Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1510520
Komentarzy: 54710
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 stycznia 2016 , Komentarze (83)

Mrozy wróciły. Trochę śniegu napadało. W domu od razu zrobiło się chłodniej co przeoczyłam i skutek był taki, że w nocy zmarzłam na kość. Dziś będę spała pod kocem i kołdrą i jeszcze rozpalę w piecokuchni, którą najpierw będę musiała wyczyścić, bo jeszcze tego nie zrobiłam...Z lenistwa oczywiście. Nie cierpię się paprać po pachy w sadzy i wdychać tego. Mrozy mrozami, a wczoraj widziałam kosa. Przyleciały bardzo wcześnie w tym roku. Oby przerwały. Co prawda są dokarmiane, ale to może nie wystarczyć.

Schudłam 70 dkg. Od dziś dieta 1000 kalorii. Ciekawe ile wytrzymam. Tym pewnie dłużej im dłużej będzie waga spadać. A jeśli nie będzie spadać co wtedy? Trzeba będzie wymyślić coś innego. Żebym tylko marznąć nie zaczęła. Dziś jadę do miasta to i ruch będzie. Muszę odebrać komputer i kupić trochę warzyw. Sporo się nachodzę. Jadę z Krzyśkiem to będzie miał kto nieść. Jutro też wyjazd. Tym razem na zabieg z Filusiem. Strasznie się denerwuję. Przy okazji trzeba będzie odebrać z przychodni karmę urinary dla Józka i Morusa, którą zamówiłam w zeszłym tygodniu. Muszę również kupić Advocate dla kilku kotów. Krzysiek kupi też sobie książki w kiosku. Zbiera dwie serie. Jedną o bitwach Polaków i drugą o II wojnie światowej.

Ostatnio znowu sporo czytam. Tym razem e-booki. Czytnik mnie bardzo cieszy. Zgrałam sobie sporo książek z Chomika i działam. Ostatnio czytam powieści Robina Cooka. Znowu mnie wzięło. Jeszcze z 15 przede mną. Później pójdzie Tess Gerritsen. Na powieści historyczne coś ostatnio nie mam ochoty choć kilka Victorii Holt też zgrałam. Krzysiek na czytnik nawet nie patrzy. Próbowałam go zainteresować książkami z Chomika, ale mi się nie udało. Pozostanie chyba przy tradycyjnych książkach i dalej będzie latał od biblioteki do biblioteki. Jesteśmy zapisani w czterech.

Ataki hejterek się skończyły jak na razie. Może z zamykaniem pamiętnika się wstrzymam jak mi niektórzy radzą?

17 stycznia 2016 , Komentarze (114)

Chyba zamknę pamiętnik i będzie dostępny tylko dla znajomych. Zapraszam więc życzliwe osoby, które chcą tu wpadać do wysyłania mi zaproszeń. Nie mam już ochoty na przegadywanie się z hejterkami, które plują jadem pod każdym moim postem. Szkoda mi czasu na przegadywanie się i jałowe dyskusje. Wolę go wykorzystać na inne zajęcia...

Kupiłam bańki bezogniowe i w środę mi przyszły. Niestety to chyba jakieś chińskie badziewie, bo nie zawsze się chcą trzymać. Jak się powietrze usuwa takim specjalnym urządzeniem to jest ok. Jednak w chwili odczepiania urządzenia całe powietrze ucieka. Krzysiek za żadne skarby mi ich nie postawi. Nie da rady. Nawet instrukcji po polsku do tego nie ma. Chyba będę musiała kupić jeszcze jedne i wypróbować w aptece. Dobrze, że stosunkowo tanie chociaż były.

W przyszłym tygodniu Krzysiek ma znowu urlop. Później coś mówił o miesiącu przerwy i przyjęciu się ponownie do pracy, ale nic tak naprawdę nie wie. Brygadzista ponoć też jeszcze nie wie co dalej. Podobno ludzi przyjmują, ale na pół etatu. Tylko czy Krzyśka przyjmą? Będę wiedzieć pod koniec stycznia albo i lutego. Tym samym wszystko w zawieszeniu jest...Nie lubię takiej niepewności. Sporo stresu mnie czeka.

Coraz bardziej mnie kusi dieta ketogeniczna. Przeszłabym tak na miesiąc, dwa.Tyle to ja wytrzymam, żeby tylko waga spadała. Ponoć jest dla tych otyłych naprawdę i szybko się chudnie. Ja na diecie Cambridge, a wtedy organizm też wchodzi w stan ketozy, chudłam kilogram tygodniowo bez przestoi i czułam się dobrze. Może spróbuję zamiast Dukana? Tylko trochę ten tłuszcz mnie przeraża, bo nie lubię... Jeszcze poczytam na ten temat.


