Już czuję przedwiośnie. Wczoraj świeciło słońce i było ciepło. Myślę o wiośnie. Po świętach mam zamiar sobie zafundować detoks. Taki ze wzmocnieniem wątroby, colonem, surowymi warzywami i odrzuceniem mięsa. Może z serią lewatyw. Trochę się trzeba odtruć, a wiosna jest dobrą porą. Zmienię też wtedy dietę na bardziej zdrową. Może przy okazji coś zrzucę z wagi. Zawsze przy detoksie zrzucam. W zeszłym roku wiosną miałam przejść na WO na dwa tygodnie i jakoś tak mi zeszło, że nie przeszłam. Może w tym roku się uda.
Wczoraj z trucizn zjadłam serek homogenizowany, który bardzo lubię i bułkę pszenną z otrębami i ziołami pieczoną w domu. Dziś będzie tylko jogurt z owocami i sok z kartonu. Dietę trzymam. Waga spada. Jestem zadowolona. Motywacja wzrosła. Dziś mam zamiar zjeść 1100 kalorii w tym sporo warzyw. Jutro proteiny.
Wczoraj czytałam całe prawie popołudnie. To był thriller o psychopacie dla kobiet. Nawet ciekawy. Ostatnio książek ambitniejszych nie czytuję. Jakoś nie mam nastroju. Wolę lżejsze pozycje przy których nie trzeba myśleć.
W poniedziałek jadę do miasta. Nie chce mi się ale muszę, bo mam do wysłania kartki. Spodobały się te z kotami. Muszę też wydrukować napisy na kartki na Wielkanoc. Może też wstąpię do księgarni jak mi czasu wystarczy. Będzie mi bardzo ciężko jechać, bo Krzysiek w domu zostanie. No chyba, że uda mi się go wyciągnąć do towarzystwa. Choć wątpię, bo siedzi i czyta albo rozwiązuje krzyżówki. Nie kwapi się do wyjazdu tak jak ja...