Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MllaGrubaskaa

kobieta, 46 lat,

165 cm, 82.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 sierpnia 2013 , Komentarze (22)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Ja się pytam gdzie jest słońce?? 
Kto i gdzie je schował??
Przyznać mi się szybko! 
Obiecuję nie krzyczeć, ale grzecznie proszę o zwrot bo moje akumulatorki są na wyczerpaniu, a działam na baterie słoneczne.

Jak się czuję, chyba nie muszę pisać! 
Przeżuta, wypluta, kopnięta w kąt. 
Cud że daję radę stukać paluszkami w klawiaturę, chociaż łeb mi opada i zaraz będę pisać nosem.
Do kompletu nażarłam się wczoraj herbatników, nie pytajcie ile. 
Dużo, bardzo dużo, na tyle żeby mój biedny żołądek zaczął dawać mi znać że odzwyczaił się od jedzenia takich smakołyków i czuję dziś jak bym miała w brzuchu cały wór kamieni.

Marzy mi się ciepłe łóżeczko, kołderka na głowę i spać.

Niestety siedzę w pracy.

No dobra, ponarzekałam sobie to zakończę troszkę weselej.

Odkurzanie to u mnie w domu mężoew zajęcie. 
Ja do odkurzacza dotykam się raz na kilka miesięcy.
Wczoraj doszłam do wniosku że mam czas to mogę poodkurzać, korona mi z głowy nie spadnie.
Wystawiłam odkurzacz, kabel od razu wyciągnęłam chyba cały, co by swobodnie śmigać po mieszkaniu, włączyłam do gniazdka, ustawiłam rurę i włączam sprzęt. 
Nie działa! 
Naciskam guzik po raz drugi.
Nadal nic!
Myślę sobie, no ładnie popsuło się ustrojstwo.
Nic to jednak do trzech razy sztuka, naciskam jeszcze raz.
Nadal nic.
Stoję patrzę, patrzę i............
I pierdoła jestem bo zamiast przycisk do włączania ja naciskałam przycisk do zwijania kabla!
Zdolna jestem.

W planach na popołudnie są ćwiczenia, mam nadzieję że siły witalne powrócą i dzień będzie aktywny.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
 
*Dziękuję za wszystkie komentarze.


21 sierpnia 2013 , Komentarze (10)

A teraz zgasimy światło i do rana nie będziemy mieć żadnych zmartwień, a rano, jeżeli nam się zechce, postaramy się o nowe. Dobrze? 


[ Stanisław Lem]

      

Spokojnej nocki życzę i niech nam kilogramy spadają przez sen.

21 sierpnia 2013 , Komentarze (25)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Wczorajszy dzień całkiem do kitu.
Zmiana pogody, zmiana nastroju.
Od południa znowu czułam się jak wysrany ryż.
Głowa mi pękała, senność mnie brał, zdrzemnęłam się godzinkę, ale zamiast lepiej było gorzej i jeszcze z nosa zaczęło mi ciec.
Nie wiem skąd to wszystko, ale dziś już lepiej może nie do końca jednak godzinkę na orbim udało mi się zaliczyć.

Odnośnie wczorajszego wpisu.
Napisałam co myślę, stanęłam w obronie Smileska i stanęła bym w obronie każdej innej osoby skrzywdzonej w ten sposób. Czy to kobieta czy mężczyzna.
Nie doświadczyłam na własnej skórze przemocy, ani fizycznej ani psychicznej i mam nadzieję że nie doświadczę, nikomu też czegoś takiego nie życzę, nawet najgorszemu wrogowi. Dla mnie jakakolwiek przemoc w związku nie powinna się pojawić.
My z mężem przez lata nauczyliśmy się że jest tylko jedna opcja na rozwiązanie problemów, rozmowa.
Opisałam wczoraj pewną sytuację z przed jakichś 15 lat, mały fragment o jednej kłótni, a jednej z was wystarczyło tylko tyle by napisać że jestem babsztylem znęcającym się psychicznie nad mężem.

Mam swoje lata, sporo w życiu przeszłam, nauczyłam się jednego. Nie oceniam nikogo po pozorach. Jeśli nie znam kogoś dobrze, nie wiem jak wygląda jego życie na co dzień, nie wydaje wyroków.

Koniec. Temat uważam za zamknięty.

Miłego dnia życzę i niech na kilogramy spadają.
       
*Dziękuję za wszystkie komentarze.



