Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1510499
Komentarzy: 54710
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 stycznia 2016 , Komentarze (19)

Wczoraj cały dzień przeleżałam z książką na kanapie pod kołdrą. Jeszcze mi całkiem przeziębienie nie przeszło. Długo to u mnie trwa ostatnio. Nie bardzo mam pomysł co z tym zrobić. Niby środki są, ale który zadziała? Leżenie przy piecu z książką lub laptopem oczywiście mnie nie denerwuję. Wręcz przeciwnie bardzo lubię w ten sposób spędzać czas. Zwłaszcza gdy książka interesująca. Dziś Krzysiek pojechał do miasta to pewnie kupi słodyczy i nawet obiadu robić nie będę. Jutro już idzie do pracy to i pracy będę miała więcej.

Coraz częściej zaczynam myśleć o tym, żeby jedno z mieszkań w domu zamienić czasowo na mieszkanie w blokach. Mam dość pracy koło domu, palenia w piecach, zimna. Pasowałby mi taki niski blok i  ciche mieszkanie na parterze z balkonem blisko sklepu. Oczywiście mniejsze niż to moje. Liczę na to, że kogoś działką skuszę. W tej chwili to oczywiście nierealne, bo mamie trzeba pomóc, ale za jakiś czas. Krzysiek też by tak chciał. To by było idealne dla nas rozwiązanie i tak prawie całe nasze życie toczy się w domu. Po co nam działka? Tylko kłopot z tym.

Jeśli nie uda mi się przenieść do bloków to może założę ogrzewanie na gaz z czujnikami w każdym pokoju? Może bym nie zbankrutowała, gdybym w sypialni i w kuchni ustawiła na powiedzmy 15 stopni a w dziennym na 22.

7 stycznia 2016 , Komentarze (39)

Wczoraj już się lepiej paliło w piecu jak wszystko wyczyściłam. Zebrało się prawie wiadro osadu. Jak miało się palić dobrze i nie dymić skoro tyle tego dziadostwa było. Po południu było już w domu znacznie cieplej. Co prawda mrozy przeszły, ale ja i tak twierdzę, że te niskie temperatury w pokoju to była wina pieca. Teraz zostało mi jeszcze czyszczenie piecokuchni. Tu może być gorzej bo nie ma dojścia do komina. Powinna być wyczystka, ale ona będzie dopiero zrobiona podczas remontu łazienki, bo ma być nad wanną.

Dziś Krzysiek nie poszedł do pracy. Pojechał na zakupy i załatwić sobie wymianę DO. Jutro też będzie miał urlop i też wyjeżdża na dwie godziny z domu. Złości się, że mu te wyjazdy wypadają, bo wolałby siedzieć w domu i czytać np. Ostatnio znowu przyniósł z biblioteki 7 książek i ciągle czyta. Mnie to pasuje. Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał nie lubić książek. Nawet się z takimi, którzy nie czytali nie spotykałam. Jakoś tak wyszło. Ja też od wczoraj czytam.


Przytyłam 1,2 i tym samym osiągnęłam górną granicę tej wagi, którą akceptuję. O diecie dopiero myślę, ale muszę wcześniej wyzdrowieć. Tym razem będą to jakieś krótkie drastyczne diety typu jajecznej, niekoniecznie zdrowe. Na długodystansowe walki typu kilogram na miesiąc już się nie piszę...Nie mam na to siły ani motywacji...Miesiąc diety i dość...Potem musi być przerwa...Zastanawiam się tylko czy ja jeszcze jestem w stanie schudnąć...

6 stycznia 2016 , Komentarze (18)

Filuś będzie miał zabieg 19 stycznia. Wczoraj dostał tylko trzy zastrzyki. Trafiłam na szczęście na chirurga i już wiem na pewno, że to nic poważniejszego nie jest. Znowu będzie problem z zawiezieniem go, bo miauczy i się w torbie rzuca. O tym żeby zawieść go do lecznicy w transporterze mowy nie ma. Wczoraj wracaliśmy taksówką, bo autobus zatrzymujący się koło domu nas uciekł, a następny miał być dopiero za godzinę. Nie było szansy dojechać drugim, bo Filuś mógł otworzyć torbę i zwiać. Dobrą stroną jest to, że ta wycieczka chyba nie zaszkodziła mi. Przeziębienie nie przeszło ale i nie pogorszyło mi się. Bałam się tego.

