Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1508585
Komentarzy: 54689
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 maja 2015 , Komentarze (7)

Cały dzień dziś nie miałam internetu, bo siadł modem. Dobrze, że miałam drugi i technik był tak miły, że mi go zamontował. Ten modem co mam teraz za dobry nie jest i pewnie za długo nie pochodzi. Tak więc sobie myślę, że niedługo czeka mnie wydatek. Kaszel mnie jeszcze czasami męczy, ale czuje się nieźle. Wyszłam więc troche poplewić. Efekt jest taki, że ziemniaki wyplewione i część bobu. Plewiło sie kiepsko, bo jest dość wilgotna ziemia i zielsko wychodzić z korzeniami nie chciało. Przez chorobę przytyłam następne 2 kg. Już jestem 6 do przodu, a diety zaczynać się boję. Nie wiem co dalej.

7 maja 2015 , Komentarze (10)

Czuję się lepiej choć jeszcze mam ataki kaszlu. Dobrze, że mi przechodzi. Na dwór jeszcze dziś nie wyjdę. Siedzę w domu i czytam. Oglądam też filmy. Praca na dworze nawarstwia się. Dziś Krzysiek powinien skopać miejsce pod poziomki, bo już się pojawiły w sprzedaży. Chcę posadzić jeszcze z 15 krzaczków. O diecie na razie nie myślę za bardzo jestem osłabiona. 

6 maja 2015 , Komentarze (11)

Przeziębienie mi w zasadzie przechodzi, z tym, że jest dobrze gdy leżę w łóżku. Gdy wstaję zaraz męczą mnie ataki kaszlu. Powinnam to chyba wyleżeć i wypocić, ale nie bardzo mam możliwość. Krzysiek przecież pracuje i opieki nade mną nie weźmie. Zagadką dla mnie jest czemu tak często choruję i czemu tak ciężko te dolegliwości znoszę. Krzyśkowi wszystko przychodzi łatwo. Nie narzeka i normalnie chodzi do pracy. A ja co...Przecież nie zacznę biegać do lekarza z katarem i nie zacznę brać antybiotyków na drapanie w gardle.

U mnie dziś deszcz. Pada od rana z różnym natężeniem, ale ciągle. Zastanawiam się czy nie przepalić w piecu. Nie bardzo jednak mam siłę. Krzyśka po południu nie ma w domu to pewnie cały czas prześpię...



5 maja 2015 , Komentarze (7)

No znowu jestem chora. Mam katar i boli mnie gardło. Zaraził mnie Krzysiek, który spacerował sobie po dworze z krótkim rękawem i się przeziębił jak to on. Coś ta moja odporność nawala ostatnio. Trzeba by coś na uodpornienie wziąć. Może winko czosnkowe.

Gorszy problem jest u sąsiadów. Sąsiadka choruje na schizofrenię i znalazła się w szpitalu. W domu są dwa koty i pies. Wątpię, żeby jej mąż je nakarmił. Karmi moja koleżanka, mieszkająca obok i druga się dokłada. Też chciałam coś dorzucić, ale podobno na razie sobie radzą. Moim zdaniem dobrze by było chociaż psu dom znaleźć, ale z tego co słyszałam wydać go nie chcą. Sytuacja jest trudna, bo pies nie dość, że nie dojada to jeszcze nie jest wpuszczany do domu nawet zmą, a sierść na krótką. Ta zima była lekka, ale następna może taka nie być.

4 maja 2015 , Komentarze (8)

Wstałam wcześnie, żeby w spokoju wypić kawę przed wyjazdem na zakupy. Jadę z Krzyśkiem z tym, że nie będziemy razem chodzić, bo on idzie do supermarketu po żywność, a ja do centrum ogrodniczego. Oprócz nawozu i sadzonek muszę kupić dynię. To będą już czwarte nasiona, bo trzy poprzednie nie wykiełkowały. Mam też zamiar iść do księgarni, żeby kupić mamie książkę Moniki Jaruzelskiej. Dwie poprzednie książki ma i przeczytała z przyjemnością. Na popołudnie nie mam planów. Wszystko zależy od pogody. Jeśli nie będzie padać pójdę do ogrodu plewić. Może też zerwę przytulię, bo zarosła porzeczki czarne, które w zeszłym roku posadziłam. Jak będzie padać to podziałam w domu. Coś przyjemnego oczywiście.

Wczoraj byłam w lesie...Las powitał mnie spokojem i śpiewem ptaków. Odpoczęłam.

3 maja 2015 , Komentarze (6)

Dziś niedziela i święto. Dzień bezczynności, bo Krzysiek nosem kręci jak coś chcę robić. Nie chcę się z  nim kłócić, a tak by się stało gdybym poszła plewić w ziemniakach. Jak miałam zamiar zrobić. Trzeba wczorajsze dwa talerze zupy na wodzie z parzenia schabu spalić. W poniedziałek ma być deszcz i pewnie znowu nic nie zrobię. Męczy mnie to, bo robota się nawarstwia czego nie lubię. Może za to pójdziemy na spacer do lasu albo na łąki. Trzeba by sprawdzić czy już można zerwać pączki brzozy. Obiadu dziś nie będzie. Będą za to pieczone nad ogniem kiełbaski. Wieczorem będzie ciasto z rabarbarem, bo już potężne kępy mam w ogrodzie. Na śniadanie był jogurt. Dieta około 1200 kalorii zachowana. Po południu powinnam czytać książkę, o ile chcę ją do czwartku skończyć. W czwartek Krzysiek idzie do biblioteki to odda...Jutro może pojadę do centrum, bo trzeba by kupić suszony nawóz bydlęcy i może kapusty i sałaty. Sałata co prawda mi pięknie wykiełkowała na oknie w kuchni, ale jest jeszcze zbyt mała, zeby ją wsadzać do gruntu. Niech podrośnie.

