Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1508420
Komentarzy: 54689
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 czerwca 2015 , Komentarze (19)

23 dzień diety. Po dzisiejszym dniu zniżki raczej nie będzie, bo w jadłospisie jest sporo węglowodanów. Menu: serek homogenizowany, budyń ze słodzikiem, risotto z ryżu brązowego z grzybami i warzywami, pieczarki w sosie, fasola z carry plus jabłko plus 1/2 pomarańczy.

 

Słońce nadal jest zabójcze. Na niebie ani jednej chmurki. Ciekawe kiedy ta patelnia się skończy. Na dwór prawie nie wychodzę i czekam na inną pogodę. Powinnam wyjść plewić, ale trochę się boję. Jak ja nie znoszę takiej pogody. Całe szczęście, że się ponoć kończy i od poniedziałku ma być bardziej wilgotno, bo zapowiadają deszcze i słońce będzie się chowało za chmurami. Oby się sprawdziło.

Dziś po południu będę sama w domu, bo Krzysiek idzie do pracy. Współczuję mu...Co będę robić jeszcze nie wiem. Może coś narysuję? Ostatnio chodzi za mną rudy kot. Może ulegnę i wezmę się za pastele...Powinnam też zrobić trochę kolczyków, bo nie mam co na bazarki kocie wysyłać. Straszne dużo tych kocich bied jest. Teraz szczególnie, bo jest wysyp maluchów. Za miesiąc będą wakacje i zacznie się okres kotów porzuconych. Ech...

5 czerwca 2015 , Komentarze (16)

Znowu zniżka na wadze. Tym razem spadło 60 dkg. Idzie bardzo dobrze. Coraz częściej czuję głód i w brzuchu mi burczy, gdy zbliża się pora posiłku. Podoba mi się to, bo to oznacza, że organizm pracuje prawidłowo. Nie jestem już ciągle przesycona jedzeniem i nie pakuję do żołądka kolejnych porcji jedzenia, gdy poprzednie jeszcze w nim się znajdują. Tym samym trawienie przebiega sprawnie. To chyba zasługa Reiki, bo działam intensywne w tym kierunku albo bransoletki magnetycznej, którą od kilku dni noszę. Dietę trzymam. Dziś będzie 1235 kalorii. Jutro oczekuję kolejnego spadku na wadze, ale czy będzie? Teoretycznie powinnam chudnąć teraz łatwiej, bo jest już po pełni księżyca, ale czy tak będzie? Motywację mam nadal wysoką. Przystąpiłam do rywalizacji punktowej i zastanawiam się czy nie zacząć znowu po około 30 minut tak z 3 x w tygodniu ćwiczyć. W końcu to by było punkt więcej. Czy dam radę?  Pracuję przecież w ogrodzie prawie codziennie minimum pół godziny. Kręgosłup więc nie ma lekko. Nie chcę dodatkowo go obciążać. Jeszcze to przemyślę. Swoją drogą to plewienie w ogródku jest niezłą aktywnością ruchową, bo spala 100 kalorii w 18 minut, podczas gdy joga w 20, a pilates w 24. No, no. Ciekawe...

Wczoraj spędziłam trochę czasu na dworze, a Krzysiek zerwał czarny bez do suszenia. Całą reklamówkę. Do suszarki na raz nie wszedł. Dziś będę suszyć resztę. Będzie na herbatki na zimę. Dziś oczywiście też będę na dworze, bo plewienie czeka. Wyjdę pod wieczór, choć nie lubię takiej pogody. Za wysokie ciśnienie jest i zbyt dużo słońca jak dla mnie. Wolę gdy jest bardziej pochmurno, a deszcze kocham. Gdyby to ode mnie zależało lata w pełni by nie było. Kocham za to późne lato, gdy słońce tak nie praży, a noce są już chłodne. Kocham też jesień i zimę, ale tylko wtedy gdy nie ma siarczystych mrozów. Lubię wtedy wygrzewać się przy piecu z kotem na kolanach i to nie teraz taka się stałam. Zawsze taka byłam. Kiedyś, gdy byłam młoda było jeszcze gorzej, bo od upału mdlałam. Całe życie w lecie czekam na deszcze i szybki koniec upałów...Wylegiwanie się na plaży nie dla mnie. Podobnie jak Egipt czy Tunezja. Za gorąco...