20 sierpnia 2013 , Komentarze (100)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Wczoraj zwątpiłam w kobiecą solidarność, całe szczęście tylko tu na V, w życiu osobistym otaczają mnie kobiety które jak by co stanęły by za mną murem.

Odnoszę się tu do wpisy Smileska. Dziewczyna została pobita przez męża. Nie wiem dla czego, z resztą nawet nie jest to istotne, dla mnie coś takiego nie ma prawa istnieć, nie ma żadnego wytłumaczenia. 
Pod wpisem pojawiły się takie komentarze że włos na głowie się jeżył!
Poczynając od czepiania się o wygląd, jak by to miało znaczenie w takiej sytuacji, a skończywszy na wpisach że zasłużyła.

Rozumiem portal internetowy, wolność słowa, ale niektóre z was mnie przeraziły.

Ja osobiście odbieram Smileska, jako szczerą i otwartą osobę. Pisała co myśli i czuje, może czasem dosadnie i z przekleństwami, ale nie wierzę że te które ją atakowały są takie święte. 
Wiem sama po sobie że w życiu bywa różnie, jestem ze swoim mężem już ponad 18 lat. Nigdy mnie nie uderzył. Raz , bardzo dawno temu była tylko taka sytuacja że podniósł rękę. Nie pamiętam o co poszło, pamiętam że ja się darłam (na bank przeklinałam bo w nerwach mój jęzor nie ma hamulców) jego ręka powędrowała w górę, ja zamarłam, zamknęłam się, on zamarł opuścił rękę. Powiedziałam mu tylko że jak by mnie uderzył to może zrobić już tylko jedno, odwrócić się, wyjść, zamknąć za sobą drzwi i zapomnieć o moim istnieniu. Przeprosił, pogodziliśmy się, i nigdy więcej się to nie powtórzyło.

Potwierdziło mi się po raz kolejny że szczerość nie popłaca, bo ludzie za szczerość,albo się obrażą, albo zlinczują.

Mówienie i szukanie powodu dla czego mąż pobił żonę to dla mnie jednoznaczne ze stwierdzeniem że dziewczyna w krótkiej spódniczce i obcisłej bluzeczce została zgwałcona bo sama się o to prosiła!

Smileska pokasowała swoje wpisy, napisała ze odchodzi, mnie szkoda, bo potrafiła nieźle zmotywować. Mam nadzieję że jak wszystko sobie poukłada i dojdzie do siebie to wróci.

Wczoraj pierwszy dzień  pracy po urlopie.
Miło było, dziś nawet z chęcią przyszłam do pracy.
W szoku byłam bo każdy się cieszył że nareszcie jestem. Nasłuchałam się też komplementów że pięknie wyglądam że urlop mi dobrze zrobił i widać że wypoczęłam.

W planie na dzisiejsze popołudnie, lub wieczór orbi, minimum 60 minut.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
  
*Dziękuję za wszystkie komentarze.



19 sierpnia 2013 , Komentarze (12)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Koniec laby.
Wracam do swojej codzienności.

Nie powiem ze przyjemnością był dźwięk  budzika o 4 rano, ale nie było tak najgorzej. Odzwyczaiłam się bo przez trzy tygodnie spałam do której chciałam i żadne irytujące urządzenie mi tego snu nie przerywało.

Wstawać nie muszę,do pacy na 12, ale....
Mąż chodzi do pracy na 6 i to dla niego ta pobudka,  skoro i ja się budzę to nie idę dalej spać tylko do kuchni. Jemu śniadanie, sobie kawkę z mlekiem w między czasie chlebek do piekarnika.
Mąż do pracy, chlebek na blat do wystudzenia ja na orbiego.
Wszystko idealne zgrane.

Dziś na rozruch i doby początek dnia 120 minut sobie śmignęłam.
Dawno tak dobrze mi się nie ćwiczyło.

Na urlopie zwlekałam się o tej porze dopiera z łóżka, a częściej nawet koło 9.
Dziś, upiekłam chleb, zaliczyłam ćwiczenia i prysznic, pogadałam z mężem przez telefon jak tam po urlopie w pracy.W planie jeszcze bieganie ze ścierą bo kurze proszą się o pościeranie. Oczywiście nie obejdzie się bez telefonu do mamusi, teściówki i przyjaciółki.

Ot proza życia, może koś powie że nuda, ale lubię tą swoją uporządkowaną i zwykłą codzienność.