16 stycznia 2016 , Komentarze (93)

Jeden laptop przyjedzie z naprawy w poniedziałek i chyba będę musiała zawieźć drugi, bo wyrobił się port czy jak się to nazywa i mysz ani nic innego nie da się podłączyć. Dopust boży z tymi laptopami. Czytnik kupiony i prawie rozgryziony. Będę miała z niego pociechę choć faktycznie zmiana e-booków z pdf na epub czy mobi nie za fajnie wychodzi. Konkretnie polskie litery wgrywają się jak chcą choć nie zawsze. Niektóre e-booki są ok. Nie wiem od czego to zależy. Nie wiem też czy coś z tym moim czytnikiem jest nie tak, bo przedwczoraj się zawiesił i zmienił mi stronę z 200 na 132. Tak bywa? Czy trzeba oddać do serwisu?Wczoraj już było wszystko w porządku.

Poza tym kupiłam koktajl Herbalive. Jeszcze tego specyfiku nie próbowałam, a ponoć dobrze działa. Miałam Allevo i Dietę Cambridge. Chudłam na tym 1 kg tygodniowo, wygodne było, ale to straszny smak ma. Może Herbalive smaczniejsze jest. Zobaczymy. Coś podziałam, bo dojrzałam do diety. Od poniedziałku 1000 kalorii, a później jak przestanę chudnąć ze dwa dni gwałtu jajecznego i później sztuczności. Niezdrowe? Trudno. Waga musi spaść. Tylko ciekawe ile.

15 stycznia 2016 , Komentarze (158)

Od kilku dni znowu liczę kalorie. Okazuje się, że nie przekraczam 1300-1400. Jem trzy posiłki, bo tak wolę. Teoretycznie powinnam na tym chudnąć, ale nie chudnę. Na szczęście też nie tyję. Teraz trzeba by szybko zrzucić to co nabrałam przez święta i będzie dobrze. Spróbuję od poniedziałku jeść 1000 kalorii. Może z kilogram spadnie. Później jak już nie będę chudła wyjem te resztki Allevo i Prolavii, które mi zalegają na półce w kuchni. Zobaczymy. Chcę zrzucić 2 kg teraz. Potem zobaczę co dalej. Kupiłam ten rozdrabniacz do warzyw i kuszą mnie surówki. To świetne urządzenie. Surówka gotowa w 5 minut i po co ja się z ta tarką męczyłam tyle lat. W poniedziałek jadę do miasta to mogę warzyw kupić więcej, bo Krzysiek też jedzie i będzie wracał bez obciążenia. Kupię też przyprawy ziołowe, bo mi się kończą. Mnie chyba najbardziej odpowiadałaby dieta 1000 kalorii, bo można jeść wszystko tylko mniej. Niestety na tego typu dietach chudnę tydzień i od razu spadek wagi się zatrzymuje. Przestoje są długie i mnie dołują. Nie wiem jak to jest, że inni chudną bez przestoi po kilka miesięcy. Kiedyś chudłam bez przestoi co najmniej trzy tygodnie, miesiąc. Potrafiłam szybko 5 - 6 kg zrzucić i dopiero spadek wagi się zatrzymywał. No ale byłam młodsza...Teraz wszystko idzie opornie. Tylko na Dukanie chudłam bez przestoi. Dlatego tą dietę lubię.

14 stycznia 2016 , Komentarze (82)

Chyba zdrowie mi wraca, bo zaczynam powoli myśleć o diecie. Co prawda miałam się z nią wstrzymać i to długo, żeby organizm odpoczął i znowu zechciał współpracować, ale chyba jednak spróbuję jeszcze raz teraz. Może z 2 kg zrzucę. Myślę o wykorzystaniu zupek Allevo, które mam i diecie jajecznej. Mam też jeszcze Prolavię. Trzeba zapasy wyjeść. Tak z dwa tygodnie ostrej diety i zobaczymy. Muszę tylko poczekać na odpowiednią ilość cieplejszych dni. Później przejdę z powrotem na 1300 kalorii. Po 1 lutego rozstrzygnie się co dalej. Jeśli Krzysiek będzie pracował to może z powrotem Dukan?Jeśli nie to pewnie schudnę samoistnie, bo trzeba będzie docisnąć pasa. A tak poważnie to wtedy raczej na Dukana nie będzie mnie stać. Pewnie zejdę na 1000 kalorii. Prawdziwe odchudzanie zacznę pewnie dopiero od marca, gdy zaczną jeździć dostawcy warzyw. Jeśli będzie ciepło przejdę na surowe warzywa i gotowane jajka. No i zobaczymy. Może w tym roku tą ósemkę z przodu w końcu zobaczę...Jeśli nie to płakać nie będę, bo otyli też mają prawo do życia. Byle mi waga do setki nie doszła, bo to by była już przesada....

