Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Staram się żyć aktywnie, odżywiać zdrowo.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12074
Komentarzy: 82
Założony: 24 sierpnia 2011
Ostatni wpis: 25 maja 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
yagnaya

kobieta, 39 lat, Głubczyce

172 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 września 2011 , Komentarze (1)


Wreszcie się wykurowałam! Długo jeszcze mnie męczył kaszel, ból gardła i straszna chrypa, przez co nie mogłam złapać oddechu przy ćwiczeniach. Ale już jest ok. Faszeruję się Rutinoscorbinem, żeby nic więcej mnie nie dopadało.

Dietę, oczywiście, też porzuciłam, jednak już pomału wracam do zdrowych nawyków żywieniowych.

Zrezygnowałam też z ćwiczenia na orbitreku, aleeee.... zaczęłam biegać! Pogoda była tak cudowna, że nie chciałam się kisić w domu, wolałam potrenować na świeżym powietrzu. Zainwestowałam więc w dobre buty i bluzę do biegania (bo legginsy już miałam). Biegam po lesie i jest cudownie. A las o tej porze roku pachnie fantastycznie! Podłoże jest miękkie, cisza, spokój, biega się świetnie. I to ja namawiam mojego chłopaka, żeby trenował ze mną, a nie odwrotnie. Ja - ta, która nie znosiła nigdy biegać. ;)

Na razie korzystam z planu biegowego dla początkujących, a potem, kto wie, może jakiś maraton? Za rok? ;)

Dla zainteresowanych - plan znajduje się TUTAJ .

26 sierpnia 2011 , Komentarze (2)


Jak tylko coś sobie zaplanuję, to los robi mi psikusa i stawia na drodze do celu przeszkody, których pokonanie zajmuje trochę czasu. Dopadł mnie jakiś wstrętny wirus, mam okropny katar, kaszel i gorączkę. Oczywiście, musiałam sobie podarować wczoraj ćwiczenia, bo nie miałam nawet sił. Dzisiaj też raczej się nie podniosę z łóżka. Rano wymiotowałam, chyba z głodu, bo nie mam w ogóle apetytu przez uczucie posiadania kaktusa w gardle.

Aha, i wcale nie trzeba pić czy ćpać, by mieć fazę. Wystarczy przeziębienie, temperatura 39, Eferalgan 500 x 2, Ibuprom Zatoki x 4 i omamy sluchowe oraz wzrokowe gotowe.

Na domiar złego w całym mieście nie ma dziś wody, bo wymieniają jakieś zawory... a słupek rtęci osiągnął chyba ze 40 stopni. Plus moje 39 i mamy prawie saunę.

Także - do po wykurowaniu się!

25 sierpnia 2011 , Komentarze (2)


O ile z brzucha, ramion, ud i łydek dosyć łatwo jest pozbyć się tłuszczu i można je wyrzeźbić, o tyle z boczkami i kolanami sprawa nie jest już tak prosta. I zawsze z tymi częściami miałam największy problem. Na pozbycie się boków ćwiczyłam skręty tułowia, kręcenie bioder lub kładzenie się na boku i podnoszenie nogi do góry. A na moje niesforne kolana, niestety, nic nie działa. Nie cierpię ich - są brzydkie i obwisłe. ;/ Muszę poszukać jakichś ćwiczeń, bo tak dalej być nie może. Nawet, gdy byłam szczupła, kolana i tak nie wyglądały zbyt estetycznie.

A Wy macie jakieś sposoby na wyćwiczenie tych partii (boków i kolan)?


Jeśli chodzi o trening i dietę... Wczoraj biegałam na orbitreku - 10 km w czasie 32:51. To mój rekord, jak do tej pory. ;) A dietę chyba muszę zmienić, urozmaicić, bo nie mam siły na ćwiczenia. Wydaje mi się, że jest za mało wartościowa. To mój przykładowy jadłospis z wczoraj:

- łyżka malin, pół brzoskwini z jogurtem naturalnym + ziarna dyni i słonecznika,
- plaster pieczonej karkówki, fasola szparagowa, pomidor z natką pietruszki,
- kawałek placka z malinami,
- jajko na twardo, kromka chleba z makrelą i natką pietruszki,
- plus oczywiście woda, zielona herbata i jedna kawa.

Zastanawiam się też nad dietą Dukana, ale muszę jeszcze dokładnie poczytać, o co w tym chodzi. Nie chciałabym zemdleć podczas ćwiczeń, jak kiedyś, gdy stosowałam dietę kopenhaską...

A propos wspomnień... Otworzyłam folder se swoimi zdjęciami i znalazłam tam te sprzed 2 lat. Może inaczej, sprzed jakichś 12-13 kilogramów... Nie mogę sobie wybaczyć, że tak się zapuściłam. A najbardziej brakuje mi mojego brzucha. Lubiłam go. Mam więc teraz większą motywację - wrócić do tamtego brzucha. ;)


24 sierpnia 2011 , Komentarze (6)


Nie wiem, od czego zacząć. Ale to chyba proste - chcę schudnąć. Już raz pamiętnik na Vitalii pomógł mi osiągnąć sukces i zrzuciłam kilka ładnych kilogramów, a dokładnie 15 w ciągu roku.

Ale może po kolei.

Zabrałam się za siebie latem 2007 roku. Dużo ćwiczyłam, zdrowo się odżywiałam; przez całą jesień, zimę, wiosnę. I tak w wakacje 2008 ważyłam 50 kg! Czułam się fantastycznie, ale ciężko było się utrzymać i do kolejnych wakacji w 2009 przybyło mi 5 kilogramów. Utrzymywałam wagę 55 kg mniej więcej do stycznia 2010, a potem było ich więcej i więcej, i więcej... doszłam do 67 kg...

Postanowiłam więc ruszyć wreszcie swoje dupsko w rozmiarze 40 i coś z tym zrobić, zamiast siedzieć, użalać się nad sobą, chodząc w międzyczasie jedynie do lodówki.

Lepiej późno niż wcale.

Na diecie jestem już 17. dzień, a ćwiczę od poniedziałku. Nie jem tłustych potraw, odstawiłam słodycze (pozwalam sobie czasem na loda i kostkę czekolady), nie podjadam między posiłkami, a te stały się mniejsze, ale częstsze i w miarę regularne, co 3-4 godziny, ostatni o 18-19. Ćwiczę na orbitreku, jeżdżę na rowerze, staram się dużo chodzić i ciągle czymś zajmować, byleby tylko nie siedzieć bezczynnie. Spadły 2 kg.

Wierzę, że się uda, a motywuje mnie dodatkowo to, że już raz przecież wygrałam.

Do dzieła więc! :)