Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1584316
Komentarzy: 56177
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2016 , Komentarze (4)

Ostatnio nic nie robiłam tylko po całych dniach oglądałam serial Cesarzowa Ki. Odcinków było 67. Film mi się podobał, bo lubię historyczne. Teraz oglądam filmy koreańskie z moją nową fascynacją aktorem Chan wook Ji. Uważam, że jest świetny, niesamowicie przystojny i ma ujmujący uśmiech. Aktualnie oglądam film Wojownik Beak Dong Soo. Jest 27 odcinków. Co potem nie wiem. Aktor jest popularny, ale nie Polsce.

Dziś po południu też będę oglądać serial. Może też coś podziałam artystycznie. Może jakiś magnes zrobię np. albo namaluję akwarelkę? Materiały mi przyszły to mam czym działać...Teraz czekam jeszcze tylko na papiery ozdobne do wyrobu kartek i dziurkacz w kształcie serca. Jutro dzień spędzę w podobny sposób o ile coś nie wypadnie. W końcu jest weekend.

18 marca 2016 , Komentarze (17)

Powoli zaczynam planować ogród. Najwcześniej wysadzę czosnek i bób, bo już pod koniec marca. Bobu będzie w tym roku więcej z wygodnictwa. Grządkę wyłożę słomą to plewić nie będzie trzeba. Poza tym go lubię i dobrze u mnie rośnie. Czosnek też się raczej udaje. W najbliższym czasie trzeba również zasilić drzewa i krzewy owocowe i zrobić porządek z truskawkami. Trzeba w nich wyplewić, spulchnić i je zasilić. Później przyjdzie czas na resztę - kalarepki, pomidory, dynie, kabaczki, ogórki, cebulę na piórka, buraki, paprykę, fasolkę szparagową tyczną i niską oraz sałatę tym razem posadzoną w wannie, żeby ją ochronić przed ślimakami. Wysadzę też sadzonki ziół jednorocznych. Sporo ich jemy latem i wczesną jesienią. Muszę też kupić siedmiolatkę. To już kolejny raz, bo się nie udaje.

Doszłam do wniosku, że w czasie diety puchnę, bo zbieram wodę. Nie wiem czemu tak się dzieje. Teraz się nie odchudzam. Przytyłam nawet, a pierścionki mam bardziej luźne niż w trakcie diety. Jednym słowem typowa dieta mi wyraźnie szkodzi. Ciekawe jak będzie przy Dukanie...To mi się podoba w Dukanie, że nie trzeba liczyć kalorii i je się sporo. Teraz mi tego potrzeba, bo wciąż jestem głodna. Nie wystarcza mi 1200 kalorii jak to miało miejsce jeszcze niedawno.


16 marca 2016 , Komentarze (11)

Dziurkacze wreszcie kupione. Już są wysłane. Masę pieniędzy straciłam, ale czego się nie robi, gdy przyjemność wchodzi w grę. Zwłaszcza taka, która nikomu nie szkodzi. Naciągnęłam też Krzyśka. Udało mi się i jeden dziurkacz z tych droższych mi kupił. To znaczy nie on, ale poszły na to pieniądze domowe. Nasze wspólne. Resztę kupiłam za swoje. Te co sobie zarobiłam. Nie daję ich do wspólnej kasy i wydaję na swoje potrzeby. Krzysiek się nie buntuje nawet... Kupiłam też papiery i inne drobiazgi do wytwarzania kartek. Już się nie mogę doczekać kiedy zacznę robić te nowe, odmienione kartki...

Wczoraj byłam w mieście i dziś też jadę na chwilę tylko na pocztę. Muszę wysłać wylicytowane fanty, bo bazarek mi się skończył. Muszę to załatwić szybko z powodu kartek świątecznych. Następny wyjazd będzie już w przyszłym tygodniu. Trzeba kupić nasiona między innymi bobu i dymkę na piórka. Może inne nasiona też kupię od razu, żeby dwa razy do sklepu nie chodzić.

Diety nadal nie stosuję. Jem wszystko co lubię w tym majonez, kluski, ziemniaki, smażone, jogurty smakowe, serki homogenizowane, a nawet raz w tygodniu chipsy. Nie żałuję sobie węglowodanów, bo później będzie mi ich brakowała jak się zdecyduję przejść na Dukana na kilka miesięcy...


15 marca 2016 , Komentarze (10)

Od wczoraj planuję zakupy dziurkaczy i innych materiałów do wyrobu kartek. Jutro jadę do miasta to kupię wstążki, sznurki ozdobne, koronkę i gazę. Dziurkacze znalazłam. Chyba na początek kupię taki z którego można uzyskać serwetki, komplet 2 dziurkaczy czyli brzegowy plus narożny, jakieś listki i ramki. Może pieniędzy wystarczy też na kółko z falbanką, serce i kokardkę. Kiedyś pewnie zdecyduję się na jakieś kwiatki. Tych jest wiele wariantów i wielkości. Ładne też są kwadraty i elipsy z falbankami, motyle w tym ażurowe i kokardki. Może też jutro coś kupię do decoupage typu świece w szkle lub kieliszki na lampiony.