4 czerwca 2015 , Komentarze (88)

21 dzień. Dietę trzymam. Dziś waga pokazała o 40 dkg mniej niż wczoraj. Idzie na dół, ale powoli. Do wyczekiwanej ósemeczki pozostało 1,3 kg, a do końca otyłości klinicznej 3,2 kg. Jeszcze kilka tygodni ścisłej diety przede mną. Co później zrobię czas pokaże. Albo pociągnę dalej i zrzucę jeszcze te 3 kg do 85 kg - celu na ten rok, albo zrobie przerwę czyli stabilizację i dopiero za kilka miesięcy rozpocznę diętę od nowa, a wtedy te 3 kg spadną szybciej. Wszystko będzie zależało od tego czy waga będzie ładnie schodzić czy nie.

Menu na dziś: jogurt owocowy, surówka z kapusty kiszonej i marchwi, schab z ziołami plus surówka z marchwi i selera, ciasto z rabarbarem/ze słodzikiem/, surówka z papryki, 1/2 pomarańczy. Kalorii 1245. Zastanawiałam się nad ciastem, ale co tam. Raz się żyje. A w sobotę będzie budyń na słodziku i chudym mleku bez dodatków w postaci soku, żółtka czy masła. To wiele kalorii nie jest. Wiem, że potrawy, które jadam należą do gatunku tych, które modne nie są. Ponoć są niezdrowe i nie powinnam się przyznawać, że je jem, by nie narazić się na krytykę. Ja nie mam jednak zamiaru z nich zrezygnować. Będę jadać brązowy ryż, ale ze zwykłego nie zrezygnuję, będę jadać jogurty owocowe ze sklepu choć to chemia i zabielane zupy, a także sosy podprawiane mąką. Będę jadać, bo lubię, a i tak schudnę w ten czy inny sposób. Dawniej wszyscy takie potrawy jedli i nie wszyscy byli grubi czy chorzy, a jak trzeba niekórzy potrafili schudnąć. Teraz też nie wszyscy chudną na tych nowomodnych potrawach. Mogę się dostosować do innego jadłospisu w trakcie diety, ale nie na stałe...Wolę jeść mniej, ale to co lubię... Nie zacznę też raczej więcej ćwiczyć, bo nie chcę. Nie mam zamiaru być fit i to jest mój wybór...Zupełnie świadomy wybór do którego mam prawo... 

3 czerwca 2015 , Komentarze (36)

W poniedziałek byłam na zakupach i kupiłam kaszę jaglaną, kuskus, ryż brązowy, dziki ryż i stewię w tabletkach. Nawet nie wiedziałam, że te produkty są dostępne w Kauflandzie. Teraz tylko poszukać przepisów i gotować. Myślę o jakiś przepisach z warzywami i grzybami jeśli się da. Czas na wypróbowanie nowych smaków. Zobaczymy czy mi przypadną do gustu. Jutro może coś z tego już ugotuję. Może ryż brązowy z gulaszem sojowym. Jeszcze się zastanowię. Krzysiek chce oczywiście mięso...

Wczoraj zaszalałam i kupiłam magnesy przeciwbólowe oraz komplet 10 małych magnesów do terapii Su Dżok. Będę je kleiła plastrem na punkty akupunkturowe/małe/ a te przeciwbólowe na kręgosłup i spróbuję na czakry. Zobaczymy co to da. Do tej pory jeśli chodzi o magnesy używałam tylko bransoletki i czułam się dobrze. Byłam wyciszona, ale nie klapnięta. Chciało mi się działać. Teraz przyszedł czas na wypróbowanie nowości...Kupiłam też zestaw plastrów na stopy do oczyszczania organizmu z toksyn. Wypróbuję je.

Od wczoraj mam klapki do akupresury. Gniotą okropnie, ale w nich chodzę. Na razie widać, że punkty nie są dobrze rozmieszczone i efekt jest taki, że pewnie nie wszystkie punkty są masowane. Na dodatek klapki są produkowane w rozmiarach np. s czyli rozmiary 36-37. Stąd też wypływają rozbieżności. Jednak co zabieg akupresury to zabieg. Chętnie bym się wybrała, ale nigdzie w pobliżu nie ma specjalisty od tego typu zabiegów. Ciekawi mnie zwłaszcza jaka powinna być siła nacisku w trakcie masażu. Gdybym to już odkryła to zabiegi bym sobie sama robiła, a tak jestem skazana na klapki... 

