorób, które w schroniskach się szerzą. Może odejść bardzo szybko, bo na razie nic nie je, jakby chciał zniknąć, zapaść się pod ziemię, byle nie cierpieć.

Czy znajdzie dom? Raczej wątpię. Tych dobrych dusz wrażliwych na krzywdę i z wielkim sercem nie ma aż tak dużo i zwykle są zakocone po same uszy. Jeśli chodzi o zwykłych zjadaczy chleba to oni też czasem w schronisku bywają ale kocia konkurencja wokół jest poważna. Są  koty w typie rasy, po które ustawiają się kolejki. Tak jakby uroda czy puszysta sierść, wyzwalała w ludziach pokłady miłości. Są koty ciekawie umaszczone, czyli białe, marmurki, szylkretki. Te też dom łatwiej znajdują. Wreszcie są urocze kocięta. Na co komu zwykły, starszy kot o przeciętnej urodzie? To nieistotne, że on też ma serce i też potrafi kochać. To nieważne, że to właśnie on w tej chwili domu najbardziej potrzebuje.

A przecież wystarczyło by ktoś ze spadkobierców opiekunki zechciał otworzyć serce i spojrzeć na biedne zwierzę łaskawie. Kot to nie rzecz i potrafi  być wdzięczny, a tak prawdopodobnie straci życie zapomniany i niewidoczny.

 Poza tym to było czytanie poezji, babskiej książki i trochę pracy. Dziś mam wyjazd więc będzie trochę ruchu i przez to stresu. Wyjazd nie jest z gatunku tych przyjemnych, bo będzie trochę latania. Mogą być też kolejki. Mam nadzieję jednak wrócić szybko i znowu ukryć się w moim gniazdku. Zauważyłam, że coraz bardziej chyba staje się odludkiem i trochę dziczeje i dziwaczeję. Z ludźmi nie rozmawiam prawie poza bliskimi i ich problemy stają mi się odległe. Nawet telewizji nie oglądam i nie wiem co się na świecie dzieje. Sama nie wiem czy to dobrze czy źle. Mnie jest z tym dobrze, ale inni mogą mieć odmienne zdanie na ten temat. 

 

 

14 marca 2018 , Komentarze (3)

Wczoraj miałam odpoczynkowy dzień. Wprowadziłam tylko trzy teksty na portal i zajęłam się swoimi sprawami. Napisałam tekst na grupę o Wielkim Poście. Został wyróżniony przez administratora i dostałam zaproszenie do wzięcia udziału w antologii prozy - felietony. Chyba się podejmę, a przynajmniej spróbuję. Od dziś zacznę pisać. Felietonów ma być pięć.

Wieczorem pracowałam trochę nad ikoną. Uważam, że idzie mi i nawet tragedii nie ma. Dziś pracy ciąg dalszy. Chciałabym do końca miesiąca ja skończyć, ale czy się uda nie wiem.

Poza tym odrzuciłam słodycze i jem mniej, bo mnie moja waga wystraszyła.

13 marca 2018 , Komentarze (26)

Przedostatnie warsztaty ikony za mną. Wątpię, że uda mi się ikonę skończyć. Praca nad rozjaśnieniami jest żmudna. Dziś może wezmę się za ikonę domową, bo leży i kwiczy. Powinnam malować obrazy vedic art, bo mają być powieszone w łazience w części z toaletą. Sebastian ma przyjechać we wtorek i obsadzić kołki. Brakuje mi jeszcze dwóch obrazów. Później trzeba będzie malować, bo ściany w pokoju dziennym zrobiły się puste, a to mnie drażni. Mam czas na malowanie, bo pracuje trochę mniej ostatnio. Pracodawca ma młyn w firmie i nie ma czasu wstawiać tekstów na sklep.

