im więcej myśle o odchudzaniu tym więcej tyje... za bardzo się na tym skupiam .. nie wiem
nic nie wiem ..
muszę opracować sobie jasne zasady działania , bo jako takich nie mam
prócz : nie jem chleba
muszę tu wiele rzeczy dorzucić .... wczorajsze ciastka wcale mi nie pomogły.. muszę poważniej o tym zacząć myśleć.
zatracam się w sztucznej rzeczywistości nie myśląc o swojej własnej. wole czasem nie myśleć i zostawić wszystko porozpierdzielane.. tak jest łatwiej.. przez chwile i nie chodzi tylko odchudzanie, które mi nie wychodzi całkowicie..
Dziś zjadłam dwa pieczywa słonko z ogórkiem zielonym i herbatka. Idę do biura, pewno wrócę późno, a tam nie jem i dlatego później dopadam jak szalona.
to bardzo dziwna sprawa. Rozum przy nich często nie ma szans. Możesz sobie powtarzać do znudzenia, że pewnych rzeczy nie będzie się robiło ale to na nic. Wystarczy jedna sekunda słabości.. i jest koniec. Już nie pamiętamy swoich postanowień, lub mówimy słowa, już tak często powtarzane: "od jutra".
Ale nie ma od jutra trzeba zacząć teraz! Już! I nie mówie tu tylko o odchudzaniu. Tak jest ze wszystkim.
Nie myślmy o mobilizacji, tylko działajmy. Nie myślmy , że coś trzeba z tym zrobić, tylko to róbmy.
Zdecydowanie moim problemem (i dużej części społeczeństwa) jest myślenie... za dużo myślimy za mało robimy.
działajmy, potykajmy się
nie ma co stać w miejscu, bo to nic nie da.. to nie jest łatwe.. ja to wiem świadomość to nie wszystko, to tylko połowa drogi czyny, ruszenie z miejsca, gdy tak długo się stało i zdążyło się zapuścić korzenie - nie jest łatwe.
Problem polega na tym, że człowiek ze mnie chwiejny. Chwiejna emocjonalnie. Skoki nastroju nieprzewidywalne. nie żebym była niebezpieczna hehe radość moja często przekracza granice.... nastawienie pozytywne do granic możliwości! nagle dopada mnie coś... a ja dopadam lodówkę. Gdy dopada mnie coś wpadam w pewien rodzaj depresji.. to jest silne.. nie czuje często nic usiądę z laptopem wkoło jedzenie.
pospiesznie wyciągnięte wszystko z lodówki zamknięta w swoim pokoju zaczynam
anie mam dość głodu już dawno nie ma ale to nie o to w tym chodzi zatracam się
ażżż umieram czuję jak bym miała zaraz umrzeć.. nie bulemizuję się.. choć byłoby to dobrym wyjściem .. ale nie potrafię.
Jestem Tutaj aby odsłonić swe słabości! Aby powstrzymał mnie i zmobilizował do działania WSTYD!
Bo jeśli będę opisywać swe poczynania. Zapisywać wszystko co zjadłam.. może nie będzie więcej napadów? Może znajdę jakiś inny sposób na wyładowanie złych emocji?