Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mamaPuszysta

kobieta, 47 lat, Za Górą

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 października 2011 , Skomentuj

Oczywiście jeżeli chodzi o wagę.

Pozytywnie: przynajmniej waga nie idzie w górę.

Dzisiaj biegałam 40 min.

I do pracy rowerem.

Czyli 1,5 godz aktywności fizycznej mam już na dzisiaj z głowy.

Niestety padam już na twarz, więc wypiję tylko zieloną herbatkę i idę spać.

 

1 października 2011 , Skomentuj

Nie mogę wprost uwierzyć - mój ostatni wpis był z 18 września.

Ale ten czas galopuje!

W ostatnim tygodniu biegałam po 3 razy w tyg, mam już kondycję na długie dystanse.

Oczywiście są lepsze i gorsze dni; po dzisiejszym treningu jestem wypompowana (wczoraj też biegałam przez 40 min przed pracą)

Poza ty codziennie 40 min na rowerze (pedałuję do pracy i z powrotem)

Waga zbytnio nie drgnie.

Ale na szczęście nie idzie w górę.

Po ciuchach tez jakoś nie widzę spektakularnych efektów.

A naprawdę przykładam się do ćwiczeń, uważam na to co i ile jem.

No cóż, czas się pogodzić z tym, że nigdy nie będę szczupła osobą.

 

18 września 2011 , Skomentuj

 

Raniutko obudził mnie syn. Całą noc był niespokojny, non stop wisiał na cycu.

Zmobilizowałam się, żeby pobiegać chociaż mam dzisiaj zakwasy po wczorajszym treningu biegowego (było sporo ćwiczeń siłowych).

Powinnam już wydłużać trasę ale jakoś nie udaje mi się.

Z założenie robię ostatnie kółko blisko wejścia do klatki (mam to szczęście, że z klatki wychodzę wprost do parku) i zamiast zrobić jeszcze jedno skręcam do domu.

Chyba będę musiała zmodyfikować trasę.

Na wadze nie widzę praktycznie róznicy.

Tyle, że nie tyję.

Wyczytałam ostatnio, że dla zachowania sylwetki wystarczy 0,5 godz aktywności fizycznej dziennie.

Jednakże u osób mających sporą nadwagę i tendencję do pojawiającego się efektu jo-jo potrzeba 1 -1,5 godz. aktywności dziennie.

No dziękuję bardzo. Chyb a trzeba być rentierem i nie pracować, nie mieć obowiązków domowych.

Kurczę trudno zorganizować codziennie te 1,5 godz, zwłaszcza jak się ma małe dzieci.

No chyba że w weekend  komasuje się czas na sporty.

No to tym optymistycznym akcentem kończę niniejszy wpis.

Muszę jeszcze wskoczyć dzisiaj na rower i popedałować 1godz. 10 min.

Bo dzisiejsze bieganie zajęło mi raptem niecałe 20 min.

 

17 września 2011 , Skomentuj

Pojechałam dzisiaj rowerem na spotkanie w ramach akcji "Biegam bo lubię"

Dość intensywnie (jak dla mnie) przebiegał trening.

Dałam radę, jestem z siebie dumna, czuję się świetnie!!!

 

16 września 2011 , Skomentuj

Oszałamiających efektów gubienia wagi - brak.

Dopiero dzisiaj wlaściwie coś drgnęło.

Wieczorem 85,7 kg.

W ndz, pon i środę biegałam.

Wcziraj na piechotę do centrum, powrót rowerem.

Tak, tak w końcu zakupiłam sobie rower.

Dzisiaj pojechałam nim do pracy.

Suuuuper.

No i to mi poprawiło w sumie nastrój.

Poza tym wróciłam po ponad 2 letniej przerwie do pracy.

Przez te kilka dni pracy porządnie odpoczęłam od dzieciaków.

Jeszcze tylko zapiszę wagę w pomiarach i lecę spać.

Padam z nóg.

Jutro rano jadę (oczywiście rowerem) na stadion pobiegać w ramach akcji "biegam bo lubię"

 

 

 

11 września 2011 , Skomentuj

No nie było.

Zrobiłam sobie przerwę.

Zresztą o czym tu pisać.

Waga stoi w miejscu jak zaczarowana.

Zaczynam się zastanawiać, czy nie postawić sobie za cel nie tyle schudniecie co utrzymanie wagi.

Dlaczego tak?

Ano dlatego, że kiedy mój organizm otrzymuje sygnał "odchudzamy się" natychmiast wstrzymuję przemianę materii.

Po prosty broni każdego grama tłuszczu. No tak, w czasach jaskoniowców miało to rację bytu .

W XXI wieku w społeczeństwie konsumpcyjnym już nie bardzo.

 

A z konkretów?

Ano cały czas uważama co jem, zamiast pieczywa masę warzyw.

Owoców niedużo, słodkości prawie żadnych.

