Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 147630
Komentarzy: 456
Założony: 15 sierpnia 2011
Ostatni wpis: 5 marca 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
SylwiaOna

kobieta, 36 lat, Warszawa

170 cm, 127.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2017 , Komentarze (36)

Fajnie, że mnie nie zjechałyście za ostatni wpis.....trochę a nawet bardzo się użaliłam.... może tego mi było trzeba. Dziwnie jest tak tu wrócić.....nawet nie chodzi o same odchudzanie tylko o wygadanie sie i pogadanie z osobami które mają  świeże spojrzenie choć i tak odzywa się znikoma ilość.....no cóż i to przezyję.

W związku z tym, że ważność mojego dowodu osobistego skończyła się miesiąc temu to własnie dzis postanowiłam wyrobić nowy. Łooooooooooo korvaaaaaaa se pomyślałam jak zobaczyłam moją kwadratową morde. Spojrzałam w lustro i w sumie na żywo nie wyglądam aż tak marnie więc czemu musze na fotach wychodzić jak szafa trzydrzwiowa.? porażka. Ale przynajmniej teraz mam jeszcze większą motywację by dokończyć to co zaczełam czyli walkę z moją największą zmorą jaką jest otyłość. 

Jak zejdzie mi z mordy i jakoś będę wyglądać ponownie wyrobię nowy dowód bo z tym zdjęciem to aż wstyd komuś pokazać serio...nie zdawałam sobie sprawy.....chyba, że to ta fotografką taka pokitrana?!!!!!nie umie robić zdjęc grubym osobom???:D Może tego będę się teraz trzymać :P


***

1 lutego 2017 , Komentarze (37)

Tak, żeby był jakiś zajebisty balans w moim życiu  to Nowy rok zaczął się dla mnie STRASZNIE. Pewnie nie zgrzeszę stwierdzeniem tragicznie. Co tam Nowy rok.....okres poświąteczny jak i cały styczeń to dla mnie pasmo zmartwień, łez i udręk. KURWA. No trudno przeklnęłam. Najwyżej mnie zablokują. Nie będę się zagłębiać w szczególy o co chodzi bo to nie miejsce do tego ale chodzi o moją bliską rodzinę a raczej o jej strzępki jakie pozostały. Sylwester to był taki, że spędziłam go w domu i na siłe trzeba było się uśmiechać bo jakby się choć jedna łza pojawiła no to ta "ZAJEBISTA IMPREZA" poszłaby się jebać. Ups. Więc gdy już mnie ścisnęło tak mocno za serce to wyszłam na dwór i dałam upust emocjom. Cała ja heh. W pracy zaś jada po mnie jak po łysej kobyle. Drugi już tydzień, dzień po dniu do czegoś się szefostwo przypieprza a wczoraj odbierając wypłatę poleciały słowa bym się pilnowała. Nosz kurrrrwaaaa czy oni myślą, ze z moim stażem i jakimiś tam zdolnościami nie znajdę sobie pracy??? Of kors, ze znajdę - ale wtedy gdy będę zmuszona. Na razie czekam i patrzę do jakiego stopnia bezczelności posuną się klienci i moi pracodawcy. Powiem wam coś ludziska bo tego jednego nie mogę zrozumieć i może Wy mi wytłumaczycie......w ubiegłym tygodniu dostalismy zamówienie by zrobić piętrowy tort na 18 urodziny dla jakiejś laski......prawie wyprułam sobie flaki przy nim by dziewczyna była zadowolona i kurcze na prawde miałam przy nim fun!!!! Przychodzę w poniedziałek do pracy i z wejścia dostaję taki opierdol, że wbiło mnie centralnie w ziemie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Otóż podobno klienta była bardzooooooooo niezadowolona wręcz zniesmaczona tym tortem. Nie dało się go ani pokroić, ani zjeść. Tylko, że ta paniusia doszła do takiego wniosku dopiero po tym jak tort został przez wszystkich zjedzony. heh. Zażądała zwrotu kasy no i zaznaczyła, że juz nigdy nie skorzysta z naszych usług. Dla mnie to jakaś paranoja wiecie ???? I straszna bezczelność. To już drugi taki mój przypadek z jakim się spotkałam w ciągu 2 lat. Ludzie zamawiają jakieś gigantyczne, wymagające torty...mają przy tym wiele wymagań....zeżrą go a potem udają wielkie zniesmaczenie i żądają zwrotu kasy.......Fajny sposób co nie?????? Tylko, że nikt nie pomyśli, że ktoś potem za to buli. Czyli ja. Bardzo mnie ta sprawa jakoś tak zabolała i straciłam pewnośc siebie . Już sama nie wiem czy robię coś dobrze kiedy niegdyś mogłam to robić z zamkniętymi oczami.....(kujon) 

Także nie wiem gdzie się podziać, bo ani w domu ani w pracy nie jest dobrze. Życie. 