Wczoraj Krzysiek nie pojechał na zakupy, ale za to poszedł. Kupił chipsy, ciastka i czekoladę z orzechami. No i ja to zjadłam tz. połowę. Zupełnie ostatnio nie radzę sobie z apetytem. Wciąż jestem głodna. Najbardziej tuż po jedzeniu. Czyżby nierównowaga cukru się kłaniała? Nie wiem, ale dla pewności od jutra będę brała po posiłku Siofor. Niby powinnam brać, ale ciągle o tym zapominam. Kupię również morwę. Mam już serdecznie dość moich problemów z odżywianiem. Całe życie musiałam uważać na to co jem i ile jem. To pewnie z powodu braku ruchu. No cóż tego już nie zmienię. Zbyt wiele razy próbowałam i żadnego ruchu nie polubiłam tak, że rezygnowałam po miesiącu. Z resztą ile kalorii spala taka joga, tai chi czy pilates. Niewiele...



14 marca 2016 , Komentarze (6)

No i nowy tydzień się zaczął. U mnie lenistwa nie będzie, bo czeka mnie trochę pracy. Mam do zrobienia horoskop. Oprócz tego nadal pracuję nad wierszami do antologii i maluję. Jajka skończyłam wczoraj. Wyszły jak wyszły. Lepsze być nie mogły, bo materiałów nie mam. Kupię coś z konturówek, perełek i past strukturalnych dopiero jesienią przed sezonem na robienie bombek. Gdy kończyłam zaczęłam żałować, że nie kupiłam więcej tych jajek. Teraz chcę kupić dziurkacze do wyrobu kartek. Na razie kupiłam serwetki z kotami, breloczki, magnesy i szkatułki. Mam też kilka butelek. Będę wszystko przygotowywać na bazarki kocie.

Od diety trzymam się z daleka, ale pewnie i tak schudnę co nieco, bo w lodówce mam pustki, a Krzysiek się zbuntował i na zakupy dziś jechać nie chce. Twierdzi, że chce odpocząć. Pojedzie ponoć w czwartek. No cóż jeśli mi z kilogram spadnie to się nie pogniewam. Ja na zakupy się nie wybiorę. Za nic dźwigać nie będę. Wolę już nie jeść. Tak, że będę żyć jajkami i tuńczykiem, bo to jeszcze mam. Obiady też będą skromne. Z głodu jednak nie umrę. Jest soja, są ziemniaki, czarna kasza i warzywa... Może zrobię quiche z warzywami. Uwielbiam je, ale zawsze zjadam dwie porcje, a to sporo kalorii jest...

13 marca 2016 , Komentarze (10)

Znowu niedziela. Tym razem będzie pracowita, bo czeka na mnie poezja i dopracowanie wierszy, które mam zamiar zamieścić w antologii. Niby są napisane, ale jeszcze muszę nad nimi posiedzieć. Czas mam do 14 marca. Wtedy mam zamiar je przesłać na portal. 

Wczoraj pracowałam też nad jajkami. Wychodzą fajniejsze niż to nieszczęsne pierwsze. Ponoć praktyka czyni mistrza. Oprócz jajek zajmowałam się również malowaniem. Powstały akwarele. Mam pomysł na fajne kartki. Będzie to połączenie scrapbookingu z malowaniem. Nawet bazy przygotuję sama. Zobaczymy jak wyjdą. Zabiorę się za nie za kilka dni. Najpierw muszę opanować obsługę gilotyny do papieru, którą kupiłam jakiś czas temu...

Do diety nie mam teraz cierpliwości. Przytyłam następny kilogram. Już mam 95 z powrotem. Nie żałuję, bo jem z przyjemnością. Mam tylko nadzieję, że więcej nie przytyję. Przecież nie mogę być cały czas na diecie, a gdy jem więcej niż 1300 kalorii to od razu tyję. Liczenie kalorii przez całe życie też mi się nie uśmiecha...Spróbuję po świętach Dukana albo dam sobie spokój z dietą na jakiś czas. Poczekam aż motywacja wróci i zmuszać się nie będę...


12 marca 2016 , Komentarze (4)

Pierwsze 10 dni marca minęło. Na ten miesiąc założyłam sobie, że będę malować przynajmniej jeden obrazek dziennie. Na razie idzie dobrze według planu. Ostatnio zapisałam się do grupy na facebooku 100 akwarel. Chodzi o to by namalować 100 akwarel w roku 2016. Czy mi się uda? Powinnam zacząć liczyć to się przekonam...Samych kartek, które już kupiłam jest 30.

