Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1510577
Komentarzy: 54710
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 stycznia 2016 , Komentarze (63)

Nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że zbyt dużo czasu spędzam na Vitalii. Czytam pamiętniki, śledzę forum i tracę masę czasu. Mogłabym go wykorzystać na inne, ważniejsze zajęcia. Ostatnio mam np. sporo pisania tekstów płatnych. Na dodatek męczą mnie już te nieprzychylne komentarze. Ta ciągła nagonka na mnie, na mój styl życia, na moje upodobania i pasje. Wbrew pozorom popularność tego typu mnie wcale nie cieszy. Lubię pozytywne emocje. Chyba czas zacząć się mniej udzielać i zająć się innymi sprawami. Od dyskusji, złośliwości i podcinania skrzydeł i tak przecież nie schudnę. Zdanie innych czyli nie działających na tych samych falach co ja na temat mojego podejścia do diety, życia i zdrowia też już znam. Wiem jak według nich powinnam postępować, ale i tak zrobię po swojemu, bo mam prawo do innego zdania i własnych decyzji. Poza tym zdaję sobie sprawę, że nie każdy mnie i mój sposób postępowania będzie lubił. Czas skupić się na życzliwych, wspierających mnie osobach.

Wczoraj długo w dzień spałam, bo przedwczoraj poszłam spać o czwartej. Kończyłam książkę i nawet nie wiem kiedy ten czas minął. Dziś już tyle spać nie będę choć pewnie chwilę pośpię. Krzysiek też lubi spać w dzień i moja mama też. Wszyscy w moim domu po obiedzie spali choć godzinkę. Takie panują zwyczaje od lat. Dobrze, że pracuje w domu to mogę sobie tak wszystko ułożyć jak mi pasuje.

Kupiłam te kolorowanki. Już do mnie idą. Kupiłam też powieść. Tu się pospieszyłam, bo później znalazłam ją na Chomiku...Trudno...Po to zarabiam, żeby wydawać...

27 stycznia 2016 , Komentarze (88)

Wczoraj pochłonęłam 1800 kalorii. Wstyd. Nie potrafiłam się oprzeć chipsom, które Krzysiek kupił. Czasem myślę, że on to robi celowo. Nie chce żebym schudła. Nie wspiera mnie w odchudzaniu i celowo mnie kusi. Kupuję jak nie słodycze to chipsy. Dziś już dieta w porządku. Mam zamiar zjeść 800 kalorii, żeby wczorajsze grzeszki odpokutować choć w części.

Znowu utonęłam w książkach. Czytam na czytniku jedną pozycję za drugą. Ostatnio same powieści. Nic ambitnego. Wzięłam się nawet za romanse Viktorii Holt. To książki historyczne. Nawet zajmujące jak dla mnie. Fajny jest ich klimat. Czuję, że tak właśnie będę spędzać czas dopóki neptun będzie tkwił w kwadraturze do mojego słońca. To jeszcze potrwa jakiś czas, bo to powolna planeta. Mnie jednak ta bezczynność, ten swoisty marazm nie przeszkadza. Żyję sobie spokojnie. W zaciszu domowym, bez pośpiechu i dobrze mi z tym. 

Ostatnio złapałam nowe nieźle płatne zlecenie. Piszę o drzewach i krzewach. Ciekawe jak długo potrwa. Na razie piszę o drzewach owocowych. Temat jest mi raczej bliski i sporo materiałów posiadam. Cieszy mnie to zlecenie...Oby takich więcej...

Ostatnio kuszą mnie kolorowanki...Pewnie kupię...Tym samym to co zarobiłam w ciągu ostatnich dni stracę...Co tam.

26 stycznia 2016 , Komentarze (77)

Filuś ma iść w poniedziałek 1 lutego na zdjęcie szwów, a będzie miał chyba znowu zabieg, bo krwiak ma z powrotem. Ucho już częściowo napuchnięte. Nie wiem co teraz. Z Pikusiem dobrze. Już go nic nie boli. Bez weterynarza się obyło. Jest jednak teraz nerwowy i wszystkiego się boi. Wczoraj Krzysiek powiesił nad drzwiami taką zasłonę z koralików i Pikuś bał się przejść. W końcu gdy przeszedł to aż zapiszczał ze strachu. Pewnie te lęki go jeszcze jakiś czas potrzymają biedaka. Leków mu nie chcę dawać. Po co go truć. W domu ma spokój. Dojdzie do siebie z czasem.

Z wizyty u neurologa nic nie wyszło. Następną nam na 18 lipca dopiero. Cóż poczekam i tak teraz z bólu więcej leżę niż siedzę. Myślę o wizycie prywatnej wcześniej, bo blisko lekarza znalazłam. Swoją drogą nie wiem czy to nie do ortopedy powinnam pójść, albo do fizykoterapeuty.