Dziś mam wyjazd, a później będę odreagowywać. Wieczorem może zrobię kocią kartkę, a może będę działać na czytniku o ile go kupię...Mam też kupić rozdrabniacz do warzyw to pewnie go wypróbuję. Trochę warzyw przecież w domu mam....

13 stycznia 2016 , Komentarze (26)

Chyba sobie jeszcze kupię czystek. Tak na wszelki wypadek. Działa między innymi na uodpornienie to może i mnie pomoże. Na razie łykam cerutin i preparat z jeżówki. Przeziębienie mi przechodzi. Jeszcze tylko trochę kaszlę. Na szczęście bez antybiotyków się obyło i tym razem. Tylko strasznie długo to chorowanie trwało. Nie wiem może to kwestia wieku, że taka delikatna się zrobiłam. A może to dieta? Chyba znowu zacznę się hartować zimnymi prysznicami i chodzeniem boso po śniegu jak już innej rady nie będzie...

Dziś dzień spokojny i nieco leniwy, bo zleceń dodatkowych jak na razie nie mam. Będę tylko wróżyć na portalu, jak chętni będą. Jutro za to mam wyjazd po czytnik między innymi. Już go zamówiłam. Krzysiek jedzie ze mną do towarzystwa, bo ma urlop. Przy okazji wydrukuję zdjęcia kotów do kartek, które mam zamiar zrobić na bazarki. Dziś po południu będę czytać. Muszę się z tą książką pośpieszyć z powodu Krzyśka, który to też ją chce przeczytać, a termin oddania jej do biblioteki się zbliża nie ubłagalnie. Później może zrobię sobie dłuższą medytację i coś namaluję. Trzeba by namalować akwarelami koty, bo się ładnie ostatnio sprzedały na bazarku kocim i tak dzień zejdzie. Jak ja lubię takie spokojne dni w domu, gdy nic mnie nie goni i nic nie muszę...Oby takich więcej...Tylko Krzyśka mi  szkoda, że musi chodzić do pracy... Niestety on w domu zarabiać nie potrafi...

12 stycznia 2016 , Komentarze (25)

Nie lubię ostatnio nawet myśleć o diecie. Motywacji nie mam i boję się, że się znowu rozchoruję jak kalorie obetnę. W tej chwili czuję się jakbym była niedożywiona i organizm ciągle dopomina się jedzenia choć oczywiście tyle ile bym miała ochotę nie jem. Mam ochotę zwłaszcza na ciepłe posiłki, bo wciąż mi zimno. Odrzuca mnie od surówek i sałatek. Nie mam też ochoty na zimne napoje co akurat jest dobre. Na kolację najchętniej bym jadła ziemniaki pieczone z ziołami, czosnkiem i cebulą z dodatkiem marchwi lub pieczarek albo i boczku. Chętniej niż zazwyczaj jem mięso. Nie wiem może organizm się dopomina, żeby nabrać siły i więcej energii. No i żeby się ogrzać. Mnie jest ciągle zimno. Leże pod kołdrą w 22 stopniach. Wczoraj było 25, a mnie za gorąco nie było. Chyba organizm jest wymrożony, aż cud, że mnie reumatyzm nie łapie. Oby a zima już się skończyła. Wcale mnie w tym roku nie cieszy. Nawet śniegu nie wyglądałam.

Znalazłam delikatesy w internecie. Nawet nieźle zaopatrzone i ceny takie sobie. Krzysiek jednak się nie chce zgodzić na zakupy w nich, bo nie ma gdzie zapasów przetrzymywać. Do spiżarni wkradł się bałagan, bo pełno zbędnych rzeczy nawkładał i teraz wyrzucić ich nie chce. To by było rozwiązanie, żeby nie musiał dźwigać, ale skoro chce? To niech do sklepów zasuwa i dźwiga. Można by też zakupy zrobić raz w miesiącu i przywieźć taksówką. Też się nie zgadza. Strasznie uparty jest. Woli dźwigać niż wprowadzić jakieś zmiany...

11 stycznia 2016 , Komentarze (76)

Chyba powoli przeziębienie mi przechodzi, bo zaczynam myśleć o pracy. Po cichutku też jakiś głosik szepcze mi do ucha, by zacząć pisać opowiadania. Może książki typu poradników np. coś z medycyny alternatywnej. Ciągle myślę o powieści. Znalazłam w internecie agencje literackie to może z wydaniem nie było by takiego problemu. Jeszcze chęci tak do końca nie wróciły, ale już jestem na dobrej drodze. Powoli wracam do żywych...10 dni to trwało...