Poza tym mam chyba plany na dietę. Co prawda się jeszcze zastanawiam ale chyba w to wejdę. Myślę o diecie dr Dąbrowskiej, a później o diecie bez mąki, tłustych serów, moich ukochanych napoi i majonezu. Będę jadła tylko to co nieprzetworzone. Spróbuję wyeliminować na jakiś czas smażone. Będzie to okropnie niesmaczne ale muszę zrzucić 10 kg, bo ważę prawie 100, a to już katastrofa. Niby wagi ostatnio nie czuję i ciuchów zmienić nie musiałam, ale waga tyle właśnie pokazała. Ćwiczyć jednak nie będę co to to nie... Nawet spacerów nie będzie. Skoro jogi z bólu ćwiczyć nie mogę to ruchu nie będzie...

12 marca 2018 , Komentarze (10)

Wczorajszy dzień miał być na luzie i był, ale też trochę pracowałam. Robiłam jednak to co lubię to i zmęczenia nie było. Na dodatek Krzysiek był w domu to mnie we wszystkim wyręczał. Nawet picie mi robił i jedzenie. Ja musiałam zrobić tylko pierogi ruskie. Smaczne wyszły. Wczoraj namalowałam obraz i buszowałam po portalach poetyckich. Mój wiersz zdobył kolejne wyróżnienie, co mnie naturalnie cieszy. Wyróżnienie administratora strony zdobył tez felieton. Do tej pory napisałam dwa felietony. Może to się zmieni, bo coś mnie zaczęło w tym kierunku ciągnąć...

Nicnierobienie

No i znowu niedziela. Jak ja jej nie znoszę. Ten odgórny przymus odpoczywania i nicnierobienia mnie dobija. Z natury jestem leniwa i zmienna i gdy dopada mnie chęć do roboty powinnam to wykorzystać. Niestety  jest niedziela i pracować nie należy. Dziś np. chciałam zrobić pranie. Nazbierało się go, a w tygodniu nie miałam czasu. Pogoda też była niepewna.  Mój mąż niepraktykujący katolik mi na to nie pozwolił. Jego argument co ludzie powiedzą, gdy zobaczą sznur pełen suszącej się pościeli był nie do odparcia. Kłócić się nie chciałam.

Albo zakupy. W niedzielę pobliski sklep jest zamknięty na głucho. Ten następny na sąsiedniej ulicy też. Niby rozumiem, że właścicielom też się chwila oddechu należy, ale mnie z drugiej strony wkurza to, że nie mogę zrobić zakupów. Trzeba by pojechać do centrum, a tu autobusy kursują rzadko. Pieszo przecież nie pójdę, bo za daleko. Mąż mnie nie zawiezie, bo odpoczywa. Nic w tym temacie zdziałać nie jestem w stanie.

Dobrze chociaż, że mąż nie wymaga ode mnie w niedzielę na obiad rosołu i schabowego z kapustą, jak mąż koleżanki. Obiad musi biedaczka przygotować sama, bo pan i władca w niedziele odpoczywa. W końcu cały tydzień pracuje. Jej się to niby też należy, ale dopiero wtedy, gdy swoje przy garach wystoi. Stoi całe pół dnia, bo i ciasto musi być w niedziele na podwieczorek. Luksusowe z kremem nie byle gnieciuch czy babka na oleju.

Druga znowu odpoczywa wieczorem, bo całą niedzielę niańczy wnuczka. W końcu syn i synowa muszą odpocząć. Odpoczywają w każdą niedzielę.


Dziś mam wyjazd na warsztaty ikony. To już przedostatnie zajęcia. Będą trudniejsze, ale dam sobie radę. Muszę...

11 marca 2018 , Komentarze (5)

Dziś chcę odpocząć. Planuję chwilę pisać, czyli tak z godzinkę. Może z dwa tematy na portal wtedy wstawię. Poza tym luz. Mam zamiar może poczytać, może wiersze pisać, może malować, może kolejny obraz vedic art, bo znowu mnie na nie wzięło. Nic na siłę. Poza tym zrobię pierogi, bo Krzysiek jest w domu i może na obiad dłużej poczekać. Lubię ostatnio niedziele nawet. Od jutra zaczynam odliczać dni do przyjazdu Sebastiana. Przyjedzie chyba 20. Będę musiała wcześniej wstawać, bo on się rano nudzi i jest mu smutno. 