Znajoma, która kartki robi od lat, odradza mi zakup urządzenia do scrabek, bo jest drogie. Namawia nie za to na specjalne dziurkacze. Może i ma rację. Jeszcze pomyślę. Dziurkacze są bardzo fajne i różnorodne. Są tańsze od urządzenia. Elementy można uzyskać o różnych wielkościach. Niektóre z powodzeniem zastąpią scrapki. Ceny dziurkaczy są różne i zależą od wielkości elementu. Teraz czekam na pieniądze i jakieś kupię... Muszę też kupić wstążki i wtedy zacznę robić kokardy...

Dziś po południu jak Krzysiek będzie w pracy może pójdę z wizytą do mamy. Ostatnio rzadko chodzę, bo mama woli być sama. Mamy kontakt tyle co przez telefon. Mama jest jeszcze gorszym odludkiem ode mnie. Też dużo leży, śpi ale wszystko co trzeba koło siebie robi choć narzeka coraz bardziej. Zwłaszcza palenie w piecu ją denerwuje i noszenie węgla. Jest jednak zdrowa i żadnych leków nie bierze mimo 74 lat. Kiedyś była bardzo energiczna. Biegała i po górach i po lesie. Jako dziecko była bardzo ruchliwa, wysportowana. Miała nawet iść do szkoły baletowej, ale dziadek się nie zgodził. Później chciała być pilotem. Niestety z tych planów też nic nie wyszło, bo kobiet wtedy na studia tego typu na przyjmowali. 

Wczoraj pisałam wiersze, bo ma się ukazać antologia. Tym razem ma to być po 20 miniaturek na osobę. Dziś i przez kilka kolejnych dni też to będę robić. Cieszy mnie to zajęcie, choć książek także nie potrafię sprzedawać. 


11 marca 2016 , Komentarze (6)

Prawie weekend. Już od dawna nie siedziałam sama w sobotę po południu. Jutro będę siedzieć, bo Krzysiek idzie do pracy. Tym samym całkowity odpoczynek, przy zamkniętej furtce będzie tylko w niedzielę. Dziś mam zamiar więcej podziałać artystycznie. Znalazłam wczoraj szkatułkę do roboty i serwetkę z kotami. Może zrobię na następny bazarek. Mam też jeszcze chustecznik i kilka par kolczyków oraz serwetnik. Trzeba by zamówić może zawieszki, magnesy, breloczki i serwetki z kotami. Sporo bazarków kocich jest ostatnio organizowanych. Niedługo ruszą też z kopyta sterylizacje kotek wolnożyjących. To bardzo pożyteczne akcje, bo dzięki nim kotów bezpańskich będzie mniej. Powoli te akcje docierają także na wsie. Tam nikt nie czuje potrzeby, żeby koty sterylizować. Kotki rodzą miot za miotem, kociętami nikt się nie przejmuje i często giną. Czasami z głodu. Zabijają je też choroby. Dla mnie to jest bardzo przykre, że nic więcej nie jestem w stanie zdziałać poza wysyłaniem fantów na bazarki i czasami paru groszy dla jakiś bied. Gdybym była zdrowsza, bardziej energiczna albo młodsza może bym założyła jakąś fundację kocią albo coś tego typu. Na lokal bym mogła przeznaczyć część mojego domu. Wtedy by można było zdziałać więcej. No ale cóż jest jak jest, ale mnie to boli...

Pierwsze wymęczone jajko. Wyszło okropnie, a na zdjęciu szczególnie... Srebrna pasta postarzająca i perełki wyszły jak siwe. Muszę kupić konturówki lepsze gatunkowo... Ech te zdjęcia... Robię następne jajka i mam nadzieję, ze wyjdą lepsze. Zdjęcia też, ale to trochę od pogody zależy, bo te robione na dworze są lepsze...

A na koniec kartki malowane akwarelami. Zdjęcia oczywiście kiepskie. Maki już sprzedane...

Nie wiem jak sobie poradzić z robieniem zdjęć. Gdybym chciała na większą skalę sprzedawać swoje wyroby powinnam chyba popracować na tym tematem, bo na razie prace tracą cały urok, ale jak? Dla mnie to czarna magia i wcale mnie do tego nie ciągnie...