Dieta ok. Apetytu specjalnego nie mam tak, że te kalorie które jem mi wystarczają w zupełności. Jem potrawy tradycyjne według przepisów Vitalii z grupy normalnych lub lekkich. No i nie ruszam się prawie wcale. Tyle co do obiadu i trochę dom ogarnę. Większość dnia spędzam na leżąco/pół leżąco wsparta na poduszkach/, bo nawet na leżąco maluję akwarelami, pastelami i szkicuję. Na leżąco też czytam i koloruję mandale. Na leżąco piszę i pracuję. Nic dziwnego, że te kalorie, które jem to nie tak mało przy moim trybie życia. Herbalife już mam, ale na razie póki chudnę na normalnej diecie z tym się wstrzymam.


25 stycznia 2016 , Komentarze (18)

Wczoraj spędziłam przyjemny dzień w domu. Czytałam, spałam, medytowałam i kolorowałam mandale. Dziś mam wyjazd do neurologa. Stresu może być masa, bo wizyta wyznaczona jest między 15 a 17. Czekanie dwie godziny mnie pewnie wkurzy. Wezmę czytnik i zajmę się książką. Poza tym jedzie ze mną Krzysiek, który ma mi odebrać z poczty Herbalife. Pewnie jeszcze na dodatek lekarz wyśle mnie na badania typu tomografii. Znowu trzeba będzie się zapisać na wizytę, czekać, jechać i to do tego z przesiadkami. Jak ja tego nie lubię.

Diety pilnuję. Schudłam 20 dkg lub więcej bo mam zaparcia. Jem tyle ile trzeba, nie podjadam. Dieta mi odpowiada, bo można jeść wszystko, a ograniczenia porcji mi nie przeszkadzają. Głodu nie czuję. Dziś będzie jogurt, kapusta z makaronem, mandarynka i surówka z dodatkiem jajek i majonezu. Chodzi za mną sałatka jarzynowa, taka z ziemniakami. Może zrobię w środę, bo jutro mam mieć placki ziemniaczane. Też bardzo lubię. Staram się trochę ograniczyć węglowodany. Warzywa mi się powoli kończą. Trzeba będzie zrobić nowy zapas. Sporo ich jem ostatnio odkąd kupiłam rozdrabniacz. Krzysiek też je przy okazji, a jeszcze niedawno twierdził, że królikiem nie jest.

Mrozy odpuściły. Mam nadzieję, że już na dobre, bo ciągle mi przez dietę zimno. Oby ta zima szybko minęła...

24 stycznia 2016 , Komentarze (26)

Wczoraj Pikuś miał wypadek. Biegał po śniegu jak szalony, poślizgnął się, przewrócił i potłukł. Jeśli mu nie przejdzie do poniedziałku czeka mnie weterynarz. Boli go łapka, ale na nią staje i bok. Oczywiście robimy zabiegi i mama i ja. Ja Reiki, mama bioterapeutyczne. Oby mu przeszło. Na szczęście je i nosek ma zimny. Bardzo mi biedaka szkoda. Taki teraz potulny i spokojny leży. Zupełnie jak nie on. Nawet na kanapę nie chce wskakiwać, bo się boi. Śpi w spanku dla kotów koło pieca.

Dietę trzymam. Dziś siódmy dzień. Po wczorajszym spadku motywacja mi wzrosła. Widocznie tak co kilka dni waga ma spadać przy tej diecie. Dziś będzie tuńczyk, pieczony schab i jajka na twardo. Dzień proteinowy. Jutro już warzywa. Herbalife czeka na mnie na poczcie, bo w skrzynce znalazłam avizo. Ciekawe czemu? W domu byłam cały czas i nie wiem jak to się stało, że listonosz mnie nie zastał.

Znowu pojawiły mi się sny związane z jedzeniem. Kiedyś tak miałam. Jadłam w śnie. Czułam smak i zapach i jak się tak najadłam to w dzień byłam mniej napalona na jedzenie. Dziś to były frytki, kotlet mielony i czekolada. Zjadłam dużo frytek i całą tabliczkę czekolady. Jeszcze rano czułam jej smak w ustach.

Wczoraj słuchałam Enigmy, a Krzysiek się złościł, bo on woli Golców albo disco polo...