Wczorajszy dzień był dość spokojny ale owocny. Lubię takie. Tylko szkoda, że Krzyśka nie było. Poszedł do pracy i nie przyniósł mi tyle il trzeba opału. Musiałam zasuwać po drewno do komórki. Wystarczyło mi na szczęście, bo zbyt zimno nie było. Swoją droga to ja wiosnę czuję ale, że za wiosną aż tak nie przepadam to i się nie cieszę specjalnie. Jeszcze trzeba będzie jakoś lato przeżyć zanim moja ukochana jesień przyjdzie. Wtedy żyję- dni krótkie, kocyk, poncho, kominek, zapach grzybów i herbata z dodatkami typu skórki i cynamon to jest to... Chyba mam starą duszę i to od bardzo dawna...

A na koniec wiersz i pierwszy obraz vedic art w tym roku. Nosi tytuł Ożywienie... Tym samym sezon na obrazy sztalugowe rozpoczęty...

wiosna
biegnę przed siebie las mnie nęci
zapach mięty świeże powietrze
tańczyć i śpiewać mam szczere chęci
stara kobieta łzy swe zetrze

sukienka w kwiaty biała chusta
miękkie sandały śmiech radosny
jutro pobiegnę miedza pusta
znajdę maki poszukam wiosny

słoneczko świeci ruch przy młynie
duch się raduje serce rośnie
ptaki szaleją rzeka płynie
jak nie zakochać się w tej wiośnie

10 marca 2018 , Komentarze (10)

Wcale nie czuje dziś, że sobota. Pracy mam sporo i nie mam zamiaru się obijać. Poza tym mam dwa warsztaty na grupach poetyckich na facebooku. Nie wiem czy mi się w obu uda wziąć udział. Był i trzeci warsztat ale wczoraj przysiadłam i wiersze napisałam. Łatwy nie był, bo miały być rymy niegramatyczne i do tego koniecznie rym z wyrazem powietrze. Lubie takie wiersze pisać i nie mam z tym problemów, ale mi się takie wiersze nie podobają. Zdecydowanie bardziej wolę białe.

Dziś też chcę koniecznie namalować obraz vedic art, bo wczoraj mi się nie udało. To będzie inauguracja sezonu w pracowni, bo jest już ciepło.

Diety nadal nie trzymam ale myślę, że teraz może mi się uda z dietą dr Dąbrowskiej. Może słabo mi nie będzie, bo już od kilku miesięcy mięsa przecież nie jem to szoku dla organizmu nie będzie. Teraz tylko czekam na święta i na czas gdy moi dostawcy warzyw zaczną jeździć.

Wiosna tuż

zima przemija wiosna blisko
odchodzi w dal mroźne powietrze
radosny ptak wesołe psisko
ślady śniegu wnet wiatr zetrze

krokus przy płocie chyli czoło
bazie puchate słońce świeci
jest mi już teraz bardzo wesoło
cieszą się starcy śmieją dzieci

jak tu nie kochać czasu wiosny 
bryza lekka pachnące kwiaty
jutro napisze wiersz radosny
bo czas już nastał przebogaty

9 marca 2018 , Skomentuj

Wczoraj poszłam spać nieco wcześniej, a w zasadzie nie spać tylko czytać do łóżka. To mi dobrze zrobiło, bo usnęłam błyskawicznie. Dziś też tak może zrobię. Chcę poczytać książkę, którą dała mi mama. To ma być coś raczej z lekkiej literatury kobiecej, ale nie romans, w sam raz do czytania przed snem.

W dzień będzie praca i przygotowywanie wierszy do antologii. Ma być 7, a mam do tej pory dwa. Do końca tygodnia napiszę. Chciałabym namalować  obraz vedic art ale nie wiem czy czas znajdę.