Dziś też miała spotkanie z panią szklaną. Niestety jest ciut więcej niż przed urlopem, ale mąż mnie pocieszył że i jemu waga pokazała więcej. Byłam pewna że u niego to spory spadek bo spodenki bez paska spadają mu z tyłka. Być może jednak stara waga też działała już nie tak dobrze i oszukiwała, a nowa pokazuje inaczej. Nie ważne, pomiar to pomiar, na wyświetlaczu 69.7 i na tyle przesuwam dziś pasek.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
          
*Dziękuję za wszystkie komentarze.

18 sierpnia 2013 , Komentarze (13)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Jutro do pracy.
Nie chce mi się,ale wyjścia nie mam. 
W lotka zagrałam 6 nie trafiłam więc do pracy iść muszę.
Najgorsze pierwsze dwa dni, potem na nowo się przyzwyczaję.
Pociecha w tej sytuacji jest jedna że bardziej jestem zorganizowana jak chodzę do pracy niż jak siedzę w domu na urlopie.
Nie ma więc tego złego co by na dobre nie wyszło.

Dziś ostatni dzień błogiego lenistwa.
Orbiego już zaliczyłam 90 minut więc resztę dnia mogę odpoczywać.

Bądź dobrej myśli, bo po co być złej.

[S. Lem]

Miłego dnia życzę  niech nam kilogramy spadają.
 
*Dziękuję za wszystkie komentarze.

17 sierpnia 2013 , Komentarze (17)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Jutro ostatni dzień urlopu, w poniedziałek do pracy.
         

Masakra, rozleniwiłam się przez te trzy tygodnie.
Nie mogę sobie wyobrazić że we wtorek będę musiała wstać o 4!!!!
W poniedziałek co by szoku na dzień dobry nie dostać idę na 12.

Tak mi było dobrze, mimo pewnego chaosu i dezorganizacji, ale ta świadomość ze nic nie muszę, że mogę sobie pospać, poleżeć, ech.............
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy.

Dieta oczywiście jest.
Romans z orbim trwa w najlepsze, wczoraj brykaliśmy 90 minut, dziś wieczorem powtórka.

Z tym romansem to już kiedyś śmiechu było.
Ćwiczyłam, zadzwonił telefon, odebrałam.
Znajomy coś tam się chciał dowiedzieć, tłumaczy o co mu chodzi a ja ćwiczę. W pewnym momencie pyta:
-Co Ty robisz?
-A jak myślisz?
-Nie wiem,ale tak jakoś posapujesz, jak byś seks uprawiała.
-No proszę jakiś ty domyślny.
-A mężowi nie przeszkadza że w trakcie przez telefon rozmawiasz?
-Nie, nie przeszkadza, może dla tego że ja nie z mężem.
Cisza zapadła, myślałam że się kolega rozłączył, po chwili jednak się odezwał.
-To ja już Ci nie przeszkadzam, uznajmy że tej rozmowy nie było, ja o niczym nie wiem i M też nic nie powiem i rozłączył się.
Zadzwoniłam potem do nie go wyjaśniłam ze go oszukałam tak dla żartu. Nie bardzo chciał mi uwierzyć, ale jakoś go przekonałam.

Miłego dnia życzę  niech nam kilogramy spadają.
     
*Dziękuję za wszystkie komentarze.


14 sierpnia 2013 , Komentarze (38)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Odżył na nowo mój mały romans. 
Tak nie wiele, a potrafi tak wiele zmienić.
Spędzam z nim godzinkę, wczoraj nawet ponad dwie, bo i rano i wieczorem odbyło się nasze spotkanie.
Nikt tak jak on nie poprawi tak szybko poprawić mi samopoczucia, dosłownie kilka minut z nim i już mam uśmiech na twarzy.
Spotkania są krótkie, ale bardzo intensywne, po jestem zawsze mocno spocona, ale bardzo szczęśliwa, czasem czuję niedosyt bo niby chciała bym więcej, ale ciało odmawia.
Krótkie rozstanie dobrze nam zrobiło, stęskniłam się i teraz chętniej i częściej chcę spędzać z nim czas.
Wiedziałam już jakiś czas temu że się w nim zakochałam, ale teraz mam pewność ze to wielka miłość.
Pamiętam jak pojawił się w moim życiu. Na początku chodziłam i stukałam się w głowę, długo zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam pozwalając sobie na takie szaleństwo, ale dziś jestem pewna że to był strzał w dziesiątkę.
Mam nadzieję że romans będzie kwitł i ja dzięki niemu.
A tak się mój kochanek prezentuje.