W tym tygodniu jadę kupić czytnik e-booków. Model mam wybrany, ale muszę go zamówić do sklepu stacjonarnego, żeby obejrzeć przed zakupem. Strasznie się cieszę. Ciekawa jestem jak mi czytanie tego typu przypasuje, bo w laptopie nie lubię. E-booki jednak to przyszłość i czas się z tym pogodzić no i miejsca na tradycyjne książki mi już brak. Krzysiek oczywiście jest obojętny. Czytnik go nie interesuje i raczej nie zainteresuje, bo czasem mam wrażenie, że technika go gryzie tak od niej stroni. Nie lubi się też uczyć nowych rzeczy. Moim zdaniem to oznaka starzenia się i lenistwa umysłowego, ale do niego to nie dociera...

Z dietą mam problem. Powinnam teraz po chorobie jeść dużo warzyw i owoców, a kupić tego dobra nie mam gdzie i nie jem. Codziennie zjadam tylko 1 mandarynkę i pół cebuli. Czasem kawałek marchwi i ząbek czosnku. To jest za mało. Chodzi za mną kapusta kiszona tylko taka prawdziwa bez octu, jabłka i pomarańcze. Muszę z tym poczekać do wiosny chyba...

10 stycznia 2016 , Komentarze (24)

Kupiłam w internecie cerutin i echinaceę. Będę brać, żeby już nie zachorować ponownie. Myślę jeszcze o syropie z jodem. Może te środki pomogą i już chorować nie będę, a jeśli już to lżej. Coś muszę zrobić, bo mnie te choroby wykończą. Jeśli to nie pomoże pomyślę o środkach od lekarza, o ile wcześniej nie każe zrobić badań. Mam jeszcze takie wyjście, żeby poprosić znajomego lekarza o wizytę prywatną w domu, a on już przepisze co zechcę bez badań. Jeśli chodzi o przeziębienie jestem uzależniona od Krzyśka. Złapie on to pewnie i ja będę chora. Tylko, że ja przechodzę ciężej od niego...On ma tylko katar, a mnie oprócz tego kaszel chce udusić. Gdybym przechodziła tak lekko jak kiedyś - 3 dni i z głowy to bym o uodparnianiu nawet nie myślała. Muszę też kupić nowoczesne bańki, bo tych tradycyjnych na denaturat Krzysiek stawiać nie potrafi...

Jutro miałam mieć wizytę u neurologa i została przeniesiona na 25 stycznia, bo lekarz chory. Coraz lepiej...

Tyle dobrego z tego kataru, że nie jestem głodna i nie jem. Nie przytyłam więc dużo przez te szaleństwa, które były, a co przytyłam zrzuciłam.

9 stycznia 2016 , Komentarze (8)

Przeziębienie wreszcie mi trochę przechodzi. Trwało to całe wieki. Wczoraj pogoda była piękna. Świeciło słońce i śnieg się skrzył. Kusiło mnie wyjść na dwór, ale nie miałam odwagi. Dziś już czarnych, depresyjnych myśli prawie nie mam chociaż do pracy też mnie nie ciągnie. Pewnie jeszcze trochę potrwa zanim zupełnie dojdę z sobą do ładu. Krzysiek po południu idzie do pracy, a ja pewnie będę czytać i działać w internecie. Na nic innego jeszcze nie mam siły ani ochoty. Za to ciągle chce mi się spać. Odsypiam te chwile, gdy przez kaszel spać nie mogłam. Dziś też po raz pierwszy od czasu choroby poczułam głód. Wcześniej jadłam z przyzwyczajenia. Ten głód to taki od żołądka typu ssania, bo apetytu nadal nie mam. To pewnie przez katar, który mnie jeszcze męczy.

Ostatnio kombinuję jakby tu rozwiązać ogrzewanie mojego mieszkania, żeby trochę cieplej było tak z 15 stopni w kuchni i w sypialni i z 22-23 w pokoju dziennym. Teraz mam piec kominkowy w pokoju dziennym w którym idzie wiadro węgla  i piecokuchnię, w której palę tylko w wielkie mrozy, bo żre węgiel/2 wiadra na 6 godzin/, a ciepła nie daje. No chyba, ze palić w niej nie potrafię. Najgorsze są poranki - 10 stopni w sypialni i w kuchni i 15 w pokoju dziennym. Rozgrzewa się powoli i dopiero późnym popołudniem jest cieplej. Masakra. Za stara już jestem na tak niskie temperatury. Dom jest częściowo ocieplony i są nowe okna, ocieplone też są sufity. To pomogło na tyle, że kiedyś rano było 6 stopni w sypialni i niecałe 10 w pokoju dziennym. Co mogę zrobić jeszcze? Chyba tylko ocieplić jeszcze jedną ścianę zewnętrzną. Będzie z tym problem, bo graniczy ona z prywatną drogą sąsiada, który niekoniecznie ocieplać zezwoli. Najgorzej mnie wkurza Krzysiek, który nic nie pomyśli i tylko krytykuje. Zmian nie chce. bo jemu dobrze...