2 czerwca 2015 , Komentarze (60)

19 dzień diety. Waga bez zmian. Czyżby trzeba było coś zmienić w diecie. Tak szybko? Poczekam jeszcze do końca tygodnia i zobaczę. Do jedzenia będzie całkiem sporo smakołyków i tak serek homogenizowany, krokiet z pieczarkami, śledź z octu, zupa szczawiowa z jajkiem i bułka grahamka z pastą z jajek, kukurydzy, ogórka kiszonego i szczypiorku. Do tego i 1/2 pomarańczy.

Ostatnio zabrałam się za swoje zdrowie, bo doszłam do wniosku, że nie każdy otyły musi mieć z nim problem. Oprócz picia ziół, co robię od dawna i Reiki postawiłam też na akupresurę, a że jestem wygodna to nie robię sobie zabiegów tylko kupiłam klapki z wypustkami masującymi w miejscu receptorów. Teraz na nie czekam i jestem ich działania bardzo ciekawa. Kiedyś mieli takie moi rodzice i z tego co wiem trzeba być odpornym by w nich wytrzymać, bo gniotą strasznie. Mama jednak twierdzi, że używanie ich przynosi dobre rezultaty.  Pewnie nie na wszystkie receptory działają, ale zobaczymy...Liczę głównie na detoks i usprawnienie trawienia. Może i hormony zaczną lepiej działać i metabolizm ruszy...Swoją drogą wypadałoby wreszcie te badania zrobić, bo mogły się wyniki poprawić, a ja o tym nie wiem. Z drugiej strony w czasie diety badania mogą wyjść zmienione. Choćby taki cholesterol. Lepiej zrobię je jesienią, gdy już dietę zakończę. W końcu nie umieram jeszcze i czuje się zdrowa. Poza kręgosłupem i ciśnieniem oczywiście...

Zastanawiam się też nad zakupem wkładek magnetycznych do butów.

1 czerwca 2015 , Komentarze (28)

Dziś dalszy ciąg diety. Waga rano nie spadła od wczoraj, ale może spadnie jutro. Jak tak się zastanowić to to moje odchudzanie jest całkiem przyjemne - jem smaczne posiłki i głodna nie chodzę. Nie dałam się też przekonać do jakiś wyczerpujących i stresujących mnie ćwiczeń. Chudnę łatwo i bez wysiłku. Oby tak dalej. Przypuszczam, że jeszcze dwa, trzy tygodnie i powitam ósemkę z przodu.

Dziś będzie trochę więcej ruchu, bo muszę jechać na zakupy. Mam być w sklepie ogrodniczym w Rossmanie i w Kauflandzie. Trochę kalorii spalę choćby ze złości, że muszę domowe pielesze na kilka godzin opuścić. Po południu o ile będzie pogoda pójdę ściółkowac bób. Trzeba spryskać go też środkiem na mszyce. Może też poplewię trochę i rozłożę truciznę na ślimaki jeśli kupię.

W międzyczasie pewnie posiedzę na Vitalii, poczytam i może obejrzę jakiś film. Pewnie też pomedytuję. Lubię to moje życie domowo-podwórkowe i wyjść mi nie potrzeba...Zupełnie nie rozumiem ludzi pracujących, udzielających się towarzysko i jeszcze biegających np. na zumbę. Chyba strasznie im się nudzi we własnym towarzystwie. Taki był mój pierwszy mąż- praca, szkoła i jeszcze wyjścia, a to do kina, a to do baru, a to na dyskotekę. Byliśmy z sobą 3 lata i rozeszliśmy się bez żalu, a raczej z ulgą. Nie udało się nam porozumieć. Krzysiek to co innego. Pracuje, a po pracy siedzi w domu tak jak ja i to mi pasuje. Wolę męża czytającego niż tańczącego czy grającego w bilard, ale co kto lubi...

