Dzień piąty. Motywacja znowu wysoka. Dieta ok. Dziś będzie kotlet mielony z otrębami plus mizeria i 1 ziemniak, jabłko, pomidor z cebulą, jajko z tuńczykiem, jogurt. Nieźle idzie, bo po 4 dniach zeszło 1,7 kg. Wiem, że to początki i pewnie woda, ale jestem zadowolona. Już nie czuję takiej ochoty do jedzenia. Teraz te około 1200 kalorii zupełnie mnie zaspakaja. Jadę dziś do miasta to dla pewności kupię chrom. Kiedyś mi pomógł i dzięki niemu przestałam mieć ochotę na słodycze. Będę go brała jak mnie napadnie chęć na ciasto, które wkrótce będę piec, bo rabarbar okazały wyrósł. Chrom dobrze też ponoć działa na pracę trzustki. Kupię też jod, żeby wspomóc tarczycę. Mam też zamiar kupić czasopismo Natura i ty. Ciekawa go jestem, ale nie wiem czy w kiosku będzie. Być może trzeba będzie się postarać o prenumeratę.
Ostatnio sporo się ruszam, bo w ogrodzie plewienia masa. Zbieram też zioła, a nie wszystkie rosną na podwórku. Mniej za to ćwiczę więc bilans ruchu jest taki sam. Dziś czeka mnie plewienie pod ogórki, które mam zamiar kupić w środę, bo mnie z wysianych wzeszły 4 sztuki. Muszę też wyplewić w kabaczkach. Powinnam wysiać więcej kopru i rzodkiewki i słoneczniki ozdobne. Powinnam przepikować selery zanim je koty zjedzą. Krzysiek będzie kopał pod poziomki, ale może dopiero jutro.