2 maja 2015 , Komentarze (10)

Wczoraj wędziliśmy schab. Wszystko poszło dobrze choć bez przygód w postaci deszczu się nie obyło. Na szczęście deszcz tylko kropił i nie trzeba było pracy przerywać. Dziś też deszcz tylko wisi. Jest ponuro i pochmurno. Temperaura spadła i ledwie przekracza 15 stopni. Miałam zrywać zioła i plewić i nic chyba z tego nie wyjdzie. Jeśli chodzi o domowe wędliny to myślę o tym by to robić na większą skalę. Kusi mnie, żeby kupić maszynkę do mielenia i nabijania kiełbasy i szynkowar. Można by było robić mielonki i kiełbasy. Może jesienią o tym pomyślę, bo wędliny ze sklepu nie wszystkie są jadalne. Na razie myślę o wyrobie serów. Także wędzonych. Dzisiejszy dzień pewnie spędzę w domu. Przepalę też w piecu. Pomału szykuję się do diety. Najpierw jednak muszę wyjeść wszystkie zapasy z lodówki, a jeszcze trochę mi tego zostało. Zajmie mi to z tydzień, dwa. Teraz robię sobie intensywnie zabiegi Reiki w intencji odchudzania, bo motywacja mi siadła...Przytyłam przez 2 miesiące 4 kg i to moja wina tym razem. Tak byłam zmęczona dietą, że rzuciłam się na jedzenie. Za długo ta dieta juz trwała, bo ponad rok. Byłam spragniona normalnego jedzenia. Było też po drodze wesele i święta.

1 maja 2015 , Komentarze (22)

Wczoraj przerabialiśmy forsycję. Powstały syrop, nalewka i sporo suszu. Kwiaty forsycji posiadają wiele wartości zdrowotnych. Z powodzeniem można je wykorzystać w przypadku alergii, cukrzycy, nerwicy. Działają też przeciwzapalnie, rozkurczowo. Suszą się bardzo szybko w suszarce do suszenia grzybów, bo muszą być suszone w ciemności. Można je też dodawać do herbaty i potraw typu omletów czy zapiekanek. Trzeba jednak uważać i nie dodawać ich za dużo, bo są gorzkawe.

Wczoraj też skończyłam walczyć z chwastami pod agrestami. Cała jedna strona jest już wysypana korą. Zostały jeszcze trzy takie odcinki na podwórku  i sad, ale to już chyba nie w tym roku. 

Dziś świętować nie będziemy, bo mamy do uwędzenia schab. Miałam też do zebrania liście mlecza, ale kropi deszcz. Oprócz tych ziół zbiorę jeszcze w maju pokrzywę, lilak, czarny bez, pączki brzozy, pączki sosny i świerku i może liście maliny. Mało jest w tym roku koniczyny, a szkoda, bo to wartościwe zielę. Miałam z niej zrobić syrop i susz. Koniczyna czerwona/kwiaty/ wskazana jest w okresie menopauzy. Zioła zbierane samodzielnie działają bardziej efektywnie od tych ze sklepu, bo ponoć te ze sklepu mają różne domieszki. Przynajmniej te rozdrobnione na proszek.

30 kwietnia 2015 , Komentarze (8)

Jak się tak zastanowić to mimo tego, że mieszkam w mieście mam styczność z wieloma przedstawicielami fauny. Na podwórku i w ogrodzie jest sporo żab i winniczków. Niektóre całkiem spore. Są też jaszczórki, była żmija. Są krety, myszy i prawdopodobnie jeże, bo kora pod krzewami bywa rozgrzebana. Są pasikoniki, ważki i trafiają się świerszcze. Gniazdują wróble i sikorki. Przylatują sójki, kosy, cukrówki i dzięcioły. Kiedyś odwiedzały nas sarny, a czasem wiewiórka. Widziałam też umykającego z podwórka lisa. Zawsze marzyłam, żeby żyć w takim miejscu, które odwiedzają wilki. Fascynują mnie te zwierzęta i chciałabym je zobaczyć w naturze i usłyszeć ich wycie. No ale cóż nie w tym życiu raczej...

Dziś u mnie pracy będzie sporo, bo przerabiam kwiaty forsycji...

Dieta w lesie, ale nie tyję...


29 kwietnia 2015 , Komentarze (8)

Nadal mam sporo pracy w ogrodzie. Wczoraj przyszykowaliśmy ule, bo liczę na to, że może jakaś zabłąkana rójka przyjdzie i je zasiedli. Co prawda na miód nie liczę, bo się na pszczołach nie znam, ale pszczoły by się przydały. Pszczoły w ogrodzie to większe zbiory owoców i warzyw. To też więcej kwiatów, ziół. Same korzyści. Na pszczołach znał się mój dziadek i kilka uli miał.  Sporo miodu było. Jeszcze teraz pamiętam smak chleba z miodem. Teraz kupuję miód, ale traktuję go jak lekarstwo.

Wczoraj po południu przeszła lekkka burza i rozpadało się. Wreszcie spragniona wilgoci ziemia została solidnie nawilżona. Wszystko ożyło i ziemia przestała pylić. Myślę, że teraz wszystko zacznie kiełkować i rosnąć. Chwasty niestety też... Rozpaliłam w piecu i siedziałam słuchając deszczu stukającego o szyby...Dziś już zza chmur wygląda słońce...Może mi sie uda wyjść do pracy. Chciałabym trochę kwiatów wysiać i posadzić chrzan...