31 maja 2015 , Komentarze (2)

Kolejny dzień diety i kolejny spadek. Tym razem o 30 dkg. Dobre i to. Poza tym wczoraj po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam głód przed posiłkiem i dzięki temu zjadłam z apetytem. Jakiś postęp. Oby tak dalej, a mój organizm wróci na dobre tory. Ósemeczko z przodu przybywaj...Już mi nikt nie będze mówił, że 100 kg ważę, bo będzie prawie 90, a nie prawie 100. Niby to tylko 10 kg, ale inaczej brzmi.  Zawsze mnie waga 100kg jakoś tak przerażała. Sama nie wiem czemu. 70 to było o kurczę, 80 nie za dobrze, 90 kiepsko, a 100 tragedia. Oby nigdy więcej...

Menu na dziś: jogurt owocowy, jajka sadzone na porze, sajgonki z kapustą w sosie pomidorowym z ziemniakiem, gruszka plus sałatka z pomidorów, placki ziemniaczane z marchwią plus pomarańcza. Razem 1019 w tym:

54 g białka

145,9 węglowodanów

32,2 tłuszczu

ponad 500 cholesterolu w tym jajka.

22,3 g błonnika/za mało/

Za mało tych kalorii. Dorzucę jeszcze ziemniaka lub jabłko i rzodkiewki.

Martwi mnie tylko skłonność do zaparć. Nie chcę senesu ani figury 1 brać, ale chyba będę musiała. Może też trzeba będzie odstawić błonnik witalny i wrócić do zwykłych otrąb. Jeszcze trochę tego błonnika mam. Na jakiś czas starczy, a co potem? Trzeba to przemyśleć i decyzję podjąć. Może błonnik z ananasem kupić.

Wczoraj miałam wyjść do ogrodu poplewić. Niestety nic z tych planów nie wyszło, bo przeszła burza z deszczem i wszystko zmoczyło. Poplewiłam trochę i uciekłam do domu. Z reszty plewienia musiałam zrezygnować. Zrezygnowałam też ze zbierania ziół. Tym razem miał to być mniszek, a dokładnie liście mniszka. Zioło to pomaga odtruć oranizm, zbić cholesterol i cukier. Ma też działanie moczopędne. Coś dla mnie. Muszę go dużo nasuszyć, a pogoda nie pozwala.

30 maja 2015 , Komentarze (85)

Kolejny dzień. Zastanawiam się czy nie zacząć się mierzyć raz w tygodniu.Tylko czy to ma sens. Przecież mogę miarę zdjąć niedokładnie raz wyżej, raz niżej i wyniki nie będą miarodajne. Zresztą czy tak małe różnice, rzędu centymetra wychwycę? Poza tym ostatnio mam problemy z trawieniem i jestem jak napompowana. Zastanawiam się też skąd u mnie te wzdęcia i zaparcia. Czyżby błonnik witalny zaczął mi szkodzić zamiast pomagać? Przecież on ma zaparcia likwidować, o ile się dużo płynów pije. Ja tak przecież robię. Najlepiej trawię na diecie warzywno - owocowej, ale nie mogę być na niej przez cały czas. Inne składniki też są organizmowi potrzebne. Krzysiek tam problemów tego typu nie ma. Im wiecej zje tym częściej toaletę odwiedza i z głowy. Zazdroszczę mu. No ale cóż...

Menu na dziś: jogurt, sałatka z ogórka i pora, marchew z ziemniakami plus schab pieczony z ziołami, surówka z kapusty białej, omlet z tuńczykiem. Razem 1129 kalorii.

70 g białka

120 g węglowodanów

62 g tłuszczu

21 błonnika/za mało/

i ponad 500 cholesterol, ale to jajka...

Wyszło też za dużo tłuszczu. Będę musiała przepisy odchudzić...

Myślę o tym, by spróbować popędzić przemianę materii magnesami. Mam zamiar zadziałać magnesami na punkty akupunkturowe nie tylko na SP6, ale też inne odpowiadające za organy wewnętrzne. Może szybkość trawienia i przemiana materii wzrośnie. Zobaczymy...Myślałam o moksie, ale podobno przy podwyższonym ciśnieniu jest zakazana. Co do magnetoterapii to są w sprzedaży takie specjalne opaski na duże palce u stopy. Jednak w tym miejscu nie ma punktów odpowiedzialnych za trawienie. Jest punkt przysadki mózgowej/akupresury/ to może o to chodzi, by zadziałać na hormony...