23 stycznia 2016 , Komentarze (76)

6 dzień diety i waga spadła o 50 dkg. Herbalife nadal nie ma. Czyżby kurier mnie nie zastał? To moja przedostatnia szansa, bo ostatnia to Dukan. Ponoć jednak i będąc drugi raz na diecie się chudnie. Znajoma przez kilka miesięcy schudła 17 kg. Z tym ta dieta jest fajna, że spadki są regularne codziennie po trochu. To dodaje skrzydeł. Błąd zrobiłam, że dietę przerwałam po zrzuceniu 10 kg. Chodziło mi o zdrowie. Chciałam też odpocząć od diety i bardzo tęskniłam za węglowodanami. Jeśli teraz przejdę to postaram się pociągnąć dłużej. Może tak, żeby siódemka z przodu pokazała się. Kto wie? W lutym chyba zacznę. No chyba, że Herbalife zadziała tak dobrze, że już zmiany nie będą potrzebne. Dziś miał być gwałt jajeczny. Jutro też. Tego typu dieta o dieta Mosleya 5:2.Skoro jednak schudłam w tydzień 1,2 to się męczyć nie będę.

Wczorajszy dzień minął mi spokojnie. Do południa spaliśmy z Krzyśkiem dwie godziny, później pisałam teksty dla agencji i portalu, medytowałam, siedziałam na Vitalii i blogach. Jeszcze później czytałam i zrobiłam kartki, bo przyszły mi materiały. Szybciutko tym razem. Kilka razy też wróżyłam. Dzień minął nie wiadomo kiedy. Dzisiejszy będzie podobny mam nadzieję. Też spokojny i nieco leniwy. Jak ja to lubię...

A na koniec muzyka, którą ostatnio słucham....

22 stycznia 2016 , Komentarze (132)

5 dzień. Dietę trzymam. Grzeszków brak. Od początku schudłam 70 dkg. Trochę mało. Koktajle Herbalife jeszcze nie przyszły. Jem więc wszystko tylko mało. Nie wiem co jeszcze mogę zrobić, by waga spadała szybciej. Może coś pokombinować z węglowodanami? Trudne to dla mnie bo bardzo je lubię. Jak nie schudnę do soboty to chyba zrobię sobie dzień gwałtu jajecznego. Jak mnie denerwują te powolne diety. Na dukanie efekt był codziennie. Może do niego wrócić? Coraz bardziej mnie to kusi...

Wczoraj o mało co a bym się otruła. Wstałam i zaspana poszłam wziąć leki i zamiast dwóch tabletek ceruinu złapałam dwie na ciśnienie. Zawsze biorę pół. W ostatniej chwili wyjęłam je z ust. Ktoś nade mną czuwa jak nic, bo gdy miałam je w ustach wręcz usłyszałam krzyk w głowie by sprawdzić co chcę połknąć. Oprzytomniałam momentalnie. Muszę bardziej uważać. Teraz cerutin przełożyłam w inne miejsce, bo wystraszyłam się porządnie.

Wczoraj zepsuł mi się chyba telewizor, bo nie można regulować głosu i jest bardzo cicho. To stary kilkunastoletni weteran. O nowym nie myślę. Tym bardziej, że teraz wszystkie są płaskie i pewnie lekkie. Nie postawie czegoś takiego na segmencie, bo kot skoczy i zrzuci. Będzie trzeba chyba powiesić na ścianie, a nie bardzo mam gdzie. Ot i nowy kłopot...


21 stycznia 2016 , Komentarze (97)

4 dzień diety. Wczoraj zjadłam na śniadanie pączka, później ziemniaka z sosem mięsno-grzybowym, surówkę z marchwi i selera i ogórka kiszonego. 1000 kalorii nie przekroczyłam. Nic nie schudłam. Tym pączkiem to mnie Krzysiek skusił, bo miała być jajecznica z pieczarkami. Najgorsze jest to, że chyba puchnę, bo brzuch nie chce spadać. Trzeba będzie zacząć pić pokrzywę. Dobrze chociaż, że zaparć nie mam. Dziś już będzie grzecznie - jajecznica z pieczarkami, krokiety z pieczarkami i surówka z warzyw mieszanych. Te 1000 kalorii to dość jak dla mnie, ale chciałabym chudnąć 1 kg na tydzień. Nie wiem czy się uda.

Wczoraj prawie cały dzień znowu mi było zimno. Nawet ręce miałam lodowate i domu nagrzać nie mogłam. Siedziałam długo w 17 stopniach i zaciskałam zęby ze złości. W piecu aż huczało. To zimno to chyba wina diety. Nigdy nie lubiłam odchudzać się zimą, bo wtedy organizm potrzebuje dodatkowej energii by się ogrzać. Przecież w blokach nie mieszkam ani gazem domu nie ogrzewam. Po południu czytałam. Zrobiłam też kartki. Tym razem to kartki dla kociarzy. Trzeba by powoli robić zakupy na kartki wielkanocne. Problem z tym, że papierów wielkanocnych brak w moim sklepie. W innych jeszcze nie szukałam. Warto by też pomyśleć o jajkach ozdobionych w technice decu. Też materiałów nie mam. Dobrze chociaż, że pieniądze na nie są. Dziś zamówię...