Dziś mimo święta będziemy czyścić piec i komin w pokoju dziennym. Może to sprawi, że będzie się lepiej palić i będzie cieplej. No chyba, że to faktycznie kiepski węgiel, który ciepła nie daje. Piec jednak wyczyścić trzeba, bo gdy się pali to cała szyba jest zakopcona. Nie można też otwierać drzwiczek, bo się kopci jak diabli... Coś jest nie tak...Dobrze, że mrozy przeszły. Mnie jednak nadal jest zimno w tych 20 stopniach. Siedzę pod kołdrą z cegłą gorącą w nogach, a dłonie mam lodowate.

Dziś w nocy wyspałam się już dobrze, bo spałam w sypialni. To nic, że zimno. Spałam pod kołdrą i kocem i nie zmarzłam...

Po południu jako, że trochę lepiej się czuję i liczę na ciepło może skłonie prośbą lub groźbą, Krzyśka do zagrania w Wiedźmina. Zauważyłam, ze on jest strasznie oporny jeśli ma się czegoś nowego nauczyć. W tym wypadku przecież trzeba zrozumieć zasady gry. Broni się przed tym, a potrafi być uparty jak osioł.

5 stycznia 2016 , Komentarze (15)

Jeszcze przeziębienie mi nie przeszło, a muszę dziś z Filusiem jechać do weterynarza, bo wygląda na to, że ma krwiak małżowiny usznej. Mam nadzieję, że nie jest to nic poważniejszego, bo wygląda to paskudnie. Całe ucho spuchnięte i oklapnięte. Nie zauważyłam wcześniej, bo Filuś to pupil Krzyśka i do mnie nie przychodzi prawie wcale. Pewnie będzie zabieg. Od rana biedak nic nie jadł, bo przed narkozą nie wolno. Ciężko mu z tym. Jest łasuchem i lubi sobie pojeść. Przeziębienie mija mi strasznie wolno. Coś z moją odpornością jest nie tak. Dobrze, że mi chociaż dreszcze i zimne poty przeszły. Został katar i ataki kaszlu. Na szczęście już mokrego, odrywającego się. Mam nadzieję, ze przez ten dzisiejszy wyjazd mi się nie pogorszy. Przez to wszystko ogarnął mnie depresyjny nastrój. Mam wrażenie, że już nigdy nie będę się czuła dobrze i, że kłopoty mnie nękające się nie skończą. Teraz najważniejszy jest Filuś. A co potem wyskoczy? W domu zimno. Wczoraj było raptem 20 stopni w pokoju dziennym. Albo węgiel kiepski albo piec przytkany, bo wszystko się w piecu żużluje i ciepła nie daje. Kurczę, a miało byc lepiej...

4 stycznia 2016 , Komentarze (30)

Jestem ledwie żywa. Kaszlę, kicham i oblewa mnie zimny pot, a czasem mam dreszcze. Czuję się zdecydowanie źle. Nie mam siły robić sobie nawet reiki. Od dwóch dni śpię w pokoju dziennym, bo jest cieplej, ale za to kanapa niewygodna i twarda. Wstaję połamana. Tym bardziej, że w nocy układają się na mnie koty. Dziś leżało aż 6. Leki mi się skończyły. Krzysiek pojechał kupić, ale zadowolony nie był. U mojej mamy też problemy, bo zamarzła woda w łazience. Włączyła grzejnik, ale puścić nie chce. Obawiam się kłopotów. Nie za dobrze zaczął mi się ten nowy rok. Oj nie za dobrze. Mam nadzieję, że dalej będzie już lepiej.