10 marca 2016 , Komentarze (8)

Wczoraj byłam w mieście. Załatwiłam co trzeba choć nie wszystko. Wyjechałam wściekła i wściekła wróciłam. Nie bardzo mogłam się uspokoić i melisa była w użyciu i Reiki. Tak nie znoszę wychodzić z domu, a już wyjeżdżać szczególnie. Gdybym miała samochód to nie byłby problem, ale nie mam i mieć nie będę w tym życiu, bo nie ma kto prawa jazdy zrobić. Ani ja ani Krzysiek się do tego nie nadajemy. Wyjazd do miasta i atmosfera w nim panująca, ten pośpiech i hałas albo mi wyciągają wszystkie siły, albo mnie wprowadzają w permanentny stres. Dziś już siedzę w domu i bardzo mnie to cieszy. Następny wyjazd za tydzień. Nie da się go uniknąć, bo Krzysiek tego co trzeba mi sam nie załatwi. Dzisiaj wstałam wcześnie, bo czekam na kuriera. Strasznie długo już czekam i nawet nie wiem czy dziś się doczekam, bo informacji o wysyłce ze sklepu nie było, a ja nie dzwoniłam. Wszystko się przewlekło z powodu podobrazi, które kupiłam. Sklep nie miał na stanie i zamówił, a ja muszę czekać. Trochę mi to nie na rękę, bo chodzi już za mną obraz namalowany akrylami, a nawet dwa. To ma być zimowy pejzaż. Jeden same trawy, a drugi trawy i ptaki. Nie wiem co mi wyjdzie, bo zimy jeszcze nie malowałam. Kupiłam już też te karty do malowania akwarelami. Ciekawe kiedy przyjdą. Pewnie szybko, bo ten sklep wysyła od ręki.

Od wczoraj robię wreszcie te jajka. Strasznie długo schną, bo w pracowni zimno. Serwetki przykleiłam wcześniej. Teraz lakieruję i zdobię. Zupełnie nie miałam koncepcji. Podobają mi się ornamenty wykonane konturówką, ale białą, a ja mam różową, niebieską i bezbarwną. Była jeszcze fioletowa ale się zepsuła, bo jest twarda i nie da się nią pracować. Chyba muszę kupować lepsze gatunkowo. Na jednym położyłam patynę w kolorze srebrnym i dodałam różowe perełki. Wyszło tak sobie. Teraz schnie. Dwa pozostałe jeszcze przede mną.

Diety nie trzymam. Jem nawet pieczywo, sporo ziemniaków i kluski, czasem chipsy i krokiety. Pewnie z 1500 kalorii pochłaniam. Przytyłam z powrotem mam 95 kg. Dalej nie tyję. To moja waga graniczna, której nie przekraczam. Byle do świąt. Później Dukan. 

A na koniec obrazek. W naturze jest o wiele fajniejszy, bo niebo jest błękitne, kamienie szare. Jest też trochę brązu i czerni. Tu tego nie widać...


9 marca 2016 , Komentarze (4)

Od jakiegoś czasu chodzi za mną urządzenie do wykrawania scrapek. Nawet już model wybrałam, bo są do niego fajne wykrojniki. Problem w tym, że zarówno urządzenie jak i wykrojniki kosztują niemało. No i nie zwróciłoby mi się to szybko, o ile w ogóle. Można co prawda pokombinować i sprzedawać nie tylko kartki ale i scrapki, ale te ostatnie kosztują tak mało, że by mi się z nimi wyjazd na pocztę nie opłacał. Bilet przecież kosztuje. Kupowanie scrapek też się nie opłaca, bo znowu przesyłka kosztuje. Z drugiej strony kartki uwielbiam robić. Jest też szansa, że gdybym miała scrapki to kartki byłyby ciekawsze i więcej bym ich sprzedawała. Jeszcze to przemyślę. Rok się dopiero zaczął i może by mi się udało na wszystko pieniądze zebrać. Krzysiek mi nie dołoży, bo uważa to za fanaberię.

Ostatnio znalazłam w internecie film Cesarzowa Ki. Ponoć jest bardzo fajny. Problem w tym, ze to telenowela chyba, bo ma bardzo dużo odcinków. Nie wiem więc czy brać się za oglądanie. Może mnie znudzić jak Wspaniałe stulecie, którego z entuzjazmem obejrzałam chyba nawet mniej niż połowę.

Wreszcie znalazłam solidnego korepetytora. Wczoraj przesłał mi bardzo dokładną korektę obrazów malowanych pastelami. Według niego sporo błędów popełniłam naśladując innych. Tych samych już nie popełnię. Teraz mam zamiar wysłać do niego partię akwareli...

Przyszły mi suche pastele z tych po 5 zł. Kolory cudne - naturalne i zgaszone. Nie to co jaskrawe, wręcz wściekłe w komplecie z tych tanich. To będzie widać w pejzażach. Przyszły mi też kolejne pastele w kredce też z tych droższych i równie piękne kolory. Co prawda nie jestem zwolenniczką kupowania droższych rzeczy, ale jeśli chodzi o materiały plastyczne to faktycznie droższe są lepsze...