20 stycznia 2016 , Komentarze (46)

Dieta 1000 kalorii mi jak na razie służy. Pierścionki robią się luźne. Głodu nie czuję. Tylko przestoju się boję. Ostatnio znajoma przypomniała mi o diecie poprawiającej metabolizm. Schudła na niej 8,5 kg w dwa miesiące prawie bez ćwiczeń. Dieta nie jest uciążliwa i składa się z faz. Zasady są w internecie albo w tej książce. Chodzi o dietę Haylie Pomroy.

Książkę mam od jakiegoś czasu i dieta wydała mi się interesująca, ale boję się tych dużych porcji jedzenia i jojo przez to. Pewnie kiedyś jednak ją wypróbuję jak mi diety niskokaloryczne dopieką, a może ilość jedzenia zredukuję na początku do np. 1300 kalorii na których nie tyję. Na razie czekam na Herbalife jem mało i chudnę. Z ćwiczeniami na kręgosłup i z jogą poczekam do wiosny. Ćwiczę na macie, a od podłogi teraz ciągnie zimno. Nie wytrzymuję tego.  Żadnych jednak intensywnych ćwiczeń wykonywać nie będę. Ma być lekko i niewyczerpująco. Ani ciśnienie ani puls nie ma prawa mi podskoczyć. Wiem, ze od tego nie schudnę, ale czego innego ćwiczyć nie będę. Pot, zakwasy i zziajanie się nie odpowiadają mi...

Filuś po zabiegu czuje się dobrze. Je i na razie ucha nie drapie. Problem będzie z podawaniem antybiotyku od czwartku i później ze zdjęciem szwów 1 lutego. Najgorszy jest wyjazd bez samochodu. Szarpie się i miauczy. Do przychodni jakoś dojadę, a z powrotem może taksówką.

Dwa dni temu odezwała się do mnie kobieta z portalu z propozycją współpracy w charakterze kogoś w rodzaju redaktora. Dobrze by było tą pracę złapać, bo jest za lepsze pieniądze niż teraz pracuję. Tematy jak dla mnie ciekawe. Pisałabym o drzewach i krzewach. Teraz piszę o pożyczkach, kredytach itp za 2 zł za 1000 znaków, ale czego się nie robi, żeby pracować w domu...

19 stycznia 2016 , Komentarze (136)

Wczoraj miałam sporo chodzenia jak na mnie. Chyba ponad 2 km. Przyjechałam padnięta. Chodziłam z trudem, powoli, noga za nogą. Krzysiek się wściekał, że się toczę jak 80 latka. Faktycznie energii mam jeszcze mało. Pewnie po chorobie. Chociaż z drugiej strony zawsze chodzę raczej wolno. Nie spieszy mi się. Po południu zrobiłam obiad i zajęłam się tym horoskopem, którego w niedzielę nie skończyłam. Później czytałam. Dzień minął szybko. Wieczorem kusiło mnie zrobić kocią kartkę, ale w piecu mi przygasło i zaczęło ciągnąć od podłogi. Nie miałam odwagi nóg z pod kołdry wyjąć.

Zauważyłam, że im jestem starsza tym większym staję się odludkiem i tym trudniej mi wyjść z domu. Gdy byłam młodsza, zanim poznałam Krzyśka jeszcze tak co tydzień albo i częściej do koleżanek chodziłam. Teraz już mi się nie chce. Wystarczy mi towarzystwo Krzyśka i sporadyczne kontakty przez telefon czy internet z dziewczynami o podobnych zainteresowaniach. Przeważnie to kociary, ezoteryczki i te które działają w rękodziele. Mamy wspólne zainteresowania i to nas łączy. Nie bawią mnie rozmowy o niczym typu ten sąsiad ma dziecko czy kupił nowy samochód, a córka koleżanki kupiła płaszcz. Zupełnie mnie to nie interesuje. Chyba jestem aspołeczna i mój introwertyzm się pogłębia. Jestem jak moja mama. Na starość będę siedzieć w domu po całych dniach sama i nie będę się skarżyć. Moja mama ciągle powtarza, że wystarczy jej cisza, ciepło i książki. No cóż różni są ludzie.

Dziś mam wyjazd z Filusiem na zabieg. Ucho całe nabrzmiałe. Oby wszystko było ok i nawrotów nie było. Okropnie się denerwuję...

Dietę trzymam. Te 1000 kalorii to wcale nie tak mało. Można się nasycić, ale ja całe życie na niskokalorycznych dietach jestem. Ruchu nie mam to mi tyle starcza. Nie wszystkim bym taka dietę polecała. Na pewno nie pracującym i ćwiczącym. To zdecydowanie dieta dla osób leniwych ruchowo.