29 maja 2015 , Komentarze (38)

Dwa tygodnie diety za mną. Dziś zeszło 40 dkg. Jakoś idzie. Chyba jednak 1 kg na tydzień nie będzie spadał. Nie ma co narzekać. Ważne, że waga spada. Menu na dziś: zupa z pora i selera z marchwią, jajka z sosem musztardowym, sałatka z kapusty kiszonej i marchwi, jabłko, pomarańcza, jogurt naturalny z rodzynkami i cynamonem. Wszystko około 1142 kalorii. Ostatnio mam bardzo wysoką motywację, jestem naładowana energią i chęcią do działania. Działam pilnie, a efekty mizerne. Trochę mnie to frustruje. Mam nadzieję, że mi motywacja przez to nie spadnie. Powinnam sobie chyba znaleźć jakieś inne zajęcie i nie skupiać się tak na odchudzaniu, bo w końcu jakiejś obsesji się na punkcie odżywiania nabawię i dopiero się narobi. Dobrze posiedzieć trochę na Vitalii, ale nie prawie cały dzień.

W ogrodzie pogrom. Nie mam już wcale sałaty i kopru. Przepadło 5 ogórków, siedmiolatka i maciejka. Straty są przez deszcze i ślimaki. Dynie i kabaczki jeszcze trwają. Ciekawe jak długo? Dziś idę siać od nowa. Może jeszcze wzejdzie...Na ślimaki chyba kupię jakąś truciznę. Koty, ani psy u mnie po ogrodzie nie chodzą. Zresztą mam to zamiar jakoś zabezpieczyć. Koniec z humanitaryzmem. Albo ja albo ślimaki...

Nie kupiłam w tym miesiącu Werandy Country i musiałam kupić wersję elektroniczną. Już mam i mam zamiar poczytać.

28 maja 2015 , Komentarze (17)

14 dzień diety. Menu na dziś: owsianka z jabłkiem, rodzynkami i jogurtem, serek homogenizowany, makaron zwykły z tuńczykiem i kukurydzą, omlet z ziołami, sałatka z jajek, ogórka i kukurydzy i 1/2 pomarańczy. Czekam na książki. Czas się podszkolić. Zwłaszcza jedna z nich mnie kusi, bo według opinii już 28 dni wystarczy by metabolizm podkręcić. Zobaczymy czy dam radę tą dietę przeprowadzić ze względu na dostępność produktów żywnościowych. Z drugiej strony czy warto o to walczyć skoro 1200 kalorii mi wystarcza. W tej chwili jem wszystko na co mam ochotę tylko mało. Na przyszły tydzień planuję nawet budyń ze stewią i kawałek ciasta takiego bez kremu. Oczywiście ze słodzikiem. Chodzi za mną sernik...Upiekę go jednak chyba dopiero wtedy gdy waga do 88 kg spadnie...Z drugiej strony kawałek takiego na słodziku, bez spodu to nie aż tak dużo kalorii. Raptem dwieście i trochę. Wczoraj sprawdzałam. Tylko czy to rozsądne jeść sernik na diecie? Dziś jestem jakaś taka ociężała i napęczniała. Waga nie spadła. Albo woda albo błonnik witalny przestał działać. Powinnam zjeść śniadanie, a wcale nie jestem głodna. Cóż. Muszę chyba w siebie porcję jedzenia jakoś wmusić, bo mi metaboilzm siądzie, a tego nie chcę. Ostatnio całkiem straciłam i poczucie głodu fizycznego, bo w żołądku mnie nie ssie i psychicznego, bo apetytu nie mam. Czyżby przyszedł czas na tydzień diety Allevo. Tak szybko...Poczekam do końca tygodnia i zorientuje się co z tym fantem dalej zrobić.

Dzś po południu uda mi się chyba wyjść na trochę do ogrodu. Pogoda jest taka sobie, ale deszczu chyba nie będzie. Trzeba by wysiać kolejną porcję fasolki szparagowej i trochę poplewić. Ruch mi się przyda, bo już kilka dni nic nie robiłam z powodu deszczy. Zobaczymy...