3 stycznia 2016 , Komentarze (8)

Ruszta wreszcie przełożone. Centralne ogrzewanie działało, ale się kopciło.Okazało się, że Krzysiek palił na otwartych górnych drzwiczkach. Cały dom był zakopcony. Gdy zamknęłam jeszcze trochę się kopciło, a później przestało. Chyba jednak dziś będę musiała piec i komin przeczyścić. Ważne, że pompa działa, bo byłby problem. Tak sobie myślę, żeby przerobić to centralne i puścić górą grawitację, żeby działało i bez pompy. Wczoraj się w domu nagrzało i było całkiem przyjemnie. Oczywiście z wyjątkiem pracowni i łazienki, bo tam grzejników nie mam. Chyba jednak do łazienki trzeba by założyć. Jesteśmy coraz starsi i czuć już zimno jak się kąpiemy...Przynajmniej ja czuję, bo Krzysiek nie narzeka.

Wczoraj po południu trochę grałam, a później zrobiłam kartki. Niedługo będzie trzeba zrobić zakupy, bo kończą mi się podkłady pod kartki i wyciskam resztę kleju. Zamówię od razu materiały na kartki wielkanocne. Może papiery i jakieś elementy gotowe. Nic przecież nie mam, a zima zleci szybko. Trzeba by się też wreszcie zabrać za przygotowywanie serii kocich kartek na bazarki. Muszę zgrać zdjęcia do Worda i wydrukować je w punkcie. Najpierw jednak muszę wyzdrowieć, bo zbyt kiepsko się czuję, żeby działać, a zwłaszcza wyjeżdżać z domu...

2 stycznia 2016 , Komentarze (10)

Mrozy trwają, a nie ma kto rusztu przełożyć na kocioł i nadal jest wysoko. W piecokuchni więc nie palimy, a sypialnię dogrzewamy grzejnikiem elektrycznym. Nawet nie marznę mimo, że rano jest 10 stopni. Coś znowu odporna jestem, bo nawet nago śpię. Mrozy jeszcze trochę potrwają. Może więc warto w centralnym zacząć palić. Najbardziej się martwię o kwiatki. Na razie wszystkie żyją, ale co dalej? Krzysiek nadal ma katar, a dziś idzie do pracy. Ten mróz mu się na pewno się nie przysłuży. W sumie to wyglądam śniegu. Dla mnie zima musi być śnieżna. Ma być bajkowo i uroczo. Wtedy jest prawdziwa zima. Na śnieg na razie widoków nie ma. Szkoda... 

Chyba Krzysiek mnie zaraził, bo coś pokasłuję. Zrobiłam sobie syrop z cebuli i piję. Łykam też polopirynę, płuczę gardło i robię Reiki. Oczywiście wściekła jestem i na niego, że nie zgodził się spać w pokoju dziennym i mnie zaraził, i na swój organizm, że zastrajkował.

Ze smartfona na razie jestem bardzo zadowolona. Szczególnie gry mnie wciągnęły. Gram po kilka godzin dziennie. Wczoraj zgrałam jeszcze sudoku. Pewnie to początki i później ta mania mi przejdzie. Mam nadzieję, że i czytnik mi tak spasuje. Mam zamiar kupić pod koniec stycznia może.


1 stycznia 2016 , Komentarze (14)

Wczoraj spędziłam przyjemny dzień. Nie był jednak w jakiś specjalny sposób zaakcentowany, że to Sylwester. Trochę pospałam, pograłam w gry i pobuszowałam po internecie. Dzień jak co dzień. Nie gotowałam obiadu, bo mam bigos. Upiekłam tylko schab. Krzysiek był w mieście, a później rąbał drewno. W piecu rozpalił dopiero po 12 tak, że zdążyłam nieźle zmarznąć, bo na dworze mróz. Mnie palić nie pozwoli. Twierdzi, że brudzę podłogę i nie sprzątam potem tak jak trzeba. To niech pali. To samo jest z myciem garnków. Twierdzi, że chlapię w koło jakby się kąpało stado kaczek i woli myć sam. Krzysiek ma w ogóle uraz jeśli chodzi o podłogę. Ja z kolei mogę mieć nieposprzątane, ale musi wszystko mieć swoje miejsce. Nie mogę niczego szukać, bo dostaję wtedy prawdziwego szału.

