Ostatnio zaczęłam czytać książkę Normana Peale'a Możesz jeśli myślisz że możesz i muszę Wam powiedzieć, że ta książka powoduje rewolucje w moim życiu. To, co już od jakiegoś czasu siedziało gdzieś głęboko we mnie, wychodzi coraz bardziej na wierzch, powodując, że zaczynam w końcu żyć tu i teraz, a nie w nieokreślonej przyszłości "kiedy schudnę".
Też tak macie, że często oddalacie jakieś rzeczy, marzenia, na później? Bo jak schudniecie, to będzie lepiej, łatwiej, będzie bardziej cieszyć. Bo na zakupy pójdziecie, jak schudniecie, no bo teraz, to takie duże zady, że trzeba schudnąć, a po co kupować ładne ubrania skoro zaraz będą za duże. I tak mija rok w za małych, nijakich ciuchach, w zapuszczonej fryzurze, w ciele, które w ogóle nie cieszy, bo nawet nie chce się ładnie malować, no bo po co? Łapka w górę tych z was, które chociaż raz pomyślały, że odłożą dbanie o siebie na później (kupowanie ładnych ubrań też w to wliczam)!
I wiecie co? Stwierdziłam, że koniec z tym. Będę sobie dalej ćwiczyć, trzymać mniej lub bardziej dietę, ale przede wszystkim będę cieszyć się życiem, tym ciałem, które mam teraz i będę je rozpieszczać do granic możliwości, bo na to zasługuje. Moje ciało zasługuje na ładne ubrania, na fajną fryzurę, na świetny makijaż, na balsamowanie i mówienie mu, że jest piękne takie jakie jest.
Mój M. dodaje mi skrzydeł w każdej dziedzinie życia, dzięki niemu odnajduję siebie na nowo, patrzę inaczej na różne rzeczy i mam nadzieję, że on dzięki mnie może powiedzieć to samo. Jestem wspierana, akceptowana i kochana w 100%. Jestem szczęśliwa na 100%.
Ostatnio znowu przeżywałam chwile grozy, tata wylądował w szpitalu ze stanem przedzawałowym. Dwa lata temu miał zawał, teraz otarł się o drugi. Dotarło do mnie, że nie można odkładać życia i marzeń na później, bo później może nie być.
Kochajcie, mówcie, że kochacie, kochajcie siebie! Kochajcie siebie bez względu na to jaki właśnie nosicie rozmiar, róbcie wszystko żeby osiągać marzenia, ćwiczcie, trzymajcie dietę, ale nie zostawiajcie życia na "po diecie", bo to życie "po diecie" może nie nadejść.
Trzymam za Was kciuki i życzę Wam świetnego weekendu! Łapcie ode mnie tysiące buziaków! :D
P.S. zielona kawa czyni cuda. W końcu nie jestem ospała, szok! Dostałam takiego powera, że posprzątałam, poprasowałam, teraz będę się szykować, jadę z rodzinką na zakupy, a potem wracam i treningos czeka, po wczorajszym mam takie zakwasy, że ojojoj. :D