Nie jest to obecnie najnowocześniejszy sprzęt, ale mam go już prawie 10 lat.
Na początku dużo ćwiczyłam, potem popadł jakoś w niełaskę, ale teraz od kilku miesięcy znowu jest na topie.
Wiele razy dostawałam wiadomości z pytaniami o mojego orbitreka. Postanowiłam więc się w końcu pochwalić i może podpowiedzieć coś tym które planują zakup takiego sprzętu.
Moja rada jest tylko jedna. W taki sprzęt warto zainwestować. Nie kupować najtańszego, pofatygować się do dobrego sklepu sportowego, sprawdzić sprzęt.
Ja za swojego dałam ponad 1500zł i to już tyle lat temu, kupowałam na raty bo pracowałam wtedy na niepełny etat i zarabiałam 800. Wybrałam go dla tego że w tamtych latach YORK był firmą której sprzęt stał w większości siłowni jakie znałam w mojej okolicy.
Działa do tej pory bez zarzutu, nie skrzypi, nie trzeszczy, nie rozkręca się, a był czas że ćwiczyły na nim trzy osoby co dziennie.

Od poniedziałku powróciłam do pedałowania. Wczoraj rano zaliczyłam 60 minut, a wieczorem 80. Dziś już mam za sobą 60 minut i pewnie wieczorem wskoczę jeszcze na jakąś godzinkę, może troszkę więcej.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
  
*Dziękuję za wszystkie komentarze.

13 sierpnia 2013 , Komentarze (23)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Urlop to świetna sprawa, odpoczynek dla ciała i ducha, jest tylko jedno małe ale.
Nie powinno się robić zbyt długiego urlopu od diety i ćwiczeń bo zejść na złą drogę wcale nie jest tak trudno.

Nie czekam więc na powrót do pracy, wracam do wzorowego trybu życia.

Dieta to najmniejszy problem, bo odstępstw dużo nie było. Największe przewinienie to raczej za mało jedzenia niż za dużo, bo jak dłużej śpię to nie wyrabiam się z ilością posiłków.
Ćwiczenia. Na początku urlopu na prawdę potrzebowałam odpoczynku, zmęczenie po trzech tygodniach intensywnej pracy i efekty po ukąszeniu przez jakiegoś niezdentyfikowanego owada dały mi nieźle do wiwatu. Na wyjeździe ruchu mi nie brakowało, spacery po lesie, pływanie. Po powrocie do domu upał do spółki z okresem skutecznie zniechęcały mnie do ćwiczeń. Przebimbałam kilka dni, ale koniec z tym.
Orbi poszedł już w ruch. Godzinka wczoraj wieczorem i godzinka dziś rano zaliczone.
Po ćwiczeniach od razu czuję się lepiej.

Wczoraj zaszalałam w sklepie obuwniczym. 
Poszliśmy kupić mężowi adidasy.
W Deichmannie mają obniżki, maż już kilka dni temu upatrzył sobie nike za 199 zł, przecenione  259. Wczoraj przymierzył i zdecydował się na zakup. Pan który nas obsługiwał mówi że jak kupimy drugą parę też z przeceny to zapłacimy za nie połowę. Mąż zachwycony, ja nic na przeciw nie miałam, pomyślałam ze wezmę coś dla siebie, ale za nim się zdążyłam odezwać mąż poprosił pana o drugie buty dla siebie, ten sam model tylko w innym kolorze. Trochę się wkurzyłam, nawet o mnie nie pomyślał, ale nie miałam czasu się złościć bo okazało się że w portfelu mam nie całe 300 zł i musiałam iść do bankomatu. Wróciłam, a mąż do mnie że jak zapłacimy za jego buty (obie pary) normalną cenę to dla mnie dostaniemy butki gratis. I w końcu wyszło że mąż ma dwie pary i ja jedną wszystko za 400 zł, a same moje kosztowały by 179.
Buciki wglądają tak
                      
i są bardzo wygodne.
Rzadko zdarza mi się takie szaleństwo na promocjach, ale mój mąż bardzo buty zawsze szanuje i w ostatnich adidasach chodzi już prawie dwa lata.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
      
*Dziękuję z wszystkie komentarze.