Dziś już Nowy Rok. Planów nie mam. Będę mieć lub nie dopiero pod koniec stycznia. Wszystko zależy od tego czy Krzyśkowi przedłużą umowę o pracę. Jeśli nie będzie ciężko. To co zrealizuję na pewno to skończę kurs tarota i postaram się zachować wagę 95 kg lub mniej. Będę też uczyła się dalej malowania, będzie decu i robienie kartek. A inne plany? Może łazienka. Może tomik. Może kuchnia, a może coś innego?Wszystko w zawieszeniu.

31 grudnia 2015 , Komentarze (10)

Wczoraj dostałam propozycję na wydanie moich opowiadań z dreszczykiem. Nic z tego jednak nie będzie, bo konieczne by było współfinansowanie, a ja nie mam pieniędzy na ryzykowne operacje. Muszę trzymać na chude lata, które mogą nadejść dość szybko. Pocieszające jest to, że znalazło się wydawnictwo, które moją pisaninę doceniło. To mi dodało skrzydeł, bo jestem w zasadzie diebiutantką jeśli chodzi o prozę. Będę pisać dalej i może spróbuję pisać do czasopism skoro opowiadania są niezłe. Może coś zarobię.

Wczoraj prawie przez cały dzień grałam na telefonie. Zgrałam sobie pasjans, warcaby, szachy, domino, koło fortuny i mahjong. Część aplikacji usunęłam. Bateria i tak padła i musiałam już po południu ładować. Futerał do telefonu już idzie. Niestety nie dostanę tego koloru co chciałam, bo brakło. Miał być fioletowy, a będzie różowy. Po południu był kurier z nową planszówką - Wiedźminem. Rozpakowałam i wygląda fajnie. Kusiło mnie zagrać, ale Krzysiek nie chciał.

Krzysiek jest chory. Znowu ma katar i pewnie mnie zarazi. Wczoraj pojechał do pracy i zwolnił się. Na szczęście/zołza ze mnie/ jest tak chory, że nie chce mu się ani telewizji oglądać, ani muzyki słuchać. Jest więc moja upragniona cisza. Nie może też czytać ani rozwiązywać krzyżówek, bo mu oczy łzawią. Śpi prawie cały czas. Szkoda mi go...

Dieta w lesie. Wczoraj jadłam grzecznie do wieczora, kiedy to rzuciłam się na galaretkę ze śmietaną i bakaliami. Zjadłam solidną porcję. Pochłonęłam też porcję pieczonych ziemniaków. Wina Krzyśka, bo tu niby mi mówi, że powinnam schudnąć, a słodycze do domu przynosi i mnie kusi... Dziś był na zakupach i ciasta przywiózł.

Sylwester spędzimy w domu. Sami...

30 grudnia 2015 , Komentarze (11)

Wczoraj kupiłam wreszcie ten smartfon. Już prawie go rozgryzłam. Faktycznie nie jest trudny w obsłudze. Zastanawiam się też nad założeniem konta Microsoft, bo do niektórych aplikacji jest potrzebne. Nie wiem czy warto. Kusi mnie aplikacja czytnik i hipnoza. Powinnam też uruchomić wi-fi i nauczyć się przesyłania plików na komputer. Wczoraj kupiłam futerał. Teraz na niego czekam. Krzysiek jak do tej pory swojego telefonu nawet nie wziął do ręki. Uparty jest jak stary osioł.

Wczoraj zaczęłam gotować bigos na Sylwestra. Będzie duży gar. Oprócz tego będzie pieczony schab, śledzie, szynka i może pasztet z pieczarkami. W sylwestra będziemy siedzieć w domu przy koktailu mango. Po Nowym Roku będzie też pewnie wzrost wagi...

Dziś po południu będę sama w domu. Postaram się spędzić miłe popołudnie w spokoju i ciszy. Może namaluję akwarelami kota, pomaluję mandalę albo zrobię jakąś kartkę. Coś może wreszcie zdziałam poza graniem po całych dniach...