8 marca 2018 , Komentarze (6)

Wczoraj znowu odniosłam mały sukces, bo mój wiersz został wierszem tygodnia w grupie na Facebooku. Wczoraj poza tym napisałam dwa na warsztaty...To pierwszy...

Symfonia miłości

 

muzyka przebrzmiała

ostatni akord ucięty

jak nożem

i trzaśniecie drzwi

zlały się w jedno

z symfonii pachnącej miłością

pozostała cisza

kąsająca codzienność

przeklinam ją

dni bez ciebie malowane pustką

 noce otulone tęsknotą

smutek targa trzewia

nie wrócisz po śladach

ja to wiem

i szlocham biorąc w dłonie

wspomnienia

Jeśli chodzi o inne sprawy to dzień był trochę niespokojny, bo byli technicy do naprawy internetu. Były dwie awarie na raz- jedna w domu i druga na zewnątrz. jak to możliwe nie wiem... Później już był spokój i mogłam zająć się swoimi sprawami. Było sporo pracy zwłaszcza wieczorem. Zrobiłam wszystko co zaplanowałam, a nawet trochę więcej. Tylko obrazu nie namalowałam niestety, bo czasu brakło...

Dziś dzień kobiet i było sporo słodyczy. Krzysiek kupił ciastka i Raffaello. Teraz mam lekkie mdłości. Dziś też urodziny Sebastiana. Kończy 36 lat. Co mu kupie jeszcze nie wiem, ale coś dostanie. Potrzeb ma sporo. Jeszcze miesiąc i stuknie nam druga rocznica. Jak ten czas leci.

7 marca 2018 , Komentarze (8)

Wczoraj i dziś nie miałam internetu i teraz mam zaległości. Będę siedzieć dziś z pracą dłużej. Poza tym mam warsztat w grupie. Trzeba napisać dwa wiersze- wariacje do wiersza Stachury. Warsztat jest dla mnie trudny, bo wiersz niełatwy pełen burzliwych emocji, pasji. Nie lubię takich emocji i są mi one obce. Izoluję się od nich. Lubię te spokojne, ciepłe, łagodne i to mi w duszy gra. Trudno mi się pisze i wiersze powstają zbyt wyciszone i miękkie, a to nie  to chodzi. Jeszcze muszę nad tym posiedzieć chyba to coś sklecę.

Jutro też będzie dość ciężki dzień. Chciałam malować obrazki ale chyba czasu braknie.

Poza tym wydaje mi się, ze z kilogram chyba schudłam, bo pierścionki coraz luźniejsze. Nie wiem, nie ważyłam się od dawna, nie ćwiczę i nie trzymam diety. Nadal nie jem mięsa, ale za to kilka razy tak z 3 w tygodniu, jem słodycze w postaci ciastek z cukierni. Dziś to były dwa spore eklery.


6 marca 2018 , Komentarze (4)

Wczoraj miałam przygodę.O  mało nie zwariowałam ze złości przez Krzyśka. Mianowicie zamknął mnie na klucz w sypialni i pojechał sobie do biblioteki. Telefonu nie wziął. Ja oczywiście wyszłam przez okno. Próbowałam się dostać z drugiej strony, ale nie dałam rady wywalić zamka. Na dodatek musiałam wziąć z sypialni Józka, który spał ze mną, a on ze strachu na ulicy wbił mi pazury. Jak Krzysiek wrócił myślałam, że go rozszarpię. Darłam się wyzywałam od idiotów i groziłam rozwodem.

Zaczyna mi się dodatkowa praca czyli odbieranie telefonów w imieniu właściciela szkółki drzew i krzewów owocowych. Będę musiała wstawać wcześniej, bo już o 10 będę dyżurować pod telefonem.

Ikona się maluje. To co łatwiejsze jest już zrobione. Od następnych zajęć zaczynają się schody. Będzie malowanie twarzy. Ikona będzie po skończeniu poświęcona.