Bieganie nie bardzo w tym tygodniu, dopiero dzisiaj zdarzyło mi się pobiegać.

3 września 2011 , Skomentuj

Och, jakże aktywny dzień dzisiaj miałam

Rano pobudka, potem ok. 15-min. bieg na stadion gdzie odbywają się w naszym mieście spotkania w ramach akcji "Biegam bo lubię".

Tam kolejne 50 min treningu i sapcer powrotny do domu.

Nie powiem, czuję to w nogach. Nie przetrenowałam się tylko po prostu solidnie zmęczyłam.

Potem szybko sobotnie sprawunki, szykowanie się na wyjazd z wizytą do znajomych, po drodze szybciutko Ikea.

No i niedawno wróciliśmy.

Jestem ledwo żywa.

A tu dzieciaki trzeba jeszcze wykąpać i ułożyć do snu.

Mam nadzieję, że to ja je uśpię a nie one mnie.

P.S. jednak ostatnio zakupiona przeze mnie sukienka z Promodu robi za sukienkę a nie tunikę.

Po dzisiejszym aktywnym poranku czuję sie jakoś taka zbita do kupy (w sensie nie "rozlazła") i przez to moje samopoczucie w sukience było ok.

 

1 września 2011 , Komentarze (2)

Wiem, wiem nie powinnam się ważyć codziennie.

A jednak to robię

I ze zdumieniem odkrywam, że j ważę prawie kilogram więcej niż wczoraj

 No do jasnej anielki

Zero grzeszków jedzeniowych, dzień bardzo aktywny, mineralki jak zwykle sporo

No nic tylko się pochlastać

Uff ale jestem podkurzona

 

1 września 2011 , Skomentuj

1 września.

Dzieci wyprawione do przedszkola i żłobka.

Niedługo pobiegnę po młodszego - przez kilka dni będzie tylko po 4 godz w żłobku.

Podobno nie płakał tylko poszedł do dzieci.

Pewnie się nie zorientował co jest grane.

Jutro już nie będzie zapewne tak łatwo.

Starsza pobiegła w podskokach do przedszkola.

Stęskniła się za przyjaciółkami.

No właśnie - dzieci nie ma w domu to mama sobie pobiegała.

Niedługo, nie miałam dzisiaj dobrego dnia. Ok. 20 min.

W południe jeszcze tylko 4 km szybkiego marszu do żłoba i potem taki sam dystans spowrotem tyle, że już wolniej - w parku trzeba obejrzeć dokąłdnie wszystkie kaczki, napotkane psy, gołębie i w ogóle.

 

Cały czas się zastanawiam czy wrócić na spinning i w ogóle do fitness. Super mi zrobiły te godziny potu wylane tam. Szybko udało mi się zrzucić.

Tyle że chwila przerwy związana z wakacjami  i kilogramy powróciły.

Za: szybciej uda mi się zrzucić to i owo

Przeciwko: jeszcze bardziej uszczuplę czas spędzony z dziećmi (po moim powrocie do pracy będziemy się widzieli rano przy szykowaniu się z domu i dopiero od 15-tej z młodszym i ok. 16.30 ze starszą.

O 20-tej trzeba się zaczynać szykować do snu.

Czyli mało za mało czasu.

Sobota też odpada  te zajęcia które mi pasują są o 10-tej rano a zakupów nie zdążę zrobić przed, po wyjściu to  już mogę zapomnieć że coś kupię.

Bieganie ma tą zaletę, że:

- nie jestem związana karnetem - kiedy mi pasuje idę i biegam

- mogę raniutko pobiegać zanim towarzystwo się obudzi (pod warunkiem, że uda mi się przestawić na mega poranne wstawanie - najpóźniej o godz. 5.30)

Och tak źle i tak niedobrze

Póki co popijam kawkę delektując się ciszą i spokojem, delikatnie czuję mięśnie nóg.

Och, chwilo trwaj!

 

31 sierpnia 2011 , Komentarze (5)

No właśnie - jeszcze w poł sierpnia waga wskazywała 84 kg.

Ani się obejrzałam - 3kg na plusie  w dwa tygodnie

To załuga coli. I słodyczy.

Za 2 tyg wracam do pracy. Od czasu, kiedy odeszła A. do innej pracy  jestem tam najgrubszą osobą.

Mało przyjemna ta świadomość.

A z pozytywów?

Mieszczę się w Promodzie w rozm. 44; zakupiłam dzisiaj kilka ciuchów do pracy - żakiet (mógłby być ciut większy, liczę na to, że jednak schudnę,),spodnie cygaretki, fajną sukienusię (rozmiar ok ale długość - póki co będzie robiła za tunikę; jak zjadą mi nogi z obwodu to wtedy z przyjemnością ją będę nosiła jako sukienkę), dwie fajne bluzeczki.

I nawet wyglądam w tym jako tako.