Ze spraw dietowych, walczę i się nie poddaję. Ale jakoś tak nie miałam siły tu napisać bo i nie było o czym - dobrym przede wszystkim. A teraz to przynajmniej nieżarcie mi wychodzi więc jest jakis progres. Brawo ja. :PP

PeEs jesli znacie jakieś miejsce na końcu świata gdzie można uciec i już nie wrócić to dajcie znać....stawiam flaszke(alkohol) 

PeEs 2 ....przepraszam, że smęcę ale przecież mogę...a wy nie musicie czytać nie ;P

11 grudnia 2016 , Komentarze (10)

Hej, haj, heloł! :) Witam pyszną kawerką z mlekiem 3.2 - czego nigdy ale to nigdy nie zmienię :D 

  

***




Dzięki za odzew niektórych z Was - to miłe :) Tez również pozdrawiam:D 


Miałam odezwać się wczoraj ale taki popieprzony miałam dzień, że nie pytajcie. Od rana power na maxa - wysprzątałam całą chałupę już gdzie nie gdzie zaznaczając nadchodzące święta. Krismas Krismas ahhhhh kiedy wy!!!! Potem zaś dostałam bardzo złą wiadomość o śmierci brata mojej bliskiej koleżanki więc i humor nie dopisywał, chęci było brak na wszystko więc już nie chciałam smęcić. 

Za to dziś nadrobię ha! :)

W poprzednim wpisie nadmieniłam, że chciałam napisać o pewnej rzeczy którą u siebie zaobserwowałam. Tak. Jak przy wcześniejszych podejściach do odchudzania tego nie widziałam albo nie zdawałam sobie z  tego sprawy tak teraz jestem tym przerażona. Cierpię na kompulsywne objadanie się. najczęściej wieczorami. Mam jakieś chore napady. Zajadam stres, szczęście(?), łzy i uj wie co tam jeszcze. Czasami przyłapuję się nawet na tym, że od samego rana myślę o jedzeniu i już w myślach podświadomie planuję jak obeżrę się wieczorem - tak to chore. To już się przekształca w jakąś paranoje. Dlaczego jedzenie musi nami tak rządzić.  Blue Lilly napisałaś mi niedawno, że wolisz chyba być żarcioholikiem niżeli przykładowo alkoholikiem bo ranisz tylko siebie  a nie innych. Ale gdyby tak głębiej nad tym pomyśleć to czy na prawdę tak jest???????  Ja myślę, że cierpią na tym nasi najbliżsi  równie mocno jak my....bo ile razy te nasze obżarstwo steruje naszym humorem...ile razy wszczęłyście bezmyślnie awanturę z byle powodu.....ja chyba milion razy. Gdy jestem na detoksie ( czyli w tych pierwszych dniach BEZ) to chodzę po ścianach...obrywa się wszystkim...wkur.wia mnie dosłownie wszystko nawet to jak czasem spojrzą się na mnie domownicy, albo, że pies nie zaszczeka w momencie w którym to by sie mi podobało. Gdy ciśnienie schodzi jest ok. 

No ale to takie moje spostrzeżenia tylko, oczywiście każdy z nas może czuć i mieć inaczej - wiadomo. 


Moja słaba silna wola chyba nie istnieje a jesli jest no to na takiej granicy, że jest bliska końca. I tak się zastanawiam ...ile jeszcze razy siebie zawiodę???????? Bezsens. 

 




***




U mnie dziś ostatni wolny dzień przed świętami. Także błagam trzymajcie za mnie kciuki cobym jakoś ogarnęła te wszystkie sniadanka, sranka, pudełeczka etc.(kujon)


PeEs czy tylko mi jakoś wariuje edytor do wpisów??? Co innego stukam na klawiaturze a co innego widzę na ekranie......wtf?!





***




A tego staram się trzymać. 


9 grudnia 2016 , Komentarze (20)

Cześć wszystkim. Mam nadzieję, że choć niektóre z Was cieszą się z mojej obecności.....bez tych wszystkich ile schudłaś, ile przytyłaś i w ogóle dlaczegoooo Cię tyle nie było! No dlaczego!!  - odpowiadając na to wszystko...dziękuję jest ok :) 

Postanowiłam zakończyć "wieczne wakacje" i wrócić po to by jakoś ogarnąć żarcie które trochę za bardzo wszędzie jest. Nie było mnie z pół roku jak nie lepiej. Jakoś tak zawiodłam się strasznie na vitalii na niektórych osobach i lepiej było dla mnie się oddalić. Ale no cóż takie jest życie! :)

Sporo się wydarzyło przez ten cały czas. Oczywiście żeby było ciekawie przeważa wieczna sinusoida :) Przez pewne rzeczy związane z moim życiem zawodowym zapomniałam kompletnie o sobie. A przecież to najgorsza zbrodnia...i teraz wszystko jest jakieś takie nijakie. 

Więc sobie myslę piep-rzyć wszystko! wracam. Tylko lekko formę zmienię.


Chciałam pogadać z wami o jednej rzeczy którą u siebie zaobserwowałam i szczerze jestem przerażona....ale to może zostawię na jutro.

***


Ten to nie przynudzam za wiele...też się cieszę, że was widzę! :) Buźki :*